Artykuły na temat Sł. B. Jerzego Ciesielskiego

 

.

 

GABRIEL TUROWSKI

 

SŁUGA BOŻY JERZY CIESIELSKI

 

       Jerzy Ciesielski urodził się 12 lutego 1929 roku w Krakowie. Ochrzczony 31 marca 1929 w kolegiacie św. Mikołaja. Był doktorem habilitowanym, inżynierem Politechniki Krakowskiej. W 1957 roku zawarł związek małżeński, z którego miał troje dzieci, dwie córki Marię (1958) i Katarzynę (1961) oraz syna Piotra (1962). W życiu rodzinnym oraz w pracy zawodowej realizował świadomie powołanie chrześcijańskie. Był człowiekiem modlitwy. Eucharystii i Słowa Bożego. Dawał temu świadectwo na co dzień. Uważał, że obowiązkiem katolika jest dążyć do świętości przez wytrwałą, cierpliwą i systematyczną pracę zawodową, pracę nad sobą, wszechstronną pomoc bliźnim, a przede wszystkim przez ubogacanie życia nadprzyrodzonego. W ostatnich latach życia był wykładowcą na Uniwersytecie w Chartumie (Sudan). Zmarł w opinii świętości w katastrofie statku na Nilu dnia 9 października 1970 roku. Zginęli z nim: córka Katarzyna i syn Piotr.

       Kanoniczne dochodzenie mające na celu stwierdzenie heroiczności cnót Sługi Bożego Jerzego rozpoczęło się w Krakowie w dniu 31 grudnia 1985 roku.

       W życiu Jerzego, tak z pozoru normalnym i zwyczajnym, istniał pewien fenomen wyróżniający go w sposób zasadniczy. Była to świadomie podjęta i z całą konsekwencją realizowana decyzja włączenia Boga w swoje życie, inaczej ujmując - włączenie własnego życia w obszar Bożej rzeczywistości. Decyzja, wydawałoby się tak oczywista w życiu każdego chrześcijanina, realizowana jest jednak na serio tylko przez nielicznych. Taka postawa bywa nieraz "zgorszeniem dla Żydów i głupstwem dla pogan" (św. Paweł, l Kor. 23). Jerzy nie stanowił w tym względzie wyjątku - często "gorszył" i obdarowywany bywał określeniami "świętoszek" itp.

       Sprawy Boże traktował niezwykle poważnie i bezkompromisowo. Nie tylko sam wierzył, ale poczuwał się do obowiązku dawania temu świadectwa. Była to postawa niemodna, budząca sprzeciw współczesnego człowieka, zamkniętego w swojej prywatności. Prostą, chwilami aż naiwną szczerością prowokował i drażnił, zwłaszcza tych wierzących "bez przesady". Do tej krańcowej "przesady" w wierze - czyli świętości, dążył ustawicznie. W jego zapiskach z lat młodzieńczych (1948-1950) czytamy: "...odgadywanie myśli Bożej (zawód, praca, decyzje w ważnych momentach), radosne spełnianie w ten sposób powstałych obowiązków z intencją "dla Ciebie. Boże". składa się na świętość". Sześć lat później napisał: "Konkretny człowiek... może, a nawet powinien mieć wytyczoną choćby w ogólny sposób drogę do świętości ...Ideał świętości można - krótko określić jako wypełnianie obowiązków stanu z nadprzyrodzoną orientacją. Aby to było możliwe, trzeba prowadzić życie religijne wewnętrzne, będące niejoko prądnicą, która ląduje akumulator mej osoby na codzienne działanie..."

       Jerzy swą pracę nad sobą realizował z inżynieryjną precyzją. Kosztowało go to wiele. Pokonywał nieśmiałość, obawę przed ośmieszeniem, a także przełamywał właściwą swej naturze skrytość i powściągliwość. W poszukiwaniu dróg i metod działania oraz środowiska religijnego w 1966 roku Jerzy zetknął się między innymi z duchowością Dzieła Maryi (Focolarini). W spotkaniach modlitewnych, dyskusyjnych i prywatnych tego kręgu ludzi Jerzy umacniał się wewnętrznie i przejął ich styl mówienia o przeżyciach własnych, o spotkaniach z Bogiem i swoich nieustannych nawróceniach. Dawał temu wyraz niejednokrotnie w czasie pobytu w Chartumie na zebraniach Focolarini, którego to ruchu był współzałożycielem w stolicy Sudanu.

