Artykuły na temat Sł. B. Jerzego Ciesielskiego

 

.

 

JANUSZ KAWECKI

 

BYĆ OJCEM RODZINY WSPÓŁCZEŚNIE -
PRZYKŁAD SŁUGI BOŻEGO JERZEGO CIESIELSKIEGO

 

Przychodzę, aby świadczyć

       Przybywam na Kongres, aby powiedzieć o jednym z moich nauczycieli podczas studiów. Słuchałem Jego wykładów. Mam Jego podpis w moim indeksie.

       Zanim rozpoczął z nami zajęcia z konstrukcji sprężonych, wiedzieliśmy już od starszych kolegów, że u Niego trzeba umieć, że traktuje swoją pracę bardzo poważnie. Kontakt z Nim podczas wykładów i na egzaminie potwierdził tę opinię. Zawsze był do zajęć przygotowany, całość wykładanego materiału była logicznie uporządkowana - wszystko z myślą o tym, abyśmy mogli lepiej zrozumieć zachowanie się konstrukcji budowlanych. Był na pewno jednym z najlepszych dydaktyków. Charakterystyczny głos, spokój i opanowanie, staranne dobieranie słów - świadczyły o uporządkowaniu wewnętrznym. Technicy takie cechy szczególnie cenią. Nic więc dziwnego, że nas, studentów, intrygowała ta postać.

       Jeszcze nie raz, nawet już po zakończeniu przez nas studiów poszerzał nasze przygotowanie zawodowe dzieląc się swym doświadczeniem inżyniera i eksperta z zakresu budownictwa. Do dziś mam w pamięci pasjonujący cykl Jego odczytów na temat awarii budowlanych. Pozwolił nam nie tylko uczyć się na błędach innych, ale pokazywał na przykładach, co to znaczy realizować zasady etyki zawodowej.

       Mówię o tym wszystkim na początku, aby wykazać, że znałem Go osobiście. Znałem tak, jak student może znać swego nauczyciela. Tragiczna śmierć Jerzego Cisielskiego w 1970 r. wywołała u mnie potrzebę poznawania śladów, jakie zostawił On w sercach i w pamięci ludzi Jemu współczesnych. Idąc po drodze znaczonej tymi śladami coraz lepiej poznawałem owe podstawy, fundamenty, na których budował On swoje życie. Uzmysławiałem sobie coraz wyraźniej, że postawa i zachowanie się mego Nauczyciela podczas kontaktów ze studentami były naturalną konsekwencją wcielania wiary w życie. Wiedziałem coraz lepiej jak prawdziwe były oceny wypowiedziane w 1970 r. przez ks. kard. Karola Wojtyłę w homilii podczas Mszy św. za duszę Jerzego Ciesielskiego i Jego dzieci. Ks. Kardynał mówił wówczas m.in. (por. [7] ): "Swoją drogę do Boga pojmował jako radość i zarazem jako trud, jako trud zwyczajny, codzienny, nie tylko okolicznościowy czy odświętny. Wiarą przenikał wszystko: swoje życie osobiste, swoje powołanie życiowe, swoje powołanie do małżeństwa".

       Coraz powszechniej w opisach, artykułach i wystąpieniach o Jerzym Ciesielskim przypisuje się Jemu trzy określenia: "ojciec rodziny, inżynier i naukowiec oraz chrześcijanin naszego wieku" (por. [4, 7, 11, 12, 13, 15] ). Dzisiaj przybywam na Kongres poświęcony ojcostwu, aby dać świadectwo o moim Nauczycielu, aby ukazać Go jako ojca rodziny, pokazać drogę dojrzewania do życia w rodzinie i praktyczną realizację tego powołania w Jego życiu.

 

Przygotowanie do małżeństwa i życia rodzinnego

       W adhortacji apostolskiej "Familiaris Consortio" z 1981 r. czytamy: "Przygotowanie do małżeństwa i życia rodzinnego zaczyna się w dzieciństwie, w tej mądrej pedagogice rodzinnej". Ten okres nazwano w dokumencie papieskim: dalszym przygotowaniem. Jak to tzw. dalsze przygotowanie do życia w rodzinie wyglądało u Jerzego Ciesielskiego?

