. |
O mojej Współsiostrze, S. M. Dulcissimie Hoffmann napisano już wiele; książki, broszury, artykuły itd. Moim zadaniem ma być uwypuklenie niektórych aspektów łączących ją ze św. Teresą od Dzieciątka Jezus. Uważam, że to zadanie jest trudne, ale na ile potrafię, postaram się w części to zrobić. Każdego człowieka coś łączy, czy dzieli z drugim człowiekiem. Myślę, że też tak było w życiu tych dwóch młodych osób. Może najpierw kilka słów o tym, co je różniło. Jedna Francuzka, urodzona w Alencon, druga Ślązaczka urodzona w Świętochłowicach – Zgodzie.
Odległość domów rodzinnych setki kilometrów. Można powiedzieć, że Teresa urodziła się w dość zamożnej rodzinie, w pięknym domu,
natomiast Helenka w „szarym familoku”, w biednej robotniczej rodzinie. Teresa była ostatnim kochanym dzieckiem w rodzinie, chociaż Matka jej zmarła gdy miała 4 latka. Matkę w pełni zastąpiła najstarsza siostra Paulina. Mateczka darzyła swoja córeczkę wielkim uczuciem matczynym. Była również jej nauczycielką, która potrafiła także poprawiać i korygować.
Natomiast nasza Helena (S. Dulcissima) owszem miała dom rodzinny, ale takiej czułości jak Teresa chyba nie zaznała. Szczególnie ojciec był człowiekiem o dobrym sercu, ale surowym. Jak sama S. Dulcissima się wyraziła „Już we wczesnym dzieciństwie moja wola była złamana”. W odróżnieniu od swojej „duchowej Siostry” S. Teresy, nasza bohaterka po stracie ojca w 9 roku życia nie odstępowała swojej mamy i starała się dzielić z nią wszystkie prace.
Co natomiast łączyło te dwie osoby?
Czy to przypadek, czy może przewidziane w Bożych planach, że Helenka przyszła na świat w 1910 roku, w roku rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego młodej Karmelitanki. Obydwie miały odwagę nie odmawiać Bogu niczego. Bóg potrzebuje takich ludzi i wziął je za słowo.
Obydwie w 15 roku życia wyraziły wolę służenia Bogu w klasztorze.
Oczywiście św. Teresa za pozwoleniem papieskim wstąpiła do Karmelu, a nasza Helenka ze względu na sprzeciw rodziców dopiero w 1927 r wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej we Wrocławiu.
W jakich okolicznościach Helena zapoznała się ze św. Teresą?
Dzieci, a wśród nich Helenka, przygotowujące się do pierwszej spowiedzi i Komunii świętej otrzymały polecenie katechety, aby ćwiczyły się w cnotach i budowały w swoich sercach duchowe kapliczki dla Jezusa. Helenka z wielką gorliwością zabrała się do dzieła, szczególnie walczyła z wadą nieposłuszeństwa.
S. M. Dulcissima (Helena) od wczesnego dzieciństwa miała sny nadnaturalnego pochodzenia. Początkowo osoba ze snu nie była zidentyfikowana, ale bardzo zachęcała Helenkę do modlitwy i budowania duchowej kapliczki. Dopiero Helenka, gdy pracowała w polu znalazła medalik z podobizną zakonnicy, którą rozpoznała, że przychodzi do niej w snach. Jej podobiznę rozpoznała także w czasopiśmie religijnym i wtedy dowiedziała się, że jest to św. Teresa od Dzieciątka Jezus.
Św. Teresa zaopiekowała się Helenką, a potem S. Dulcissimą do końca jej życia. Była dla niej przewodniczką i mistrzynią. Potrafiła ją pochwalić, ale także surowo upomnieć , a nawet ukarać. S. Dulcissima musiała ciężko pracować w swoim ogrodzie, to jest w duchowej kaplicy. Św. Teresa uczyła ją jak ma pracować i przeżywać swoją zakonność.
Uważam jednak, że najbardziej łączyło je cierpienie, które przyjmowały z wielkim poddaniem się woli Bożej. Obydwie cierpienie nazywały podarunkiem z nieba i dziękowały za nie. Cierpiały z miłości i dla „Miłości”. Wszystko służyło dla nawrócenia biednych grzeszników, zbawienia dusz, za Kościół święty, Ojca Świętego, za kapłanów, za osoby zakonne. Mówiły, że Pan Bóg jest mało kochany na ziemi, dlatego przyjmowały Krzyż Jezusa, aby Jemu ulżyć. Stąd nazwa Siostry Dulcissimy „Oblubienica Krzyża”. Uważam, że inną cechą, która je łączyła to zdolność przyjmowania upokorzeń i wykorzystywania ich na chwałę Bożą i zbawienie dusz. „Cierpieć i umrzeć z miłości”.
Innym rysem, który je łączył była tzw. „Mała Droga”, droga dziecięctwa duchowego. Inspiratorką tej drogi była właśnie św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Pragnęła, aby jej dzieło nadal było prowadzone na ziemi z zastępem „małych dusz”. Z biografii S. Dulcissimy możemy wnioskować, że została wybrana przez Jezusa i polecona św. Teresie jako jedna z pierwszych jej uczennic. Była ona wierną naśladowczynią swej Mistrzyni z nieba. Św. Teresa swoją uczennicę prowadziła tą drogą do świętości. Nie każdy może czynić rzeczy wielkie, ale czynić małe rzeczy, czy znosić codzienne krzyże i krzyżyki z uśmiechem i radością dla Jezusa, to już prawdziwy heroizm. Na małej drodze potrzebne jest bezgraniczne zaufanie Bogu, a motorem działania na niej jest miłość. Zalecały, aby się nie zniechęcać błędami, czy upadkami, bo dziecko często upada. Nie należy pomijać żadnej okazji, by dać Bogu dowód swej miłości.
Chyba się nie pomylę, gdy zwrócę uwagę na jeszcze jeden szczegół. Otóż obydwie „Przyjaciółki” obiecały jeszcze za życia, że nie zapomną o swoich, gdy będą już w niebie. Słowa dotrzymują, gdy się je o coś poprosi. Obydwie poszły dojrzałe do Domu Ojca przeżywszy zaledwie 24 lata św. Teresa i 26 lat Sługa Boża S. M. Dulcissima.
Nie daje mi spokoju inny szczegół, a mianowicie św. Teresa obiecała, że z nieba będzie zrzucać płatki róż na ziemię, czyli deszcz łask wyproszonych u Jezusa. To można było zobaczyć i doświadczyć podczas peregrynacji relikwiarza z jej szczątkami. Porywała wszystkich i nie zabrakło czerwonych róż.
Podobne rzeczy dzieją się w Brzeziu na grobie S. M. Dulcissimy. Tam świateł i kwiatów nigdy nie brakuje i każdy z Jej grobu zabiera ze sobą płatek z kwiatka jako relikwię i znak pomocy. I tak S. M. Dulcissima zwana jest „Śląską Małą Tereską”.
Artykuł zamieszczony w świątecznym wydaniu pisma Parafii Rzymsko-Katolickiej św. Apostołów Mateusza
i Macieja w Brzeziu nad Odrą - "Brzeski Parafianin", Rok XIV Nr 1 (67), 16 kwietnia 2006 r., str. 5