Intronizacja Najświętszego Serca Jezusowego

 

.

       Dla Rozalii najpiękniejszym miesiącem w całym roku był czerwiec, poświęcony czci Najświętszego Serca Jezusowego, które symbolizuje miłość Zbawiciela. Tej miłości oddana, usiłowała uczynić wszystko, co było w jej mocy, by wynagrodzić Boskiemu Odkupicielowi zapomnienie i wzgardę ze strony większości ludzi. W tym celu co tydzień z czwartku na piątek, w czasie od g. 23 do 24 odprawiała Godzinę świętą. Całym życiem pragnęła wynagradzać: kochać Jezusa za wszystkich, za cały niewdzięczny świat.

       Ożywiała ją wielka ufność w "nieskończone miłosierdzie, w dobroć i miłość Najświętszego Serca Jezusowego". Czuła się wewnętrznie przynaglana do ustawicznego i coraz doskonalszego oddawania miłości za miłość: Moje dziecko - słyszała często w swej duszy - kochaj Mnie bardzo. Niech twa miłość wynagrodzi Mi brak jej u innych dusz, bo nie jestem kochany przez Moje stworzenia. Miłość zastąpi wszystko!  W jednym z dni styczniowych 1941 r., kiedy wychodziła z kościoła, w głębi jej duszy odezwał się cichy, tajemny głos:

       Patrz! Ile Ja wycierpiałem na krzyżu za grzechy ludzkie, a jaka Mnie spotkała wdzięczność? Ile dusz wzgardziło Mną, nawet przyjaciele! Czyż Moje Serce nie cierpiało wtedy niewymownych katuszy z powodu niewdzięczności doznanej? Więc ty, dziecko, wynagradzaj Mi, zwłaszcza za kapłanów i za wszelką niewdzięczność!

       Pragnienie, by Jezus był znany i miłowany, paliło i rozsadzało serce Rozalii. Bolała nad obrazą Bożą, nad zatratą wielu dusz. Od 1924 r. treścią jej codziennych modlitw była błagalna prośba, by Jezus rozszerzył w sercach ludzkich słodkie panowanie swej miłości.

       W szczególnych natchnieniach, które przyjęły formę widzeń i słów, usłyszała wewnętrzny nakaz, by wraz ze swoim kierownikiem sumienia zabiegać ze wszystkich sił o Intronizację Najświętszego Serca Jezusowego w Polsce i na całym świecie. Natchnienia te, zestawione chronologicznie, nie wymagają wielu wyjaśnień. Przytoczone poniżej teksty są zaczerpnięte z oryginalnych, własnoręcznych pism Rozalii.

       We wrześniu 1937 r. - pisze w swoich "Wyznaniach..." - widziałam następujące rzeczy. Znalazłam się duchem na Stradomiu w Krakowie, od ul. św. Agnieszki. Zobaczyłam w mieście straszne zamieszanie wśród ludzi, którzy uciekali w panicznym popłochu w nieznanych kierunkach. Byli między nimi ludzie wszystkich klas, którzy szli z walizkami, teczkami i tobołkami, uciekając od swych prac i zajęć. Z ogromnym zdziwieniem, ale i zarazem trwogą, patrzyłam na te gromady ludzi uciekających.

       Obok mnie stał poważny pan. Zwrócony był w stronę uciekających ludzi. Twarz jego była smutna, ale pełna najwyższej powagi, mająca w sobie coś nadziemskiego. Po chwili podniósł swoje oczy ku niebu, wiedy wyglądał pełen majestatu, powagi i pokoju. Ale mimo wszystko boleść malowała się na jego obliczu.

