Artykuły o Słudze Bożej Siostrze Marii Dulcissimie

 

.

      

Basia Jurzykowska

 

Śląska Mała Teresa

 

Helena Hoffmann - zdjęcie z paszportu

     Kościół, w swym duchowym bogactwie, posiada wielu świętych, tych kanonizowanych, jak również tych, którzy nie zostali wyniesieni na ołtarze. Niektórzy z nich sa nam świetnie znani, o innych nigdy nie słyszeliśmy. Być może niejedna osoba będzie zaskoczona, gdy usłyszy o śląskiej Małej Teresie, czyli słudze Bożej s. Marii Dulcissimie Hoffmann. Poznając życie św. Teresy i s. Dulcissimy, możemy wpaść w zadziwienie nad tym, jak osoby żyjące w innym czasie i miejscu, mogą być tak podobną drogą prowadzone do zjednoczenia z Bogiem.

     Helena Hoffmann urodziła się 7 lutego 1910 roku w Zgodzie na Górnym Śląsku, jako pierwsze dziecko Józefa i Albiny. Pochodziła z rodziny robotniczej, z której wyniosła wiarę, pracowitość, szacunek do ludzi oraz umiejętność bezinteresownej służby bliźniemu. Wychowywana była nieraz nazbyt surowo, ale równocześnie otaczana była miłością. Jako młoda dziewczyna chętnie pomagała przy parafii, a także Siostrom Maryji Niepokalanej oraz wszystkim chorym i cierpiącym. Była dzieckiem uzdolnionym, lubianym przez otoczenie, choć również skłonnym do różnego rodzaju psot. Mocno zaangażowana w życie religijne, modliła się o łaskę powołania do życia zakonnego, którą otrzymała i w 1928 roku wstąpiła do Zgromadzenia Maryji Niepokalanej. Już w pierwszym roku życia zakonnego zachorowała i aż do śmierci w 1936 roku zmagała się z cierpieniami zarówno fizycznymi, jak i duchowymi.

     Podobieństwa pomiędzy Heleną Hoffmann a św. Teresą widoczne są już w dzieciństwie. Jako przykład można podać tu choćby wczesną śmierć jednego z rodziców, skłonność do płaczu, czy też głębokie przeżycie pierwszej Komunii Świętej. Jak jednak dosżło do tego, że s. Dulcissima poznała św. Teresę i zaczęła podążać małą drogą? Otóż pewnego dnia dziesięcioletnia Helena pomagała w polu pomiędzy Zgodą a Nowym Bytomiem. To właśnie tam znalazła medalion z obrazkiem młodej zakonnicy, trzymającej w rękach krzyż i róże. początkowo Helena nie wiedziała, kim jest postać z medalionu, lecz szybko poznała ją, gdy ta zaczęła objawiać się jej w snach. Od tej pory rozpoczęła kształtować się duchowa droga Heleny, która tak jak u Teresy polegała na uświęcaniu każdej chwili dnia, na nie przepuszczaniu żadnego małego wyrzeczenia, żadnego spojrzenia, żadnego słowa, korzystaniu z najmniejszych rzeczy i czynieniu ich z miłości.

     Dulcissima szybko pojęła znaczenie małej drogi. Zrozumiała, że u Boga nie ma rzeczy małych, a jej powołaniem jest zostać świętą na prostej drodze obowiązku.

     Obranie takiej drogi przez Dulcissimę, jak i Teresę, wiązało się z pokornym przyjęciem tego, że otoczenie postrzegało je jako te, które nic nadzwyczajnego nie robią. Obie jednak nie przejmowały się tym, miały świadomość swej małości i niedoskonałości, co pozwalało im rzucić się w ramiona Boga, który jest Miłością. Zarówno Dulcissimę, jak i Teresę cechowała bowiem dziecięca prostota i bezgraniczne zaufanie do Boga. Dulcissima w jednym z listów napisała: wszystko jest łaską, również to, że jestem głupia. Dla świata można być głupim, ważne jesto to, że u Boga jest się dzieckiem. Jasno wytyczone pragnienie świętości i zjednoczenia z Bogiem pozwoliły Dulcissimie i Teresie wyzwolić się od presji otoczenia i wiernie kroczyć ku pełnej komunii z Bogiem.

     Ważnym aspektem życia duchowego Dulcissimy i Teresy były choroba i cierpienie. Obie siostry zakonne potrafiły zaakceptować i przyjąć je jako wolę Bożą w swym życiu. Dulcissima, wzorem św. Teresy, pragnęła ofiarować swe cierpienia w intencji Kościoła, papieża, kapłanów, swojego zgromadzenia, jak również wszystkich grzeszników. W ten sposób łączyły się również z cierpieniami umiłowanego Jezusa. Jednocześnie nie koncentrowały się na swym stanie zdrowia i towarzyszącym mu bólu, lecz ciągle z uśmiechem starały się żyć dla innych.

     Choć Dulcissima i Teresa umarły jako dwudziestokilkuletnie kobiety i mogłoby się wydawać, że nie dokonały niczego wielkiego, to jednak pokazały, jak ze swego życia można uczynić doskonałą ofiarę, nie chcąc niczego zatrzymać dla siebie, lecz ciągle dawać się z miłości i dla Miłości.

     Niech przykład Dulcissimy i św. Teresy będzie i dla nas zachętą, by pójść małą drogą, która jest przeznaczona dla wszystkich, jest drogą na miarę naszych czasów. Każdego dnia z miłością, ufnością, uśmiechem i oddaniem służmy Bogu i ludziom. Oddajmy Bogu to, co od Niego otrzymujemy, to jest samych siebie. Tak niewiele, a równocześnie wszystko, co mamy.

Basia Jurzykowska     

 

 

Artykuł opublikowany w "Teresa z Lisieux", w numerze 7 / październik 2015 r.

 

 

 

 

 

 


  • Artykuły o Słudze Bożej Siostrze Marii Dulcissimie

    Powrót do Strony Głównej