Artykuły na temat Świętej Gianny

 

.

 

KS. PIOTR GĄSIOR

 

Spotkania ze świętą żoną i matką

 

Relikwiarz z relikwiami Św. Joanny Beretty Molli złożony 26 maja 2004 r. w kaplicy pw. św. Józefa Oblubieńca na Osiedlu Kalinowym w Krakowie Nowej Hucie

Św. Gianna z PierLuigi i z Marioliną w Pontenuovo (w mieszkaniu - pokoju dziennym, 1959)

    Relikwiarz symbolicznie przedstawia życie św. Joanny i każdej rodziny, która traktuje swoje malżeńsiwo jak powołanie. W podstawę wkomponowane są postaci czworga dzieci, które symbolizują dzieci Joanny; nóżka relikwiarza - bez żadnych ornamentów - to symbol zwykłych dni, które, jeśli są przeżywane z miłością, zostają przyjęte przez Boga jako dar serca, który aniołowie unoszą w geście uwielbienia na chwałę Boga; na szczycie relikwiarza umieszczony jest krzyż, a obok dwie małżeńskie obrączki - czytelny znak Tego, kto był dla Joanny najważniejszy i kto powinien królować w każdej chrześcijańskiej rodzinie.

    Relikwiarz z relikwiami św. Joanny został złożony 26 maja 2004 r. w kaplicy pw. św. Józefa Oblubieńca na Osiedlu Kalinowym w Krakowie Nowej Hucie.


 

Refleksja: PRACA NAD SOBĄ

"UŚMIECHNIJ SIĘ"

       Prawdziwym sukcesem procesu formacyjnego rodziców jest to, że ich dorastające dziecko świadomie podejmuje pracę nad sobą, czyli dalsze samowychowanie. Nie trzymając już za rękę mamy czy taty, osobiście oddaje się w opieką Chrystusa.

       Dla mnie czas świadomej formacji własnej rozpoczął się po przeżytym kryzysie, który miał związek z kłopotami w szkole. Przyznaję, że mniej więcej do 15. roku życia ulegałam nieco wadzie lenistwa. Na szczęście dane mi było bardzo głęboko przeżyć dni skupienia prowadzone przez ojca Avedano. To właśnie podczas tych rekolekcji podjęłam następujące zobowiązanie: Czynię święte postanowienie, aby robić wszystko dla Jezusa. Każdą moją czynność, każdą moją przykrość ofiarowywać Jezusowi. Postanawiam, że aby służyć Bogu, nie chcę więcej pójść do kina, jeśli wpierw nie będę wiedziała, czy film nadaje się do oglądania, czy jest skromny, niegorszący. Postanawiam, że wolę raczej umrzeć, niż popełnić grzech śmiertelny. Chcę wystrzegać się grzechu śmiertelnego jak jadowitego węża i powtarzam raz jeszcze: tysiąc razy wolę umrzeć, niż obrazić Pana Boga. Chcę prosić Pana Boga, aby mi pomógł nie dostać się do piekła, a więc unikać tego wszystkiego, co może zaszkodzić mojej duszy1. W ten oto sposób przyrzekłam, w obliczu Boga, dokonywać świadomych wyborów. Uczyniłam świętą obietnicę robić wszystko dla Jezusa. Prosiłam mojego Pana, aby mi dał zrozumieć swe wielkie miłosierdzie.

       Złożenie przed Bogiem takiego zobowiązania, czyli uczynienie osobistego aktu ofiarowania Chrystusowi, nie oznacza jeszcze, że od tej chwili będziemy wolni od wszystkich swoich słabości czy wad. A zatem potrzebny jest konkretny program pracy nad sobą. W moim przypadku z pomocą przyszedł mi program Akcji Katolickiej, który można streścić w trzech słowach: modlitwa, działanie i ofiarność.

       Doszłam do przekonania, że powinniśmy się modlić z wiarą, nadzieją i miłością. Ponadto z pokorą, pobożnością i czcią.... Nawet praca może być modlitwą. Modlitwę rano i wieczorem czyńcie dokładnie, nie w łóżku, lecz na kolanach i w skupieniu. Msza św. - praktyką niezastąpioną i niedającą się niczym zrekompensować. Komunia św. jak najczęściej. Maksymalna wolność: uzyska ją każdy, kto odnajdzie ją w sobie; kto zrozumie, gdzie tkwi jej sekret. Medytacja: przynajmniej dziesięć minut. Nawiedzanie Najświętszego Sakramentu. Różaniec św.: bez pomocy Maryi nie dojdzie się do raju2.