       Z wielkim uszanowaniem i czcią patrzyłam na tę dziwną, nieznaną postać, która miała w sobie coś boskiego i pociągającego serce człowieka. Miałam głębokie przekonanie, że to nie człowiek z tej ziemi. Wtedy i ja patrzyłam na niebo, które zaczęły zakrywać straszne, czarne, ciężkie chmury. Od strony zachodniej przeciągały się na całe niebo. Wówczas i mnie zrobiło się straszno; jakaś dziwna trwoga Mnie ogarnęła. Ten nieznany człowiek zbliżył się do mnie i mówi:

       - Patrz, dziecko, uważnie na to, co się dziać będzie. Co teraz widzisz, stanie się niedługo rzeczywistością. Nastaną straszne czasy dla Polski. Burza z piorunami oznacza karę Bożą, która dotknie Naród polski za to, że ten naród odwrócił się od Pana Boga przez grzeszne życie. Naród polski popełnia straszne grzechy i zbrodnie, a najstraszniejsze z nich są: grzechy nieczyste, morderstwa i wiele innych grzechów.

       Ja sądziłam, że to jest św. Józef, więc mówię do niego:

       - Święty Józefie, proszę Cię, powiedz mi, co to wszystko oznacza, bo ja sama tych rzeczy nie rozumiem.

       Ta nieznana osobistość z dobrocią popatrzyła na mnie, lecz to nie był św. Józef. Kto to był, tego nie wiem. Pytam go, kiedy ta wojna wybuchnie? On mi mówi, ze to niedługo się stanie, lecz nie śmiałam go pytać o rok, miesiąc i dzień tej katastrofy.

       Naraz coś dziwnego się stało: znikły domy od plant Dietla po Rynek. Natomiast zobaczyłam olbrzymi plac, na którym gromadzili się ludzie wszystkich stanów. Najwięcej widziałam ludzi wiejskich z koszykami, inteligencji, robotników, żydów itp., którzy znosili kamienie na budowę. Więc pytam dalej tego nieznanego człowieka:

       - Powiedz mi, św. Józefie, co oni będą budować? Na co te kamienie, cegły, piasek, drzewo i inne przedmioty tak znoszą?

       Wtedy oblicze tego nieznajomego nabrało dziwnego blasku i majestatu i mówi mi:


       - Patrz, dziecko, a wnet się dowiesz, co tu powstanie. Stąd będzie Chrystus królował.

       Za chwilę zobaczyłam na tym placu pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa tak olbrzymich rozmiarów, ze nic, żaden dom nie da się do tego przyrównać ani żaden kościół. Pan Jezus był tak wysoko postawiony na tym pomniku, że nie tylko cała Polska, ale cały świat mógł Go widzieć. Jak ten pomnik wyglądał, jak ludzie wszyscy całego świata widzieli Pana Jezusa, tego ja pojąć ani opisać nie potrafię, bo rzeczy Bożych, rzeczy duchowych nie można wypowiedzieć ludzkim językiem. Oczy wszystkich były zwrócone do Pana Jezusa, który stał w prześlicznej jasności nad całym światem.

       Przy tym pomniku składali ludzie ofiary ze wszystkich stanów, również w postaci ślicznych kwiatów o kolorze białym i czerwonym.

       Jaka to była dekoracja, to można ją tylko przyrównać do nieba, nie do ziemi. Ten nieznajomy daje mi do zrozumienia, że u stóp Chrystusowych trzeba było złożyć taką ofiarę: modlitwy i różne ofiary z serc czystych płynące i męczeństwa, by zmyć zbrodnie całego świata, nie tylko samej Polski, ale na pierwszym miejscu Polski.

       Naraz niebo prześlicznie wypogodziło się, znikły z jego horyzontów wszystkie czarne chmury. Na niebie ukazało się słońce, księżyc i gwiazdy i to nie była zwyczajna światłość dzienna, lecz taka, której nie potrafię opisać. Ten nieznajomy mówił do mnie:

       - Patrz, dziecko! Królestwo Chrystusowe przychodzi do Polski przez Intronizację.

