Artykuły o Słudze Bożej Siostrze Marii Dulcissimie

 

.

 

      

S. M. Grażyna Zieleń OCD

 

Polska, mała św. Teresa - mała droga miłości i ufności

 

     Górny Śląsk jest miejscem szczególnym na mapie Polski. Teren tej ziemi i jego ludzie są tematem tego krótkiego szkicu. Przyjrzyjmy się temu regionowi w aspekcie powołania chrześcijańskiego i świętości. Śmiało można powiedzieć, że jest to ziemia naznaczona szczególnym cierpieniem. Cechą charakterystyczną ludzi tu mieszkających była zawsze żywa wiara przekazywana z pokolenia na pokolenie i ugruntowana w rodzinie. Najczęściej podejmowane powołanie do życia w małżeństwie i rodzinie znajduje tu oparcie w Kościele. Pomimo wielu przeobrażeń, etos śląskiej rodziny trwa nadal. Silna więź z Kościołem jest skuteczną pomocą w licznych trudnościach życia codziennego. Ten związek jest nadal nadzieją dla współczesnego małżeństwa i rodziny na Śląsku.

     Niewielu jest świętych kanonizowanych na Śląsku. Obecnie toczy się proces beatyfikacyjny jednej z zakonnic urodzonej na tej ziemi. Jest nią Helena Hoffman zwana „Oblubienicą Krzyża”. Niektórzy nazywają ją małą śląską Teresą. Podobnie jak jej ulubiona Święta wiedziała, że „Jezus nie żąda wielkich czynów, ale jedynie zdania się na niego i wdzięczności (Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Dzieje duszy, Kraków 1984, s. 186)”.

     Na jej grobie w Brzeziu nad Odrą nieustannie palą się znicze. Pielgrzymują tu ludzie, aby prosić ją o wstawiennictwo u Boga. Wielu zostało tu uzdrowionych. Przypisują to wstawiennictwu siostry Dulcissimy.

     Helena urodziła się 7 lutego 1910 r. w Świętochłowicach Zgodzie, w rodzinie robotniczej. Chrzest przyjęła w kościele parafialnym 13 lutego. Po dwóch latach przyszedł na świat brat Heleny – Reinhold. Jej ojciec Józef Hoffman był człowiekiem surowym, wymagającym wiele od swych dzieci. Gdy zauważył, że dzieci na spacerze, zamiast iść grzecznie przed rodzicami, rozglądają się po okolicy lub rozmawiają ze sobą, po przyjściu do domu bił je. Po tak wymierzonej karze nie wolno było się skarżyć. Helena w domu często była karana. Chociaż była dzieckiem posłusznym i pracowitym, ojciec nazywał ją „małym drapichrustem”. Z domu rodzinnego wyniosła głęboką wiarę i szacunek do ludzi. Mimo to była zamknięta i skłonna do łez, a jednocześnie lubiła psoty. Już w przedszkolu, mając pięć lat poznała Siostry Maryi Niepokalanej. Helenka często modliła się w ukryciu. Gdy rodzice zauważyli jej nocne modlitwy wyraźnie zakazali tego. Nie rozumieli jej przeżyć religijnych. Nie będąc rozumiana często płakała. Za to, znów była karana.

     W 1916 r. rozpoczęła naukę w katolickiej szkole powszechnej w Zgodzie. Była pilną uczennicą. Doskonale opanowała język polski i niemiecki. Odznaczała się zamiłowaniem do nauki katechizmu. Była wzorową uczennicą. Lubiła sypać kwiaty w procesji Bożego Ciała. Ale gdy czegoś nie akceptowała w kościele, z humorem potrafiła się sprzeciwić. Gdy pewnego razu kaznodzieja z innej parafii głosił homilię, uderzając pięścią w ambonę, na drugi raz Helenka podłożyła mu pod obrus pineski. Gdy kapłan powtórnie zaczął bić pięścią, odczuł podstęp małego psotnika. Po przyjściu na probostwo w rozmowie z księdzem proboszczem Helenka przyznała się do wszystkiego, ale zaznaczyła, że tak hałasować nie wypada w domu Bożym. Podkreśliła, że nigdy nie widziała, aby ksiądz proboszcz zachowywał się w taki sposób.

