. |
Z prof. Januszem Kaweckim, studentem Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego, rozmawia Małgorzata Pabis
Ojciec Święty Franciszek uznał heroiczność cnót Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego. Można powiedzieć, że jest wzorem naukowca, wykładowcy…
– Na pewno, ale nie tylko. Rok po śmierci Jerzego Ciesielskiego w kolegiacie św. Anny została umieszczona tabliczka z napisem: „inżynier, naukowiec, ojciec rodziny, chrześcijanin XX wieku”. Myślę, że w tych wszystkich dziedzinach może być dla nas wzorem.
Pan znał prof. Ciesielskiego. Jak zapisał się w Pana pamięci?
– Byłem studentem Jerzego Ciesielskiego. W programie studiów Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej na ostatnich latach był taki przedmiot – konstrukcje sprężone. Wykładał Jerzy Ciesielski. Od starszych kolegów wiedzieliśmy, jakim jest wykładowcą, że najpierw wymaga od siebie, a potem od nas. Zawsze był świetnie przygotowany do wykładów. Mówił zawsze o rzeczach związanych z konstrukcjami sprężonymi w sposób bardzo praktyczny, jak człowiek, który je realizował. Dzielił się z nami nie tylko wiedzą techniczną, ale także swoim osobistym doświadczeniem.
Po zakończeniu wykładu, kiedy już składał przygotowane dla nas materiały, nieraz włączał sie w rozmowy studentów, zawsze miał coś ciekawego do przekazania, coś, co wzbudzało refleksję. Potem, kiedy już zostałem inżynierem, wraz z kolegami utworzyliśmy Polski Związek Inżynierów i Techników Budownictwa. Organizowaliśmy spotkania, na które zapraszaliśmy ludzi mogących nam coś poradzić. I już na pierwsze spotkanie zaprosiliśmy właśnie Jerzego Ciesielskiego. Mówił nam o etyce w zawodzie inżyniera. Pokazywał przyczyny różnych katastrof, ostrzegał nas przed błędami. Przekazywał nam wiedzę podręcznikową, ale też dzielił się z nami bogactwem swojego człowieczeństwa.
Był także ojcem rodziny…
– Swoim zaangażowaniem porządkował układ tej rodziny. Był niejako sternikiem, który patrzył w przyszłość, dbał o sprawy materialne, one jednak nie przesłaniały mu potrzeb duchowych swoich bliskich. W Polsce panował komunizm, więc wspólnie z rodziną przygotowywał się do wyjazdu do Chartumu, aby dzieci mogły tam przystępować do Komunii Świętej.
Ksiądz biskup Stanisław Smoleński mówił, że kiedy przebywało się wśród jego rodziny, czuło się, że jest ona domowym Kościołem, któremu ton nadaje ojciec. Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach wcale nie mówiło się jeszcze o Domowym Kościele…
Czy można powiedzieć, że w pewnym sensie Jerzy Ciesielski był ofiarą czasów komunistycznych?
– Myślę, że gdyby były inne czasy, Jerzy Ciesielski z Polski by nie wyjechał. On jednak nie należał do partii, nie był człowiekiem partii i nie chciał słuchać towarzyszy. Nie było więc dla niego etatu na Politechnice Krakowskiej, chociaż dla innych miejsca pracy się znalazły.
Nie poddał się, a wręcz przeciwnie – wybrał drogę trudniejszą i wyjechał do Chartumu, gdzie jak wiemy, zginął z dwójką dzieci w tragicznym wypadku na Nilu.
Sługa Boży był osobą bardzo ważną dla bł. Ojca Świętego Jana Pawła II…
– Tak. Napisał o tym sam Papież w książce „Przekroczyć próg nadziei”: „Nie zapomnę nigdy tego chłopca, studenta politechniki w Krakowie, o którym wszyscy wiedzieli, że zdecydowanie dąży do świętości. Miał taki program życia. Wiedział, że jest ’stworzony do większych rzeczy’, jak kiedyś wyraził się św. Stanisław Kostka”. Papież stawiał go za wzór człowieka, który realizował swoją drogę do świętości poprzez bycie ojcem. Był pasjonatem w swojej pracy zawodowej. Także swej towarzyszki życia „szukał na kolanach w modlitwie”. Ojciec Święty pisze w swojej książce: „Nie zapomnę nigdy tej rozmowy, w której powiedział mi po specjalnym dniu skupienia: ’Myślę, że to ta dziewczyna ma być moją żoną, że Pan Bóg mi ją daje’. Jak gdyby nie szedł za głosem własnych upodobań, ale przede wszystkim za głosem Boga samego. Wiedział, że od Niego pochodzi wszystko dobro i wybrał dobrze. Mówię o Jerzym Ciesielskim”.
Już z tego tylko fragmentu widzimy, jak pięknie żył. Codziennie planował dzień, wieczorem w rachunku sumienia rozliczał się przed Panem Bogiem. On wiedział bowiem, że jego celem jest świętość i do niej konsekwentnie dążył. Jak inżynier postawił trwały fundament i na nim budował.
„Dziękuję Ci, Boże, że jestem” – takie zdanie wypowiadał nieraz Jerzy Ciesielski…
– To przepiękna modlitwa. W dalszej jej części dziękuje on Bogu za swoich bliskich. W tej modlitwie jest cała głębia modlitewnego wyznania. Myślę, że do takich przykładów jak on trzeba nam dążyć. Taka konsekwentna postawa bardzo podoba się dziś ludziom młodym. W ostatnim czasie Zespół Szkół Budowlanych nr 1 w Mławie spośród czterech kandydatów właśnie Jerzego Ciesielskiego wybrał na patrona. Także w Lublinie jest środowisko, któremu patronuje. Informacja o nim wciąż gdzieś dociera, a jego postać zachwyca wciąż nowych ludzi.
Myślę, że Jerzy Ciesielski może być wspaniałym patronem dla naukowców, dla środowisk akademickich. Przed laty Jan Paweł II w kolegiacie św. Anny w Krakowie wspominał postać Jerzego Ciesielskiego i powiedział wówczas, że „posługę uczonego, posługę myślenia, uczynił drogą do świętości”. Pan Bóg na każdy czas daje nam specjalne znaki, przykłady. Teraz stawia nam przed oczy Jerzego Ciesielskiego.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmowa zamieszczona w "Naszym Dzienniku", w numerze 295 (4834) z dnia 19 grudnia 2013r.