       Po chwili w otoczeniu duchowieństwa i wiernych przyszedł do tego pomnika Jego Eminencja Prymas Polski. (...) Za kilka chwil Jego Eminencja odmawiał uroczyście akt ofiarowania całej Polski Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, zaczynający się od słów: "O Jezu, Najsłodszy Odkupicielu nasz. Twojemu Boskiemu Sercu polecam Ojczyznę naszą, Polskę", lecz dalej już nie pamiętam. Kończył słowami: "Chwała bądź Bożemu Sercu" itd. Na koniec zaintonował pieśń: "Przez śmierć bolesną. Królu wiecznej chwaty". Gdy śpiewano: "więc Królem królów zowie Cię świat cały, króluj nam, Chryste", wtedy ten olbrzymi tłum ludzi krzyczał z całych sił: "Króluj nam, Chryste! Króluj nam, Chryste!" I tak bez przerwy krzyczeli, a wtedy Pan Jezus Swym Boskim wzrokiem i rękami jakby objął całą Polskę. Ręce wszystkich ludzi były wzniesione do Pana Jezusa, nawet żydów i innowierców.

       Jeszcze raz usłyszałam głos: To niedługo się stanie, co teraz oglądasz, ale trzeba dużo wpierw wycierpieć! Tego dziwnego człowieka (potem) już nie widziałam, gdzieś tajemniczo usunął się ode mnie i widzenie znikło, wprowadzając w moją duszę głęboki pokój i pewność, że naprawdę Pan Jezus będzie królował w Polsce przez Intronizację.

       W marcu 1938 r. głos wewnętrzny tak pouczał Rozalię: Trzeba ofiary za Polskę, za grzeszny świat. (...) Straszne są grzechy Narodu polskiego. Bóg chce go ukarać. Ratunek dla Polski jest tylko w Moim Boskim Sercu.

       W kwietniu 1939 r. cichy głos Najświętszej Maryi Panny Upewniał: Ratunek dla Polski jest tylko w Sercu Jezusa, Mojego Syna. A Jezus dodał: Strasznie ranią Moje Najświętsze Serce grzechy nieczyste. Żądam ekspiacji.

       Wieczorem 4 lipca 1938 r. w domu rodzinnym w Jachówce, gdzie bawiła na odpoczynku, Rozalia miała następujące widzenie:

       Znalazłam się na wysokiej górze, na której zobaczyłam kulę zupełnie podobną do globu, lecz bardzo dużą. Z wielkim zainteresowaniem oglądałam ją. Pod względem geograficznym byt to glob. Rozpoznawałam części świata i poszczególne państwa. Wtem staje przede mną postać męża, pełna powagi i majestatu. Kto to był, nie wiem. Owa postać zbliżyła się do mnie, nawiązując rozmowę. Mówi do mnie: To jest kula ziemska, polecając mi wymienić i określić granice części świata, a w nich - poszczególne państwa. Gdy odpowiedziałam na pytania, wówczas ta osoba mówi do mnie głosem pełnym powagi i namaszczenia:

       - Moje dziecko! Za grzechy i zbrodnie (wymieniając zabójstwa i rozpustę), popełniane przez ludzkość na całym świecie, ześle Pan Bóg straszną karę. Sprawiedliwość Boża nie może znieść dłużej tych występków. Ostoją się tylko te państwa, w których będzie Chrystus królował. Jeżeli chcecie ratować świat, trzeba przeprowadzić Intronizację Najświętszego Serca Jezusowego we wszystkich państwach i narodach na całym świecie. Tu i jedynie tu jest ratunek. (...) Pamiętaj, dziecko, by sprawa tak bardzo ważna nie była przeoczona i nie poszła w zapomnienie... Intronizacja w Polsce musi być przeprowadzona.

       Rozalia przypomniała sobie, że ofiarowała się Panu Jezusowi z miłości ku Niemu na całkowite wyniszczenie za Polskę na pierwszym miejscu, a potem za Niemcy, Rosję, Hiszpanię i za cały świat.

       W tej chwili postać wzięła ją za rękę i zaprowadziła na drugą stronę globu, wskazała na Amerykę i Australię i rzekła z bólem:

       - Czyż za te dusze Chrystus nie cierpiał? Czyż one nie są odkupione Jego Najświętszą Krwią? Trzeba je, dziecko, włączyć, szczególnie Amerykę (...). Trzeba wszystko uczynić, by Intronizacja była przeprowadzona. Jest to ostatni wysiłek Miłości Jezusowej na te ostatnie czasy!

       Pytam z bojaźnią tę osobę:

       - Czy Polska się ostoi?

