. |
Odchodzi na wieczną wartę pokolenie, które dorosłe życie rozpoczęło pod koniec okupacji. Są w tym pokoleniu osoby, których sylwetki powinno się utrwalać w pamięci potomnych. Bez wątpienia zalicza się do nich profesor Roman Ciesielski. Wiele środowisk, z którymi współpracował, przygotowywało się do tegorocznego jubileuszu 80 rocznicy urodzin Profesora, która przypadała w listopadzie. Niespodziewanie odszedł do Pana nagle, 9 czerwca.
Krakowianin
Roman Ciesielski był nierozerwalnie związany z Krakowem. Tutaj urodził się 4 listopada 1924 r. Tutaj był uczniem Gimnazjum im. Nowodworskiego, tu także w czasie okupacji ukończył Szkołę Budowlaną. Potem pracował jako technik budowlany na terenie Krakowa i przy zaporze wodnej w Czchowie.
Jak wielu rówieśników, działał w konspiracji i jako st. strzelec Antoni Węgorz (taki był pseudonim konspiracyjny młodego Romana) brał udział w akcjach zbrojnych zgrupowania partyzanckiego Armii Krajowej "Żelbet". Za walkę zbrojną i swoją postawę został, w 1944 r. odznaczony Krzyżem Walecznych, potem Medalem Zwycięstwa i Wolności, Krzyżem Partyzanckim i Odznaką Grunwaldzką. Cudem było Mu darowane życie (kula przeszła o centymetr od serca).
Dalsze losy wiązał z nowo tworzoną uczelnią techniczną: Politechniką Krakowską. Jak zawsze czynny, pełen inicjatywy, łączył naukę z zaangażowaniem w Bratniej Pomocy i funkcją starosty roku podczas studiów na Wydziale Inżynierii. Już w 1947 r. został zatrudniony w Katedrze Statyki i Wytrzymałości Materiałów, szybko stając się "prawą ręką" prof. I. Stella-Sawickiego, uznawanego za założyciela Politechniki.
W tejże uczelni przeszedł wszystkie szczeble kariery akademickiej - od asystenta do profesora zwyczajnego, zdobywał kolejne stopnie i tytuły naukowe, pełnił najbardziej odpowiedzialne funkcje. Warto wspomnieć, że w 34 roku życia uzyskał doktorat, w 4 lata później - habilitację, w 39 roku życia został profesorem nadzwyczajnym, aby potem - dopiero - po 12 latach zostać profesorem zwyczajnym. Wcześniej, bo w 1971 roku, został wybrany członkiem korespondentem Polskiej Akademii Nauk i w 12 lat później - członkiem rzeczywistym PAN. Po reaktywowaniu Polskiej Akademii Umiejętności został wybrany również jej członkiem.
Przedstawiona powyżej droga naukowa nie oddaje trudności i przeszkód, które na tej drodze występowały, i które pokonywał dzięki niepospolitym talentom, zdolnościom i pracowitości. Na pewno pomocne w tym było doświadczenie i umiejętności sportowe. Czynnie uprawiał sport w swoim klubie "Cracovia", a w latach 1948-49 nawet reprezentował barwy Polski w koszykówce. Sport był dla Niego drogą do utrzymania kondycji fizycznej. Dopiero w ostatnich latach kłopoty ze zdrowiem uniemożliwiły aktywne zaangażowanie sportowe.
Rektor
Z licznych funkcji kierowniczych, jakie przyszło Mu wypełniać, wspomnieć tu trzeba przede wszystkim funkcję rektora. W pamiętnym roku 1981 reprezentanci wszystkich grup pracowniczych, czyli tzw. elektorzy, wybrali Go rektorem Politechniki Krakowskiej. W kilkanaście miesięcy później, po wprowadzeniu stanu wojennego ówczesna władza odwołała Go za "ideologicznie zły przykład, jaki daje młodzieży". Nikt z podejmujących taką decyzję nie miał odwagi powiedzieć o tym członkom senatu akademickiego, który został zwołany natychmiast po powrocie Profesora z Warszawy. Wypowiedzi osób uczestniczących w tym posiedzeniu potwierdziły autorytet Profesora, jakim cieszył się w środowisku akademickim. Opinia społeczna - także ta pozauczelniana - widziała w nim swego rzecznika. W kilka miesięcy później, w wielostopniowych wyborach, został wybrany przewodniczącym Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego. Było to ważne ciało reprezentujące niezależną opinię społeczną w okresie czystek, jakie się wówczas działy. Rada ta była potrzebna, a swą niezależność wypracowała dzięki autorytetowi prof. Romana Ciesielskiego.
Jako naukowiec, znany był w Polsce i daleko poza jej granicami. Zajmował się dynamiką konstrukcji. Znane były Jego osiągnięcia z zakresu diagnostyki i oceny szkodliwości drgań, metod pomiarów i identyfikacji dynamicznej. Zajmował się budowlami zabytkowymi. Doskonale łączył zainteresowania naukowe z praktyką inżynierską. Był naukowcem, ale również praktykującym inżynierem budownictwa. Nic więc dziwnego, że wielu inżynierów do Niego udawało się po poradę, po pomoc w rozwiązywaniu trudnych zagadnień.
