. |
Kiedyś na polu koło Świętochłowic Helenka znalazła medalik św. Teresy z Lisieux. Potraktowała to jako znak od tej mało wówczas znanej świętej. Odtąd Mała Tereska towarzyszyła jej na każdym kroku. W radościach, zmaganiach, nocach, strasznych cierpieniach, stygmatach, modlitwach i proroctwach. Mała Tereska zwana Kwiatuszkiem obiecała, że ześle na ziemię deszcz róż. Z grobu Helenki - siostry Dulcissimy setki ludzi zabierajądo domów płatki kwiatów..
Jest taka miejscowość, której najważniejszą obywatelką jest zakonnica, dwudziestosześcioletnia dziewczyna o łagodnych oczach i uśmiechu dziecka. Taką ją zapamiętano i choć od jej śmierci mija właśnie 67 lat, kochają ją tu wszyscy. To Brzezie nad Odrą - dziś dzielnica Raciborza.
Przez lata mieszkała w nim Dulcissima - zakonnica, którą wielu nazywa "śląską Małą Tereska". Dlaczego? Bo ich życie było niesamowicie podobne. Radosne, uśmiechnięte dziewczęta, w podobnym wieku wstępują do klasztoru, oddają Bogu najmniejsze chwile i ogromne cierpienia, w podobnym wieku młodo umierają. Za ich wstawiennictwem tysiące osób odzyskują zdrowie...
Teresa z Lisieux - przez Jana Pawła II ogłoszona "doktorem Kościoła" jest chyba najpopularniejszą świętą naszych czasów. Proces beatyfikacyjny Heleny Hoffman - siostry Dulcissimy rozpoczął się przed trzema laty...
Helenka i Tereska.
Małe Siostry Wielkiego Boga.
Dom rodzinny Dulcissimy?
Zwyczajny, ceglany familok w Świętochlowicach-Zgodzie, jeden z wielu w szarym śląskim krajobrazie. Urodziła się tu w 1910 roku. Nazywała się Helena Hoffmann. Dulcissima to imię zakonne. Na parterze mieszka jej bratowa. "To było zwykłe dziecko, też tu się bawiła, skokała przez płoty. Była wesoło" - opowiada. W pokoju nad łóżkiem wisi oprawiona w ramki fotografia krewniaczki. "To jest piękne mieć w rodzinie świętego" - uśmiecha się pani Jadwiga.
"Nie było dnia, żebym czegoś nie zbroiła" - napisała Helenka, wspominając dzieciństwo. Miała charakter. Kiedyś ksiądz głoszący rekolekcje w parafialnym kościele walił mocno pięścią w ambonę. Dziewczynka była oburzona takim zachowaniem, więc kiedy nikt nie widział, podłożyła pod obrus pinezki. Jak było do przewidzenia, ksiądz nadział się na ukryte bolce i od razu stracił ochotę do dalszego nadwerężania ambony.
Dochodzenie wykryło sprawcę. - Tak, ja to zrobiłam - powiedziała śmiało dziewczynka. - To bardzo brzydko tak zachowywać się tam, gdzie mieszka Pan Jezus. Ksiądz proboszcz i inni księża tak nie robią!
"Dlaczego przeraża cię to, że - dźwigając swój krzyż - odkrywasz na każdym kroku swą słabość? W drodze na Kalwarię Jezus upadł trzy razy, a ty, będąc kruchym dzieckiem, miałabyś nie być w tym podobna do swego Oblubieńca? Chciałabyś uniknąć setek upadków, jeśli i tyle trzeba ci upaść? Przecież powstając, okażesz Mu miłość jeszcze mocniejszą niż przed upadkiem".
św. Teresa z Lisieux
Kiedyś na polu między Zgodą a dzisiejszym Nowym Bytomiem jedenastoletnia Helenka znalazła medalion jakiejś zakonnicy. Zrazu jej nie rozpoznała.
Później dowiedziała się, że to Teresa od Dzieciątka Jezus, która właśnie w tym czasie została ogłoszona świętą.