       Jerzy zmieniał się z wiekiem. Rozwijał się wewnętrznie, dojrzewał życiowo, zawodowo, osiągnął sporo sukcesów. Jedno tylko pozostawało niezmienione - wewnętrzna postawa dziecka wobec Boga i spraw wiary. Dziecka, dla którego wierzę znaczy wyznaję Boga całym swoim życiem zawsze i wszędzie. Tak zawierzyć Bogu, by wszystko na Nim oprzeć, by z czegoś niewidzialnego uczynić fundament własnego życia może tylko dziecko, szaleniec lub święty. Wszystkie te trzy kategorie odnoszą się w jakiejś mierze do Sługi Bożego Jerzego i sprawiają, że całe jego życie było znakiem Bożej obecności. W dniu pogrzebu Jerzego (23 listopada 1970) na temat świadectwa jego życia ks. Karol kard. Wojtyła powiedział: "...Był zawsze człowiekiem głębokiej wiary, w wierze przyjmowal całą prawdę Bożą, cale świadectwo Boga w sobie nosił z wyjątkową konsekwencją, ...wiedział, że tego świadectwa Boga, którego nosił w swej duszy, nie można chować pod korcem, że jest ono światłem i dlatego też dawał świadectwo. Jesteśmy pełni tej świadomości, że odszedł od nas człowiek, który dawał świadectwo. Odważę się powiedzieć: dawał wyjątkowe świadectwo. Było ono wyjątkowe także i dlatego, że nigdy nie mówił: "ja daję świadectwo"- a wszyscy wiedzieli, ze je daje. I nigdy nie mówił "ja dążę do świętości" - a wszyscy wiedzieli, że dążył..."

       Jak autentyczne było oddziaływanie Jerzego, może świadczyć napis na tablicy pamiątkowej, wmurowanej w kościele św. Anny w Krakowie w pierwszą rocznicę śmierci - zredagowany przez przyjaciół i kolegów Jerzego: "...Chrześcijanin XX wieku. Życiem swym dawal świadectwo miłości Boga i bliźnich".

       Śp. ks. bp Jan Pietraszko w słowie wygłoszonym przed Mszą sw. w rocznicę śmierci Jerzego i jego dzieci (9 X 1987) powiedział: "...Jerzy był postacią wyjątkową, tak się objawil w tym kościele. ...Był to człowiek, który w latach synodu na temat apostolstwa ludzi świeckich może być postacią wzorcową. Według mojego rozeznania i doświadczenia idealnie wypośrodkowal drogę laika w Kościele. Bardzo się ta droga różniła od dzisiejszej drogi laików, którzy tworzą napór na zakrystię, na oltarz i na wywalczanie sobie możliwie maksymalnych praw i upoważnień wokół ołtarza. Jego postawa była skierowana ku światu. Zawsze o tym mówił i był głęboko przekonany, ze świadectwa ludzi świeckich nie potrzeba przy ołtarzu, ani w zakrystii ani w zastępowaniu kapłana w jego rozmaitych funkcjach, tylko świadectwa człowieka świeckiego potrzeba tam, gdzie tenże świecki żyje i pracuje... każdy na swoim miejscu i we własnym zakresie powinien dawać Chrystusowi świadectwo życia ewangelicznego..."'

       Praca nad sobą, a przede wszystkim współdziałanie z łaską poprzez modlitwę i Eucharystię kształtowały Jerzego jako męża i ojca rodziny, a także jako przyjaciela i nauczyciela akademickiego. Narastały w nim cnoty ludzkie, takie jak łagodność, uprzejmość, roztropność, bezgraniczna i cierpliwa wyrozumiałość, uczynność oraz swoisty humor i afirmacja życia. Jego spotkania ze studentami muzułmanami w Chartumie początkowo nie były łatwe. Jerzy miał zwyczaj mówić: "Są moimi braćmi, dziećmi Jednego Ojca i dlatego są godni mojego szacunku, miłości i zrozumienia... Pewnego dnia miłość ich zdobędzie". Studenci zaś uważali, że prof. Jerzy Ciesielski nie jest w stanie stracić cierpliwości w stosunku do nich i dodawali: - To jest człowiek Boży (Allah Rajul) - z notatek s. Gabrieli, Chartum-Rzym 1987.

       W codziennym rachunku sumienia starał się o utrzymanie stałego Przymierza z Bogiem. Wielka ufność w Tym, który wszystko może. Wypełniony myślą o Ojcostwie Bożym, mówił: "Jesteśmy Jego dziećmi. ...On jest naszym Ojcem; On wie czego nam potrzeba. On jest zawsze z nami: idzie, pracuje, cierpi z nami..."

