. |
Uroczyste otwarcie Diecezjalnego Procesu Kanonizacyjnego Siostry Marii Dulcissimy - Heleny Hoffmann odbędzie się w czwartek, 18 lutego br. o godz. 12. 00 w krypcie katedry Chrystusa Króla w Katowicach. uroczystości będzie przewodniczył metropolita katowicki arcybiskup Damian Zimoń.
Helena Joanna Hoffmann przyszła na świat w rodzinie robotniczej w Świętochłowicach - Zgodzie 7 lutego 1910 r. Tam też, 13 lutego 1910 r. w kościele parafialnym pod wezwaniem św. Józefa, została ochrzczona. Z domu rodzinnego wyniosła głęboką wiarę oraz wrażliwość na trudy życia rodzin robotniczych i cierpiących. Wielki wpływ na życie religijne Heleny wywarł kontakt z siostrami Marii Niepokalanej, które miały w Świętochłowicach-Zgodzie dom zakonny i służyły miejscowej wspólnocie parafialnej: prowadziły przedszkole i ambulatorium oraz odwiedzały chorych. To co nas - współczesnych ludzi - fascynuje, to heroiczna ofiara z życia złożona Bogu Wszechmogącemu za Kościół święty, za Zgromadzenie, za kapłanów. Miało to miejsce w maju 1925 roku w niedzielę Trójcy Świętej. Helena oddała się Bogu na własność i prosiła o dar powołania zakonnego. 17 marca 1928 r. wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej we Wrocławiu. 23 października 1929 r., w dniu obłóczyn przyjęła imię zakonne Maria Dulcissima. Życie zakonne uważała za wielki dar, na który trzeba jak najlepiej odpowiedzieć. Pragnęła zostać świętą i ratować dusze dla Chrystusa. Wiedziała, że ten cel osiągnie przez modlitwę i ofiarę.
Jedna z sióstr, która ją znała, s. Maria Agnieszka w liście do Przełożonej Zgromadzenia pisze: "Dla sióstr nowicjuszek była bardzo życzliwa, w każdej chwili gotowa do pomocy. Do przełożonych odnosiła się z wielkim szacunkiem. Ksiądz kapelan nazywał ją aniołem pokoju". Jak już wspomniałem, złożyła Bogu ofiarę ze swego życia i Bóg wziął ją za słowo. Świadectwa lekarskie są dowodem tego, że wstępując do Zgromadzenia Helena Hoffmann była całkowicie zdrowa. Jej choroba rozpoczęła się przed świętami Bożego Narodzenia 1928 r. i wszystko wskazuje na to, iż należy ją łączyć z pokutną gotowością cierpienia w intencji Kościoła oraz Zgromadzenia. Lekarze nie potrafili wyjaśnić pochodzenia wszystkich dolegliwości Sługi Bożej s. Marii Dulcissimy i często stawali wobec nich bezradni. Kiedy się czyta książkę ks. dr Josepha Schwetera o Siostrze Marii Dulcissimie nasuwa się jedna myśl: jej heroiczna ofiara z życia złożona Bogu Wszechmogącemu za Kościół święty, za Zgromadzenie, za kapłanów - musi budzić najwyższy szacunek. S. Dulcissima była stale gotowa do cierpień, co zjednało jej przydomek "Oblubienicy Krzyża". W zjednoczeniu z Chrystusem przeżywała szczególne znaki Bożej miłości w postaci ukrytych stygmatów. Przejęta brakiem świętości ludzi oddalających się od Boga, była gotowa cierpieć jeszcze więcej. Jej modlitwa wydaje się być pokutnym krzykiem skierowanym do Boga. Jej odwaga w przyjmowaniu kolejnych cierpień stanowi wspaniałe świadectwo dla współczesnego chrześcijanina.
Biskup Sandomierski Wacław Świerzawski, w liście skierowanym do Metropolity Katowickiego pisze: "Żywię nadzieję, że już wkrótce będzie mógł się rozpocząć proces kanonizacyjny zmierzający do wyniesienia ku chwale ołtarzy tej wielkiej Córy Ziemi Śląskiej". Zaś Ojciec Święty Jan Paweł II, przyjmując 26 sierpnia 1998 r. w godzinach wieczornych na prywatnej audiencji S. Paulinę, przełożoną Domu z Brzezia nad Odrą, długo wpatrywał się w postać S. Dulcissimy i powiedział: "Błogosławię! To jest dzieło Boże!". Ks. dr Józef Gawor swoje uwolnienie z obozu koncentracyjnego w Dachau zawdzięcza siostrze Marii Dulcissimie. Przez jakiś czas był na Zgodzie jej spowiednikiem. Ułożył także modlitwę za przyczyną S. M. Dulcissimy, która zyskała pozwolenie kościelne.
Ponieważ przełożeni liczyli się z możliwością rychłej śmierci młodej zakonnicy, już podczas nowicjatu w sierpniu 1931 r., zezwolili jej na złożenie warunkowych ślubów na łożu boleści. Pierwszą profesję zakonną złożyła 18 kwietnia 1932 r. 18 stycznia 1933 r. Sługa Boża S. M. Dulcissima przybyła do domu zakonnego w Brzeziu nad Odrą. Tutaj pogłębiły się jej cierpienia, ale równocześnie pragnienie pełnienia woli Bożej. Naśladując św. Teresę z Lisieux, która była jej duchową przewodniczką - Sługa Boża S.M. Dulcissima ofiarowywała swoje cierpienia w intencji Kościoła, papieża i kapłanów, w intencji Zgromadzenia - przełożonych i współsióstr, a także grzeszników i dusz w czyśćcu cierpiących. Mimo postępującej choroby przełożeni zakonni, rozpoznając prawdziwe powołanie, dopuścili ją do ślubów wieczystych. Złożyła je 18 kwietnia 1935 roku. Sługa Boża S. M. Dulcissima zmarła pogodzona z wolą Bożą 18 maja 1936 r. w Brzeziu nad Odrą. Pochowano ją na tamtejszym cmentarzu. Już za życia cieszyła się wielkim szacunkiem mieszkańców Brzezia i swoich współsióstr. Po śmierci została otoczona spontanicznym kultem.
Wierni z Brzezia i z okolicznych parafii mówią o licznych łaskach uzyskanych u Boga za jej wstawiennictwem. Ma ona wielu czcicieli wśród dzieci, młodzieży i dorosłych, którzy modląc się u jej grobu, polecają Bogu problemy swego życia. Pamięć niezwykłego życia S. M. Dulcissimy jest wciąż żywa. Ktoś tak ładnie powiedział, że na jej grobie nie więdną kwiaty, nie gasną światła.
Zachowały się liczne świadectwa łask uzyskanych za jej wstawiennictwem. Nie sposób wymienić chociaż małej części świadectw, które przeglądnąłem w obecności Przełożonej Zgromadzenia Siostry Marii Dionizji. Chciałbym jedynie na zakończenie tej relacji przytoczyć fragment listu Ojca Biedrzyckiego ze Zgromadzenia Świętej Rodziny: "Siostra Dulcissima była prostą, bez pretensji i ambicji dziewczyną oraz zakonnicą, niczego nadzwyczajnego w życiu nie zdziałała, ale oddała Bogu tylko to, co od Niego otrzymała, to jest samą siebie". Tylko tyle... a przecież wszystko, bo więcej już dać nie można.
Artykuł został zamieszczony w Gościu Niedzielnym, Katowice, 14 lutego 1999 r.