Tereska miała pozostać przewodniczką Dulcissimy aż do jej śmierci. Uczyła ją, jak mimo wzrastania w latach nie starzeć się przed Bogiem.
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, twórczyni tzw. "małej drogi" do świętości przychodziła często do Helenki w snach.
Święta, która pod koniec XIX wieku w istnienie ludzkie wniosła nowy wymiar, dyskretnie swoim życiem podpowiadała, że należy uświęcać każdą sytuację dnia i oddawać Bogu małe gesty, sytuacje, modlitwy.
Przystępując 27 maja 1927 r. do sakramentu bierzmowania, Helenka obrała imię Teresa.
Jako dziewczynka Helenka lubiła rzucać kwiaty przed Jezusem Eucharystycznym na Boże Ciało. Po latach symbolicznie to wyjaśnia mówiąc, że nasze dusze winny być tak czyste jak te kwiaty.
W domu często haftowała komże, ofiarując każdy ścieg Panu Jezusowi.
"Tak, czuję, że Jezus chce nas obdarzyć tymi samymi łaskami, że chce dać nam Niebo za darmo".
św. Teresa z Lisieux
W niedzielę Trójcy Świętej 1925 roku Helenka, mając 15 lat, powierzyła swe powołanie Trójcy Przenajświętszej. Miała wówczas również widzenie św. Teresy
- razem uprawiały pole. Cięższą pracę wykonywała Helenka, lżejszą św. Teresa
- podlewała i plewiła. W lipcu tegoż roku Helena powiadomiła rodziców o chęci wstąpienia do klasztoru.
Mała Tereska wstępując do Karmelu, miała również zaledwie piętnaście lat.
"Jezu, gdybym tak mogła powiedzieć wszystkim małym duszom, jak niewysłowiona jest Twoja przychylność!... Czuję, że gdybyś cudem znalazł duszę słabszą mniejszą od mojej, to chciałbyś ją obdarzyć jeszcze większymi dobrodziejstwami... jeśliby zdała się na Ciebie, ufając zupełnie Twemu nieskończonemu miłosierdziu. Dla mnie niebo to wyczuwać w sobie podobieństwo do Boga, który mnie stworzył potężnym swym tchnieniem".
św. Teresa z Lisieux
W połowie marca 1928 roku Helenka wyjechała do Wrocławia, by odbyć postulat. Jechała z radością, powtarzając usłyszane w swym sercu słowa: "Jezus woła mnie do ofiary".
Formalne wstąpienie do postulatu nastąpiło 17 marca 1928 roku. W gronie postulantek była niezwykle radosna. Radością, tą promieniowała na innych.
Wskazówki co do ćwiczenia się w cnocie dawała Helenie św. Teresa, która mówiła jej, w czyjej intencji i w jaki sposób powinna się modlić i doskonalić.
Książeczkę, w której Helenka zapisywała swoje przeżycia, musiała zniszczyć w nowicjacie w Nysie w 1932 roku. Bardzo wiele ją to kosztowało, ale uczyniła to w posłuszeństwie względem mistrzyni nowicjuszek.
Św. Teresa ukazywała siostrze Dulcissimie obrzydliwość grzechu w postaci błyszczącej czarnej kuli, którą miała dotknąć, albo jako łąkę kwiatów z wężami, które pokazywały swe głowy i języki.
Przerażenie było wielkie, ogromna też brzydota grzechu. Innym razem pouczenia św. Teresy przekazywane w obrazach były przyczyną wielu radości.
Do takich obrazów należało morze z rybami i Rybakiem dusz. Morze to Kościół, ryby - dusze, Rybak - Chrystus.
"Tak jak słońce oświeca i cedry, i mały kwiat, jakby ten żył na ziemi sam jeden, tak i nasz Pan zajmuje się każdą duszą, jakby ta nie miała sobie podobnych.
l jak w przyrodzie wszystko przyczynia się do tego, by stokrotka mogła kiedyś zakwitnąć, tak i wszystko przyczynia się do dobra każdego".
