. |
Droga życia zakonnego Heleny Hoffmann rozpoczęła się w niedzielę Trójcy Świętej 1925 roku. Mając 15 lat, powierzyła swe powołanie Trójcy Przenajświętszej. Miała również widzenie św. Teresy – razem uprawiały pole. Cięższą pracę wykonywała ona, lżejszą św. Teresa – podlewała i plewiła. W lipcu tegoż roku Helena powiadomiła rodziców o chęci wstąpienia do klasztoru*.
Wstępując do zgromadzenia, Helena Hoffmann była całkowicie zdrowa, czego dowodzą świadectwa lekarskie. Jej choroba rozpoczęła się przed świętami Bożego Narodzenia 1928 roku i wszystko wskazywało na to, iż należy ją łączyć z pokutną gotowością cierpienia w intencji Kościoła oraz zgromadzenia. (…) Siostra Dulcissima zaakceptowała swoje cierpienia nie tylko dla własnego dojścia do świętości, ale zaakceptowała je dla innych, dla Kościoła, zgromadzenia, szczególnie dla kapłanów.
Ataków ze strony złego ducha, czyli szatana doświadczyła także siostra Dulcissima. Podążała jednak za Chrystusem, mimo pojawiającego się przekonania o nieprzydatności do stanu zakonnego, mimo kłopotów i sprzeciwów ze strony rodziców.
Siostra Dulcissima nie chciała być nadzwyczajna. I to właśnie jest nadzwyczajne. Nigdy się nie skarżyła. Na każdym zdjęciu jest uśmiechnięta, co nie było łatwe w postępującej chorobie. Pozwoliła się kierować Bogu i na tym polega jej świętość.
Wchodzimy do klasztoru. Siostry marianki witają nas obiadem. Rozmowę z przełożoną domu s. Dionizją przerywa dzwonek. Niewyraźnie mówiący mężczyzna melduje przybycie grupy niepełnosprawnych z Chorzowa. Są z różnych parafii. Z daleka obserwujemy pielgrzymów. Kilkoro klęka wokół grobowca Siostry Dulcissimy. Niektórzy opierają głowy o granitową tablicę. Odchodzą. Po chwili przychodzą inni. Siostra Dionizja przynosi Księgę próśb i podziękowań. Jedna osoba wpisuje kilka zdań, inni chętnie się podpisują. Po godzinie odjeżdżają w dalszą drogę.
Wciąż (…) napływają świadectwa łask, które wierni wypraszają u Boga za wstawiennictwem siostry Dulcissimy. (…) Na jej mogiłę przychodzą ludzie reprezentujący cały przekrój społeczny nie tylko Brzezia, ale i okolicznych miast i wsi.
Na grobie siostry Dulcissimy „durś gore”, „świeczki goreją” – tak mówią mieszkańcy. Przychodzą tu wierni po zakończeniu Mszy św. i modlą się. Przychodzą dzieci, młodzież, całe rodziny.
Oglądamy klasztor, kaplicę, w której modliła się Sługa Boża, ogród. Poznajemy po kolei siostry. Mieszka tu ich siedem, są w większości starsze – i wszystkie szczęśliwe, że mogą być tak blisko s. Dulcissimy. I że obserwują z bliska wciąż żywy kult, jakim jest otaczana.
Mała kaplica klasztorna w Brzeziu stała się dla siostry Dulcissimy przestrzenią świętości, przestrzenią nasyconą Bogiem, który jest Miłością. (…) Siostra Dulcissima nie tylko nieustannie adorowała Najświętszy Sakrament, ale także zanosiła prośby do Matki Jezusa, której figura znajdowała się w kaplicy.
Znów dzwonek. Tym razem to młody dziennikarz z Krakowa. Przywiózł tutaj swoją ciocię – by pokazać jej bliskie sobie miejsce. Długo wypytują siostrę Dionizję o szczegóły z życia Sługi Bożej. Pytają także o ekshumację i eksportację ze starego brzeskiego cmentarza na teren przykościelny.
Zbliża się czas adoracji i Mszy św. w kościele. – Idąc na nabożeństwo czy na Mszę, wiele osób zatrzymuje się przy grobie – mówi s. Dionizja. – Podobnie jest po Eucharystii. Dyskretnie przyglądamy się młodej, ładnej blondynce w jasnych spodniach. Bez wahania klęka na kamieniach przed grobem i długą chwilę modli się w skupieniu. Na koniec wolno czyni znak krzyża świętego – i odchodzi ku swoim, zapewne powierzonym Dulcissimie sprawom.
Ważnym przyczynkiem do beatyfikacji siostry Dulcissimy jest stałość i trwałość kultu. Kult ten trwał i trwa nadal. Wyraża się w paleniu zniczy i świec na jej grobie, w niekończącej się przy nim modlitwie, w zabieraniu ziemi z jej grobu. Ludzie nieustannie przynoszą kwiaty na jej grób, inni zaś zrywają płatki tych kwiatów, by włożyć je do książeczki do nabożeństwa, do Pisma Świętego, torebki czy nawet by zaszyć w marynarce czy kamizelce. Na grobie światła nie gasną, kwiaty nie więdną i modlitwa trwa. Przychodzący na jej grób ludzie nie znali (…) jej osobiście, nie znają jej życia, a tylko zawierzywszy sile tradycji, podania ustnego, uwierzyli w moc tego fenomenu, któremu na imię siostra Dulcissima. (…) Również we wspólnocie sióstr Zgromadzenia Maryi Niepokalanej powszechne jest po dziś dzień przekonanie, że siostra Dulcissima jest świętą, ze wiele sióstr przez jej wstawiennictwo otrzymuje upragnione łaski.