       Urodził się 12 lutego 1929 r. w Krakowie, jako trzecie dziecko Filipa i Marii. W ostatnim dniu marca tegoż roku przyjął Chrzest św. w parafii św. Mikołaja. We wspomnieniu pani Eleonory Świerczek [7] odnalazłem takie zdania: "Była to rodzina katolicka, w całym tego słowa znaczeniu, głęboko wierząca i praktykująca wiarę na co dzień. Najważniejszym atutem przekazywanej wiary dzieciom było działanie własnym przykładem. Śp. Jerzy będąc małym dzieckiem w żaden piątek z własnej woli nie jadł słodyczy pod żadną postacią; sam powiedział, że czyni to na pamiątkę śmierci Pana Jezusa w ten dzień". Poprzestanę tu tylko na przywołaniu tego fragmentu wspomnienia pani Świerczek, dobrze znającej rodzinę jeszcze z okresu dzieciństwa Jerzego.

       Pani Maria Władyczanka w swoim obszernym wspomnieniu - zapisie biograficznym (por.[7] ), do którego będę tu jeszcze nie raz sięgał przedstawiła wydarzenia związane z Jerzym Ciesielskim z okresu "okolic" matury w takich zdaniach: "Docenia On - mowa o Jerzym - rolę religijnej atmosfery rodzinnego domu. Jednak decydujące znaczenie dla Jego życia wewnętrznego i bodźcem dla kształcenia charakteru są rekolekcje zamknięte, prowadzone przez ks. Jana Barana. Brał w nich udział po zdaniu matury w 1948 r. W ustach Jurka słowa o kształceniu charakteru nie są tylko hasłem. O wykształcenie w sobie charakteru walczy systematycznie i mozolnie, z uporem i wytrwałością stosując w tym celu różne swoje metody. Każdego dnia kontroluje sam siebie i zdaje przed Bogiem sprawą ze swoich wysiłków wahań i potknięć". Niech uzupełnieniem tego świadectwa będzie informacja o tym, iż Jerzy Ciesielski jako 19-letni młodzieniec bo w 1948 r. w swoich "Notatkach" zapisał takie zobowiązanie: "Chcę, postanowiłem, myśli zawarte w Ewangelii odnieść do codziennego życia". Widać wyraźnie, że starał się konsekwentnie to zobowiązanie realizować. Porównajmy jeszcze przywołane już opisy z treścią innych zapisków Jerzego z lat 1948-50. Wpisał do "Notatek" m.in.: "Odgadywanie myśli Bożej (zawód, praca, decyzje w ważnych momentach), radosne spełnianie w ten sposób powstałych obowiązków z intencją ("dla Ciebie, Boże") składa się na świętość". A oto inny cytat z tychże notatek: "Bóg, który jest obecny wszędzie, ocenia moje najbardziej skryte postępowanie". Na tej glebie, na takim rozumieniu wiary wyrasta postać późniejszego męża i ojca rodziny. Systematycznie starał się odczytywać drogę swego powołania. Z modlitwą starał się odgadywać zamysł Boży wobec Niego. Czy powołanie do małżeństwa jest właśnie Jego drogą do świętości? - zapewne nie raz o tym myślał i prosił Boga o poznanie swej drogi.

       W "Notatkach" spisanych około 1956 roku można przeczytać takie zdania: "Konkretny człowiek może, a nawet powinien mieć wytyczoną choćby w ogólny sposób drogę świętości. Mieć ideał do którego dąży. Ideał świętości można krótko mówiąc określić jako "wypełnienie obowiązków stanu z nadprzyrodzoną orientacją". Aby to było możliwe trzeba prowadzić życie religijne wewnętrzne, będące niejako prądnicą, która ładuje akumulator mej osoby na codzienne działanie".

       Tyle z "Notatek" Jerzego Ciesielskiego. Zwracam uwagę na użyte w tym ostatnim cytacie określenia techniczne: prądnica, akumulator. Jerzy jest przecież technikiem z wykształcenia. Dla technika te słowa wiele wyjaśniają. Każde krótkie słowo, użyte w odwołaniu pozwala na rozwinięcie w domyśle działań z nim związanych.