       Odpowiada mi: Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu; jeżeli się podporządkuje pod prawo Boże, pod prawo Jego Miłości. Inaczej, Moje dziecko, nie ostoi się. l jeszcze na ostatek mówi do mnie przekonywająco: Oświadczam ci to, Moje dziecko, jeszcze raz, ze tylko te państwa nie zginą, które będą oddane Jezusowemu Sercu przez Intronizację, które Go uznają swym Królem i Panem. Przyjdzie straszna katastrofa na świat - mówił - jak zaraz zobaczysz.

       W tej chwili powstał straszliwy huk. Owa kula pękła. Z jej wnętrza wybuchnął ogromny ogień; za nim polała się obrzydliwa lawa jak z wulkanu, niszcząc doszczętnie wszystkie państwa, które nie uznały Chrystusa. Widziałam zniszczone Niemcy i inne zachodnie państwa Europy. Z przerażeniem uciekałam wprost do tej osoby. Pytam:

       - Czy to koniec świata? A ten ogień i lawa, czy to jest piekło?

       Otrzymuję odpowiedz:

       - To nie jest koniec świata ani piekło, tylko straszna wojna, która ma dopełnić dzieła zniszczenia.

       Granice Polski były nie naruszone: Polska ocalała. Ta osoba nieznana mówi jeszcze do mnie:

       - Państwa oddane pod panowanie Chrystusa i Jego Boskiemu Sercu dojdą do szczytu potęgi i będzie już "jedna owczarnia i jeden pasterz".

       Po tych słowach wszystko znikło. Po Komunii św. (na następny dzień) pytałam Pana Jezusa, co to ma znaczyć. Otrzymałam pouczenie:

       - Tak się, dziecko, stanie, jeżeli ludzkość nie zwróci się do Boga. Nie trzeba zaniedbywać sprawy przyspieszenia chwili Intronizacji w Polsce.

       W październiku 1938 r. Rozalia usłyszała pouczenie: Cierpienie miłośnie przyjęte dla Mnie ma wartość nieocenioną. Ty, dziecko, wybieraj zawsze dla siebie upokorzenia, wzgardę, miejsce ostatnie, aby być coraz więcej do Mnie podobną. (...) Cokolwiek cię spotka, ofiaruj to, dziecko, dla wielkiego dzieła Intronizacji w Polsce.

       W nocy z 4 na 5 grudnia 1938 r. zdawało mi się - wyznała - że jestem w domu rodzinnym. Wyszłam w pole, lecz, o zgrozo, zobaczyłam piekło otwarte, którego grozy nie potrafię opisać. Olbrzymia ilość szatanów wtrącała dusze do tej otchłani z iście szatańską radością. Jeden drugiemu robił jakby konkurencję, wprowadzając coraz więcej dusz. Męczarnie zadawali im podług grzechów. Najwięcej było potępionych za grzechy przeciw szóstemu i dziewiątemu przykazaniu, następnie za zbrodnie i nienawiść. Te trzy rodzaje grzechów w szczególny sposób były widoczne.

       Mąk tej kaźni nikt nie potrafi opisać. Sam widok może człowieka o śmierć przyprawić, gdyby nie był wspomagany łaską Bożą. Przeraźliwy krzyk potępieńców i szatanów nie przestanie brzmieć w moich uszach do końca życia. Tego nigdy nie zapomnę.

       Pod koniec lutego 1939 r. Rozalia pisze: Pan Jezus przedstawił mej duszy następujący obraz, w czasie gdy Mu gorąco polecałam naszą Ojczyznę i wszystkie narody świata.

       Zobaczyłam w sposób duchowy granicę polsko-niemiecką, począwszy od Śląska, aż do Pomorza, całą w ogniu. Widok to był naprawdę przerażający. Zdawało mi się, że ten ogień zniszczy całkowicie cały świat. Po pewnym czasie ten ogień ogarnął cale Niemcy, niszcząc je. (...) Wtem usłyszałam w głębi duszy głos i równocześnie odczułam pewność niezwykłą, że tak się stanie, czego nie potrafię opisać:

       - Moje dziecko! Będzie straszna wojna, która spowoduje takie zniszczenie. Niemcy upadną. (...) Wielkie i straszne są grzechy i zbrodnie Polski. Sprawiedliwość Boża chce ukarać ten naród za grzechy, a zwłaszcza za grzechy nieczyste, morderstwa i nienawiść. Jest jednak ratunek dla Polski, jeżeli Mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności przez Intronizację. (...) To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów, a całkowitym zwrotem do Boga.

