5. Choroba i śmierć |
W pierwszych dniach sierpnia 1698 r. Teresa Izabela zachorowała. Po prawie trzech wiekach nie sposób zorientować się jaka była przyczyna choroby, nie zanotowano bowiem jej nazwy, ani objawów. Należy przypuszczać, iż była to jedna z chorób zakaźnych, na którą w przeszłości zapadało wiele osób przez kontakt z chorymi, względnie zakażoną wodę, jak cholera, czerwonka, dur brzuszny, szkarlatyna itp. W każdym razie, zasięg choroby był lokalny; być może, że pojawiła się tylko na dworze chorzelowskim, przebieg jej był jednak ostry i wyniszczający.
O. Jaroszewicz, niewiele młodszy od Teresy Izabeli i dobrze zorientowany w sprawach rodziny Morsztynów, podaje, że zaraz na początku choroby Teresa Izabela nabrała przekonania, że już z niej nie wyjdzie i dlatego prosiła o sprowadzenie z Sandomierza zakonników dla ostatniej duchowej posługi. Życzenie jej spełniono i wnet przybyło do Chorzelowa dwóch zakonników z klasztoru św. Józefa - jeden dla posługi kapłańskiej, a drugi jako jego towarzysz, tak to wówczas praktykowano u reformatów. Na ręce spowiednika, którego nazwiska nie zanotowano, złożyła Morsztynówna ślub dozgonnej czystości i wstąpienia do zakonu, jeśli powróci do zdrowia. W ten sposób jeszcze raz i w formie bardziej uroczystej potwierdziła to, co prywatnie uczyniła już dawniej. Zmarła w uroczystość Wniebowzięcia Matki Boskiej, co w oczach wierzących posiadało i ma nadal swoją głęboką wymowę.
Niewypowiedziany żal ogarnął rodziców po stracie ukochanej jedynaczki; płakali też z powodu jej śmierci wszyscy mieszkańcy chorzelowskiego dworu oraz ci, którzy znali ją bliżej; cieszyła się bowiem powszechną sympatią otoczenia. Zgodnie z wolą Teresy Izabeli przewieziono jej ciało do Sandomierza i tam 22 sierpnia złożono z wielką okazałością w podziemiach reformackiego kościoła. Spoczęła w bogatej trumnie, ubrana w białą suknię, płaszcz, rękawiczki i pantofle, z włosami splecionymi w warkocz i okolonymi przepaską.
Gdy rodzice nie odetchnęli jeszcze po śmierci Teresy Izabeli, spadło na nich nowe nieszczęście: 2 września tegoż roku zmarł w wieku 22 lat starszy syn Jan Kazimierz, pułkownik Gwardii Królewskiej, którego "kochał król, kochali i kawalerowie". Należy przyjąć, że przyczyną jego zgonu była podobna choroba, która przed dwoma tygodniami zabrała Teresę Izabelę. Jego ciało pochowano w krakowskim kościele Franciszkanów-Reformatów, gdzie po dzień dzisiejszy widnieje na ścianie okazały nagrobek. Natomiast epitafium Teresy Izabeli, fundowane przez ojca w sandomierskim kościele reformatów, zostało częściowo zniszczone przy pożarze tegoż kościoła w 1809 r.
Swój smutek z powodu śmierci córki i syna wyraził Stanisław Morsztyn w poemacie, pt. "Smutne żale po utraconych dzieciach", wydane jeszcze w tym samym roku (1698) w Krakowie w oficynie M. Schedla, a po raz drugi w r. 1704 u warszawskich pijarów. W r. 1702 Morsztyn fundował w Chorzelowie szpital, czyli dom opieki dla 18 ubogich, zapisując na ten cel 20.000 zł.
Rodzice Teresy Izabeli zostali pochowani - zgodnie z życzeniem - obok swojej córki. Zmarli w r. 1719: ojciec 2 marca i pochowany 15 kwietnia, a matka 30 grudnia i pochowana 2 marca 1720 r. w stroju zakonnym - zapewne franciszkańskiej tercjarki. Natomiast Antoni Andrzej, młodszy syn Morsztynów, osiągnął godność wojewody inflandzkiego i zmarł w r. 1735 w Królewcu jako zwolennik króla Stanisława Leszczyńskiego.