. |
"Dziecię Jezus, daj niewiele, daj tylko jedno, co może uszczęśliwić nasze serce, nie dawaj bogactw, które nie pozostaną, nie dawaj blasku, który rozpływa się, daj tylko jedno. Twoją miłość, o Ty, słodkie, ujmujące Dziecię!"
Takie słowa napisała w swoim dzienniczku sługa Boża s. M. Dulcissima - Helena Hoffmann, kandydatka do chwały ołtarzy, której proces beatyfikacyjny rozpoczął się 18 lutego 1999 roku w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach.
Helena Hoffmann urodziła się 7 lutego 1910 roku w Świętochłowicach-Zgodzie. Była pierwszym dzieckiem Józefa pochodzącego z Gąsiorowic koło Strzelec Opolskich i Albiny Jarząbek ze Świętochłowic. Józef i Albina zawarli związek małżeński na początku 1909 roku w parafii pw. św. Piotra i Pawła w Świętochłowicach. Zamieszkali w pobliżu zakładu hutniczego "Zgoda" w dużym budynku dla wielu rodzin, tzw. "familoku", który istnieje do dnia dzisiejszego. Młodszym bratem Heleny był Reinhold.
Helena wyniosła z rodzinnego domu głęboką wiarę, szacunek i właściwy stosunek do pracy, jak również wielką wrażliwość na cierpienie i choroby innych. Naukę w Katolickiej Szkole Podstawowej w Zgodzie rozpoczęła w kwietniu 1916 roku, gdzie wyróżniała się przykładnym zachowaniem i wyjątkową pilnością. Tak w domu, jak i w szkole z zamiłowaniem uczyła się katechizmu i historii biblijnej. Centrum tych zainteresowań biblijnych stanowiła osoba Jezusa Chrystusa. Z powodu pogodnego usposobienia była lubianą uczennicą. Na lekcjach była bardzo aktywna, zdolna, mądra, posługiwała się językiem polskim i niemieckim. Dlatego bardzo często angażowano ją do różnych przedstawień, deklamacji wierszy, które wygłaszała podczas różnych uroczystości.
Gdy Helenka ma 9 lat, umiera jej ojciec. Owdowiała matka zgodnie z życzeniem zmarłego małżonka wychodzi powtórnie za mąż. Z tego małżeństwa przychodzi na świat drugi brat Helenki, któremu nadano imię Henryk.
Wielki wpływ na jej życie religijne wywarł osobisty kontakt z siostrami Maryi Niepokalanej, które miały swój dom zakonny w Świętochłowicach-Zgodzie. Siostry Maryi Niepokalanej pracowały na terenie parafii w Zgodzie, prowadziły hutniczy ośrodek zdrowia i przedszkole, do którego uczęszczała. Zapewne tutaj zaczęło kiełkować jej powołanie do wyłącznej służby Bogu.
Z wielką miłością do Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie przygotowywała się do I Komunii świętej, budując Panu Jezusowi za radą księdza proboszcza w swoim sercu "kapliczkę". Tę pobożną praktykę kontynuowała w późniejszym życiu zakonnym. Pod koniec 1919 roku Helena Hoffmann przystąpiła po raz pierwszy do spowiedzi św. Przygotowanie do l Komunii świętej trwało blisko półtora roku. Sakrament przyjęła 5 maja 1921 roku. Dzień I Komunii świętej przeżyła bardzo mocno na kontemplacji Jezusa Eucharystycznego. Można tu przytoczyć słowa św. Pawła, które były zarazem słowami Helenki: "Teraz zaś już nie ja żyje, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2, 20).
Krótko po l Komunii świętej Helena pomagała w pracy na polu między Zgodą a dzisiejszym Nowym Bytomiem. Wtedy wydarzyło się coś, co jeszcze bardziej umocniło jej tęsknotę za życiem zakonnym Otóż w czasie kopania w polu znalazła medalion młodej zakonnicy z różami na piersiach, której zrazu nie rozpoznała. Dopiero później, kiedy przychodziła do Helenki w snach, Helenka uświadomiła sobie, że jest to św. Teresa z Lisieux - od Dzieciątka Jezus, twórczyni tzw. "małej drogi dziecięctwa Bożego".
Święta ta wywarła wielki wpływ na duchowość Heleny Hoffmann. Był to nowy dimension jej życia wewnętrznego. Święta Teresa pod koniec XIX w. wniosła nowy wymiar w istnienie ludzkie. Podpowiadała bardzo dyskretnie swoim życiem, jak należy uświęcać każdą sytuację dnia.
W niedzielę Trójcy Przenajświętszej 1925 roku Helena dokonała formalnego oddania się "Trzem Osobom Boskim". W akcie oddania prosiła dobrego Boga o łaskę powołania zakonnego; była pewna, że zostanie wysłuchana.
