. |
Było to 8 czerwca 1997 r. Zbliżała się godz. 18.00. Kościół św. Anny w Krakowie wypełnili przedstawiciele środowiska akademickiego z całej Polski. Oczekiwano przybycia Ojca Świętego. Spotkanie odbywało się z okazji 600-lecia Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Podczas tego spotkania Jan Paweł II wygłosił przemówienie na temat roli ludzi nauki. Często wracam do słów Ojca Świętego, tam wypowiedzianych. Przyjmuję je jako rozwinięcie myśli zawartych we wcześniejszej, bo z 4 stycznia 1996 r., wypowiedzi Papieża do rektorów polskich uniwersytetów, przybyłych wówczas do Watykanu. To wtedy, w Watykanie, Ojciec Święty mówił o odpowiedzialności ludzi nauki za Polskę i Polaków, o szczególnej ich odpowiedzialności w okresie, w którym Polska znalazła się na wirażu dziejów. U św. Anny w Krakowie udowodnił z kolei, iż człowiek współczesny potrzebuje ludzi nauki. To przecież człowiek współczesny - mówił Ojciec Święty - "potrzebuje waszej naukowej dociekliwości, waszej wnikliwości w stawianiu pytań i uczciwości w szukaniu na nie odpowiedzi".
To właśnie wtedy, u św. Anny, Jan Paweł II w krótkiej charakterystyce zawarł misję ludzi nauki. Określił ją słowami: posługa myślenia. O tym, jak trafne jest to określenie, świadczą chociażby częste jego przywoływania w różnych opracowaniach na temat zadań i roli ludzi nauki, ludzi uniwersytetów.
Zadania, przypomniane przez Jana Pawła II ludziom nauki, są trudne, ale przecież możliwe do zrealizowania. Można, przywołując konkretne przykłady, ukazać, iż przed wiekami, a nawet bardzo niedawno byli tacy ludzie nauki, którzy zadania te konsekwentnie realizowali. Również podczas spotkania u św. Anny, Ojciec Święty takie przykłady nam wszystkim ukazał. Wtedy to wspomniał o człowieku, który "posługę uczonego, posługę myślenia uczynił drogą do świętości". Chodziło o Jerzego Ciesielskiego, który "swoją dociekliwość uczonego łączył z pokorą ucznia wsłuchanego w to, co o tajemnicy Boga i człowieka mówi piękno stworzonego świata".
12 lutego br. obchodziliśmy 71. rocznicę urodzin sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego. Z tej okazji warto przypomnieć, że to on podczas swego krótkiego życia (zginął wraz z dwójką dzieci 9 października 1970 r. w Chartumie, w wodach Nilu, podczas katastrofy statku) potrafił ukazać, co to znaczy być człowiekiem ewangelicznym. Żył zwyczajnie, a jednak - w naszym ludzkim wymiarze - heroicznie szedł drogą wskazaną w Ewangelii.
Już jako 19-letni młodzieniec w swoich "Notatkach" zapisał takie zobowiązanie: "Chcę, postanowiłem myśli zawarte w Ewangelii odnieść do codziennego życia". A potem, na takiej glebie, którą powyższy cytat bardzo dobrze charakteryzuje, na takim rozumieniu wiary i jej bezpośredniego oddziaływania na postępowanie w konkretnych, zwyczajnych sytuacjach wyrastała postać późniejszego męża i ojca, naukowca i inżyniera, czyli po prostu chrześcijanina naszego wieku.
Podczas Sesji Naukowej i Wspomnieniowej, poświęconej działalności sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego (odbyła się ona 9 października 1998 r.) prof. Krzysztof Dyduch przedstawił jego osiągnięcia jako naukowca i inżyniera. Po szczegółowej analizie dorobku naukowego i zawodowego sługi Bożego, w podsumowaniu swego wystąpienia stwierdził: "Jerzy Ciesielski wcześnie, bo w wieku 41 lat, miał już ugruntowaną i niekwestionowaną pozycję naukową. (...) Powiedzmy wyraźnie: był on bardzo zdolnym i pracowitym człowiekiem. Systematyczna, planowana i codzienna praca nad sobą przynosiła efekty. Ci, którzy go znali, podziwiali go. Ci, którzy pracowali z nim na co dzień, byli zauroczeni i zafascynowani takim wzorem. Niezwykle sumienny i solidny, dokładny, a nawet drobiazgowy w rozwiązaniach inżynierskich czy badaniach naukowych. Uczyliśmy się od niego cierpliwości i próbowaliśmy go także naśladować".
Lektura wspomnień o Jerzym Ciesielskim, udostępnionych nam przez Wydawnictwo św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej (książka pt. "Dziękuję Ci, Boże, że jestem") ukazuje sługę Bożego jako człowieka systematycznie dążącego do świętości. Tym, którzy jeszcze tej książki nie czytali, serdecznie ją polecam.
Podczas Mszy św., sprawowanej w 1998 r. w rocznicę tragicznej śmierci Jerzego Ciesielskiego, ks. bp Stanisław Smoleński w takich słowach scharakteryzował owo dążenie do świętości przez sługę Bożego: "Drogę do świętości poprzez powierzone zadania, realizowane możliwie jak najwierniej, łączył z troską, by do tych zadań dorastać, by stawać się coraz pełniejszym człowiekiem i coraz bardziej podobnym do Chrystusa. Jego pokornym wyznawcą. (...) Równocześnie Jerzy Ciesielski pamiętał, że w ramach otrzymanego od Boga powołania chrześcijańskiego - jak to wynika z Chrztu i Bierzmowania - obowiązuje go postawa apostolska. Bogactwem wiary, nadziei i miłości, pewną znajomością Bożej prawdy ma się dzielić. Przede wszystkim konsekwentnym, odważnym, cichym, spokojnym świadectwem swego życia. Wspomnienia osób znających go potwierdzają, jak dalece to świadectwo było czytelne dla ludzi. Właśnie dlatego, że było tak bardzo autentyczne. Oczywiście, że u podstaw tego była praca nad sobą. (...) Stawiał sobie twarde wymagania i konsekwentnie rozliczał się w rachunku sumienia, w zapisywanych notatkach. Cała ta praca była nie tylko pójściem śladami Chrystusa, ale współpracą, świadomą współpracą z Bożą łaską".
Czytamy wspomnienia osób znających Jerzego Ciesielskiego, poznajemy opracowania syntetyczne na temat jego życia i dokonań. I coraz lepiej uświadamiamy sobie, że każdy z nas jest wezwany, by iść podobną drogą. Jerzy Ciesielski jako młody student zapisał w swoich "Notatkach": "Każdy z nas otrzymał do przebycia własną drogę, własne powołanie. Od wierności temu powołaniu zależy sens mego istnienia. Twoja chwała i nasza zasługa na szczęście są wiekuiste. Spraw, Panie, abym zrozumiał me powołanie na każdy dzień i daj mi Twą łaskę, abym mu był wierny".
Janusz Kawecki
Artykuł zamieszczony w Tygodniku Rodzin Katolickich "Źródło", w numerze 7 (424), z dnia 13 lutego 2000 r.