Wychowanie |
Będąc w stanie błogosławionym pani Joanna ofiarowała swoje pierwsze dziecko Matce Bożej, a po urodzeniu Najśw. Sercu Jezusowemu. Zanim mała Rozalia zaczęła mówić, matka brała jej rękę i kreśliła nią znak krzyża św. Pierwszymi słowami, które dziecko się nauczyło były imiona: Jezus i Maryja, oraz słowa modlitwy: "Ojcze nasz" i "Zdrowaś" a pierwsze pouczenia dotyczyły Boga.
Rozalia pisze: "Pierwszą moją nauczycielką, która mnie uczyła kochać Pana Jezusa, była moja droga matka. Ona mnie pouczyła, co Pan Jezus dla nas uczynił, za co mamy Go kochać i jaką muszę być żeby Jemu się podobać. Gdy mi mówiła o obecności Pana Jezusa w Najśw. Sakramencie, zachwycałam się i już wtedy cieszyłam się po dziecięcemu z tego szczęścia. Pamiętaj moje dziecko - mówiła mama - że Bóg dobry wszędzie jest obecny, na każdym miejscu, że On cię widzi, jak i co czynisz, jak się zachowujesz, czy jesteś grzeczna, czy też nie, czy jesteś posłuszna, wtedy się cieszy i jest z ciebie zadowolony; jeśli jesteś niegrzeczna i nieposłuszna, smuci się, bo takie postępowanie rani Jego Najśw. Serce, które tak bardzo ciebie i wszystkich ukochało". "Mama uczyła mnie również aktów strzelistych, bo, jak mówiła, trafiają one prosto do Serca Pana Jezusa i wyjaśniła mi, że jeśli chcę być naprawdę dobrą i prawdziwie kochać Pana Jezusa, to muszę kochać także Najśw. Maryję Pannę, która jest Jego matką i naszą równocześnie". Ojciec podkreślał wielokrotnie, że główną troską obojga rodziców było, by wszystkie dzieci ustrzec w pierwszym rzędzie od grzechu, oraz strzec ich niewinności.
Nauki matki i ojca wyrabiały w małej Rózi prawdziwą pobożność. "Sumienne zachowanie przykazań Bożych - mówili jej rodzice - wypełnianie obowiązków swojego stanu, to jest pobożność, nie zaś wysiadywanie w kościele z zaniedbaniem swoich obowiązków". Matka kładła wielki nacisk: "Miłość P. Jezusa objawia się przez prawdziwą miłość bliźniego". Zachęcała do cierpliwości oraz przebaczania urazów i nieczynienia niczego jedynie dla przypodobania się bliźnim.
W takiej atmosferze domowej dziecko wzrastało, ucząc się posłuszeństwa, pracowitości dla chwały Bożej i powszechnej miłości.
Przygotowując Rózię do pierwszej spowiedzi św. rodzice mówili jej, że w kościele jest Pan Jezus żywy i prawdziwy w Najśw. Sakramencie. Ten sam, który się narodził w Betlejem; Ten, który żył w Nazarecie z Najśw. Maryją Panną i św. Józefem; Ten co nauczał i czynił cuda; Ten, co tak strasznie cierpiał i umarł na krzyżu. Głęboko w duszy utkwiło jej pouczenie, że z Panem Jezusem można rozmawiać w kościele, tak samo jak za czasów Jego życia ziemskiego, tylko, że nie można Go widzieć, ponieważ jest ukryty pod postaciami sakramentalnymi. Rózia miała bezwzględne zaufanie do rodziców, a oni ściśle wiązali jej rozwój intelektualny i poznawczy z rozwojem uczuciowości; i za wszelką cenę chciała być jak najczęściej w kościele by mówić z Panem Jezusem. W kościele zauważyła, że ludzie modlą się z ksiąźeczek i bardzo się tym zdziwiia, bo trudno jej było zrozumieć, dlaczego ludzie nie rozmawiają z Panem Jezusem, tylko czytają książeczki. Jeśli ktoś kocha i do tej kochanej osoby idzie w odwiedziny to się nie odmawia z ksiąźeczek przywitania i nie okazuje mu się w ten sposób miłości ale się mówi to co się czuje.
Do szkoły Rózia zaczęła chodzić w szóstym roku życia. Lekcje odrabiała pilnie osiągając najlepsze stopnie. Do nauczycieli odnosiła się z szacunkiem. Dla koleżanek była uprzejma i uczynna. Po powrocie do domu rodzice wypytywali ją, jak zachowała się w szkole i co ma zadane z religii i innych przedmiotów do odrobienia.
Kapłan w szkole a matka w domu przygotowywali serce Rózi do godnego przyjęcia Zbawiciela. Jednakże, obyczajem ówczesnym, Rózia przystąpiła do pierwszej spowiedzi mając lat 7 a do pierwszej Komunii św. dopiero w rok później. W swoich wspomnieniach pisze:
"Oddałam się (wtedy) P. Jezusowi z całą miłością dziecka, jak tylko umiałam". Pierwszą Komunię św. przyjęła we czwartek 11 maja 1911 r. w kościele parafialnym w Bieńkówce. W przeddzień uroczystości była bardzo przejęta. Noc spędziła bezsenną. Lękała się mówić, aby czymś Boga nie obrazić. Wstała wczesnym rankiem. Całą jej duszę pochłonęła myśl o bliskim spotkaniu z Panem Jezusem. Do kościoła szła wraz z dziećmi odmawiając akty strzeliste miłości. W kościele zwróciła się z prośbą do Najśw. P. Maryji, aby Ona przygotowała ją do tej tak ogromnie ważnej chwili. We wspomnieniach swych pisze ponadto:
"Dzień pierwszej Komunii św. był najpiękniejszym dniem mojego życia, dniem wielkiej miłości, dniem ukojenia tęsknoty i ugaszenia pragnienia. Nastąpiła wymiana miłości mnie w Niego. Jezus oddał mi się cały a ja Jemu. Otworzyłam przed Nim swe serce i wyznałam Mu, z dziecięcą prostotą i szczerością, swą gorącą miłość".
Jedna tylko myśl i obawa przyciemniała jasność jej radości: była to myśl o grzechu. "Jezu - błagała usilnie - zezwól, bym nigdy nie skalała się grzechem".
|