5 maja 1927 roku Helena przyjmuje z rąk ks. biskupa Arkadiusza Lisieckiego sakrament bierzmowania i obiera sobie imię św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Od tej chwili uświadamia sobie, że ma być uległą natchnieniom Ducha Świętego, a z drugiej strony ma dać się prowadzić "małą drogą" św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Jej życie łączy się z pojmowaniem świętości, którą praktykowała św. Teresa. Sama o tym wspomina: "Gdybym nie miała św. Teresy od Dzieciątka Jezus, która mnie pouczała i upominała, nic byłabym dziś w klasztorze" (o. J. Schweter. Oblubienica Krzyża, s. 24).
Helenka należała również do młodzieżowej grupy teatralnej znajdującej się przy parafii na Zgodzie. Kiedy grupa przedstawiała sztukę o życiu św. Teresy od Dzieciątka Jezus, rolę świętej odegrała oczywiście Helena Hoffmann.
Po przyjęciu sakramentu bierzmowania wstąpiła do Kongregacji Mariańskiej. Przeszkody w zrealizowaniu powołania zakonnego wynikające ze strony matki, otoczenia, a także pokusy złego ducha mężnie pokonała. Została przyjęta do Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej dnia 7 grudnia 1927 roku, w wigilię święta patronalnego zgromadzenia. Miejscowy proboszcz w rozmowie z przełożoną generalną Sióstr Maryi Niepokalanej powiedział: "Jeżeli to dziecko przyjdzie do Was, wygrałyście wielki los, ponieważ zostało ono na pewno powołane do klasztoru. Powiedziałem jej rodzonej matce, żeby nie powstrzymywała dziecka, gdyż jest ono przeznaczone dla Boga" (tamże, s. 22).
Jako kandydatka poświęcała się całkowicie dla Boga i bliźniego, służyła dzieciom, chorym, ludziom potrzebującym. Chorzy byli szczególnym przedmiotem jej miłości, której uczyła się od św. Teresy.
17 marca 1928 roku wstąpiła do postulatu we Wrocławiu. Wszystkie świadectwa lekarskie, które złożyła przy wstąpieniu do zgromadzenia, poświadczały, iż jest całkowicie zdrowa i nadająca się do życia zakonnego. Jednak wkrótce po rozpoczęciu życia zakonnego zaczęła się jej choroba. Był to rozwijający się stopniowo guz mózgu, przynoszący różne, bardzo uciążliwe dolegliwości natury fizycznej, a także cierpienia psychiczne i duchowe.
Pomimo złego stanu zdrowia uzyskała pozwolenie na obłóczyny i 23 października 1929 roku przyjęła strój zakonny oraz nowe imię Dulcissima, co się tłumaczy "Najsłodsza". Tym samym rozpoczęła nowicjat w Nysie w święto Najświętszego Odkupiciela.
Ponieważ przełożeni liczyli się z możliwością rychłej śmierci młodej zakonnicy, już podczas nowicjatu, w sierpniu 1931 roku, zezwolili na złożenie ślubów warunkowych. Siostra Dulcissima oprócz ślubu czystości, ubóstwa i posłuszeństwa złożyła ślub wieczystej miłości.
Pragnęła zostać świętą, swój cel chciała osiągnąć przez wierność Kościołowi, modlitwie za kapłanów, za Kościół, za papieża, w intencji zgromadzenia, przełożonych, współsióstr, za grzeszników, za dusze w czyśćcu cierpiące.
18 kwietnia 1932 roku składa pierwszą profesję zakonną. Dnia 18 stycznia 1933 roku przybywa do Brzezia nad Odrą. Tutaj pogłębiły się jej cierpienia, a jeszcze bardziej pragnienie wypełnienia woli Bożej. Naśladując św. Teresę z Lisieux, siostra Dulcissima ofiarowała swoje cierpienia w intencji Kościoła, papieża i kapłanów, za grzeszników i zgromadzenie. Zrozumiała, że przez tę chorobę może apostolsko oddziaływać na innych. Swe cierpienia uznała za małe, ale u Boga nie ma rzeczy małych. Mówiła, że każde nawet najmniejsze cierpienie znoszone z miłości dla Boga ma wartość zasługującą na niebo. Pragnęła w taki sposób ratować dusze dla Chrystusa (tamże, s. 72). Sługa Boża s. M. Dulcissima była świadoma, że przez krzyż i cierpienie dobrowolnie przyjmowane i ofiarowane Bogu Ojcu za zbawienie świata może pomóc bliźnim w osiągnięciu świętości.
Rok 1933 był dla niej rokiem szczególnego zrozumienia swego apostolatu. Siostra Dulcissima pozostawiła po sobie rozważania drogi krzyżowej; mocno weszła w tajemnice Chrystusowego cierpienia. Otrzymuje od Boga ukryte stygmaty. Tym głębiej wchodzi w tajemnicę cierpienia Chrystusowego. W życie siostry Dulcissimy wkomponowany był krzyż, nic leż dziwnego, że określana była jako "Oblubienica Krzyża". Uświęcona w zakonnej codzienności mówiła: "Jako zakonnica powinnam pomóc dźwigać krzyż Jezusowi". Prosiła: "Daj mi siłę znosić wszystko z cierpliwością" (tamże, s. 80).
