Artykuły i opracowania dotyczące
Sł. B. Jerzego Ciesielskiego

 

.

 

Ks. Ferdynand Holböck

 

Sługa Boży Jerzy Ciesielski
i Danuta Ciesielska z rodu Plebańczyk

 

   

Jerzy urodził się12 lutego 1929 r. w Krakowie (Polska).
Zmarł 9 października 1970 roku.
Ojciec trojga dzieci.
Pracownik naukowy.

    Jerzy Ciesielski, syn Filipa i Marii z domu Tatarczany, urodził się w Krakowie 12 lutego 1929 r. jako ich trzecie dziecko. Starszy jego brat, Roman, był pracownikiem naukowym Politechniki Krakowskiej, siostra, Maria Bronisława, zmarła w dzieciństwie, 26 listopada 1930 roku. Rodzina Ciesielskich mieszkała w Krakowie przy ul. Kasprowicza, później przy ul. Brodowicza. Jerzy został ochrzczony w kościele parafialnym pw św. Mikołaja w Krakowie 31 marca 1929 roku. Ojciec Jerzego był z zawodu wojskowym, w późniejszych latach, dla poprawienia sytuacji materialnej, rodzice Jerzego otworzyli przy ul. Moniuszki sklep spożywczy.

    W roku 1935 Jerzy rozpoczął naukę w siedmioklasowej szkole podstawowej nr 3 im. Świętego Mikołaja w Krakowie, przy ul. Lubomirskich. Po jej ukończeniu, w roku 1942, z powodu zamknięcia przez okupanta szkół średnich ogólnokształcących, zaczął uczęszczać do dwuletniej prywatnej Szkoły Handlowej E. Liberdy w Krakowie, przy ul. Senackiej 6. Ukończył ją w lipcu 1944 roku. W latach 1944-1945, by uchronić się przed wywiezieniem na roboty do Niemiec, pracował w kwaszarni kapusty. W okresie okupacji był też - prawdopodobnie - uczestnikiem tajnych kompletów licealnych, gdyż po zakończeniu wojny, 10 lutego 1945 r. rozpoczął naukę w VIII Państwowym Gimnazjum i Liceum im. A. Witkowskiego w Krakowie jako uczeń III klasy. Tu także, w roku 1948, złożył egzamin dojrzałości.

    Jako przedmiot dalszej nauki Jerzy obrał studia techniczne na organizowanej wówczas Politechnice Krakowskiej, będącej jeszcze wtedy filią Akademii Górniczo-Hutniczej, na Wydziale Budownictwa Lądowego. Nie mając wszakże pewności, czy uda mu się dostać na ten kierunek, starał się jednocześnie o przyjęcie na istniejące przy Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego Studium Wychowania Fizycznego, gdyż sport, który od wczesnej młodości uprawiał, był jego wielką pasją życiową. Przyjęty na Politechnikę, nie zrezygnował z trwających trzy lata studiów na kierunku Wychowania Fizycznego. Na obu uczelniach radził sobie doskonale.

    Studia na Politechnice były wówczas dwustopniowe. Po ukończeniu trzeciego roku studenci otrzymywali dyplom inżyniera, po czym odbywali obowiązkowy staż pracy. Staż taki odbył Jerzy w Nowej Hucie jako kierownik grupy budowlanej. Po jego zakończeniu podjął dalsze, dwuletnie studia, uzyskując w roku 1954 dyplom magistra inżyniera. Od 1 stycznia tego roku rozpoczął pracę w Zakładzie Badawczym Materiałów i Konstrukcji Wydziałów Politechnicznych Akademii Górniczej. Na podstawie nakazu pracy, jesienią 1954 r. podjął pracę w Biurze Projektów Przemysłu Skórzanego, w charakterze projektanta. Od 1 stycznia 1955 r., zatrzymując pół etatu w Biurze Projektów, pracował - na całym etacie na Politechnice. Jednocześnie przygotowywał pracę doktorską na temat: „Realizacja i straty siły naciągania przy odcinkowym sprężaniu powłok cylindrycznych". Na jej podstawie uzyskał w czerwcu 1960 r. tytuł doktora nauk technicznych.