     W 1919 r. zmarł ojciec Helenki. Po jego śmierci matka Helenki Albina, zgodnie z jego życzeniem, wyszła powtórnie za mąż za jego brata Franciszka. Wkrótce przyszedł na świat młodszy brat Heleny. Warunki materialne rodziny znacznie się pogorszyły. Helenka zachorowała na tyfus i znalazła się w szpitalu w Nowym Bytomiu.

     5 maja 1921 r. przystąpiła do pierwszej komunii św. Ksiądz katecheta zachęcał dzieci do tego, aby w swym sercu zbudowały kapliczkę dla Jezusa, z którym mają się spotkać w komunii św. Dla Heleny stało się to fundamentem życia duchowego. W późniejszym okresie często odwoływać się będzie do tego polecenia katechety.

     Pewnego dnia podczas pracy w polu znalazła medalik z podobizną młodej zakonnicy. Od tego czasu miewała sny, w których, ta zachęcała ją do budowania duchowej kapliczki w sercu. W jednym z pism religijnych zobaczyła zdjęcie św. Teresy z Lisieux, rozpoznała w niej, tę, którą widziała we śnie.

     Helena na miarę swych sił chętnie uczestniczyła we wszystkich pracach w kościele. Pomagała siostrom przy dekoracji ołtarza, haftowała komże. Dużo czasu spędzała na plebanii. Pomagała chorym, biednym, bezdomnym. Nawet po ukończeniu nauki w szkole w 1923 r. nadal pomagała siostrom.

     Od wczesnego dzieciństwa pragnęła wstąpić do klasztoru. Już wtedy zaczęło krystalizować się jej powołanie do życia zakonnego. W żarliwej modlitwie prosiła Trójcę Świętą o dar powołania zakonnego. Początkowo rodzice nie wyrażali zgody na jej wstąpienie do klasztoru. Było to przyczyną jej wielkich cierpień. Z upływem czasu, widząc stałość w postanowieniu córki i jej szczerą pobożność, zgodzili się.

     Kilka lat potem, tak napisała o tym okresie: „Już w 1924 roku odczułam pragnienie poświęcenia się Zbawicielowi. Obawa przed kłopotami i sprzeciwem rodziców była wielka. Współczułam im, ale moja gwałtowna tęsknota za Zbawicielem była silniejsza. (…) Do tego doszły pokusy i ataki złego nieprzyjaciela, który wciąż mówił mi, że jestem niezdatna do klasztoru, ponieważ nic nie umiem. Moja odpowiedzią było: Pracować, cierpieć i ratować dusze (Salik D. (op.), Siostra Maria Dulcissima Hoffman Oblubienica Krzyża, Katowice 1997, s. 9)”.

     W związku z jej duchowością tego czasu, nie dziwi fakt, iż podczas bierzmowania 5 maja 1927 r. przyjęła imię Teresa. Od tej świętej uczyła się pojmowania świętości codziennej. W małych sprawach szukała wyrazu swej miłości do Jezusa. Po bierzmowaniu wstąpiła do Kongregacji Mariańskiej. Jej pobożność maryjna ma również związek z jej osobistym kultem św. Teresy.

     Helena wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej w Brzeziu nad Odrą 7 grudnia 1927 r. Wstępując do klasztoru była całkowicie zdrowa. Świadectwo lekarskie, które otrzymała mówiło o jej całkowitej sprawności psychofizycznej.

     Jako kandydatka pracowała w przedszkolu w swej rodzinnej miejscowości. Później przeniesiono ją do pracy w szpitalu w Szopienicach. Wszędzie wyróżniała się pracowitością, radością, cierpliwością.