Mimo postępującej choroby przełożeni zakonni, rozpoznając prawdziwe powołanie, dopuścili ją do ślubów wieczystych, które złożyła 18 kwietnia 1935 roku w kaplicy brzeskiego klasztoru. Choroba postępowała. Siostra Dulcissima nocami klęczała lub leżała w kącie pokoju. Modliła się i płakała nad ludzkością oddalającą się przez swoje grzechy od Boga. Przejęta brakiem świętości ludzi, była gotowa cierpieć jeszcze więcej. Jej modlitwa wydaje się być pokutnym krzykiem skierowanym do Boga: "O Jezu, podaruj prawdziwą miłość, nie tylko mnie, ale całemu światu, który bardzo jej potrzebuje" (tamże, s. 80). Mimo stale wysokiej gorączki i bólu głowy miała prorocze wizje dotyczące zbliżającej się wojny, o czym zaświadczają naoczni świadkowie. Ale uspokajała mieszkańców Brzezia, że nic mają się niczego bać, gdyż zawierucha wojenna ominie miejscowość; tak się też stało.
Wierni już za życia siostry Dulcissimy otrzymywali wiele łask Bożych wyproszonych przez jej wstawienniczą modlitwę i dobrowolne cierpienie ofiarowane Bogu.
Sługa Boża pogodzona z wolą Bożą umiera 18 maja 1936 roku w Brzeziu koło Raciborza. Zaraz po śmierci zostaje otoczona spontanicznym kultem, który trwa nieprzerwanie po dzień dzisiejszy. Wierni z kraju i z zagranicy przybywają na miejsce jej spoczynku, które po ekshumacji (8 kwietnia 2000 r.) znajduje się obok kościoła parafialnego pw. św. Apostołów Mateusza i Macieja w Brzeziu koło Raciborza. Na jej grób przychodzą ludzie, którzy jej nie znali, a tylko zaufali sile tradycji, uwierzyli w moc tego fenomenu, któremu na imię sługa Boża s. M. Dulcissima. Dziś czujemy namacalnie jej orędownictwo, które wyraża się w uproszonych łaskach, świadectwach napływających do zgromadzenia, w którym żyła i dobrowolnie złożyła siebie Bogu w ofierze.
Życie s. M. Dulcissimy było inspirowane przez Ducha Świętego, Maryję, "Oblubienicę Ducha Świętego", i św. Teresę od Dzieciątka Jezus. Szła przez życie drogą Prawdy, czyli Chrystusa. Była świadoma, że Chrystus jest fundamentem, a wyznawcy Chrystusa żywymi kamieniami. Dlatego budowała dom swojej wiary na Skale, którą jest Chrystus żyjący w swoim Kościele. A Kościół to Chrystus żyjący w nas wszystkich. Będąc czytelnym świadkiem Chrystusa cierpiącego, wpisała się na trwałe w dzieje świętości śląskiej ziemi. Ona przez swoją heroiczną ofiarę z życia złożoną Bogu Wszechmogącemu za Kościół święty, za Ojca świętego, kapłanów i zgromadzenie woła do nas: "Uwierzcie, że Bóg jest Miłością. Nie bójcie się cierpienia, krzyża. Zaufajcie Miłosierdziu Bożemu".
Siostrę Dulcissimę nazywa się powszechnie "śląską małą świętą Teresą", a to z powodu dużego podobieństwa. Św. Teresa mówiła: "Jestem piłeczką, zerem", te słowa często powtarzała s. M. Dulcissima, pragnęła pozostać małą.
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus żyła tylko 24 lata. Kiedy została beatyfikowana, współsiostra pracująca w kuchni powiedziała: "Nic takiego nie zrobiła, chorowała na gruźlicę i tylko się modliła, była jedną z nas". To samo można powiedzieć o s. M. Dulcissimie, która żyła zaledwie 26 lat, "nic takiego nie zrobiła, chorowała, bardzo cierpiała i tylko się modliła". Czy naprawdę tak możemy powiedzieć? Na jej grobie kwiaty nie więdną, światło nie gaśnie, a modlitwa ludu wiernego nieustannie płynie do Boga i trwa przekonanie, że zostanie wysłuchana, i tak się też naprawdę dzieje.
Boże, Ojcze miłosierdzia. Ty pojednałeś ze sobą świat przez śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie swojego umiłowanego Syna Jezusa Chrystusa. Ty wzywasz wszystkich wierzących, aby łączyli swoje cierpienia z męką Zbawiciela dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. Przyjmij jako miłą Tobie ofiarę pokorne życie swojej służebnicy siostry Marii Dulcissimy, naznaczone dźwiganiem codziennego krzyża. Obdarz ją chwałą błogosławionych w Twoim Królestwie i wysłuchaj modlitwy swojego ludu, jakie za jej wstawiennictwem ufnie zanosi do Ciebie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
O wysłuchanych modlitwach i otrzymanych za przyczyną sługi Bożej s. M. Dulcissimy łaskach uprasza się zawiadomić zgromadzenie, w którym żyła, pisząc na adres:
Artykuł został zamieszczony w Via Consecrata, w numerze 51, w grudniu 2002 r.