Artykuły o Słudze Bożej Siostrze Marii Dulcissimie

 

.

 

Przemysław Kucharczak

 

Przyszli tu dla Niej


       Pamiętam jej pogrzeb. Już wtedy wszyscy widzieli, że to święta osoba. Nie było żałoby, tylko wielka manifestacja - mówi Łucja Bugdoł. Szczątki siostry Marii Dulcissimy Hoffmann zostały w sobotę ekshumowane z cmentarza w Raciborzu Brzezin i przeniesione do sarkofagu przy wejściu do kościoła pw. Świętych Apostołów Mateusza i Macieja.

       Od roku toczy się proces beatyfikacyjny siostry Dulcissimy, zakonnicy ze zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej. Zmarła w 1936 roku i została pochowana na cmentarzu w Brzeziu. Jej grób otoczony był kultem. - Tu pamięć o Dulcissimie przekazuje pokolenie pokoleniu. Młodzież, dzieci modlą się na jej grobie przed egzaminami, codziennie o wstawiennictwo przychodzą prosić dorośli - mówi pani Alicja, młoda nauczycielka z Brzezia. Przyszła w sobotę z mężem i dwójką swoich dzieci.

       Parafianie domagali się, by szczątki Dulcissimy przenieść do sarkofagu przy wejściu do kościoła. Władze kościelne wyraziły zgodę. Na sobotnią ekshumację przybyli nie tylko mieszkańcy Brzezia. Przyjechały też autokary ze Świętochłowic Zgody, gdzie urodziła się kandydatka na ołtarze. Zjawili się mieszkańcy Rudy Śląskiej Nowego Bytomia. Przed 80 laty miejscowość tę łączyła ze Zgodą wspólna parafia. Przyszli ludzie w różnym wieku i z różnych środowisk: od staruszek w chustkach na głowach po młodzieńców z kolczykami w uszach. Prawie tysiąc osób przez cztery godziny stało wokół cmentarza. Czekając na zakończenie ekshumacji, modlili się i śpiewali. - My tu nie Jesteśmy dla sensacji, bo tu nie ma nic do oglądania. Przyszliśmy ze względu na Nią - tłumaczyła jedna ze stojących w tłumie kobiet.

       Komisja ekshumacyjna oprócz kości znalazła w grobie paciorki różańca, fragmenty habitu, krzyżyki - Szczątki trafiły do nowej trumny. Później uroczyście złożono Je do nowego, marmurowego sarkofagu. Mszy przewodniczył Damian Zimoń, arcybiskup katowicki - Cnota świętości może zakwitnąć w każdych okolicznościach. Potrzeba przede wszystkim odwagi. Nie lękajcie się być świętymi! - wołał podczas homilii.

       Na uroczystość przybyła też rodzina Dulcissimy. - Była takim wesołym trzpiotem - wspomina Józef Góralczyk, jej kuzyn - Pamiętam ją mało, bo jak przyjeżdżałem do Brzezia, to tylko jej dawałem się przytulić i biegłem na gruszki. Ona siedziała i rozmawiała z rodzicami.

       Kazimierz Darowski, starszy pań z Brzezia, przyglądał się w sobotę jak grabarze układają szczątki Dulcissimy na marach i przykrywają śnieżnobiałym płótnem - Mieliśmy w dzieciństwie z bratem powikłania po szkarlatynie. Ja dostałem zapalenia stawów, a brat stracił Już nawet wzrok i słuch - wspomina - Ona do nas przyszła, uspokoiła matkę, a my szybko wyzdrowieliśmy. Jak przyjechał z Pszowa doktor Lamża, to powiedział matce: "Pani Darowska, tu się stał cud" - wspomina. - Po śmierci Dulcissimy jej przyjaciółka i powierniczka, siostra Lazaria, zdradziła mamie, że Dulcissima ofiarowała za brata własny wzrok - dodaje Łucja Bugdoł, siostra Kazimierza i Jana. Jan odzyskał wzrok, Dulcissima go straciła.

       Prawie każdy w Brzeziu może opowiedzieć podobną, osobistą historię o Dulcissimie: o uzdrowieniach, do których doszło dzięki Jej modlitwie, o cudownym rozwiązaniu problemów. Ludzie są przekonani, że dokonywały się one za życia siostry i dokonują się do dzisiaj. Na jej grobie codziennie były znicze i naręcza kwiatów. Ludzie traktują ziemię z jej mogiły jak relikwie: wielu zbierało w sobotę jej grudki do woreczków.

       Józef Góralczyk cieszy się, że dożył przeniesienia szczątków swojej kuzynki do okazałego sarkofagu. - Mój ojciec już przed wojną mówił, że kiedyś ten dzień nadejdzie. No i stało się!

 

Przemysław Kucharczak

 

 

 

Artykuł został zamieszczony w Gazecie Wyborczej w Katowicach, 10 kwietnia 2000 r.

 

 


  • Artykuły o Słudze Bożej Siostrze Marii Dulcissimie

    Powrót do Strony Głównej