       Jak odnaleźć własną drogę, własne powołanie, aby potem być jemu wiernym? Jego "Notatki" oraz spisane wspomnienia uczestników "Wujkowego towarzystwa" (tak nazywali się młodzi studenci skupieni w otoczeniu młodego duszpasterza Karola Wojtyły), ukazują wyraźnie, że Jerzy Ciesielski wszystkie sprawy związane z małżeństwem wiązał z dążeniem do świętości. Swą przyszłą żonę poznał w czasie studiów. Potem ich miłość dojrzewała w szczególnych warunkach: wśród piękna przyrody, na wielu wyprawach kajakowych, górskich i narciarskich, ale także podczas bardzo zasadniczych rozmów prowadzonych nie tylko sam na sam, wśród radości wspólnego pokonywania trudów, jakie niosły ze sobą te wyprawy. W opisach przywołanej już wcześniej pani Marii Władyczanki odnajduję takie wydarzenia jak np.:

  • w grudniu 1956 dzień skupienia dla narzeczonych prowadzony przez ks. Karola Wojtyłę,
  • w r. akad. 1956/57 cotygodniowe konferencje na temat miłości, narzeczeństwa i małżeństwa głoszone w kościele św. Anny przez ks. Jana Pietraszkę,
  • były też indywidualne rekolekcje w Tyńcu, po których wrócił przekonany, że Bóg daje Mu jako drogę życia, jako powołanie małżeństwo z panią Danutą.

     

    Przyjęcie sakramentu małżeństwa i życie w rodzinie

           Przyjęcie sakramentu małżeństwa 29 czerwca 1957 w kościele św. Anny pobłogosławił ks. Karol Wojtyła. Pani Danuta Abrahamowicz tak wspomina ten dzień: "Podczas przyjęcia weselnego Nany i Jurka w pewnym momencie on powstał i zaczął mówić. Ku mojemu zdumieniu, ten zawsze opanowany, rosły mężczyzna, głosem nabrzmiałym od wzruszenia dziękował za dar miłości. Nana słuchała go w pogodnym skupieniu. I nagle zorientowałam się, że Jurek za obudzenie w nim uczucia miłości nie dziękuje tej, którą widziałam tu w bieli, ale dziękuje Bogu. Spojrzałam z niepokojem na Nanę, ale w jej twarzy była pełnia szczęścia".

           Czytam adhortację "Familiaris Consortio" i w niej zawarte zalecenia odnośnie do dojrzewania do małżeństwa, do życia w rodzinie. Droga realizowana w życiu Jerzego jest jakby praktycznym wypełnieniem tych zaleceń. Tych związanych z przygotowaniem do przyjęcia sakramentu małżeństwa ale i tych po ślubie, realizowanych w duszpasterstwie małżeństw. W Jego życiu jest więc udział w dniu skupienia dla małżeństw, a potem dla małżeństw oczekujących dziecka. Prowadził je ks. Karol Wojtyła, który sam przyznał później, że z wielu rozmów z Jerzym zrodziła się treść praktyczna książki "Miłość i odpowiedzialność".

           Jerzy Ciesielski przyjął swoją żonę jako dar Boży. Tak przyjął jej miłość i jej osobę. W swoim referacie wygłoszonym na Sesji Naukowej i Wspomnieniowej (por. [12] ) pani Danuta Rybicka, dobrze znająca Danutę i Jerzego Ciesielskich przypomniała, iż Jerzy "żywił głęboki szacunek dla swojej małżonki i jej godności. Baczył na to, by nie znalazła się w cieniu jego osoby i osiągnięć. Pilnował, żeby "szło równo". Chciał z nią wszystko dzielić. Swoje plany zamiary, przedsięwzięcia - uzgadniał z żoną i liczył się z jej zdaniem. To było przymierze oparte na Miłości: oni sobie zawierzyli".

           Byli małżeństwem otwartym na sprawy innych rodzin. Uczestniczyli w spotkaniach, a często sami byli ich organizatorami. Pani Danuta Rybicka tak o tym mówiła podczas wspomnianej już wyżej Sesji Naukowej i Wspomnieniowej: "Spotkania z przyjaciółmi były nie tylko przyjemnością towarzyską. Zbierano się w mniejszym i większym gronie, by dyskutować o sprawach żywotnych dla młodych małżeństw. Zapraszano do tych rozmów duszpasterzy". A w innym miejscu swego wystąpienia przywołała również świadectwa przyjaciół. Mówiła: "Jurek pilnie przygotowywał się do dyskusji, bo i on miewał wątpliwości oraz rozterki duchowe, a chciał być w zgodzie z własnym sumieniem i nakazami religii. Zacytowane, przez jedną z autorek wspomnień, zdanie Jurka: "Ks. Kardynał uważa problemy rodzinne za załatwione przez rozstrzygnięcie ich na drodze doktrynalnej, filozoficznej, a dla nas problemy te dopiero się zaczynają w naszym codziennym życiu" - obrazuje zatroskanie ojca rodziny".