     17 marca 1928 r. we Wrocławiu rozpoczęła postulat. W tym okresie była radosna, promieniowała szczęściem. Jednak wkrótce przed świętami Bożego Narodzenia w 1928 r. zaczęła ujawniać się jej choroba. Początkowe objawy wskazywały na guza mózgu. Mimo tego, 23 października 1929 r. w Nysie podczas obłóczyn wraz z habitem otrzymała imię Maria Dulcissima. W nowicjacie postanowiła zostać świętą w zwyczajnej codzienności. Po roku przeniesiono ją do Wrocławia. Gdy choroba postępowała siostra Dulcissima jeszcze więcej modliła się i płakała, dziękując jednakże Bogu za udział w krzyżu Jego Syna. Sądziła, że są to tylko przejściowe objawy, które wkrótce miną. Stąd też czasem cicho żaliła się: Jak długo to jeszcze potrwa? Jednak coraz częściej traciła przytomność. Choroba czyniła zatrważające postępy. Lekarze byli bezradni wobec jej cierpień. Nie potrafili wyjaśnić przyczyn jej bólu. Oczekiwano jej śmierci. W tej sytuacji 9 sierpnia 1931 r. przełożeni zadecydowali, że powinna złożyć warunkowe śluby wieczyste na wypadek śmierci. Po tym wydarzeniu na krótki czas stan jej zdrowia uległ poprawie. W dniach od 9 do 18 kwietnia 1932 r. odprawiła rekolekcje przed pierwszymi ślubami, po czym razem z innymi siostrami mogła złożyć profesję zakonną. Oprócz ślubów: czystości, posłuszeństwa i ubóstwa dodawała zawsze od siebie ślub wiecznej dozgonnej miłości. Siostra Dulcissima wyróżniała się dziecięcą prostotą. Podobnie, jak św. Teresa nazywała siebie „piłeczką w ręku Boga”. Bezgranicznie ufała Bogu. Jej heroiczna cierpliwość w cierpieniu była przykładem nie tylko dla innych nowicjuszek, lecz i dla wszystkich sióstr, jak i dla ludzi, którzy ją odwiedzali.

     W nowicjacie w Nysie na polecenie mistrzyni zniszczyła swoje notatki duchowe. Ten gest posłuszeństwa kosztował ją wiele. Później idąc za zachętą mistrzyni, napisała książeczkę Moja kapliczka, w której na wzór św. Teresy zapisywała swoje przemyślenia. Ofiarowała swe życie i modlitwy w intencji Kościoła, papieża, kapłanów, za swoje zgromadzenie, chorych i grzeszników oraz za dusze w czyśćcu cierpiące. Siostry często widywały ją w kaplicy modlącą się na stopniach ołtarza. Jej droga duchowa, tak , jak św. Teresy była drogą ufności i miłości dziecka, oddającego się w ręce dobrego Boga.

     Ze względu na stan zdrowia pozostała w Nysie. Kolejne ataki, utraty przytomności przyjmowała ze spokojem, ofiarując Bogu swe cierpienia za zbawienie grzeszników. W wyniku badań lekarskich i trudności z postawieniem diagnozy miała być umieszczona w zakładzie dla psychicznie chorych. Dużym pocieszeniem była dla niej obecność siostry Lazarii, która opiekowała się nią w tym czasie. 25 października 1932 r. odwiedziła ją jej matka. Dowiedziawszy się o wszystkim pragnęła zabrać córkę do domu. Mimo braku pozwolenia na wyjazd wyjechała z matką. W tych dniach widziała się ze swym spowiednikiem, który nakłonił ją do skruchy i do powrotu do klasztoru. Po tym, jak oficjalnie przeprosiła przełożonych za samowolny czyn opuszczenia zgromadzenia, uzyskała pozwolenie na urlop. W styczniu 1933 r. do Zgody przyjechała jej przyjaciółka i opiekunka siostra Lazaria i 18 stycznia obie powróciły do Brzezia. Od tego czasu cierpienia siostry Dulcissimy nasiliły się. Gdy paraliż postępował siostra ofiarowała swój ból w intencji kapłanów, nawrócenia świata i świętości zakonników. Coraz bardziej tęskniła za niebem, modliła się, aby mogła już odejść z tej ziemi. Stwierdzono u niej narośl na mózgu. Straciła wzrok, cierpiała na zaburzenia słuchu, pamięci i mowy. Coraz głębiej wchodziła w tajemnice bolesne Jezusa. Nie mogła już o własnych siłach poruszać się po domu. Akceptowała swe cierpienia rozważając tajemnice Drogi Krzyżowej. W tym czasie pojawiły się u niej ukryte stygmaty. Porównując swe cierpienia z ogromem bólu Zbawiciela oraz z cierpieniami innych ludzi nazywała je niewielkimi.

