. |
– Chcemy zakończyć diecezjalny etap procesu kanonizacyjnego siostry Dulcissimy do końca roku – deklaruje ks. Alojzy Drozd. Przy okazji procesu powstała nowenna za jej wstawiennictwem.
Siostra Maria Dulcissima urodziła się 108 lat temu w Zgodzie, dzisiejszej dzielnicy Świętochłowic, jako Helena Hoffmann. Od dziecka była bardzo blisko Pana Boga i wiele się modliła. Mama nawet w nocy „nakrywała” ją czasem na modlitwie i zaganiała do łóżka. To nie przeszkadzało Helence biegać z innymi dziećmi po Zgodzie i skakać przez płoty. „Nie było prawie dnia, w którym bym czegoś nie zbroiła” – wspominała później.
Psikusa zrobiła nawet rekolekcjoniście, który w zapale kaznodziejskim uderzał pięścią w ambonę w kościele w Zgodzie. Pod obrus podłożyła... pinezki. Kiedy rekolekcjonista znów huknął pięścią, nadział się na jedną z nich. Przyszła kandydatka na ołtarze tłumaczyła się: – Nie wolno się tak zachowywać w domu, gdzie Pan Jezus mieszka! Nasz ksiądz proboszcz tak nie robi.
Krótko po swojej I Komunii Świętej w czasie pracy na polu między Zgodą a Nowym Bytomiem Helena znalazła medalion z Teresą od Dzieciątka Jezus – jeszcze wtedy nie ogłoszoną świętą. Ślązaczka zaczęła rozmawiać z Teresą w snach i stała się jej duchową uczennicą.
Rodzice nie chcieli jej puścić do klasztoru. 17-latka pracowała więc w przedszkolu w Zgodzie i w szpitalu w Szopienicach. W końcu rodzice ustąpili. Dziewczyna wstąpiła do Sióstr Maryi Niepokalanej i przyjęła imię Dulcissima.
W zgromadzeniu Ślązaczka zachorowała. Podejrzewano raka mózgu, ale objawy były dziwniejsze. Gdy ofiarowała Bogu cierpienie za innych, zwłaszcza za księży, jej stan gwałtownie się pogarszał – jakby Pan Bóg dawał znak, że jej ofiarę przyjmuje.
W Brzeziu, dziś dzielnicy Raciborza, gdzie spędziła ostatnie lata, odwiedzała małego Janka Darowskiego, który wskutek powikłań po szkarlatynie przez pół roku nic nie widział i nic nie słyszał. Powiedziała jego matce, że chce oddać Jankowi oko. Wkrótce całkiem oślepła, a chłopiec odzyskał wzrok w jednym oku i słuch w jednym uchu. Został później wybitnym tłumaczem na język angielski dzieł Miłosza, Szymborskiej, Herberta i Różewicza; na polski tłumaczył Lawrence’a. Zmarł w 2008 roku. Mieszkańcy Brzezia i okolic wciąż wypraszają wielkie łaski za jej wstawiennictwem.
– Dzisiaj na każde cierpienie ludzie mają tabletkę, narkotyk albo inne środki. Tymczasem u niej można podziwiać gotowość do przyjęcia cierpienia i ofiarowania go w intencji Kościoła, duchowieństwa, za swoje zgromadzenie – zwraca uwagę ks. Alojzy Drozd, postulator procesu kanonizacyjnego Dulcissimy. – Cierpienia duchowego i fizycznego jest dzisiaj niemało. Ludzie nie potrafią z tym sobie w żaden sposób poradzić. Tu mamy przykład, w jaki sposób skutecznie przeżywać cierpienie, ofiarując w jakiejś intencji – wskazuje.
Ks. Drozd ma nadzieję, że diecezjalny etap procesu kanonizacyjnego tej Ślązaczki zostanie zakończony jeszcze w tym roku. Jeśli to się uda, proces będzie kontynuowany w Watykanie.
Przemysław Kucharczak
Artykuł opublikowany w "Gościu Niedzielnym" ("Gość Katowicki"), w numerze 37/2018 (https://katowice.gosc.pl/doc/5018924.Slazaczka-na-oltarze)