       1 kwietnia - wyznaje dalej Rozalia - gorąco polecałam, jak tylko umiałam, te sprawy Panu Jezusowi za przyczyną Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa, prosząc o światło, co należy czynić, by ta sprawa Jezusowa była jak najlepiej i jak najprędzej przeprowadzona. I znowu głos mówił w mej duszy:

       - Powiedz, dziecko, ojcu, by napisał do Prymasa Polski przez Ojca Generała, by wszystko uczynił dla przyspieszenia Intronizacji. Jasna Góra jest stolicą Maryi. Przez Maryję przyszedł Syn Boży, by zbawić świat, i tu również przez Maryję przyjdzie zbawienie dla Polski przez Intronizację. Gdy się to stanie, wówczas Polska będzie przedmurzem chrześcijaństwa: silna i potężna, o którą się rozbiją wszelkie ataki nieprzyjacielskie.

       Ponieważ wizje Rozalii Celakówny miały bardzo doniosłą treść i ponieważ jej ówczesny kierownik sumienia mocno był przekonany, że miał przed sobą duszę mistyczną i że jej wizje pochodziły od Boga, przeto począwszy już od r. 1938 stale informował o niej swego kierownika sumienia, O. Generała Piusa Przeździeckiego na Jasnej Górze. Pod wpływem tych relacji O. Generał parokrotnie rozmawiał w sprawie Intronizacji z Kardynałem Prymasem Hlondem i dwa razy do niego pisał. W r. 1938 osobiście doręczył mu obszerniejszy memoriał na Kongresie Eucharystycznym w Budapeszcie. Wtedy Kardynał Prymas polecił, by Rozalię zbadał neurolog. Temu zleceniu uczynił zadość dr Józef Horodeński, ówczesny ordynator Szpitala św. Łazarza, w dniach 17 i 21 września 1938 r. Jego "świadectwo lekarskie" (nie stwierdzające choroby) zostało Kardynałowi Hlondowi doręczone. Drugi raz O. Generał wysłał do niego dość alarmujące pismo 20 kwietnia 1939 r.

       Rozalia zaś czuła się wtedy stale pobudzona wewnętrznie do modlitw, składania ofiar i znoszenia cierpień w intencji Intronizacji, bo - jak pisze - to jest ogromnie ważny moment w dziejach świata.

       Podczas modlitwy czy też pracy - notuje w maju - Jezus poucza moją duszę najnędzniejszą, żeby Dzieło Intronizacji było rychło przeprowadzone, potrzeba ofiary. Chwalebne Zmartwychwstanie Jezusa nastąpiło po strasznych cierpieniach; tak też i przyjście Królestwa Chrystusowego do Polski w pierwszym rzędzie, a potem do innych narodów, musi być odkupione wyjątkowymi cierpieniami... ze strony tych dusz, którym sprawa Jezusowa jest bardzo droga...

       W sobotę, 6 maja 1939 r. usłyszała skargę: Dziecko! Ogromnie boli Mnie niewdzięczność. Pocieszaj Mnie i wynagradzaj! Boli Mnie szczególnie niewdzięczność osób, które są Mnie oddane i poświęcone... W czasie nabożeństwa majowego u 00. Dominikanów przychodziły na mnie takie chwile - notuje dalej Rozalia - że myślałam o końcu mego życia... Pot zimny występował na mnie ze zmęczenia i cierpienia moralnego... i znów zasłyszała słowa:

       Każde dzieło Boże i każda sprawa muszą być okupione cierpieniem, a im więcej ma ona przysporzyć chwały Panu Bogu, na tym większe będzie napotykać trudności. (...)