Członek honorowy
Był niestrudzonym organizatorem życia naukowego w Polsce. Przez 10 lat kierował Komitetem Nauki Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa. Przez 18 lat przewodniczył Komitetowi Inżynierii Lądowej i Wodnej PAN, a potem został honorowym przewodniczącym tego Komitetu. Polski Związek Inżynierów i Techników Budownictwa nadał Mu swe najwyższe wyróżnienie: godność członka honorowego. Macierzysta uczelnia nadała zaś godność doktora honoris causa.
Senator
W pamiętnych wyborach, w czerwcu 1989 r. Profesor został wybrany senatorem Ziemi Krakowskiej. Był chyba jedynym w kraju, który nie legitymował się swego rodzaju "przepustką" do parlamentu w postaci zdjęcia z L. Wałęsą. "Nie pojechałem do Gdańska. Termin tego spotkania mi nie pasował. Zacząłem się też namyślać, czy w moim przypadku takie afiszowanie się przedwyborcze jest właściwe" - powiedział dziennikarzowi w wywiadzie udzielonym w związku z 15. rocznicą tamtych wyborów. A w Krakowie i bez tej fotografii uzyskał ponad 82% głosów. Starał się tego zaufania wyborców nie zawieść. O tym, w jaki sposób ich reprezentował, napisał w swoim sprawozdaniu na końcu kadencji. Pisał tam też o trudnościach w realizacji celów, które stawiali sobie wybrani wchodząc ławą do parlamentu, o tym, jak jednolita na początku grupa zaczęła się rozbijać. To Go najbardziej bolało. On był zawsze niezależny, po prostu niesterowalny. Wychodził z założenia, że senatorem został po to, aby myśleć i na tej podstawie podejmować decyzje. Kiedy więc nadszedł czas następnych wyborów, nie mógł zgodzić się na deklarację partyjnej przynależności i swoistej lojalności wobec wymagań właściciela listy wyborczej. Już nie kandydował. Zawsze jednak pozostawał aktywnym uczestnikiem życia społecznego w Polsce, Krakowie i w swej macierzystej uczelni.
Autorytet
Przywołując sylwetkę Profesora i różne obszary Jego aktywności, trzeba to wszystko dostrzec jako wyrastające na fundamencie wiary katolickiej. W książce-albumie (była prezentowana w "Źródle") pt. "Udział pracowników Politechniki Krakowskiej w życiu Kościoła katolickiego za pontyfikatu Jana Pawła II" jest artykuł-wspomnienie prof. R. Ciesielskiego o początkach duszpasterstwa akademickiego w parafii św. Floriana w Krakowie. To był czas, kiedy w parafii rozpoczął pracę ze studentami młody ks. Karol Wojtyla. Tam również wzrastał w wierze Jerzy Ciesielski, brat Profesora, dzisiaj Sługa Boży. Ten artykuł dobrze charakteryzuje czas umacniania wiary młodych. Pokazuje, kiedy i kto zapracował, aby w dalszym życiu wydawane były dobre owoce.
We wspomnianej książce znajdują się artykuły o różnych formach zaangażowania innych pracowników uczelni. Wśród autorów jest kilku, którzy wyszli ze szkoły prof. R. Ciesielskiego i wzrastali w Jego otoczeniu. To, iż w opisany tam sposób angażowali się w życie Kościoła katolickiego było zasługą prof. Romana Ciesielskiego. Młodych pracowników nauki kształcił bowiem nie tylko w zakresie wiedzy technicznej. Dawał im również przykład swoją postawą obywatela i patrioty. Dzielił się ze współpracownikami bogactwem swego człowieczeństwa. Dla wielu był On i nadal pozostanie w ich pamięci jako prawdziwy Mistrz i Przewodnik.
Na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, 21 czerwca, żegnały Profesora niezliczone rzesze. Przybyli tam ze smutkiem w sercach, że już nie spotkają Go, że nie uzyskają potrzebnej porady, nie usłyszą wyrażonej przez Niego oceny ich postępowania. Ten smutek potęgował fakt tak nagłego odejścia do Pana... - a tyle jeszcze spraw pozostało do załatwienia, do omówienia. Przybyli tam, niosąc w sercach jednak przede wszystkim wdzięczność. Najpierw w modlitwie dziękowali Panu Bogu, który pozwolił im nie tylko obserwować, ale również czerpać z przykładu Profesora. Swą obecnością i modlitwą wyrażali wdzięczność Profesorowi za Jego czyny, których nie sposób spisać, a które pozostaną na zawsze w pamięci żyjących. Sam Profesor nadal pozostanie dla nich autorytetem, do którego będą się odwoływali wówczas, gdy trzeba będzie podjąć ważne decyzje.
Redakcja "Źródła"
Artykuł zamieszczony w Tygodniku Rodzin Katolickich "Źródło", w numerze 28 (654) z dnia 11 lipca 2004 r.