Artykuły o Słudze Bożej Siostrze Marii Dulcissimie

 

S. Imakulata Adamska OCD
Trynitarna duchowość w komunii z Maryją
Sługi Bożej s. Marii Dulcissimy Heleny Hoffmann

 


 

"Jezu, daj mi dusze!"

       Siostra Dulcissima w swym krótkim, bo liczącym zaledwie 26 lat, życiu "przeżyła czasów wiele". Swe zakonne, łacińskie imię Dulcissima, czyli Najsłodsza, otrzymała, gdy w 18 roku życia wstąpiła do Zgromaszenia Sióstr Marii Niepokalanej. Od dziecka pragnęła całkowicie należeć do Chrystusa. Mając 15 lat, w uroczystość Trójcy Przenajświętszej, oddała się Jej na własność. Oddanie odnowiła - z pogłębioną świadomością tego aktu - siedem lat później, gdy ciężko chora, wijąc się w drgawkach skręcających całe jej ciało, odprawiała na łóżku rekolekcje przed złożeniem pierwszych ślubów zakonnych. Na sam akt profesji [10 IV 1932 r.] zwlokła się z łóżka, bo przecież zawarła układ z Panem, że od momentu profesji będzie Jego Cyrenejczykiem, pomagającym Mu dźwigać krzyż odtrąconej miłości.

       Pod koniec nowicjatu pisała do Pana Jezusa [jej zapiski mają zawsze charakter intymnej z nim rozmowy] o postępującej chorobie:

       O mój Jezu, zobacz, jest coraz gorzej z moimi oczami. Wkrótce nie będę mogta pisać do Ciebie, ale Ty jesteś Tym, który tego chce. Pozwól mi, o Jezu, pozwól mi stać się wewnętrzną duszą i nie być tak powierzchowna. Jakże tkwi miłość własna we wszystkich moich członkach; przebacz mi, Jezu, i Ty, moja Matko! Wewnętrzną, tak wewnętrzną stać się, mój Zbawicielu! Jak ciężko jest kroczyć własną drogą. Przyślij mi, proszę... Nie, jednak znów Twoja wola niech się stanie! Jestem nieśmiała, a przecież chcę Twojego Ojca, który jest też moim Ojcem, uwielbić; tak, jeszcze więcej, chcę być świętą! [s. 41 n.]

       Zaślubiny z Chrystusem wprowadziły tę duszę wielkich pragnień w mistyczną noc. Czuła się osamotniona i zagubiona. Błagała Boga o kogoś, kto by nią pokierował, zrozumiał i zawrócił z błędnej drogi, jeśli na nią wkroczyła. Miewała sny, w których głośno rozmawiała, najczęściej ze św. Teresą od Dzieciątka Jezus, kanonizowaną w 1925 r. Ona to - z woli Bożej - miała stać się jej kierownikiem duchowym. Rozumiały się doskonale. Teresa również miewała "szalone" pragnienia, które doprowadziły ją do "odkrycia" ewangelicznego dziecięctwa; ona też uwrażliwiła świat na tajemnicę ojcostwa Boga i na Jego nieskończone miłosierdzie.

       Helenka liczyła 15 lat, gdy Teresa ukazała jej ogród, który dziewczynka powinna wraz z nią uprawiać, wykonując w nim najcięższe prace. Teresa również podawała jej intencje, w których miała się modlić i składać Bogu ofiary. Często objawiała jej proroczo przyszłe wydarzenia, zachęcając, aby zapobiegała złu i nieszczęściom wstawienniczą modlitwą. Wskazywała jej także intencje codzienne, i wręcz domagała się modlitw i ofiar za Ojca Świętego, za Kościół, za kapłanów, za zgromadzenia zakonne, a przede wszystkim za ginące dusze. Uczyła ją modlitw, które siostra Dulcissima często na głos powtarzała, zwłaszcza w atakach dojmującego bólu: "Dziewico, Matko Boża i Matko moja, pozwól mi być całkowicie Twoją". [s. 27] Chora, która z otoczeniem okresowo musiała porozumiewać się za pomocą tabliczki, we śnie z Teresą rozmawiała z łatwością.

       Nasilająca się, to znów chwilami cofająca się choroba budziła w Zgromadzeniu coraz większy niepokój. Postanowiono Siostrę poddać wnikliwym badaniom, z psychiatrycznymi włącznie, co dla niej oznaczało wejść na prawdziwą drogę krzyżową. Nowotwór często jakby się przyczajał, aby po czasie wybuchnąć z większą siłą, dlatego diagnozy specjalistów bywały sprzeczne: raz uważano ją za przypadek beznadziejny i odmawiano leczenia, to znów posądzano o udawanie i histerię. Ten krzyż zdawał się Siostrę przerastać. Doszło nawet do tego, że "uciekła" z klasztoru do domu wraz z przybyłą w odwiedziny matką. Nie doznała tam jednak ani fizycznej, ani psychicznej ulgi. Przeciwnie, straszne duchowe ciemności spotęgowały jej poczucie winy i trzeba ją było co prędzej odstawić do klasztoru.

