1. Rodzinne strony i dzieciństwo |
Rodzinie Fietz, mieszkającej w Dolnej Lipowej (Nieder-Lindewiese) na Śląsku, urodziła się 6 stycznia 1905 r. druga córka, która 10 stycznia przy chrzcie w kościele parafialnym otrzymała imię Róża. Lipowa koło Jesenika po północnej stronie pasma górskiego Jesioniki (Altvatergebirge), należała do 1919 roku do Śląska Austriackiego (Wschodnie Sudety), a przez traktat pokojowy z Saint Germain przydzielona została ówcześnie powstałej Republice Czechosłowackiej, obecnie Republika Czeska.
Ojciec, Adolf Fietz, był mistrzem kamieniarskim i właścicielem kamieniołomu. Miał dom z trzema lipami oraz dużo kwiatów w ogrodzie i to stanowiło małą ojczyznę dla tej rodziny. Adolf Fietz wybrał za żonę jedną spośród swoich pracownic, Józefinę Kirchner, zatrudnioną jako szlifierz kamieniarski. Majętna rodzina Fietzów była przeciwna temu, nieodpowiadającemu co do stanu, związkowi. Jednak Adolf Fietz postawił na swoim i był w tym małżeństwie szczęśliwy.
Róża miała dwie siostry. Starsza Otylia, zamieszkała później wraz ze swoją rodziną w domu rodzinnym, aż do czasu wygnania w 1945 r. Młodsza siostra Paula jako małe dziecko, mając rok i pięć miesięcy, uległa śmiertelnemu wypadkowi. Została przygnieciona na drodze, przez wóz z kamieniołomu.
Róża była wątła, ale zdrowa. W szóstym roku życia, w 1911 roku poszła do szkoły podstawowej w Dolnej Lipowej. Szkoła znajdowała się obok kościoła. Kościół i szkoła dla tej małej dziewczynki stanowiły pewną jedność i tak miało to pozostać przez całe życie. Siostra Klara określała później swoje dzieciństwo jako „słoneczne", mimo tego poważnego cienia, który padł na rodzinę przez tragiczną śmierć młodszej siostry. Jednak to, że ojciec cierpiał na schorzenie wątroby i płuc, i na skutek tego zmarł w marcu 1914 r., było niezmiernie wielkim bólem dla tej wtedy dziewięcioletniej dziewczynki. Róża i ojciec mieli do siebie szczególnie zażyły i serdeczny stosunek. Śmierć ojca mogła znieść tylko dzięki głęboko zakorzenionej chrześcijańskiej wierze oraz godnej postawie matki.
W tym samym roku 1914 przystąpiła Róża do pierwszej Komunii św. Ta uroczystość, a jeszcze mocniej bierzmowanie w 1917 r., przez biskupa wrocławskiego, późniejszego kardynała Adolfa Bertrama, wywarły trwały ślad na życiu Róży. Matka zauważyła, że po bierzmowaniu Róża była całkowicie zmieniona. Od pierwszej komunii św. Róża codziennie brała udział we Mszy św., a co tydzień przystępowała do spowiedzi i komunii św. To należało do jej życiowych zasad, które dobrowolnie przyjęła i zachowywała.
Róża uczyła się dobrze i łatwo, kochała przyrodę i lubiła samotność. W swej „historii powołania" jako nowicjuszka napisała: „chętnie czytałam książki historyczne, a jeśli ich nie miałam, sięgałam po "Naśladowanie Chrystusa" albo po Pismo Św. Szczególnie interesował mnie Stary Testament. Z niego zaś nęciła mnie, z niepohamowaną siłą i swą tajemniczą pięknością, księga "Pieśni nad Pieśniami". Wciąż czytałam z niej urywki. Kiedy ściemniało się, nie zapalałam światła, lubiłam ten zmierzch. Potem zamyślałam się, tęskniłam albo lepiej, marzyłam. Tkwiła we mnie jakaś tęsknota, lecz nie wiedziałam za czym".
W międzyczasie, w roku 1915, Róża przeszła do szkoły miejskiej (szkoły realnej) Sióstr Urszulanek w Jeseniku. Śmierć ojca, a wnet potem wybuch pierwszej wojny światowej wprowadziły jej matkę w bardzo trudne położenie. Dotąd przedsiębiorstwo kamieniarskie było podstawą pewnego dobrobytu. Teraz w tych zmienionych warunkach było trudno samej sobie dać radę. Dlatego matka wydzierżawiła kamieniołom i zakład, a sama zatrudniła się znowu jako szlifierz kamieniarski. Pole wokoło domu zostało wykorzystane pod uprawę.
Róża okazała się w Jeseniku bardzo zdolną uczennicą o głębokim umyśle. Była raczej spokojnego usposobienia i znajdowała szczególnie radość w kontakcie z przyrodą i w książkach. Wszyscy ją lubili. Ściślejsza przyjaźń łączyła ją z córką nauczyciela Jadwigą Prochaska, pochodzącą z jej rodzinnej wioski. Obie, zdolne do poświęcenia i pełne zapału dziewczyny, chciały złożyć jakąś ofiarę dla misji wśród pogan. Wpadły na pomysł, aby drogę do szkoły przebywać pieszo, a zaoszczędzone pieniądze na przejazd pociągiem ofiarowały na rzecz misji. Aby szanować obuwie, chodziły boso. Po zakończeniu zajęć szkolnych, zamiast czekać godzinę na odjazd pociągu, szły zaraz obie za mur klasztoru, gdzie zdejmowały buty i udawały się pieszo do Lipowej. Przychodziły równocześnie z pociągiem. Ubierały znowu buty i nikt nie spostrzegł ich postępowania.
Komitet Siostra Klara Fietz, Graz, 1996. |
Powrót do Strony Głównej
Rodzinne strony i dzieciństwo Rozpoznanie powołania i decyzja Matura i nowicjat Czasowe śluby zakonne i studia Śluby wieczyste i doktoranckie studia filozofii Promocja i praca w gimnazjum Pożegnanie ze szkołą i przygotowanie na drogę do wieczności