           Spoglądając na okres dojrzewania małżeństwa Jerzego i Danuty wyraźnie widać, iż On pragnął to co Jemu było bliskie, przybliżać żonie. Pragnął, aby dzieliła Jego zainteresowania. Kiedy np. poznał Ruch Foccolari - postanowił nie sam lecz właśnie z żoną pojechać do Lipska, by mogli wspólnie poznać duchowość tego Ruchu.

           Dbał także o to, aby ich małżeństwo było podstawą szerszej wspólnoty rodzinnej, bo przecież instytucja małżeństwa i miłość małżeńska są skierowane ku rodzeniu i wychowaniu potomstwa, ku rodzinie.

           Pani Danuta Rybicka, w swoim wspomnieniu wyraźnie podkreślała, że Jerzy "do ojcostwa przygotowywał się równie starannie jak do małżeństwa. Razem z żoną brał udział w prowadzonym przez ks. Karola Wojtyłę dniu skupienia dla małżeństw oczekujących dziecka, a później regularnie uczestniczyli oboje z żoną w spotkaniach dla młodych małżeństw". Okazało się, że owe spotkania oraz dni skupienia z upływem czasu przerodziły się w duszpasterstwo młodych małżeństw. Wszyscy wspominający ten czas podkreślają, że stało się to w głównej mierze za przyczyną Jerzego Ciesielskiego, który - już przed wstąpieniem w związek małżeński widział taką potrzebę, "rozmawiał na ten temat nie raz z ks. Janem Pietraszką i wciągał w to ks. Karola Wojtyłę oraz przyjaciół".

     

    "Stawszy się rodzicami małżonkowie otrzymują od Boga dar nowej odpowiedzialności"

           Małżeństwo Danuty i Jerzego obdarzył Bóg trójką dzieci: najstarsza Marysia urodziła się w 1958 r., Kasia - w 1961 r. i o rok młodszy Piotruś. Oboje rodzice aktywnie uczestniczyli w wychowywaniu swoich dzieci. Rozumiejąc znaczenie modlitwy w życiu rodzinnym, na niej budowali to wychowanie. Przyjaciele wspominają o tym, jak cała rodzina odmawiała modlitwy wspólnie, a w sobotnie popołudnia czytano razem Ewangelię i rozważano jej treść. Co niedzielę wszyscy szli razem na Mszę św. do kościoła.

           Jerzy był ojcem oddanym rodzinie. troszczył się o stronę materialną i duchową swoich bliskich. Dużo pracował, żeby zapewnić byt rodzinie. Zawsze jednak dbał o to, by był czas dla żony i dzieci, by praca zawodowa i naukowa nie oddalała członków rodziny od siebie. Wręcz przeciwnie, jeśli tylko obowiązków zawodowych było więcej, tym pełniejsze i intensywniejsze było Jego zaangażowanie w wykorzystanie czasu wspólnego na wzmacnianie więzi rodzinnych. Jak to robił? Wystarczy przeczytać wspomnienia bezpośrednich obserwatorów jego życia spisane w książce "Dziękuję Ci Boże, że jestem"(por.[12] ).

           Nie mogę jednak nie przywołać tutaj słów ks. biskupa Jana Pietraszko z kazania wygłoszonego podczas Mszy św. w rocznicę śmierci Jerzego Ciesielskiego w 1987 r.: "Jeżeli się czasem mówi, że rodzina jest domowym Kościołem, to on, nie znając jeszcze tego terminu, w sposób możliwie doskonały realizował w swojej rodzinie ten postulat. Bez ostentacji, bez wielkich słów, bez znudzenia Panem Bogiem, (...) w sposób godny, poważny i budzący szacunek wprowadzał ducha Ewangelii niepozornie, prawie niepostrzeżenie, ale wchodząc w ten dom wyczuwało się, że to naprawdę jest Kościół domowy i że ten rys charakterystyczny zawdzięcza się właśnie ojcu".

