Artykuły o Słudze Bożej Annie Jenke i o wychowaniu

 

.

 

       Barbara Radwańska

 

Obraz

 


       Otrzymałam niedawno prezent. Jest to kopia obrazu. na pozór, na pierwszy rzut oka - nic ciekawego. Widać tu bowiem dawną - starą szkolną klasę, a za pulpitem na tle tablicy z "jakimś szkolnym zadaniem" - siedzi nauczycielka z książką w ręku. Typowa "PANI" w średnim wieku, w okularach, skromnie ubrana. Ot wszystko!
       Ale ta skromność owej Pani zaczyna przyciągać moją uwagę. Przyglądam się szczegółom raz jeszcze. Obok na stole leży damska torebka. Jest otwarta, a w jej wnętrzu widzę wyraźnie na pierwsze miejsce wysunięte nie jakieś malowidło, tusz do rzęs czy choćby lusterko ... ale o dziwo ... modlitewnik, zwyczajna książeczka do nabożeństwa!
       Z drugiej strony stoi małych rozmiarów flakonik i kwiatek - złamany, ale oto podparty patykiem i podwiązany. Dalej, prawie niezauważalnie za otwartym oknem, na parapecie siedzi kilka wróbelków i ... "wcinają" okruszyny chleba. Jeszcze w tym samym okienku widoczna jest także ścieżka, a w jej tle kościół. Patrzę ponownie na tablicę. Cóż to za temat? Kto tak głęboko sięga? Kto je zadał? Kim jest ta nauczycielka? Jeszcze nie wiem. Oglądam obraz dokładniej. JEST ! Na skraju pulpitu niesprawną ręką ucznia wyryte serce! A obok równie tępym zapewne scyzorykiem napis: ANNA JENKE.
       Och - ach! No tak! Teraz już wiem! Tak to Ona. Te niewymowne symbole - to przecież Jej ŻYCIE całe. Ta torebka z książeczką do nabożeństwa, to codzienne modlitwy na Mszch św.. Ten kwiatek podparty, to jakiś uczeń z duszą złamaną, któremu przychodzi z pomocą, wyciąga z opresjii, ratuje. Te wróbelki, to Jej uczniowie, często głodni, z powojennej biedoty przybyłe - karmieni "kromką chleba" przyniesioną z domu. A ta ścieżka i kościół w tle? To przecież ta droga, którą na co dzień prowadziła "dzieci" do Boga - poprzez swą miłość, oddanie, ratowanie z zagrożeń moralnych, podawanie ręki wsparcie w każdej chwili dnia i nocy.
       To Ona - skromna nauczycielka szkół średnich - Liceum Pedagogicznego, Liceum dla Wychowawczyń Przedszkoli, potem Liceum Sztuk Plastycznych w Jarosławiu - nie bała się restrykcji, kiedy to usunięto krzyże, kiedy wyrugowano religię i Boga ze szkoły. Ona jedna nie poddała się reżimowi, rozpoczynając każdą swą lekcję znakiem krzyża świętego, sugerując młodzieży swej "modlitwę bez słów" - w milczeniu.
       I to zadane przez Nią na tablicy zadanie - temat, wówczas swym uczniom, mnie ... ale teraz i Tobie, nam wszystkim jakże głębokie i wymowne w swej treści: "Czy ze swego chleba sytości umiem odkroić połowę jeśli trzeba, czy tylko cienką kromkę uśmiechu". Odpowiedzmy sobie na to - teraz właśnie JA i TY, MY wszyscy - w 26 lat po śmierci tej Nieustraszonej, Wielkiej Bohaterki naszych czasów. Czy są gdzieś jeszcze tacy wychowawcy? Czy mógłby być ktoś bardziej godny miana świętego?
       Ten OBRAZ jest niezwykły, malowany symbolami, niepowtarzalny! To święty obraz ANNY - mojej Pani Profesor, obraz Sługi Bożej z Jarosławia.

 

Barbara Radwańska     

 

 

 

Źrodło: Słoneczna Skała. Kwartalnik o wychowaniu. Nr 39 (I-III) 2002 r.

 

 

 


  • Inne artykuły

    Powrót do Strony Głównej