Artykuły o Słudze Bożej Siostrze Marii Dulcissimie

 

.

 

      

Dobromiła Salik

 

10. rocznica rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego
s. Marii Dulcissimy (Heleny) Hoffmann

 

     Przy zaśnieżonym sarkofagu, w którym spoczywa „Oblubienica Krzyża” z Brzezia, wciąż płoną znicze. Przed Mszą lub po niej obowiązkowo parafianie zatrzymują się na chwilę modlitwy. – S. Dulcissima jest naszym skarbem, naszą perłą – mówi mieszkanka Brzezia Regina Kampka. – Ona żyje nadal wśród nas i wciąż działa. Przed grobem s. Dulcissimy modlą się kolejne pokolenia
     Jesteśmy przekonani o świętości s. Dulcissimy, ale potrzeba, by Kościół swoim autorytetem ją potwierdził – mówił w kościele parafialnym w Brzeziu, w niedzielę 22 lutego, proboszcz ks. Kazimierz Kopeć. O jak najszybszą beatyfikację s. Dulcissimy modlili się brzescy parafianie i przybyli goście. Po Eucharystii w klasztorze zebrały się osoby duchowo związane ze sługą Bożą. Każda z nich potrafiła wskazać konkretne wydarzenia, w których odczytała pośrednictwo s. Dulcissimy.
     Helena Burek i jej córka Aleksandra Gamrot podkreślają, że kult s. Dulcissimy przechodzi z pokolenia na pokolenie. – Wszystkie życiowe problemy załatwia się nad jej grobem – twierdzą. – Także wnuczki, gdy mają jakieś kłopoty czy trudne egzaminy, przychodzą prosić o pomoc s. Dulcissimę – zapewnia pani Helena. Regina Kampka opowiada o swej mamie, która ciężko chorowała. Siostry modliły się za przyczyną s. Dulcissimy o światło dla lekarzy. Mama wyszła z choroby i dziś ma już 88 lat. Synowa pani Reginy natomiast została w Niemczech zraniona kawałkiem lodu. Po otrzymaniu tej wiadomości rodzina wraz z siostrami rozpoczęła gorącą modlitwę za przyczyną sługi Bożej. Okazało się, że w szpitalu synowa poczuła na chorym miejscu twarzy delikatną dłoń. Była przekonana, że to zmarła zakonnica łagodziła jej cierpienia i leczyła ranę. Na dowód swego przywiązania do s. Dulcissimy pani Regina pokazuje noszone na szyi serduszko z wizerunkiem siostry i kawałkiem jej prześcieradła. – To moja najlepsza biżuteria! – mówi.
     Sędziwy pan Józef był małym chłopcem, gdy sługa Boża umierała. Pamięta, jak po jej śmierci kolejno dzwoniły dwa dzwony – co nie było w zwyczaju. Jednak już za życia zakonnicy ludzie wiedzieli, że to niezwykła osoba. Sam pan Józef doświadczył skuteczności modlitwy za jej przyczyną, gdy poważnie zachorował, a także gdy jego półroczna wnuczka Izabela wyzdrowiała z zapalenia opon mózgowych i sepsy. Przypomina, że w czasie wojny mieszkańcy Brzezia posyłali żołnierzom na front w listach płatki róż i grudki ziemi z grobu s. Dulcissimy.
     – Kto pomaga siostrom, o tym s. Dulcissima nie zapomni – zapewniają mieszkańcy Brzezia. Irena Czekała wyznaje, że podczas jej uciążliwej choroby s. Dulcissima przyszła do niej we śnie i pogroziła palcem, mówiąc, że nie ma się użalać nad sobą, tylko wyjść do innych i pomagać. Posłuchała. Kiedy może, służy pomocą także siostrom. Dziś, po 16 latach od początku choroby i perspektywy poruszania się na wózku inwalidzkim, po niezliczonych modlitwach sióstr i wielu osób, ma się o wiele lepiej i wciąż pamięta o zaleceniu swojej orędowniczki. Wierzy też mocno w jej stałą opiekę. – Zawsze mam pewność, że będę wysłuchana, chociaż czasem dana łaska przychodzi później lub inaczej, niż myślałam – zaświadcza. Wspomina też z wdzięcznością ks. Józefa Copa, który wraz z mariankami rozsławił imię s. Dulcissimy i doprowadził do rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego.
     Ewa Olszak-Biel z Gliwic usłyszała o s. Dulcissimie dopiero rok temu, od innej jej czcicielki, aktorki z Krakowa Izabeli Drobotowicz-Orkisz. W samą porę. Zaczęła chorować i cały czas modliła się o trafną diagnozę. W dniu wyznaczonym na skomplikowany zabieg nerki lekarz postanowił powtórzyć badania. Do operacji nie doszło. W tym czasie modliło się wiele osób, odprawiane były także Msze św. w intencji zdrowia pani Ewy. – Moja Helenka wyprosiła mi zdrowie. Również wewnętrzną równowagę. Oczekując na zabieg, byłam tak spokojna jak nigdy wcześniej – opowiada z wdzięcznością. Również gdy wykonuje swoją pracę zawodową, wzywa często s. Dulcissimę i czuje jej obecność.
     W rocznicowej Eucharystii wzięli udział także członkowie rodziny s. Dulcissimy. Wszyscy są dumni z Helenki. – W naszym domu jej kult był powszechny dużo wcześniej; rozpoczęcie procesu nas nie zaskoczyło – mówią. Wspominają, jak to podzielono długi pasek z nocnej koszuli s. Dulcissimy, by każdy, kto tego pragnął, mógł otrzymać choć skrawek. Z wiarą oczekują beatyfikacji.

Dobromiła Salik     

 

 

Artykuł zamieszczony w "Gościu Niedzielnym" ("Gość Katowicki"), w numerze z dnia 1 marca 2009 r.

 

 

 

 


  • 10-lecie rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożej S. M. Dulcissimy, 18 lutego 2009 r.
  • Artykuły o Słudze Bożej Siostrze Marii Dulcissimie

    Powrót do Strony Głównej