S. Janina Immakulata Adamska OCD. Sługa Boża S. Maria Dulcissima. Helena Hoffmann |
Realizm świętych
S. Dulcissima jest realistką. To Ukrzyżowany udziela jej sił i wewnętrznie umacnia. Wierzy w Jego słowo, niczego sobie nie przypisując. Co by się z nią stało, gdyby jej Bóg w każdej chwili nie wspomagał? Świętość jest dla niej zarówno łatwa jak trudna. Definiuje ją w sposób zaskakująco prosty i prawdziwy. "Być świętym - opisze do znajomego księdza - znaczy: w naturalny sposób stać się nadnaturalnym". Z realizmem stwierdza, że czasem zawodzi. "Często tracę odwagę, ponieważ cierpienie następuje po cierpieniu, a ja, mówiąc po ludzku, mam lęk przed cierpieniem. (...] Dobry Bóg wziął trochę z pięciu moich zmysłów. Liczb nie umiem napisać, dlatego liczę na palcach i robię kreski Tak, zrobił ze mnie dziecko, tak że sama nie mogę dać rady. [...] W klasztorze chciałam stać się tylko świętą i wiele pracować: takie było moje postanowienie, gdy wstąpiłam, a teraz dobry Bóg czyni całkiem inaczej" [s.72,73].
W notatkach na temat zmartwychwstania Pańskiego, pisze o kamieniu przed grobem Zbawiciela: "Jak często pozostaję siedzącą na mej drodze; nie mogę sobie pomóc i nie pozwalam sobie pomóc! Są to tylko małe kamienie, które wiatr Boży rozrzuca na mojej drodze, aby mnie przeprowadzić przez nie bliżej do siebie. Wtedy przychodzi Zły i ukazuje mały kamień wielkim przed mymi oczyma i mówi. "Usiądź na nim i pozostań tu, ponieważ nie możesz go podnieść". Ale znowu inny głos w sercu mówi: "Nie bój się, wstań i idź dalej, nawet jeśli jesteś taka słaba! Pomyśl o boleściach Jezusa i Maryi, a, uda się" [...]. Panie, którego noszę głęboko w mym sercu, przyjdź i mieszkaj, oczyszczaj, prowadź i zachowaj mnie! Pozwól mi iść drogą dziecięctwa, którą Ty przeszłaś, o święta Mała Tereso i na której Jezus miał tak wiele radości [...] Gdy zmęczymy się na naszej drodze, pozwól nam, Jezu, odpocząć i wzmocnij nową siłą, by znów rozpocząć od nowa! Nie pozwól nam pozostawać siedzącymi na kamieniu pokus" {s. 75-77].
Rok 1934 pogłębił jeszcze pragnienia s. Dulcissimy: chciała za wszelką cenę ratować dusze i zagrożony świat W proroczym widzeniu doświadczała nieszczęść zbliżającego się ludobójstwa. Przepowiadała nadchodzący rozlew krwi i prześladowania. "Módlcie się i ofiarujcie wiele. Nieszczęście przyjdzie z Berlina, tam gdzie jest wielu ludzi i przeniesie się na śląsk"[s. 83]. Opłakiwała grzechy cudze i własne. Każdą łzę powierzała Sercu Maryi, by ją łączyła ze zbawczą męką Syna dla ratowania świata. Czuła się powołaną do ekspiacji i gdy ból ustawał, prosiła Pana o nowy: "Uważam, że Jezus potrzebuje cierpień wynagradzających, a ja jestem tu po to" '[s.84]. Przy całej odpowiedzialności za dusze stawała się coraz bardziej dzieckiem, któremu dane Jest poznać tajemnice królestwa Bożego, gdyż do niego należy. Jej życie ascetyczne i mistyczne skupiało się wokół Mszy św. i Komunii świętej. Stan zdrowia wprawdzie dzień po dniu się pogarszał, ale jej duchowość zcalała się i wzmacniała.
Nadszedł rok 1935, dla niej chwila ostatecznego zjednoczenia z Jezusem, przypieczętowanego wieczystymi ślubami. Jej całkowite oddanie się Jemu w tajemnicy krzyża Bóg wynagrodził mewidziahym charyzmatem stygmatów na rękach i nogach, a poźniej także na sercu. Stygmaty zapowiedziała jej św. Teresa, przyrzekając jednocześnie, że będzie jej pomagać w dźwiganiu tego nowego krzyża. S. Dulcissima w tym czasie często traciła przytomność. Leżała też nieprzytomna od 18 godzin, gdy przyjechał z Katowic do Brzezia ks. J. Milik, aby przeprowadzić z przyszłą profeską egzamin kanoniczny. Biskup Stanisław Adamski musiał naznaczyć innego skrutatora. Był nim oblat, ks. Blandzi, kapelan domowy Zgromadzenia. On także kierował jej dzisięciodniowymi rekolekcjami, jakie odprawiała na łóżku, w swej zakonnej celi, pośród wielkiego cierpienia fizycznego i jednocześnie ogromnych radości duchowych. Śluby odbyły się w Wielki Czwartek 1935 r., jej ostatni Wielki Czwartek na ziemi.
