. |
Od redakcji: Przed rokiem, 9.10.1998 r. odbyła się w Krakowie Sesja Naukowa i Wspomnieniowa poświęcona Słudze Bożemu Jerzemu Ciesielskiemu (1929-1970). Poniżej publikujemy fragmenty referatu przedstawionego na Sesji przez mgr Danutę Rybicką. Wybraliśmy te fragmenty, w których Sługa Boży przedstawiony jest jako małżonek i ojciec rodziny. |
Jerzy wiedział, że jego powołaniem jest małżeństwo. Przygotowywał się do niego długo oraz wszechstronnie. (...) Rozumiał małżeństwo jako przymierze: zawierzenie drugiej osobie i oczekiwanie takiegoż zawierzenia od niej. O jego podejściu do małżeństwa pięknie napisał Jan Paweł II w książce "Przekroczyć próg nadziei": Szukał towarzyszki życia i szukał jej na kolanach, w modlitwie. Nie zapomnę nigdy tej rozmowy, w której powiedział mi po specjalnym dniu skupienia: Myślę, że to ta dziewczyna ma być moją żoną, że Pan Bóg mi ją daje".
(...) Okres narzeczeństwa był czasem bardzo starannego przygotowywania się Danusi i Jurka do małżeństwa. Było to przygotowanie duchowe i intelektualne, ale starannie przygotowali się także praktycznie do obrzędu ślubu, który miał miejsce w kościele św. Anny w Krakowie 29.06.1957 r. Do tego obrzędu liturgicznego, który jest aktem sakramentalnym przymierza małżeńskiego, włączyli aktywnie wszystkich obecnych: obok kapłana i świadków - także rodziców, przyjaciół i znajomych.
Jurek żywił głęboki szacunek dla swojej małżonki i jej godności. Baczył na to, by nie znalazła się w cieniu jego osoby i osiągnięć. Pilnował, żeby "szli równo". Chciał z nią wszystko dzielić. Swoje plany, zamiary, przedsięwzięcia uzgadniał z żoną i liczył się z jej zdaniem. To było przymierze oparte na Miłości: oni sobie zawierzyli. (...)
Do ojcostwa przygotowywał się równie starannie jak do małżeństwa. Razem z żoną brał udział w prowadzonym przez ks. Karola Wojtyłę dniu skupienia dla małżeństw oczekujących dziecka, a później regularnie uczestniczyli z żoną w spotkaniach dla młodych małżeństw, w czasie których po Mszy Św. i nauce odbywały się także rozmowy i dyskusje. Te spotkania i dni skupienia przerodziły się w duszpasterstwo młodych małżeństw. Stało się to w głównej mierze za przyczyną Jerzego. (...)
Jurek cenił dar ojcostwa. Swoje dzieci kochał od chwili poczęcia, czego dowodem był jego stosunek do matki noszącej je pod sercem oraz to, że uczestniczył w przyjściu na świat całej trójki: Marysi (1958), Kasi (1961) i Piotrusia (1962). W tamtych czasach było to niezwykłe.
Był ojcem oddanym rodzinie. Troszczył się zarówno o stronę materialną, jak i duchową swoich bliskich. Żywo uczestniczył w wychowywaniu dzieci. Wychowywał je w miłości i szacunku do Boga i ludzi. Gdy tylko do tego dorosły, cała rodzina odmawiała modlitwę wspólnie, a w sobotnie popołudnie czytano razem Ewangelię i rozważano jej treść. Co niedzielę wszyscy szli razem ma Mszę Św. do kościoła.
Ks. bp Jan Pietraszko w kazaniu wygłoszonym w rocznicę śmierci Jerzego i jego dwojga dzieci powiedział: Jeżeli się czasem mówi, że rodzina jest domowym Kościołem, to on, nie znając jeszcze tego terminu, w sposób możliwie doskonały realizował w swojej rodzinie ten postulat. Bez ostentacji, bez wielkich słów, bez nudzenia Panem Bogiem (...) w sposób godny, poważny i budzący szacunek wprowadzał ducha Ewangelii niepozornie, prawie niepostrzeżenie, ale wchodząc w ten dom wyczuwało się, że to naprawdę jest Kościół domowy i że ten rys charakterystyczny zawdzięcza się właśnie ojcu. (...)
Otwarty na ludzi, Jerzy wcześnie zadbał o to, by jego dzieci uczyły się współżycia z innymi. Służyły temu wakacyjne wyjazdy z zaprzyjaźnionymi rodzinami, goszczenie u siebie w domu tych, którzy nie mieli własnej pełnej rodziny, zabawy z gromadą dzieci, kiedy po niedzielnej Mszy Św. uczył je na Błoniach puszczać latawce albo organizował gry sportowe. Poświęcał czas i uwagę nie tylko własnym dzieciom, otaczał opieką nie tylko najbliższych.
Widocznie ojcostwo promieniowało z Jerzego, skoro aż osiem rodzin prosiło go, by był chrzestnym ojcem ich dzieci. Przyjmował ten obowiązek. Interesował się kształtowaniem charakteru chrześniaków, ich postępami w nauce i zainteresowaniami. Na pewno się za nich modlił.
Czasami Jurek pełnił rolę opiekuna w zaprzyjaźnionych rodzinach, a to wstawiając się za młodym małżeństwem u rodziców, aby stworzyć nowożeńcom godne warunki do zamieszkania, a to sprawując opiekę nad rodziną, której ojciec musiał wyjechać służbowo na kilka miesięcy. Zawsze miał na uwadze dobro rodziny.
Były student Politechniki wspomina, że tym, którzy już na studiach założyli rodziny, bardzo pomagał swoją postawą, która "była czysta moralnie". Wspomina też jak ostro reagował ten wykładowca na złośliwe docinki studentów na temat ojcostwa jednego z nich.
Jerzy Ciesielski - ojciec własnej rodziny - stawał się opiekunem także innych rodzin i jest dla wielu rodzin wzorem przez swoją postawę pełną miłości.
Artykuł zamieszczony w Tygodniku Rodzin Katolickich "Źródło", w numerze 41 (406), z dnia 10 października 1999 r.