       Dziecko, trzeba żyć wiarą i trzeba ufać! Ufać, że mimo największych trudności to dzieło będzie przeprowadzone, a to dlatego, byście wiedzieli, że Ja Sam działam; wy jesteście tylko narzędziem w Mych rękach. Im więcej będziecie wyzuci ze siebie, im głębiej wejdziecie w przepaść unicestwienia się, tym swobodniej będę mógł działać w waszych duszach.

       W uroczystość Zesłania Ducha Świętego - 28 maja 1939 r. - polecałam gorąco Panu Jezusowi sprawę Intronizacji. Następujący obraz przedstawił się mej duszy:

       Widziałam Pana Jezusa w postaci "Ecce Homo", poranionego bardzo; na Jego głowie korona cierniowa głęboko wbijająca kolce w skroń; ubrany był w płaszcz szkarłatny; rana Jego Serca Boskiego głęboko otwarta.

       Popatrz, jaki ból zadają Mi grzechy; te rany są zadane przez grzechy zmysłowe; korona cierniowa za pychę, zarozumiałość, bunt przeciw Bogu, dalej wzgarda i inne grzechy. Nie ma dusz, które by Mnie kochały i pocieszały. Na obliczu Pana Jezusa malował się głęboki smutek. Pan Jezus dał odczuć mej duszy, jak bardzo boli Go obojętność dusz szczególnie Jemu poświęconych, tj. kapłanów i dusz zakonnych.

       Dziecko, Maria Małgorzata dała poznać światu Moje Serce, wy zaś kształtujecie dusze na modłę Mojego Serca. Intronizacja to nie jest tylko formułka zewnętrzna, ale ona ma się odbyć w każdej duszy. W tej sprawie trzeba dużo cierpieć, trzeba całkowicie być ofiarą.

       Od czerwca r. 1939 Rozalia "jakąś siłą tajemniczą" czuła się przynaglana do powiedzenia swemu spowiednikowi, by za pośrednictwem jego O. Generała na Jasnej Górze ponownie prosić Kardynała Prymasa o przyspieszenie aktu Intronizacji w Polsce. By "nie nudzić" wciąż tym samym tegoż spowiednika i aby nie przypisywać zbytniego znaczenia głosowi wewnętrznemu, Rozalia opierała się jemu. Wreszcie 29 sierpnia 1939 r. pod wpływem światła wewnętrznego zrozumiała i przelała na papier usłyszane w duszy słowa:

       Sam akt ofiarowania Polski przez Intronizację Mojemu Sercu przyniesie zbawienne korzyści, bo przez to bardzo dużo dusz nawróci się szczerze do Pana Boga, poddając się Jego prawu. Powiedz, Moje dziecko, ojcu, by napisał w tej sprawie do Prymasa Polski. Teraz jest najodpowiedniejsza chwila. Trzeba korzystać z czasu i łaski.

       W pierwszym dniu wojny, 1 września 1939 r. zanotowała: Dziś pierwszy piątek miesiąca. Dzień ten będzie ważny w dziejach naszego Narodu. O Jezu, przyspiesz dzień Intronizacji Twego Najświętszego Serca. Jezus będzie królował w Polsce przez Intronizację. Usłyszała w duszy: Ludzie Mnie nie zrozumieli, przeto przemawiam do ich twardych serc kulami i bombami, a to dlatego, że ich miłuję. Kiedy przedstawiła Panu Jezusowi tyle dusz, które na skutek wojny znalazły się w niebezpieczeństwie wiecznego potępienia, otrzymała zrozumienie: I to wszystko jest z miłości, bo jest wiele dusz takich, które przez akt doskonały żalu znajdą przebaczenie...

       W notatkach z drugiej połowy września 1939 r. Rozalia zapisała słowa, które były odpowiedzią na jej pytanie, dlaczego wojna dokonuje tak straszliwego zniszczenia: To jeszcze za mało. Czy nie wiesz, jakie były i jeszcze są grzechy? Zło musi być doszczętnie zniszczone. Na takim podłożu nic dobrego nie może wyróść. Wszystkie grzechy i zbrodnie musza być zmyte krwią.