św. Teresa z Lisieux
Wydawać by się mogło, że Dulcissima to jakiś mocarz ducha. Na zdjęciach na mocarza nie wygląda. Sympatyczne, zawsze uśmiechnięte dziewczątko. Ale nie zawsze było jej do śmiechu. Po wstąpieniu do klasztoru zaczęła chorować...
Straszne bóle głowy, paraliże połączone z okresami braku przytomności, to tylko niektóre z jej cierpień. Później, zwłaszcza w piątki, dołączył ból w dłoniach, stopach i boku. To stygmaty, znaki męki Chrystusa.
Dulcissima uprosiła Boga, żeby rany te nie stały się widoczne dla wszystkich. Ale ludzie i tak wiedzieli, że ta cicha, uśmiechnięta kobieta nosi w sobie jaka.ś porażającą., nadprzyrodzona, tajemnicę.
Przeżywała różne cierpienia psychiczne tzw. "dni Ogrójca", ale mimo to podnosiła zawsze głowę do góry. Wkrótce po rozpoczęciu życia zakonnego wykryto u niej guza mózgu. Choroba ta pojawiła się po bolesnym upadku na schodach.
Cierpiała na zaburzenia słuchu, pamięci i mowy. Na skutek paraliżu nie mogła się poruszać o własnych siłach. Ofiarowała Bogu swe oczy.
Straciła wzrok.
"W porywie szalonej radości zawołałam: Jezu, moja Miłości... znalazłam wreszcie powołanie, powołanie moje to Miłość! Tak, znalazłam swoje miejsce w Kościele, i to Ty, mój Boże, mi je dałeś... W Sercu Kościoła, mej Matki, będę Miłością,... W ten sposób będę wszystkim... W ten sposób moje marzenie się spełni!!!"
św. Teresa z Lisieux
Czuwając przy łóżku chorej siostry Dulcissimy, siostra Klotylda Kaczmarczyk zdumiona zauważyła, że chora po cichu z kimś rozmawia. Zdziwiona rozejrzała się, w pokoju - nie było nikogo. Inne zakonnice wyjaśniły jej, że do siostry Dulcissimy przychodzi św. Teresa od Dzieciątka Jezus.
W ten sposób obydwie zakonnice się spotykają, i długo rozmawiają....
"Pojęłam, czym jest prawdziwa chwała. Ten, którego królestwo nie jest z tego świata, ukazał mi, że prawdziwa mądrość polega na tym, by chcieć być nieznanym i uważanym za nic - by szukać radości w oderwaniu od siebie"...
św. Teresa z Lisieux
Dulcissima bardzo cierpiała, ale z tego cierpienia robiła niesamowity użytek.
Modliła się, oddając Bogu swój ból w różnych intencjach. O ile mogła, odwiedzała, podpierając się kulami, bliższych i dalszych sąsiadów klasztoru, zwłaszcza tych, których dotknęły jakieś nieszczęścia.
Jan Darowski, obecnie zamieszkały w Londynie poeta i krytyk literacki, zachorował w dzieciństwie na szkarlatynę. Stracił wzrok i słuch. Lekarze nic nie mogli poradzić.
- Któregoś dnia mama powiedziała: "Nie bójcie się, Dulcisma idzie, ona was uzdrowi" - wspomina dziś brat Jana, Kazimierz, również wówczas chory. - Ona tak nas przytuliła, położyła ręce na głowach i modliła się. Potem podobno powiedziała mamie, że ofiarowałaby swoje oczy, żeby Janek mógł widzieć. Janek rzeczywiście odzyskał wzrok i słuch, co lekarz uznał za cud. Dulcissima w tym samym czasie przestała widzieć.
"Tak długo, jak zechcesz, Umiłowany mój, Twój ptaszek pozostanie bez sił i bez skrzydeł, będzie trwać ze wzrokiem utkwionym w Tobie, chce zauroczyć się Twym boskim spojrzeniem, chce stać się ofiarą Twojej Miłości!
Ach! Chciałam, aby "moja twarz, na podobieństwo twarzy Jezusa, była prawdziwie ukryta, tak by na ziemi nikt mnie nie rozpoznał. Byłam spragniona cierpienia i zapomnienia".