W aktach kapitulnych Matka Generalna zapisała: "[...] S. Dulcissima nie mogła uczestniczyć w kursie przed wieczystymi ślubami w domu Macierzystym z powodu choroby, dlatego złożyła wieczne śluby sama w Brzeziu, gdzie przebywa. Kapelan domowy, ks. Blandzi został upoważniony przez Kurię Biskupią w Katowicach do przewodniczenia tej uroczystości [...] Przełożona Prowincjalna przyjechała na uroczystości z Katowic i podpowiadała chorej, prawie niewidomej siostrze formułę ślubów w języku polskim; ta powtórzyła ją słowo po słowie całkiem wyraźnie i jasno. To zrobiło wstrząsające wrażenie na wszystkich obecnych i żadne oko nie pozostało przy tym suche, zwłaszcza, że oblubienica cierpiała bardzo. Wsparta na kuli, stojąc uczestniczyła w świętym Przeistoczeniu i tylko w tej pozycji mogła przyjąć Komunię świętą. [...] Z doskonałym oddaniem się Jezusowi i z oddaniem się najświętszej woli Bożej nosi nasza mała Siostra ciężki krzyż swej choroby ku zbudowaniu wszystkich" [s.92].
To świadectwo Matki Generalnej ma swoją niepodważalną wymowę: świadczy o heroizmie s. Dulcissimy i potwierdza jej świętość. Wielki Post i Okres Paschalny - z powodu jej pragnienia dusz - Bóg naznaczał każdego roku nowym piętnem swego upodobania. W r. 1935 s. Dulcissima utraciła władzę w kręgosłupie tak dalece, że sama nie mogła prosto chodzić. Zdana była całkowicie na pomoc sióstr. Nie mogła też prosto siedzieć, i nawet leżenie sprawiało jej ból. Pomimo to pomagała jeszcze w pracach ręcznych: sprzątała celę, froterowała podłogi w celi i na korytarzu; sprzątała także schody, wycierała kurze.
W czerwcu tegoż roku przepowiedziała śmierć papieża Piusa XI (zmarł 10 II 39) oraz okrucieństwa dyktatury Hitlera. Mówiła o prześladowaniu Kościoła, wysiedlaniu ludzi, ich poniewierce, głodzie i śmierci. Wskazywała na potęgę modlitwy, dzięki której można wielu nieszczęściom jeszcze zapobiec. Wzywała: "Musimy modlić się, ciągle od nowa modlić się, czy w dzień czy w nocy, ponieważ każdy dzień może nam przynieść wiele. Nie obawiajmy się poznać przyszłość, lecz dziękujmy Bogu za Jego dobroć i zwrócenie nam na nią uwagi" [s.95].
Tymczasem w Trzeciej Rzeszy Kościół był już bardzo uciskany i ośmieszany przez procesy dewizowe i nagłaśniane afery obyczajowe. S. Dulcissima wiedziała więcej niż podawały bieżące wiadomości. Bóg pomnażał w niej wiarę w Kościół. Widziała go jako skałę Bożą, zbudowany na Chrystusie Zbawicielu i Uświęcicielu, o którą rozbije się nieprzyjaciel. Chciała dopełniać "braki udręk Chrystusa [...] dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół" [Kol 1,24], dlatego z radością przyjmowała wzmagające się cierpienie. Chciała przede wszystkim wynagradzać za odstępstwo księży i za niewykorzystaną łaskę kapłaństwa. Miewała też widzenia rozprzężenia w klasztorach wskutek stosowania się osób zakonnych do "ducha czasu".
S. Janina Immakulata Adamska OCD
Artykuł opracowany na podstawie książki O. Józefa Schwetera CSSR "Oblubienica krzyża". Katowice 1999. Cyfry w nawiasie oznaczają strony tejże książki.
"Jezu, daj mi dusze!" "W sposób naturalny stać się nadnaturalnym" Realizm świętych Przy dźwięku dzwonów na Anioł Pański "Podaruj mi wielkie serce, Panie, bym mogła rozdawać miłość... Daj mi dusze, dusze!"