       W pierwszej połowie października 1939 r. ponownie zanotowała bolesny wyrzut Jezusa: Popatrz, dziecko, jaką straszną zniewagę i ból zadają Mi grzechy nieczyste, morderstwa (dzieci) i straszna nienawiść, która nie wie, co to jest miłość bliźniego. (...) Już dłużej nie mogę tego znieść, muszę ukarać niewdzięczny naród, który się nie chce nawrócić.

       Kiedy w listopadzie 1940 r. Rozalia u stóp Przenajświętszego Sakramentu modliła się gorąco o przyjście Królestwa Chrystusowego, usłyszała: Ja chcę niepodzielnie panować w sercach ludzkich. Proś o przyspieszenie Mego panowania w duszach przez Intronizację.

       Podczas adoracji w nocy z czwartku na pierwszy piątek, z 5 na 6 grudnia 1940 r., stanęły przed oczyma Rozalii grzechy i zbrodnie ludzkie. Wtedy zapytała Jezusa:

       - Najsłodszy mój Mistrzu i Panie! Powiedz mi, co Cię najwięcej boli, kto Ci zadał cios najokropniejszy?

       - Moje dziecko! Najbardziej boli Mnie obojętność, wzgarda i zdrada kapłanów. Módl się gorąco za nich - usłyszała bolesny głos.

       W tej chwili Pan Jezus pokazał mi ogólny stan kapłanów; ich obojętność, oziębłość, brak zainteresowania i miłości, którą było przepełnione Najświętsze Serce Jego w stosunku do Ojca Niebieskiego i dusz ludzkich.

       - Módl się, dziecko, i składaj ofiary z siebie, by kapłani byli świętymi, a których jest brak. Dlatego tyle jest zła, bo nie ma świętych kapłanów.

       Dla ujęcia całości do powyższych wyjątków z pism Rozalii należy dodać sen czy wizję, którą po wybuchu wojny opowiedziała swej serdecznej koleżance, Annie Polak, a także swemu spowiednikowi. Przed Główną Pocztą w Krakowie, na skrzyżowaniu ulic Rozalia zobaczyła trumnę, w której leżał ktoś przykryty "czarną poszarpaną szmatą".

       - Kto to umarł - pyta stojącego obok pana.

       - To nie jest zmarły człowiek, tylko śpi w letargu - odparł zagadnięty. Nagle odezwały się wszystkie dzwony; wtedy rzekomo zmarły powstał, żywy i piękny. - Tym śpiącym człowiekiem i takim łachmanem okrytym - to Polska - wyjaśnił nieznajomy. - Kiedy odzyska wolność, wtedy będzie o wiele wspanialsza, niż była.

       Rozalia poddała się wewnętrznym nakazom i mimo pragnień zupełnego ukrycia się przed ludźmi z obowiązku sumienia przedstawiała swe przeżycia wewnętrzne kierownikowi swej duszy, który gorliwie przystąpił do dzieła. W wielką sprawę Intronizacji włączyła się wszystkimi siłami swej duszy; pełnią miłości, która ją trawiła.

       Wyrażenie "morderstwa", które Rozalia wymienia jako jeden z głównych powodów strasznej kary Bożej, oznacza sztuczne poronienia. Wiek XX, zwany "wiekiem dziecka", wypadałoby raczej przemianować na "wiek dzieciobójstwa". Przerażające statystyki połowicznie tylko oddają obraz rzeczywistości. W okresie międzywojennym przeciętna liczba umyślnych poronień wynosiła: w Niemczech 500.000; we Francji, w samym Paryżu od 80.000 do 100.000; w Belgii od 150.000 do 200.000; w Stanach Zjednoczonych 2.500.000. W Polsce liczono wówczas przeciętnie od 100.000 do 130.000 poronień rocznie. Łącznie w okresie międzywojennym rocznie - 7.000.000. Niektórzy dwoją tę cyfrę, bo bardzo wiele wypadków wymyka się spod wszelkich ludzkich statystyk. W okresie powojennym w Polsce podaje się jako przeciętną liczbę zarejestrowanych zabiegów zbrodniczych przeszło 600.000.