           W 1969 r. Jerzy Ciesielski wyjechał do pracy do Sudanu. Tam wykładał na Uniwersytecie Technicznym. Przez jeden rok był tam sam. Ten czas rozstania z najbliższymi jest również dobrym świadectwem ukazującym, że rodzina kształtowana na dobrym fundamencie nie tylko nie słabnie, ale umacnia się w czasie rozstania. Z samolotu w drodze z Polski do Sudanu pisał do swojej żony m.in. "Przecież to wszystko co się zaczyna, to dla nas wszystkich nowy etap. Jestem przekonany, że jest on zgodny z wolą Bożą. Dlatego z wielkim optymizmem rozpoczynam go. Mam nadzieję, że ty też tak myślisz. Wykorzystajmy czas rozłąki do pogłębienia miłości".

           Wyjazd do Sudanu nie mógł przeszkodzić w rozwijaniu życia religijnego dzieci. Przyspieszony więc został czas przystąpienia najmłodszego syna Piotrusia do I Komunii św. Przygotowywał się on razem ze starszą siostrą Kasią. W 1970 r. oboje przystąpili w Krakowie do Komunii św..

           Pani Stanisława Karpielowa w swoim wspomnieniu (por. [7] ) napisała m.in.: "Dzień I Komunii św. Piotrusia i Kasi. Sł. Boży przyjechał z Afryki. Jakże święcie i poważnie przeżywała ta rodzina ten ważny dzień w życiu dzieci. Jak bardzo odróżniali się od innych rodzin naszej parafii. Podczas gdy inne dzieci i ich rodzice koncentrowali swą uwagę na zdjęciach, gościach, prezentach, a nawet samochodach, którymi przyjechały do kościoła, rodzina sługi Bożego przeżywała ten dzień w inny sposób. Z duchowym przeżyciem w poczuciu obecności w ich sercach Chrystusa, w ogromnym skupieniu, w obecności tylko najbliższej rodziny, przeszli z kościoła do domu".

           I jeszcze jeden opis muszę tu przywołać, chociażby dlatego, iż jest mało znany a stanowi najlepsze świadectwo pełnego zaangażowania ojca w rozwój życia duchowego swoich dzieci. Po przyjęciu I Komunii św. rodzina Jerzego udała się już wspólnie w lipcu 1970 r. do Chartumu. I tam... Niech dalej już świadczy o tym pani Danuta Rybicka, która w takich zdaniach [12] zawarła swoje świadectwa: "Ponieważ dzieci nie miały jeszcze dość dobrze opanowanego języka angielskiego, Jurek ustalił z miejscowym kapłanem, że będzie niejako współuczestniczył w ich sakramencie pokuty. Miało to wyglądać następująco: dziecko, wzbudziwszy w sobie żal za grzechy, wyznawało je samo przed kapłanem po polsku, następnie ojciec miał wysłuchać po angielsku nauki przeznaczone dla małego penitenta i przetłumaczywszy je na język ojczysty przekazać dziecku, które potem miało otrzymać rozgrzeszenie. Chodziło o to, aby dzieciom umożliwić stałe bycie blisko Boga przez Eucharystię".

     

    Odpowiedzialność za bliźnich

           Jerzy nie tylko dbał o wzrastanie swoich dzieci. Nie tylko ukazywał im życie we wspólnocie z innymi. Tworzył środowisko, w którym dorośli i dzieci czuli się bliscy sobie, wspomagali się nawzajem. Swoje życie tak organizował, że miał czas dla bliźnich. Nic więc dziwnego, że do Niego właśnie wielu zwracało się z prośbą o przyjęcie zadań ojca chrzestnego. Miał ośmioro dzieci chrzestnych. Państwo Bożena o Gabriel Turowscy (por.[7] ) swoje spostrzeżenia odnośnie do tego zaangażowania Jerzego Ciesielskiego zawarli w takim opisie: "Interesował się ich (dzieci chrzestnych) postępami w nauce oraz kształtowaniem się ich charakteru i upodobań. Wyrzucał sobie, jeśli zajęcia zawodowe i rodzinne nie pozwalały Mu na bliższy kontakt z nimi. Na pewno modlił się w ich intencji i na pewno mają w nim swego szczególnego orędownika".

           A w innym miejscu ci sami świadkowie tak wspominają: "Starał się zrozumieć każdego, z kim się spotkał. Okazywał wielką cierpliwość i dobroć. Angażował się w rozwiązywanie "cudzych" problemów , poświęcając swój czas. Przeżywał troski i kłopoty bliźnich. Wynikało to z wrażliwości na potrzeby otoczenia. Był przy tym sprawiedliwy, tzn. rozumnie dobry. Sam też umiał okazywać wdzięczność przyjaciołom i znajomym. Zawsze kontrolował swoje postępowanie i jak wiemy, kończąc swój dzień robił rachunek sumienia. Był człowiekiem modlitwy, pełen życzliwości i dobroci. Był bezpośredni, a prawdę mówił wprost.