     Siostra Dulcissima zawsze darzyła swych przełożonych szacunkiem i miłością. Ucieszyła się bardzo, gdy 15 grudnia 1933 r. przełożoną w Brzeziu została jej opiekunka siostra Lazaria. W 1935 otrzymała od Siostry Lazarii kule, dzięki którym mogła się już poruszać samodzielnie. W miarę swych sił siostra Dulcissima starał się pomagać siostrom w pracach domowych. Dla nowicjuszek była życzliwa, gdy tylko poczuła się lepiej chętnie im pomagała. Przez księdza kapelana była nazywana aniołem pokoju. Inni nazywali ją „Dzieckiem Łaski”.

     W proroczych wizjach przepowiedziała rozpoczęcie drugiej wojny światowej, cierpienia kapłanów i zakonników. 18 kwietnia 1935 r. był dniem jej wieczystej profesji. Od tego czasu cierpienia wzmogły się jeszcze bardziej. Ofiarowała je Bogu w intencji swego zgromadzenia i znanych jej osobiście osób.

     18 sierpnia 1935 r. po raz ostatni udała się na spacer po okolicy. Była bardzo lubiana przez siostry, a także przez mieszkańców Brzezia. We wrześniu napisała list pożegnalny do rodziny. 12 maja 1936 r. po raz ostatni przyjęła sakrament chorych i komunię św. podobnie, jak siostry św. Teresy pod koniec jej życia nie uroniły żadnego słowa Świętej, tak i tu zapisywano wszystkie jej słowa wypowiadane w ostatnich jej dniach.

     Zmarła 18 maja 1936 r. Siostry tak napisały o niej: „Przez swą pełną heroizmu ofiarę miłości i gotowości cierpienia przeżyła czasów wiele (Salik D., dz. cyt., s. 3.)”.

     Przez wierność swemu powołaniu chrześcijańskiemu i zakonnemu wpisała się w dzieje świętości na śląskiej ziemi. Idąc drogą dziecięctwa duchowego, podobnie, jak jej ulubiona Święta była nadzwyczajna w zwyczajności. W ślad za św. Teresą mogłaby powiedzieć, że: „miłość bliźniego nie powinna pozostawać zamknięta w głębi serca (Dzieje, s. 215)”. W postępującej chorobie wykazała heroiczną cierpliwość, nie uskarżając się na swe dolegliwości. Akceptowała swą sytuację, jednocząc się z cierpieniami Chrystusa ukrzyżowanego, ofiarowała je za Kościół. Jezus był jej mocą w bólu. Na każdym zdjęciu widoczny jest jej ujmujący uśmiech. Jej postawa wobec cierpienia jest na wskroś chrześcijańska. Apostolstwo uśmiechu, nawet przez łzy, tak charakterystyczne dla św. Teresy, także i w siostrze Dulcissimie ujawniło się wobec każdego, kto z nią rozmawiał.

     Od dnia pogrzebu 22 maja 1936 r. jej grób stał się miejscem, szczególnie odwiedzanym. Ludzie chętnie pielgrzymują tu, aby prosić siostrę Dulcissimę o wstawiennictwo u Boga. Stały i trwały kult siostry Dulcissimy wyraża się w paleniu zniczy na jej grobie, składaniu kwiatów, w modlitwie. Wiele jest intencji mszalnych z prośbą o jej rychłą beatyfikację, nie ma natomiast intencji za zmarłą Dulcissimę. Także wśród sióstr ze Zgromadzenia Maryi Niepokalanej istnieje powszechne przekonanie o świętości siostry Dulcissimy.

     18 lutego 1999 r. został rozpoczęty proces beatyfikacyjny Sługi Bożej siostry Marii Dulcissimy. 8 kwietnia 2000 r. jej doczesne szczątki przeniesiono z cmentarza na teren przykościelny. Wierni często informują o łaskach otrzymanych od Boga za jej wstawiennictwem. Znana jest nie tylko na Śląsku lecz i na Pomorzu, gdzie pielgrzymują Ślązacy.

     Siostra Dulcissima tak, jak św. Teresa od Dzieciątka Jezus mogłaby powiedzieć: „Wiele stronic tych dziejów nie będzie nigdy czytanych na ziemi...(Dzieje..., s. 256)”.

S. M. Grażyna Zieleń OCD     

 

 

Artykuł zamieszczony w "Via Consecrata", w numerze 9-10 wrzesień-październik 2010r.

 

 

 

 


  • Artykuły o Słudze Bożej Siostrze Marii Dulcissimie

    Powrót do Strony Głównej