– Kiedy byłam tutaj w nowicjacie – opowiada siostra Floriana – wiele słyszałam o siostrze Dulcissimie. Tak jak inni schowałam sobie ziemię z jej grobu i mam ją do dzisiaj! Wyjmuje z kieszeni zawiniątko i pokazuje nam małą fiolkę owiniętą plastykowym woreczkiem. – To taka moja relikwia – mówi. – Nigdy się z nią nie rozstaję!
Siostra Floriana ma też ten przywilej, że mieszka w pokoju s. Dulcissimy. – Chyba to sprawia, że jestem tak wyjątkowo spokojna w środku – wyznaje. – Może czasem tego nie widać, bo naturę mam bardziej impulsywną, ale czuję w sobie pokój. I że mnie jakby otula Opatrzność Boża.
Choroba postępowała. Siostra Dulcissima nocami klęczała przy łóżku lub leżała w kącie pokoju. Modliła się i płakała. Za cierpienie dziękowała Bogu. (…) Mimo nieustannej wysokiej gorączki i bólów głowy miała prorocze wizje dotyczące zbliżającej się wojny. Ale zarazem uspokajała mieszkańców Brzezia, że nie mają się czego bać, gdyż zawierucha wojenna ominie miejscowość.
Ostatni raz Komunię św. siostra Dulcissima przyjęła12 maja. Odeszła do Pana wraz z porannym biciem dzwonów na Anioł Pański 18 maja 1936 roku. pogrzeb odbył się cztery dni później. Po zgonie była tak piękna jak za życia. Wokół trumny unosił się zapach róż. Jak mówią jej krewni, w tym samym czasie w ich mieszkaniu ten zapach też był wyczuwalny. Wówczas byli przekonani, że siostra Dulcissima jest wśród nich.
Ojciec Święty Jan Paweł II, przyjmując 26 sierpnia 1998 roku za prywatnej audiencji siostrę Paulinę Szczepańczyk, przełożoną domu w Brzeziu, długo wpatrywał się w fotografię siostry Dulcissimy i powiedział: „Błogosławię. To jest dzieło Boże”.
Na pożegnanie siostry proszą, byśmy wpisali się do Księgi próśb i podziękowań za otrzymane łaski przez wstawiennictwo S.M. Dulcissimy Hoffmann. Dokumentuje ona wizyty od końca 1995 roku. Znajdują się tutaj wpisy Sióstr Maryi Niepokalanej pielgrzymujących do grobu S.M. Dulcissimy, często postulantek, nowicjuszek lub sióstr przed ślubami wieczystymi; są wpisy przełożonych Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego, którzy przybywają regularnie do Brzezia z klerykami; wpisy kapłanów oraz osób świeckich – całych rodzin, osób samotnych i dzieci, a także obcokrajowców. Młoda dziewczyna prosi na przykład siostrę Dulcissimę po niemiecku o szczęśliwą podróż do Niemiec, a Belgijka, po francusku, o zdanie egzaminu.
Oto wybrane fragmenty księgi. Wiara we wstawiennictwo zakonnicy z Brzezia nie wymaga chyba komentarza...
I my wpisujemy do księgi swoje intencje. Dziękujemy siostrom za gościnność. Polecamy je opiece Bożej. Modlimy się o beatyfikację Sługi Bożej. Powrócimy tu na pewno...
---------
Fragmenty kursywą pochodzą z książki ks. Jana Góreckiego pt. „Śląska służebnica cierpiącego Pana S.M. Dulcissima Hoffmann”, Siostry Maryi Niepokalanej, Katowice 2006, s. 168.
Najnowsza publikacja na temat siostry Dulcissimy ks. dra hab. Jana Góreckiego jest pracą, dokumentującą nie tylko jej życie. By naświetlić duchowość „śląskiej służebnicy cierpiącego Pana”, nazywanej też „Oblubienicą krzyża”, ks. J. Górecki ukazuje szersze tło: historyczno-obyczajowe i religijne. Wykazując się pieczołowitością historyka i wrażliwością kapłana, z dużą erudycją – często wykraczającą poza ścisłą tematykę opracowania – kreśli fenomen nie tylko jej życia, ale także życia wielu świętych, np. św. Teresy z Lisieux – przewodniczki duchowej Sługi Bożej czy św. Edyty Stein. Odwołuje się do pism „gigantów ducha”, jak św. Augustyn, a także do pisarzy i poetów. Znajdziemy w książce również m.in. minimonografię rodzinnej parafii Heleny Hoffmann: św. Józefa w Świętochłowicach Zgodzie, krótką historię Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej oraz sylwetkę jego założyciela Sługi Bożego ks. Jana Schneidera.
Interesującą częścią książki są obszerne świadectwa osób, które zetknęły się z siostrą Dulcissimą lub tych, które słyszały o niej od krewnych czy znajomych. Bogaty materiał fotograficzny, zamieszczony na trzydziestu ostatnich stronach książki, pozwala zaznajomić się z kolejnymi etapami życia Heleny Hoffmann oraz z tym, co dzieje się dziś w Brzeziu, przy grobie Sługi Bożej, gdzie „znicze nie gasną”, bo ludzie coraz bardziej wierzą w jej orędownictwo u Boga.
Artykuł został zamieszczony w Kalendarzu Św. Jacka na rok 2007