           Nigdy nie miał pozy ascetycznej, był przystępny, otwarty, energiczny, reagujący spontanicznie. Życzliwy wobec wszystkich. W Jego duchowości cnoty prostoty i pokory, a także roztropności i wielkiego zawierzenia Bogu, były podstawowe. Jak podkreśliliśmy, rozwijały się one na przestrzeni lat w permanentnym dążeniu do Boga. Szczególnie pod koniec życia promieniował swą "doskonałością"".

     

    Na końcu życia jest niewątpliwie śmierć

           Było to 9 października 1970 r.. Pani Janina Biernakiewiczowa (por. [7] ) tak spisała relacje, które do niej dotarły w związku z tym dniem: "Jerzy z dziećmi pojechał z wycieczką Uniwersytetu na porohy Nilu. Żona źle się czuła i została w domu. Wtedy zdarzyła się ogromna tragedia: Jerzy zszedł z młodszymi dziećmi do kajuty, a Marysia została na pokładzie, oglądając światła miasta. Statek wracał już, kiedy nagle wpadł w mieliznę i rozbił się. Marysia - dzielne dziecko - namówiła koleżankę, by płynęły do brzegu. Nikt spod pokładu nie uratował się". Tyle ze spisanego świadectwa.

           To była dawno oczekiwana wycieczka statkiem po Nilu do 6 katarakty. Zakończyła się śmiercią Jerzego, w 41 roku Jego życia. Wiele lat wcześniej w swoich "Notatkach" umieścił takie zdania: "Na końcu życia jest niewątpliwie śmierć. Po śmierci jest sąd ... Ten sąd jest weryfikacją całego życia, jego ostateczną oceną. Czy zatem nie jest rzeczą logiczną kryteria sądu ostatecznego stosować w życiu na co dzień, aby mieć w pamięci to, co nas w decydującym momencie czeka".

           Takim właśnie był. Starał się kryteria sądu ostatecznego stosować w swoim życiu na co dzień. Lektura Jego "Notatek" pokazuje jak systematycznie, z uporem nad tym pracował. Wiedział, gdzie szukać pomocy, gdzie może uzyskać trwałe oparcie w swoich działaniach. Teraz, gdy przeglądam świadectwa o Nim, gdy wczytuję się w Jego zapiski widzę wyraźnie, że najwięcej czerpał On z codziennego pełnego uczestniczenia we Mszy św. On odkrył na długo przed Soborem Watykańskim II, że obowiązkiem chrześcijanina jest dążyć do świętości. I starał się systematycznie, notując plusy i minusy każdego dnia w codziennym rachunku sumienia, wypełniać ten obowiązek. W jednej ze swoich modlitw zawarł takie zdania: "Dziękuję Ci Boże, że jestem, że mam szansę na wieczne szczęście w Tobie. Nie dopuść - o dobry Boże - abym tę szansę kiedyś zaprzepaścił".

     

    Niezwykły a zarazem zwyczajny

           Ci, którzy znali Jerzego, którzy byli w kręgu Jego oddziaływania, przyjmowali Jego obecność i Jego czyny zwyczajnie. Z niezwykłości Osoby zaczęli zdawać sobie w pełni sprawę dopiero, gdy Bóg powołał Go do wieczności. Wtedy odczuli wyraźnie Jego brak. Państwo Bożena i Gabriel Turowscy w swoim wspomnieniu (por.[7] ) napisali m.in. "Był człowiekiem niezwykłym, a zarazem bardzo zwyczajnym. Taka też była Jego świętość. Jako grono Jego przyjaciół, na tablicy upamiętniającej pierwszą rocznicę śmierci Jerzego, napisaliśmy z całą odpowiedzialnością: "Chrześcijanin XX wieku. Życiem swym dawał świadectwo miłości Boga i bliźnich"".