    Wcześniej, bo 29 czerwca 1957 r., zawarł związek małżeński z Danutą Plebańczyk, koleżanką ze Studium Wychowania Fizycznego. Ślub odbył się w Krakowie, w kościele akademickim pw św. Anny. Związek pobłogosławił ks. Karol Wojtyła. Ze związku tego urodziło się troje dzieci: Maria - w roku 1958, Katarzyna - w roku 1961 i Piotr - w roku 1962. Obowiązki męża i ojca rodziny udawało się Jerzemu łączyć z pracą naukowo-badawczą i dydaktyczną.

    W roku 1968 uzyskał stopień doktora habilitowanego (docenta). Wykonywał przy tym liczne ekspertyzy i projekty budowlane, był członkiem Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa oraz Naczelnej Organizacji Technicznej (NOT).

    W październiku 1969 r. skorzystał z propozycji przyjaciela, prof. Jana Kantego Tyszowieckiego, i objął po nim wykłady na Uniwersytecie w Chartumie (Sudan) jako tzw. visiting professor. Po pierwszym roku pobytu sprowadził do Chartumu żonę i dzieci. 9 października 1970 r. poniósł śmierć, wraz z dwojgiem dzieci, w katastrofie statku wycieczkowego na Nilu. Po dokonanej kremacji odnalezionych ciał żona i córka przewiozły urnę z prochami do Krakowa. Po mszy św. żałobnej, celebrowanej w kościele św. Anny przez kard. Karola Wojtyłę, urnę złożono, 23 listopada 1970 r., w grobie na cmentarzu Podgórskim w Krakowie.

    Jerzy nigdy nie wątpił w to, że jego życiowym powołaniem jest małżeństwo i rodzina. Przed podjęciem decyzji o zawarciu małżeństwa modlił się w Tyńcu. Małżeństwo i rodzina zajmowały go zawsze jako problem. „Dla mnie - wspominał kard. Karol Wojtyła („Tygodnik Powszechny" 1970 nr 51-52) - rozmowy z Jerzym na temat ten stanowiły jedno ze źródeł inspiracji. Studium Miłość i odpowiedzialność powstało na marginesie tych, między innymi, rozmów".

    Po ślubie Jerzy zamieszkał w domu rodziców żony. Wiele pracy włożył w zaadaptowanie pomieszczeń, w ich skromne, funkcjonalne wyposażenie, przystosowanie do potrzeb powiększającej się rodziny. Cieszył się z narodzin każdego dziecka, cieszył się też miłością i szacunkiem dzieci. Mimo rozlicznych zajęć i dodatkowych prac, podejmowanych dla sprostania kosztom utrzymania najbliższych, znajdował czas dla żony i dla dzieci. Poświęcał im każdą wolną chwilę. Wspólna z dziećmi wieczorna modlitwa, wspólne sobotnie czytanie i omawianie tekstów niedzielnej Ewangelii, wspólne uczestniczenie w niedzielnej mszy św. stwarzały atmosferę szczerej religijności i pogłębiały wzajemną miłość rodziców i dzieci. Troska o ich wychowanie religijne była troską pierwszoplanową. Kiedy zarysowała się możliwość wyjazdu rodziny do Chartumu, rodzice zadbali przede wszystkim o wcześniejsze przygotowanie i doprowadzenie młodszych dzieci do Pierwszej Komunii Świętej, przewidując, że w Sudanie mogłoby to być trudne.

    Jerzy i jego żona nie zamykali się w czterech ścianach własnego domu. Podtrzymywali żywe kontakty z zaprzyjaźnionymi rodzinami, spośród nich wybierali rodziców chrzestnych dla swoich dzieci, sami również podejmowali z pełną odpowiedzialnością ten zaszczytny obowiązek. Koncepcja utworzenia „rodziny rodzin", to znaczy grupy zaprzyjaźnionych rodzin katolickich, wymieniających poglądy na interesujące je tematy, pomagających sobie wzajemnie, spotykających się z okazji uroczystości chrztu, Pierwszej Komunii Świętej dzieci czy innych okoliczności, powstała m.in. z inicjatywy Jerzego. On sam był człowiekiem towarzyskim. Umiał się bawić, śpiewał, grał na gitarze, doskonale tańczył, organizował i wymyślał zabawy dla dzieci i dla starszych. Był także dobrym synem i bratem. Po śmierci ojca, w 1953 r., otoczył matkę czułą i troskliwą opieką. Po swoim wyjeździe do Sudanu wysłał jej zaproszenie na wyjazd do Rzymu, a potem razem z nią zwiedzał Wieczne Miasto. Żył w serdecznej przyjaźni ze starszym bratem, a po wyjeździe z kraju utrzymywał żywy kontakt listowny ze swoimi najbliższymi.