       W przekonaniu, że wolą Bożą jest, aby po ukończeniu studiów założyć rodzinę, Jerzy przyjął swoje małżeństwo jako stan sakralny - uświęcający. Przygotowywał się do tej decyzji i dojrzewał do nowej roli. Na prywatnych, zamkniętych rekolekcjach w opactwie 00. Benedyktynów w Tyńcu kształtowała się jego nadprzyrodzona orientacja do życia rodzinnego. Związek małżeński zawarł w kolegiacie św. Anny w Krakowie 29 czerwca 1957 roku. Jako mąż i ojciec był całkowicie oddany rodzinie. Troszczył się zarówno o stronę materialną, jak i duchową swoich najbliższych. Dawał temu wyraz mówiąc: "Chcę, aby moi najbliżsi szli drogami Boga, tak jak chodzą po ścieżkach nauki i drogach świata" (z notatek S. Gabrieli). W poczuciu odpowiedzialności za życie duchowe w rodzinie - nieustannie dążył do jego rozwoju. Była to konsekwentna praca: przykładu, modlitwy i poświęcenia. Był przekonany, że treścią współpracy z Łaską w sakramencie małżeństwa jest rozwój i podtrzymywanie już osiągniętej dojrzałości w codziennym życiu małeńsko-rodzinnym.

       Życie Jerzego stanowi niekwestionowany przykład chrześcijańskiej koncepcji miłości, która zakłada z jednej strony afirmację życia, serdeczną atmosferę w rodzinie, sprawiedliwość i poszanowanie każdego człowieka, a z drugiej Bożą orientację, ze słowami "dla Ciebie Boże", które Jerzy bardzo często powtarzał. Realizowanie takiego życia wcale nie jest łatwe. Wymaga żywej wiary, szczególnie gdy codzienność niesie utrapienia, choroby i losowe zdarzenia. Taka koncepcja życia wymaga również wielkiej ufności Bogu i w Jego pomoc. Ukoronowaniem takiego pojmowania życia jest kochanie miłością nadprzyrodzoną, a więc kochanie tego co Bóg ukochał. Bardzo znamienne jest świadectwo śp. bpa Jana Pietraszki: "Jeżeli się czasem mówi, że rodzina jest domowym Kościołem, to On, nie znając jeszcze tego terminu, w sposób możliwie doskonały realizował w swojej rodzinie ten postulat. Bez ostentacji, bez wielkich stów, bez nudzenia Panem Bogiem, jak to się czasem zdarza, w sposób godny. poważny i budzący szacunek wprowadzał ducha Ewangelii niepozornie, prawie niepostrzeżenie, ale wchodząc w ten dom wyczuwało się, że to naprawdę jest Kościół Domowy i że ten rys charakterystyczny zawdzięcza się właśnie ojcu" (słowo przed Mszą św. w dniu 9 X 1987).

       Jerzy zdawał sobie z tego sprawę, jak trudno jest w życiu codziennym zachowywać i rozwijać doskonałość chrześcijańską. Umiał dziękować Bogu za "dobro" i za wszelkiego rodzaju niepowodzenia. Dziękował za ból głowy, za doznaną zniewagę, za to, że przeszkadzano podczas pracy. Opowiadał o tym, gdy wymieniano doświadczenia osobiste w czasie spotkań grupy ludzi z Ruchu Focolarini w Chartumie, katolików, protestantów i Koprów prawosławnych (z notatek S. Gabrieli Chartum-Rzym 1987).

       Heroiczność Sługi Bożego Jerzego polegała przede wszystkim na wierności cnotom wiary, nadziei i miłości. Świadome współdziałanie z Łaską wyrażało się dobrymi uczynkami. Nie oznacza to, że wolny był od pokus i upadków, jakie są udziałem każdego człowieka. Pragnął włączyć życie swoje i swoich najbliższych w obszar Bożej rzeczywistości i wolno sądzić, że Bóg spełnił jego dążenia. Zapytany, co sądzi o Słudze Bożym Jerzym, Ojciec św. Jan Paweł II wyraził się, że: "Dzieło Boże było w nim zakończone, a tragiczna po ludzku biorąc śmierć w planach Bożych ma swój przez nas nieznany sens" (G. T. - relacja, 1986). Dlatego Kościół krakowski modli się do Boga o wyniesienie na ołtarze Sługi Bożego słowami: "...Dziękujemy Ci, o Boże. za to, że przez życie i po ludzku tragiczną śmierć sługi Twego Jerzego i jego dzieci okazałeś nam męża sprawiedliwego, ojca rodziny a zarazem naukowca, inżyniera i wychowawcę młodzieży - chrześcijanina XX wieku. Boże, Źródło wszelkiej świętości i niewypowiedzianej dobroci, spraw, prosimy Cię, aby Kościół zaliczył go do grona swoich świętych. Wejrzyj na jego synowską wiarę, życie modlitwy i umiłowanie Eucharystii. Pomnij, jak swą otwartą postawą wobec bliźniego służył człowiekowi dla chwały Twojej i Matki Twego Syna. Jego dążenie do Ciebie, Boże, przez ustawiczną pracę nad sobą, jest dla katolików świeckich - mężów i ojców, żon i matek - przykładem do naśladowania".

 

(Tyg. Powsz., Nr 44/1988)

 

 

 

 

 


  • Inne świadectwa

    Powrót do Strony Głównej