           Na podstawie lektury wspomnień Jego przyjaciół, oglądania zdjęć z archiwum rodzinnego rysuje się Osoba promieniejąca pełnią radości, o pogodnym usposobieniu i dobrym humorze. W wyprawach harcerskich, czy też "środowiskowych" ujawniał się jako dobry organizator życia zbiorowego, dostrzegający potrzeby bliźnich i umiejący na te potrzeby uwrażliwiać najpierw siebie a także innych. Pomagał w potrzebie, ale również uczył samodzielności. Był przystępny, otwarty, energiczny, Był życzliwy wobec otoczenia ale i wymagający.

           W 1985 r. rozpoczęto kanoniczne dochodzenie w sprawie heroiczności cnót Jerzego Ciesielskiego. Proces kanoniczny w Archidiecezji Krakowskiej zakończył się w 1990 r. i wtedy rozpoczął się proces Rzymski. W załączniku do niniejszego referatu zestawiono chronologicznie przebieg Jego procesu beatyfikacyjnego.

     

    Świadectwa żywej pamięci

           Pamięć o słudze Bożym jest żywa i stale rozszerza się. W jednej z publikacji w "Źródle" [16] zestawił ks. M. Jagosz, postulator w procesie beatyfikacyjnym niektóre z opisów przesłanych na adres Postulacji w Rzymie. Warto chociaż kilka z nich tutaj przytoczyć

  • "Boże, w swym miłosierdziu spraw, by Jerzy był przed Tobą orędownikiem naszych zmagań życiowych" (prof. Kruszewski z Kopenhagi w liście z 16.02.1993).
  • "Modlę się nadal o beatyfikację Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego. jest On orędownikiem zmagań życiowych. Polecam Mu Z.D., która ma małżeńskie problemy" (siostra Maria Goretti, Kraków, 24.09.1992).
  • "Jesteśmy w pełni przekonani o świętości życia śp. Jerzego i Jego dzieci. Wierzymy w Jego orędownictwo przed Bogiem w naszych sprawach - tych ziemskich i tych duchowych. Zwracając się o Jego pomoc, nie doznajemy zawodu(...) Bywał w Nowym Targu - naszym mieście, gdy budował Kombinat Obuwniczy, projektował go, więc tym bardziej jest mi bliski(...) Należymy do Kręgu Domowego Kościoła. Jego obrałam na patrona naszego kręgu(...) Nie obce Mu są sprawy rodzin". (państwo Wójcikowie, Nowy Targ, 10.02.1998).
  • "Polecam Bogu problemy małżeńskie i rodzinne przez wstawiennictwo Sługi Bożego" (Łucja Mularczyk z Medinah USA, żona i matka, 17.10.1995).

           I jeszcze fragmenty innego świadectwa przesłanego do "Źródła" przez panią Marię Wójcik (por.[9] ). Czytamy w nim m.in.: "Bardzo mnie zafascynowała postać Sł. Bożego Jerzego Ciesielskiego. Stał się On w jakiś sposób wyjątkowo bliski moim wyobrażeniom o ideale ojca rodziny na miarę dzisiejszych czasów. Był starszy ode mnie tylko o 25lat. Inni święci, z innych wieków, są jakoś tam mniej pasujący do dzisiejszej rzeczywistości, a On - jako mąż i ojciec - potrafi być tym kim powinien być w obliczu Boga, jako człowiek świecki i w ten sposób na pewno stanie się świętym naszych czasów. W szczególny sposób zrozumie nasze choćby najmniejsze wysiłki w dążeniu do świętości, bo jeszcze zostawił tu swoich najbliższych i nas borykających się ze wszystkimi trudnościami: w pracy, w domu, w wychowaniu dzieci (On sam miał cierpliwość w przygotowaniu dzieci do życia, do korzystania z niego tak, aby nie stracić ani sekundy, by widzieć piękno stworzonego świata). Ja szczególnie polecam swoją rodzinę Jego opiece, wierzę w Jego i świętych obcowanie, w to, że pomoże mojemu mężowi zdobyć się na uśmiech i cierpliwość dla dzieci, dzieciom pomoże w nauce, by posiadły chociaż okruchy tej wiedzy, którą On zdobył, pokaże im piękno świata, a mnie dopomoże, bym jako matka - wiodła moją rodzinę do świętości, nie tracąc nic z tego piękna, które Bóg stworzył. Sługę Bożego J. Ciesielskiego uczyniłam Patronem naszego Kręgu Rodzin przy Parafii Klikuszowa, aby mógł być z niego dumny. Tak jak Jego losy i losy Jego Rodziny Pan Bóg skierował do Chartumu - tak i losy jednej rodziny z naszego Kręgu Bóg skierował do USA. Jechali tak strasznie niepewni, zostawiając wszystko w Polsce. patrząc na ich rozterkę, poleciłam ich opiece Sługi Bożego. Jeśli im się powiedzie, to będzie za sprawą Bożej Opatrzności i Jego wstawiennictwa".