    Wychowanie religijne Jerzy wyniósł z rodzinnego domu. W szkole podstawowej miał bardzo dobrego katechetę, ks. Jana Rosiewicza. On też przygotował Jerzego do Pierwszej Komunii Świętej, do której przystąpił w kościele Ojców Karmelitów Bosych w Krakowie. Już wówczas zaczął angażować się czynnie w życie Kościoła jako ministrant - tę posługę pełnił przez lata szkolne i studenckie. W szkole średniej katechetą Jerzego był ks. dr Stanisław Dąbrowski, wspaniały wykładowca i nauczyciel, przy czym człowiek głębokiej pobożności eucharystycznej i maryjnej. On też zachęcił młodzieńca - który po złożeniu egzaminu dojrzałości odbył rekolekcje zamknięte w Tyńcu, w opactwie Ojców Benedyktynów i „na nowo", w pełni świadomie „odkrył" Pana Boga - do zgłoszenia się w Duszpasterstwie Akademickim przy kościele św. Anny w Krakowie.

    Wielki wpływ na rozwój życia religijnego Jerzego wywarło harcerstwo, które było ruchem młodzieżowym, zmierzającym do wychowania, w oparciu o etykę i wartości chrześcijańskie, moralnie i fizycznie zdrowych i wartościowych ludzi. W harcerstwie Jerzy wyrabiał w sobie poczucie odpowiedzialności za siebie i za innych, rzetelność, wewnętrzną dyscyplinę, tu uczył się dostrzegać piękno świata, poznawał radość, jaką daje wysiłek, koleżeństwo, przyjaźń, poczucie wspólnoty w dążeniu do ideału.

    Z chwilą rozpoczęcia studiów Jerzy znalazł się w kręgu młodzieży skupionej w Duszpasterstwie Akademickim przy kościele św. Anny. Część tej młodzieży (Jerzy również) należała do organizacji założonej jeszcze przed wojną przez ks. E. Szwejnica, pod nazwą „Iuventus Christiana". Kapelanem akademickim i opiekunem młodzieży był wówczas ks. Jan Pietraszko (potem biskup). Prowadził on cotygodniowe komentarze ewangeliczne, a także niedzielne msze św. recytowane, tak zwane „ósemki". Jerzy przez długie lata był ich uczestnikiem, pełniąc jednocześnie posługę ministranta. Uczestnicy „ósemek" tworzyli niezorganizowaną, a mimo to bardzo zwartą wspólnotę, którą przez wiele lat, jeszcze po ukończeniu studiów, łączyło wspólne słuchanie i rozważanie słowa Bożego i uczestnictwo w niedzielnej Eucharystii. We wspólnocie tej samorzutnie utworzyły się grupy ludzi bardzo blisko ze sobą zaprzyjaźnionych, spotykających się i poza kościołem - na wycieczkach, „opłatkach" czy imieninach.

    W 1952 r. Jerzy związał się również z Duszpasterstwem Akademickim przy kościele św. Floriana, prowadzonym przez ks. prof. Karola Wojtyłę. Znajomość z nim przekształciła się z czasem w wielką przyjaźń. Omawiali wspólnie rozmaite życiowe problemy, często wspólnie wędrowali po górskich i wodnych szlakach. Kardynał Karol Wojtyła po śmierci Jerzego wspominał, że często tematami ich rozmów było „małżeństwo jako sakramentalna droga powołania dwojga ludzi" oraz praca zawodowa „jako prawidłowa komponenta życia osobistego, rodzinnego, a także jako komponenta powołania chrześcijańskiego". Zapewne te rozmowy dały początek tworzeniu się wspomnianej już „rodzinie rodzin", skupiającej młode, podobnie myślące małżeństwa dla wspólnego dyskutowania o aktualnych w ich życiu problemach, świadczenia sobie wzajemnej pomocy, wspólnego dzielenia radości i smutków. W trakcie tych spotkań i rozmów Jerzy pogłębiał swoją świadomość realizowania powołania świeckiego chrześcijanina we współczesnym świecie. W dyskusjach podkreślał zawsze, że nie formy organizacyjne i rozmaite struktury, ale przede wszystkim życie według Ewangelii i współdziałanie z łaską świadczą o autentycznie chrześcijańskiej postawie i o skuteczności wszelkiej pracy apostolskiej.