       Siostrom Marii Niepokalanej należy się uznanie za to, że "ucieczkę" usprawiedliwiły ostrym atakiem nowotworu, a chorej przydzieliły osobistą pielęgniarkę w osobie równie mistycznie obdarowanej s. Lazarii. "Zaprzyjaźniona" także ze św. Teresą, całym sercem służyła swej podopiecznej, nawet wówczas, gdy jako przełożona domu uginała się pod ciężarem licznych obowiązków. Była dyskretnym świadkiem mistycznych doświadczeń s. Dulcissimy, Jej duchowych rozmów we śnie, a zwłaszcza męki krzyżowania Chrystusa. Niektórym współsiostrom nie podobały się względy okazywane chorej, dlatego nieraz musiała ona wysłuchiwać bolesnych uwag. I w tej udręce wspomagała ją św. Teresa, która w swej chorobie przeżyła podobną udrękę. Zrozumiałe więc są słowa s. Dulcissimy skierowane do Chrystusa:

       Pozwól mi być silną, nie mieć słabej woli, ale mocną, która rozumie i znosi, a nie wybucha natychmiast łzami. Jednak niech się stanie Twoja święta wola! Coraz bardziej wydaję się sobie nieużyteczną. Czym powinnam się stać? Nie pozwól mi płakać, ponieważ potem nie mogę widzieć. Dokąd powinnam iść? Wszystko jest fałszywie rozumiane. Jestem tylko krzyżem [dla drugich], a przecież nie chcę nim być. Weź ode mnie fałszywą bojaźń, która chce mnie przygnębić! O Jezu i Maryjo, pomóżcie mi, już więcej nie mogę! [s. 42]

       Nie mogę? A przecież zaraz po tym krzyku boleści wyśpiewuje swe pragnienie zatonięcia w Bogu, swą tęsknotę za Nim, liczy nocne godziny dzielące ją od Komunii św. Ponad ból choroby i niezrozumienia wzbija się krzyk jej serca: "Dusze, mój Jezu, dusze chcę dla Ciebie zdobyć, ale jak?" [s. 42]. Wszystko jest tu miłością, wszystko apostolskim męczeństwem, wszystko rozumieniem tajemnicy Boga, który stal się człowiekiem, aby nas zbawić. Po każdym bólu głośniejszy staje się krzyk o ratowanie dusz i jeszcze żarliwsze łączenie swych upokorzeń z męką Chrystusa dla przedłużania Jego zbawczego dzieła:

       Jezu, daj mi dusze, dusze! I weź sobie ode mnie to, co jeszcze zostało! Tylko dusze, dusze, które są Tobie drogie! [s. 104]

       Rwała się do pracy, choć nie mogła podjąć samodzielnego zajęcia. Gdy tylko pozwalało jej na to zdrowie, pomagała siostrom, jak potrafiła. Chodziła o kuli, opasana ciasnym gorsetem. Uciski w lewej półkuli mózgu pogłębiały ślepotę. Ofiarowała swe oczy w intencji zatwierdzenia przez Rzym Konstytucji Zgromadzenia. Lecz gdy ofiara została przyjęta, a cierpienia wewnętrzne dochodziły do szczytu, żaliła się Chrystusowi:

       Co się teraz ze mną stanie? Dokąd się mnie odda? Sama nie mogę nic, caikiem ślepa. Nie mogę pracować, a jestem jeszcze taka młoda! Kto będzie to rozumiał? [s. 46]

       Stale ponawiano upokarzające badania, podczas których jeden z lekarzy określił jej stan histerią. W klasztorze szeptano, że należy ją oddać do Zakładu Opiekuńczego w Branicach lub odesłać do domu. Gdy mogła mówić, modliła się na głos:

       Jezu, przyślij mi duszę, która zrozumie mnie i która mi uwierzy! Ty możesz wszystko. To Ty wszystko zesłałeś na mnie, wszystko jest od Ciebie.

       W rozmowie z s. Lazarią wyznała:

       Jezus musiał też upaść na drodze krzyżowej i ja się przewracam teraz o moje własne nogi ze strachu, że bada się mnie, ponieważ nie wierzy się mi i mówi, że udaję. [s. 46]

       Wożono ją od kliniki do kliniki. Wreszcie najbardziej fachowe w tym czasie badania potwierdziły niepodważalnie: tumor w lewej półkuli mózgu, wypełniony płynem. Uciskał liczne nerwy z różnym natężeniem, co powodowało częste zmiany w samopoczuciu chorej. W jej notatkach rekolekcyjnych z 1932 r. czytamy:

       Jako siostra Marii Niepokalanej, służebnica Boża, powinnam być nosicielką Chrystusa, cały dzień powinnam myśleć tylko o Bogu, we wszystkim, co czynię. Trzykrotnie święty Boże, jeśli Twoją najświętszą wolą jest, bym jeszcze więcej cierpiała, wtedy chcę jeszcze więcej znosić. [...] Prawdziwym męczeństwem jest, gdy żyje się między bojaźnią a nadzieją. Cieszę się i cierpię, śmieję się i płaczę. W tym roku [1932], o Jezu, cierpię duchowo o wiele więcej. [...]

       O Jezu, jak bardzo pragnę z kapłanami ratować dusze dla Ciebie! Pozwól mi pomagać kapłanom! O Duchu Święty, Ty nieznany Boże dzisiejszego świata, oświeć naszych księży i daj im słuszne stówa, by uratowali wiele dusz! O Maryjo, uformuj moją duszę do żywego magnificat! [s. 61 ]

 

s. Imakulata Adamska OCD         

 

Artykuł został zamieszczony w: Studia i Materiały Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, w nr 6 - "Górny Śląsk na przełomie wieków", Katowice - Piekary Śląskie 2002 r.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki O. J. Schwetera CSSR: Oblubienica Krzyża. Katowice 1999. Cyfry w nawiasie oznaczają strony tejże książki.

 

 

  • Maryjność siostry Dulcissimy
  • "Jezu, daj mi dusze!"
  • "W sposób naturalny stać się nadnaturalnym"
  • Realizm świętych
  • Przy dźwięku dzwonów na Anioł Pański
  • "Podaruj mi wielkie serce, Panie, bym mogła rozdawać miłość... "
  •  

     


  • Artykuły o Słudze Bożej Siostrze Marii Dulcissimie

    Powrót do Strony Głównej