           W 1996 r. redakcja Tygodnika Rodzin Katolickich "Źródło" ustanowiła specjalną, coroczną nagrodę mającą być formą wyróżnienia ludzi szczególnie zasłużonych na rzecz rodziny w Polsce, jej formacji i rozwoju. Za Patrona nagrody przyjęto sługę Bożego Jerzego Ciesielskiego - ojca rodziny.

     

           Żył tylko 41 lat i tak dużo ukazał swoim życiem. Żył zwyczajnie, a jednak w naszym ludzkim wymiarze heroicznie szedł drogą wskazaną w Ewangelii. Rzeczywiście, święci nie są cukierkowi, wyprani z problemów i trosk, ale będąc tu na ziemi, są heroiczni w swoim konsekwentnym dążeniu do świętości.

     

    Bibliografia

    [1] "Wspomnienie o Jerzym Ciesielskim", ks. kard. Karol Wojtyła, Tygodnik Powszechny, Nr 51-52; 1970.
    [2] ""Sługa Boży Jerzy Ciesielski"; G.Turowski; Tygodnik Powszechny, Nr 44, 30.X.1988.
    [3] "Ojciec rodziny - sługa Boży Jerzy Ciesielski", M.Wierzbowski; Z pomocą rodzinie, Nr 5, grudzień 1991.
    [4] "Sługa Boży Jerzy Ciesielski - ojciec rodziny, inżynier, chrześcijanin naszego wieku", J.Kawecki, Źródło, Nr 42; 1992.
    [5] "Przekroczyć próg nadziei", Jan Paweł II odpowiada na pytania V. Messoriego, Wyd. KUL, Lublin 1994.
    [6] "Dziękuję, że jestem ..." (wyb. brat January), Źródło, Nr 41; 1994.
    [7] "Dziękuję Ci Boże, że jestem. Wspomnienia o Jerzym Ciesielskim." [red. M.Władyczanka], Wyd. św. Stanisława B.M., Kraków 1995.
    [8] "O którym wszyscy wiedzieli, że zdecydowanie dąży do świętości", J.Kawecki, Źródło, Nr 6; 1996.
    [9] "Szczęść Boże", M.Wójcik; Źródło, Nr 17; 1997.
    [10] "Spotkanie ludzi gór na Hali Lipowskiej 1-2 maja 1998", Anna Zając, Źródło Nr 27; 1998.
    [11] "Mąż i ojciec - o pełnej realizacji powołania do życia w rodzinie"; J. Kawecki, Źródło, Nr 41; 1998.
    [12] "Sługa Boży Jerzy Ciesielski - ojciec rodziny" D. Rybicka; referat wygloszony podczas Sesji Naukowej i Wspomnieniowej w Krakowie, 9.10.1998.
    [13] "Chrześcijanin naszego wieku", (kj), Źródło, Nr 44, 1998.
    [14] "Przez Podgórze na Watykan", Wyd. Czuwajmy; Kraków, 1998.
    [15] "Sługa Boży Jerzy Ciesielski - ojciec rodziny, inżynier, chrześcijanin naszego wieku", J. Kawecki, Udział pracowników Politechniki Krakowskiej w życiu Kościoła katolickiego za pontyfikatu Jana Pawła II, Wyd. Pol. Krak., 1998.
    [16] "Świat poznaje sługę Bożego Jerzego Ciesielskiego", ks. M.Jagosz; Źródło, Nr 51, 1998.
    [17] "Jerzy Ciesielski - ojciec rodziny", M.Wierzbowski; Nowe Miasto, Nr 4, 1999.

     

    Referat wygłoszony podczas Międzynarodowego Kongresu "O godność
    ojcostwa", który odbył się w Warszawie w dniach 5, 6 i 7 listopada 1999 r.

     

  • Załącznik 1 do referatu J. Kaweckiego - Kalendarium życia Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego
  • Załącznik 2 do referatu J. Kaweckiego - Kalendarium procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego

     

     

     

     

     


  • Inne świadectwa

    Powrót do Strony Głównej