    W roku 1968 Jerzy zetknął się w Krakowie z powstałym we Włoszech i zataczającym coraz szersze kręgi ruchem „Focolare". Jego członkowie starają się ukazywać współczesnemu światu, w jaki sposób chrześcijanin XX i XXI w. ma żyć na co dzień Ewangelią, jak dążyć do osobistej świętości i do uświęcenia świata, a tym samym pomagać w spełnieniu się Chrystusowego pragnienia, „aby wszyscy byli jedno". Zarówno założenia, jak i metody ruchu wzbudziły zainteresowanie Jerzego. Poznawszy je bliżej, zetknąwszy się z tymi, którzy przejęli się duchem tego dzieła, stwierdził, że jest to „tak autentyczna miłość, że gdy się z tym spotka, nie można przejść obojętnie". Uznał więc, że tam jest jego miejsce. Latem 1969 r., mimo przygotowań do bliskiego już wyjazdu do Chartumu, wziął czynny udział w pięciodniowym zjeździe ruchu w Zakopanem. Jadąc do Sudanu, zatrzymał się w Rzymie i tam nawiązał kontakty z ruchem; nawiązał również kontakt - w Bejrucie - z osobami odpowiedzialnymi za to dzieło na Bliskim Wschodzie. Głęboko przekonany o możliwościach ruchu, zwłaszcza w zakresie działania na rzecz ocalenia wartości rodziny, zainicjował to dzieło w Chartumie. Do powstającej tam grupy należeli, oprócz katolików, także protestanci i prawosławni Koptowie. Gromadzono się co dwa tygodnie dla omówienia ideowych założeń dzieła i wymiany doświadczeń, co pozwalało lepiej poznać się wzajemnie, rozwiązać trudne problemy współżycia ze środowiskiem muzułmańskim. Jerzy swoją duchową dojrzałością, pogodą i spokojem zyskał sobie w tym gronie sympatię i szacunek.

    W Sudanie Jerzy pogłębił jeszcze bardziej swoją świadomość powszechności Kościoła. W tamtejszym środowisku chrześcijanie stanowili mniejszość, a Kościół tamtejszy jest Kościołem ubogich i skupia przede wszystkim murzyńską biedotę. Tych źle ubranych, często bezdomnych, pogardzanych przez zamożniejszą ludność arabską biedaków spotykał Jerzy w miejscowym kościele. Przekonał się wówczas i sam tego doświadczył, jak trudno jest europejskim katolikom dostrzec braci w tych ludziach. Chciał stanowić "jedno" także i z tymi, tak bardzo różnymi braćmi. Szukał ludzi podobnie myślących, chcących budować lepszy, bardziej ludzki świat w oparciu o Ewangelię. Swoją postawą otwartości i życzliwości zdołał i na tamtejszym terenie znaleźć szczupłe grono przyjaciół, a doświadczenie tamtejszego Kościoła pogłębiło w nim nie tylko świadomość braterstwa z najuboższymi, ale i poczucie odpowiedzialności za ewangelizację świata. Tak jak w kraju, tak i w Chartumie, był człowiekiem Eucharystii i często służył do mszy świętej.