       Obok sztucznych poronień wskaźnikiem rozprzężenia obyczajowego są rozwody, których stan liczbowy w okresie międzywojennym podniósł się bardzo znacznie. Dało się to zaobserwować zwłaszcza w krajach, w których wprowadzono prawo rozwodowe.

       O wielkim braku miłości bliźniego świadczyła przede wszystkim społeczna niedola, wyzysk i obojętność. Jakże musiały boleć i dalej bolą Najświętsze Serce Jezusa krzywdzące bliźnich nastawienia szowinistyczne, tarcia dzielnicowe w kraju i klasowa nienawiść! Cóż dziwnego, że pomiędzy narodami nie ma zgoła wzajemnej miłości chrześcijańskiej! Lecz i w prywatnym życiu narodu jakże wiele było i jest waśni, wzajemnego obrażania się o drobiazgi, skłóceń i pieniactwa, dochodzącego niekiedy do wieloletniego procesowania się w sądach! Ile nieustępliwości w sprawach majątkowych i nieporozumień mieszkaniowych! A jakże liczne są małżeństwa, w których brak miłości wzajemnej i wyrozumiałości doprowadza małżonków aż do niezgodnych z wolą Stwórcy rozwodów!

       Sama idea Intronizacji, tak w narodach i państwach, jak i w poszczególnych duszach, nie jest nowa; korzeniem swym sięga objawień św. Małgorzaty Marii Alacoque. Niektóre państwa dokonały Intronizacji bądź to z oficjalnym udziałem swego rządu, bądź też bez niego.

       Polska została poświęcona Najświętszemu Sercu Jezusowemu przez Episkopat pod przewodnictwem Prymasa Kardynała E. Dalbora w dniu 27 lipca 1920 r. na Jasnej Górze, przed Przenajświętszym Sakramentem, wystawionym w kaplicy Matki Bożej. W następnym roku dokonano nowego aktu poświęcenia Polski Sercu Bożemu w Krakowie na Małym Rynku. Wreszcie w uroczystość Chrystusa Króla w 1951 r. cały Naród Polski - po prawie czteroletnim przygotowaniu się przez osobiste i rodzinne ofiarowanie się - uroczyście poświęcił się Sercu Jezusa we wszystkich swoich świątyniach. Ukryta przyczyna sprawcza tego ostatniego wielkiego aktu leży w misji Rozalii...

       Celem Intronizacji, jak to jasno wynika m.in. również z wypowiedzi naszej mistyczki, jest dogłębne i trwałe odrodzenie duchowe społeczeństw i jednostek, usunięcie laicyzacji oraz zakorzenienie życia prywatnego i publicznego w prawie Bożym i w nauce Kościoła świętego.

       Osobiste poświęcenie się Najświętszemu Sercu Jezusowemu, aczkolwiek bardzo ściśle związane z Jego kultem, nie było i nie jest dotychczas znane poza granicami Polski. Nie zna tej praktyki nawet Francja, gdzie się urodziła św. Małgorzata Maria. Ideę tę zawdzięczamy właśnie Rozalii, której Zbawiciel o tym mówił i przez którą niejako przypomniał to, co przekazał św. Małgorzacie, a z czego dotychczas katolickie narody nie skorzystały. Pod wpływem objawień udzielanych Rozalii powstało w Polsce osobne i nowe "Dzieło Osobistego Poświęcenia się Najświętszemu Sercu Jezusowemu". Praktyka ta stanowi silny i skuteczny środek do odradzania dusz. Z zapałem i powodzeniem szerzona w kraju już od r. 1945, zyskuje rzesze dusz. Oby czym rychlej to "Nowe Dzieło" Serca Bożego zostało przeszczepione również poza Polskę!

 

 

Źródło:
O. Zygmunt Dobrzycki OSPPE, O. Sykstus Szafraniec OSPPE
Wielkie wezwanie Serca Jezusa do Narodu Polskiego.
Wydawnictwo WAM Księża Jezuici, Kraków 1997

 

 


Powrót do Strony Głównej