św. Teresa z Lisieux
Wszystko zaczęło się wtedy, kiedy po ludzku powinno było się skończyć - 18 maja 1936 roku. Rankiem, kiedy rozdzwoniły się kościelne dzwony, siostra Dulcissima wydała ostatnie tchnienie. Choć zaledwie dwudziestosześcioletnia, dojrzała do nieba jak mało kto. W ciągu dziewięciu lat zakonnego życia przecierpiała morze męki, ale nie było w tym cierpieniu rezygnacji. Była przekonana, że Jezus prosi ją o przyjęcie pokuty za innych. Utwierdzały jaw tym przekonaniu częste wizje świętej Teresy z Lisieux. W "tereskowy" sposób widziała rzeczywistość. "Wszystko jest łaską, również to, że jestem głupia. Dla świata można być głupim, ważne jest to, że u Boga jest się dzieckiem"-napisała w jednym z listów. Była dzieckiem, a dziecku Bóg niczego nie odmawia...
Tereska od Dzieciątka Jezus żyła tylko 27 lat.
Kiedy została beatyfikowana, siostra pracująca w kuchni powiedziała o niej:
"Nic takiego nie zrobiła, chorowała na gruźlicę i tylko się modliła".
To samo można powiedzieć o Dulcissimie, która żyła 26 lat: "Nic takiego nie zrobiła, chorowała, bardzo cierpiała i tylko się modliła".
Ale czy rzeczywiście można powiedzieć "nic takiego" i "tylko"?
"Jezu mój, kocham Cię, kocham Kościół, moją Matkę, pamiętam, że najmniejsze poruszenie czystej miłości jest mu bardziej pożyteczne niż wszystkie inne dzieła razem wzięte".
św. Teresa z Lisieux
"Ależ ona po śmierci znów wygląda tak pięknie, jak przed choroba,!!! Taka cicha i spokojna" - siostry nie mogły wyjść z podziwu, przyglądające się Dulcissimie. Rzeczywiście, twarz pogodna, bez najmniejszych śladów opuchlizny.
Wystrój pokoju jasny.
- Umarła święta, po co się smucić? - powiedzieli podobno księża, którzy weszli do pokoju zmarłej, l kazali zaraz usuna.ć wszelkie znaki żałoby.
Gdy zmarła Mała Tereska, siostry z Karmelu ze zdumieniem zauważyły, że jej twarz wykrzywiona przed chwilą przez nieustanne duszności i ogromne cierpienia, rozjaśniła się i wypogodziła. Wszelkie oznaki chorób zniknęły. Mały Kwiatuszek potańczył się na zawsze z Oblubieńcom - swa, największa, miłością,.
Nie ma w Brzeziu chyba człowieka, który by obojętnie przeszedł obok grobu Dulcismy (tak się do niej tu zwracają). Nawet jeśli ktoś po długiej rozłące odwiedza dom rodzinny, pierwsze swe kroki kieruje na Jej grób.
l nikt nie odjeżdża, nie odwiedziwszy cmentarza.
Wielu ma wobec Niej ogromny dług wdzięczności.
Dulcisma przepowiedziała, że bydzie wojna - opowiadają dwie starsze panie przed kościołem. - Ale padała, żeby stąd nie uciekać, bo tu się nic nie stanie, yno gód bydzie. l to się sprawdziło...
"Byśmy mogli nacieszyć oczy, a zarazem się czegoś nauczyć, Jezus stworzył mnóstwo stokrotek. Kiedy przyglądam się im rano, to stwierdzam ze zdumieniem, że ich bladoróżowe korony są zwrócone ku wschodowi, ku zorzy, w oczekiwaniu na słońce. A gdy tylko pogodna ta gwiazda ześle im ciepły swój promyk, nieśmiałe stokrotki natychmiast otwierają kielichy, a śliczne płatki tworząjakby diadem, odsłaniając żółtawe wnętrze.