    Jerzy miał naturę bogatą, wyposażoną w liczne uzdolnienia i talenty. Umysł miał chłonny, jasny, bystry, nauka nigdy nie sprawiała mu trudności. Przeważały u niego zamiłowania do nauk ścisłych, technicznych. Rzeczowy, systematyczny, zorganizowany w działaniu, był człowiekiem subtelnym i wrażliwym, chcącym poznać świat. Kochał świat, zachwycał się pięknem przyrody, cieszył się życiem. Obca mu była wszelka bylejakość i połowiczność. Jeżeli angażował się w jakieś przedsięwzięcie, w jakąś pracę, robił to możliwie jak najlepiej. Sukcesy w nauce, w pracy zawodowej, szacunek i sympatia, jaką cieszył się wśród studentów, kolegów i przyjaciół najlepiej o tym świadczą. Kultura osobista i delikatność ułatwiały mu kontakt z ludźmi. Miłość bliźniego pojmował bardzo konkretnie i praktycznie, przede wszystkim jako pomoc i to pomoc rozumną, wyzwalającą dobro w drugim człowieku. Niezawodny i wierny w przyjaźni, opiekuńczy, serdeczny i czuły - to cechy, o których mówią wszyscy, którzy go znali. Współpracownicy podkreślali jego prostotę i skromność przy wielkiej wiedzy technicznej. Promieniował przy tym radością i pogodą, choć nie omijały go troski i przykrości. Byli i tacy, których raził swoją bezkompromisową postawą. Był bowiem zbyt jednoznaczny, „czytelny" i nigdy nie zamazywał swojej postawy, choć ostentacyjnie się z nią nie obnosił. A czasy nie były dla takich ludzi łaskawe. W sytuacjach konfliktowych i trudnych zachowywał spokój i milczenie.

    Ten wewnętrzny spokój i harmonijną osobowość zawdzięczał głębokiemu życiu religijnemu. Był człowiekiem modlitwy i Eucharystii. Często przyjmowana Komunia św. była źródłem jego wewnętrznej siły i wewnętrznego ładu. O tym, jak bardzo cenił sobie możliwość spotkań z Bogiem w Eucharystii, świadczy choćby fakt, że organizując wycieczki turystyczne w gronie przyjaciół, bardzo starał się o to, by wśród nich był ksiądz, by można było codziennie uczestniczyć we mszy świętej. On także był zawsze pierwszy do budowania ołtarza polowego i pełnienia roli ministranta. Znał i kochał liturgię, rozumiał i cenił jej rolę. „Lubił się modlić i wykorzystywał każdą po temu okazję" - wspominał Kardynał Wojtyła. Dążył do ustawicznego pogłębiania swej wiary przez studiowanie Ewangelii, a także poprzez rozmowy i dyskusje z przyjaciółmi. Na pewno zdecydowanie i konsekwentnie dążył do świętości, choć nigdy o tym nie mówił. Życie rodzinne i zawodowe pojmował jako zadanie postawione mu przez Boga. Był zanurzony w doczesności, zaangażowany w różne dziedziny życia, ale odczytywał je i realizował w świetle - jak sam to określał - „nadprzyrodzonej orientacji". Ona nadawała jego życiu właściwy kierunek, ona też sprawiała, że naturalne jego zdolności, talenty, zalety nabierały coraz pełniejszego blasku. W swoich „ósemkowych" homiliach, w latach pięćdziesiątych, których tak pilnie słuchał Jerzy, ks. Jan Pietraszko mówił m.in.: „świętość rzeczywista, realna, realizuje się w nas przez najprostsze rzeczy, w trosce o sprawy materialne, na równi z tymi najbardziej szczytowymi spotkaniami z Bogiem", a „święty współczesny jest tak zwyczajny, tak ludzki, nie występuje zupełnie z tłumu, czasem tylko błyśnie, zaskoczy i potem znów idzie dalej. Święci legitymują się dopiero zza grobu, stąd promieniuje ich wielkość". Wydaje się, że taki właśnie program świętości realizował Jerzy całym swoim życiem.

    W pierwszą rocznicę śmierci, z inicjatywy przyjaciół wmurowano w kościele św. Anny w Krakowie tablicę pamiątkową, dedykowaną pamięci Jerzego Ciesielskiego „chrześcijanina XX wieku, który życiem swym dawał świadectwo miłości Boga i bliźnich".

    3 maja 1982 r. skierowano na ręce kard. Franciszka Macharskiego prośbę o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego, co spotkało się z aprobatą Konferencji Episkopatu Polski (8 listopada 1985 r.).

Ks. Ferdynand Holböck     

 

 

Rozdział zamieszczony w książce: Ks. Ferdynand Holböck. "Święci Małżonkowie. Zwyczajne pary małżeńskie
wszystkich wieków nadzwyczajnymi wzorami cnót". Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2004, str. 415-420.

 

 


  • Artykuły i opracowania dotyczące Sł. B. Jerzego Ciesielskiego
  • Świadectwa o Sł. Bożym Jerzym Ciesielskim

    Powrót do Strony Głównej