. |
40 lat temu tragicznie zginął Sługa Boży Jerzy Ciesielski (1929-1970), pedagog, inżynier, działacz społeczny i ojciec rodziny
O Słudze Bożym Jerzym Ciesielskim z jego studentem prof. dr. hab. inż. Januszem Kaweckim rozmawia Małgorzata Bochenek
Jak zapamiętał Pan Profesor Sługę Bożego Jerzego Ciesielskiego?
- Jako jego student niejednokrotnie miałem okazję go podziwiać. Zawsze przygotowany do zajęć, wymagający od siebie i swoich uczniów, szanujący studenta, świadek wyznawanych wartości. Spoglądając na Jerzego Ciesielskiego, dostrzegałem w nim człowieka wiary, choć on o tym nie mówił. To się czuło. Był nie tylko wspaniałym nauczycielem dla studentów. Ci, którzy znali go bliżej i obserwowali jako ojca rodziny, podkreślają, że swoje powołanie realizował również jako mąż i ojciec, podążając drogą świętości.
Sługa Boży jest zatem wyjątkowym wzorem dla ludzi nauki?
- Był wyjątkowym pracownikiem nauki, mającym duże osiągnięcia w pracy zawodowej. Takich wzorców świat nauki dzisiaj potrzebuje - odpowiedzialnych, roztropnych, budujących swoje życie na fundamencie wiary. Jan Paweł II, który przecież doskonale znał Jerzego Ciesielskiego, mówił o nim w kolegiacie św. Anny w 1997 r., że "posługa myślenia była dla niego drogą do świętości". Zgłębiając nauczanie Jana Pawła II skierowane do ludzi nauki, w poszczególnych jego wypowiedziach znajdowałem nie tylko wskazane temu środowisku kierunki postępowania, ale także sposoby realizacji tych zaleceń. Podczas spotkania rektorów polskich uczelni 4 stycznia 1996 r. w Castel Gandolfo Papież podkreślał, jak bardzo Polska potrzebuje środowiska akademickiego uformowanego według zasad i wartości chrześcijańskich. Ojciec Święty mówił, że potrzeba nauczycieli, ale także świadków; że ze studentami trzeba dzielić się swoją wiedzą, ale też i człowieczeństwem, wiarą. Takim człowiekiem był Jerzy Ciesielski.
Rocznicowa sesja poświęcona Słudze Bożemu Jerzemu Ciesielskiemu odbędzie się dzisiaj na Politechnice Krakowskiej. Dlaczego właśnie tam?
- Politechnika Krakowska jest tą uczelnią, w której był studentem, a potem pracownikiem naukowym. W czasach reżimu komunistycznego w Polsce, mimo że uzyskał stopień naukowy docenta (obecnie: doktora habilitowanego), nie było dla niego etatu na stanowisku docenta w macierzystej uczelni i dlatego Jerzy Ciesielski wyjechał do Chartumu w Sudanie. Jego zawsze klarowna postawa i wierność chrześcijańskim zasadom nie podobała się ówczesnym władzom. Stąd został niejako zmuszony do tego wyjazdu i podjęcia pracy na uczelni w Chartumie. Po roku sprowadził tam swoją rodzinę. Przed 40 laty 9 października tragicznie zginął w wypadku na Nilu z dwojgiem swoich dzieci - Piotrusiem i Kasią. Trzecie dziecko, córka Marysia, wraz z koleżanką zdołały się uratować, gdyż w momencie tragicznych chwil znajdowały się na pokładzie górnym spacerowego statku, którym podróżowali.
Okrągła rocznica jego śmierci to także czas intensywnej modlitwy o rychłe wyniesienie na ołtarze Sługi Bożego...
- Będziemy się modlili o jego rychłą beatyfikację. By to mogło nastąpić, potrzebny jest cud za jego wstawiennictwem. Dlatego też konieczne jest żarliwe błaganie Boga. Wierzę, że już wkrótce będziemy się radować z oficjalnego potwierdzenia przez Kościół, że jego posługa myślenia była drogą do świętości.
Zwieńczeniem sobotniego spotkania organizowanego w związku z kolejną rocznicą powrotu Jerzego Ciesielskiego do Domu Ojca będzie uroczysta Msza św. sprawowana w kolegiacie św. Anny w Krakowie, gdzie złożone są jego prochy (godz. 19.30). Warto wspomnieć, że właśnie w tym kościele w 1957 r. Jerzy Ciesielski zawarł sakramentalny związek małżeński z Danutą Plebańczyk, a pobłogosławił go ks. Karol Wojtyła.
Dziękuję za rozmowę.
Artykuł zamieszczony w "Naszym Dzienniku", w numerze 237 (3863) z dnia 9-10 października 2010r.