Wtedy kwiaty te stają się podobne do słońca, które okrywa je [złocistym] swym światłem. l wpatrują się w nie bez końca, idąc za jego obrotem. Tak aż do wieczora.
Potem, gdy słońce niknie, prędko zamykają swój kielich i - z białych - stają się na powrót bladoróżowe...
Otóż - tym boskim Słońcem jest Jezus, a stokrotkami - Jego dziewicze oblubienice.
Kiedy Jezus spojrzy na duszę, natychmiast upodabnia ją do siebie, trzeba jednak, by ta wciąż wpatrywała się w Niego, l tylko w Niego".
św. Teresa z Lisieux
Pani Gertruda Twardowska była w dzieciństwie częstym gościem w klasztorze: "Po wojnie przebywały tam młodziutkie nowicjuszki i siostra Lazaria, jak już nie było nic do jedzenie, zawołała kiedyś: - Dulcissimo, przecież obiecałaś, że będziesz się nami opiekować, a ja nie mam im co dać do jedzenia!
Za chwila dzwonek. Jo lecą do drzwi, a tam obcy człowiek z dwoma wielkimi bochnami chleba. - Miałem to tu oddać - padół. Wziynach te chleby i lecą po siostra Lazaria. Jak my obie wyszły, nikogo nie było" - opowiada pani Gertruda.
Przypadków uzdrowień za pośrednictwem Dulcissimy było i jest wiele.
Ludzie chętnie zabierają ziemię z jej grobu.
Już w czasie wojny matki zaszywały grudki w mundury synów idących na wojnę. Wrócili. Nawet Niemcy, cofając się przed Armią Czerwoną, rozgrzebali mogiłę wierząc, że wstawiennictwo tej katolickiej zakonnicy uprosi im ocalenie.
Kiedy weszli Rosjanie, zaczęły się brutalne polowania na "diewuszki". Jedna z miejscowych kobiet opowiada, jak ją rodzice schowali do szafy, bo już nie zdążyli znaleźć lepszego miejsca. W ostatnim momencie obsypali tylko to miejsce ziemią z grobu.
Żołnierze wywrócili calutki dom do góry nogami.
Nie zajrzeli tylko do szafy...
"Nie przestaję żywić śmiałej ufności, że stanę się wielką Świętą, gdyż nie liczę na swoje zasługi, nie mając żadnych, lecz nadzieję pokładam w Tym, który jest samą Świętością. To On sam, zadowalając się moimi nieudolnymi wysiłkami, podniesie mnie aż do siebie i - obsypując mnie swoimi nieskończonymi zasługami - uczyni mnie Świętą",
św. Teresa z Lisieux
"Trzeba być oknem otwartym na Boga" - mawiała siostra Dulcissima zwana "śląską MałąTereską". l takim oknem była. Nie była lustrem, w którym się przeglądała i widziała jedynie samą siebie. Była oknem, przez które wpadały uzdrawiające promienie Bożego światła.
"Nie należy trudzić się po to, by zostać świętym, lecz by sprawiać dobremu Bogu radość!"
św. Teresa z Lisieux
Modlitwa o Beatyfikację
Boże, Ojcze miłosierdzia, Ty pojednałeś ze sobą świat przez Śmierć na Krzyżu i Zmartwychwstanie swojego umiłowanego Syna Jezusa Chrystusa. Ty wzywasz wszystkich wierzących, aby łączyli swoje cierpienia z Męką Zbawiciela dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. Przyjmij jako milą Tobie ofiarę pokorne życie swojej służebnicy Siostry Marii Dulcissimy, naznaczone dźwiganiem codziennego krzyża. Obdarz ją chwałą błogosławionych w Twoim Królestwie i wysłuchaj modlitwy swojego ludu, jakie za jej wstawiennictwem ufnie zanosi do Ciebie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
W artykule wykorzystano teksty ks. Jana Góreckiego, Franciszka Kucharczaka i Marcina Jakimowicza.
Artykuł został zamieszczony w Śląskim Kalendarzu Katolickim "Z tej Ziemi" na rok 2003, str.35-48