       Praca nad sobą to nie jest sprawa ograniczona wyłącznie do lat młodzieńczych. Jestem przeświadczona o konieczności stałego rozwoju duchowego. Z tego też względu już przed ślubem prosiłam narzeczonego, aby zawsze zwracał mi uwagę i upominał, jeśli zobaczy we mnie coś, co nie jest właściwe. Byłam świadoma swoich wad. Jedną z nich była choćby pewna tendencja do melancholii. Dlatego też, jeśli ktoś później określał mnie jako osobę zawsze uśmiechniętą, to się cieszyłam. Sama jednak wiem, ile mnie to na początku kosztowało. Napisałam sobie nawet taki hymn o uśmiechu:
       Uśmiechnij się do Boga, od którego otrzymujesz wszelkie dobro.
       Uśmiechnij się do Boga Ojca poprzez coraz doskonalsze modlitwy w Duchu Świętym.
       Uśmiechnij się do Jezusa, zbliż się do Niego porzez Mszę Św., Komunię i adorację.
       Uśmiechnij się do tego, kto zastępuje Chrystusa - papieża; do tego, kto uosabia Boga - spowiednika, nawet jeśli nakazuje ci bezkompromisowe cięcia.
       Uśmiechnij się do Świętej Dziewicy - wzoru, do którego winniśmy porównywać nasze życie tak, aby każdy, kto na nas popatrzy, mógł zostać zainspirowany świętymi myślami.
       Uśmiechnij się do Anioła Stróża, ponieważ został ci dany przez Boga, aby cię doprowadzić do raju.
       Uśmiechnij się do rodziców, braci i sióstr, ponieważ powinniśmy być flakonikami radości również wtedy, gdy nakładają na nas obowiązki, których nie akceptuje nasza pycha.
       Uśmiechaj się zawsze, przebaczając zniewagi.
       Uśmiechaj się w Stowarzyszeniu, odrzucając wszelką krytykę i szemranie.
       Uśmiechnij się do wszystkich, których Pan Jezus stawia przy tobie w ciągu dnia.
       Świat szuka radości, lecz nie znajduje jej, gdyż pozostaje daleko od Boga.
       My, rozumiejąc, że radość pochodzi od Jezusa, niesiemy radość z Jezusem w sercu. On będzie siłą, która nam pomoże
3.

       W pracy nad sobą mogą też występować okresy szczególnych prób, na przykład z powodu osobistych przeżyć czy konkretnych obiektywnych sytuacji. Dla mnie czas taki przyszedł po śmierci rodziców. Powtarzałam sobie wówczas, że nie można zawracać z raz obranej drogi. Dlatego starałam się kontynuować własną formację wewnętrzną. Nie zaniedbałam również nauki.

       Myślę, że wielką rolę odgrywają ideały, które nam przyświecają. Moje sięgały dalej niż tylko do granicy tego życia. Znaczącą pomocą w pracy nad sobą są także osoby święte i dobre towarzystwo. Dla przykładu, ja zachwycałam się postawą św. Marii Goretti, która mówiła, że życie jest piękne, kiedy poświęcone jest wielkim ideałom i że aby móc osiągnąć ten wielki ideał, trzeba umieć oddać życie4. Dużo zawdzięczam też swojej koleżance Pierinie. Choć była ode mnie o dziewięć lat młodsza, to jednak jej sposób myślenia i nasze wspólne plany bardzo mi pomagały. Wyobraźcie sobie, że zamierzałyśmy nawet wyjść za mąż w tym samym dniu. Doceniam zwłaszcza jej naturalną pogodę ducha i spontaniczną radość5.

       Na zakończenie dodajmy, że praca nad sobą nie może się skupić jedynie na sferze duchowej człowieka. Ważne jest również to, jakie umiejętności i cechy posiadamy w praktyce życia codziennego. Z tego też względu zależało mi, aby nauczyć się przynajmniej tych podstawowych rzeczy, które kobiecie, żonie i matce są przydatne, to znaczy gotowania, szycia, cerowania, pieczenia ciasta. Nie ociągałam się również z kursem prawa jazdy. Myślę, iż nie zostawałam w tyle co do aktualnych trendów mody światowej. l dbałam, oczywiście, o swój wygląd, choćby poprzez stosowanie delikatnego makijażu. Zawsze tak, aby podkreślić, a nie zafałszować swą kobiecą godność.

Oprac. ks. Piotr Gąsior      

Propozycja modlitewnej refleksji nad tajemnicą Różańca św.:
Chrzest Pana Jezusa w Jordanie

 

 

Przypisy:

1 Por. Gianna Beretta Molla, Droga świętości, (dz. cyt.), s. 15-16.
2 Por. Roberto Parmeggiani, Siła. Gianna Beretta Molla, (dz. cyt.), s. 19.
3 Por. Piotr Molla, Elio Guerriero, Joanna, kobieta mężna..., (dz. cyt.), s. 76-77.
4 Por. Gianna Beretta Molla, Droga świętości, (dz. cyt.), s. 25.
5 Por. Gianna Beretta Molla, Twoja wielka miłość..., (dz. cyt.), s. 54

 

 

 

Artykuł zamieszczony w Tygodniku Katolickim "Niedziela", w numerze 26, z dnia 27 czerwca 2004 r.


  • Spotkania ze świętą żoną i matką
  • Inne artykuły

    Powrót do Strony Głównej