Wprowadzenie
Nikomu chyba nie trzeba udowadniać jak bardzo Kościołowi leży na sercu troska o rodzinę. „Kościół - przypominam słowa Jana Pawła II z Adhortacji Familiaris Consortio — świadomy tego, że małżeństwo i rodzina stanowią jedno z najcenniejszych dóbr ludzkości, pragnie nieść swoją naukę i zaofiarować pomoc tym, którzy znając wartości małżeństwa i rodziny, starają się pozostać im wierni" (FC 1).
Pomoc ta jest realizowana między innymi poprzez ukazywanie współczesnych wzorców osób, które żyły w rodzinie i dzięki temu właśnie powołaniu doszły do świętości. Wyjątkowo jasnym przykładem uświęcenia poprzez życie małżeńskie jest święta Joanna Beretta Molla (1922-1962). Miałem tę wielką radość patrzeć na szczęście najbliższej rodziny, czyli męża świętej Joanny pana inżyniera Piotra Molli i trójki dorosłych dzieci, którzy z tak wielkim pietyzmem nieśli relikwie ich własnej żony i mamy, a potem ze wzruszeniem dziękowali Ojcu świętemu najpierw za beatyfikację dokonaną w Roku Rodziny (1994), a następnie kanonizację, która miała miejsce przed Bazyliką świętego Piotra w Rzymie 16 maja 2004 roku.
Wyniesienie do chwały świętych tejże Włoszki to zarazem oddanie hołdu wszystkim szlachetnym matkom, które podejmują, czasem nawet aż heroiczną decyzję, urodzenia i wychowania swego potomstwa. Jednocześnie ukazanie światu takiego wzorca kobiety to potwierdzenie stałego przesłania chrześcijańskiego, że do Boga nigdy nie dochodzi się w pojedynkę i że jeśli z pomocą łaski Ducha Świętego zdołamy się uświęcić, to tylko przy współudziale innych osób. Najwyraźniej widać to chyba na płaszczyźnie życia małżeńskiego. Błędne byłoby zatem myślenie, iż żona może być świętą zapominając o życiu duchowym swego męża. I na odwrót, że mąż może uważać się za religijnego nie biorąc odpowiedzialności za wiarę swej małżonki oraz ich dzieci.
Zrozumiała to doskonale święta Joanna i dlatego z całą - tak charakterystyczną dla niej - czułością, mówiła swemu ukochanemu nawet już w okresie na-rzeczeństwa: „Piotrze, pomyśl o naszym gniazdku, rozgrzanym naszymi uczuciami i rozpromienionym przez nasze cudowne dzieciaczki, które Pan Jezus nam ześle! To prawda, że będziemy również doświadczać rozmaitych trudności, lecz jeśli zawsze będziemy szukać dobra, tak jak to czynimy dotychczas - z Bożą pomocą - na pewno im wspólnie podołamy. Czy i Ty tak sądzisz?"
Kto z uwagą przeczytał książkę Ojca świętego „Wstańcie, chodźmy!" na pewno zauważył, w jaki sposób nasz Papież przeżywał swoje obcowanie ze świętymi. Ciągle podkreślał, że świętość to nie uprzywilejowanie, komfort czy wyłączność dla Jakiś „geniuszów" świętości. Do świętości jesteśmy powołani wszyscy. Nie tylko sami duchowni czy siostry zakonne. Drogi do świętości są różnorodne i dostosowane do każdego z powołań, jakie otrzymujemy. Mówiąc krótko, święci dla Ojca świętego nie byli wyłącznie postaciami historycznymi. Byli to przede wszystkim przyjaciele, z którymi się rozmawia, od których bierze się wskazówki, na których można polegać. Dla przykładu o Bracie Albercie Jan Paweł II wypowiedział się wprost:
„Widziałem w nim model, który mi odpowiadał". Święci pociągają świętych. Mamy wśród nich liczną rzeszę rodaków. Ale nasze horyzonty myślenia sięgają przecież aż po krańce ziemi. A zatem również do ziemi włoskiej.
Dobrze się składa, iż tym - rzekłbym - „tropem papieskim" poszli w swoich rozmowach ks. Robert i ks. Piotr. Przeprowadzone wywiady, z którymi zapoznajemy się w tej książce, są świadectwem żywego kontaktu, jaki mają ze świętą Joanną, a zarazem swoistą formą podjęcia dziedzictwa, które pozostawił nam Jan Paweł II w postaci prawie dwóch tysięcy świętych i błogosławionych. Dobrze się stanie, jeśli niniejsza publikacja zachęci innych wiernych - tak świeckich, jak i duchownych - właśnie do takich dialogów o życiu osób wyniesionych na ołtarze.
Wszyscy pamiętamy spontaniczną reakcję Rzymian oraz tysięcy pielgrzymów przybyłych na uroczystości pogrzebowe Ojca świętego. „Santo subito!" -unosiło się wezwanie do nieba. Mam wewnętrzną pewność, że wśród wszystkich świętych, jacy wyszli na powitanie naszego Papieża w progi raju, była także święta Joanna. Nie trudno zauważyć, iż biorąc pod uwagę czas urodzin, obydwoje należą do tego samego pokolenia. A po drugie, rzecz znamienna, obydwoje odeszli do Domu Ojca - z punktu widzenia kalendarza liturgicznego - w tym samym dniu, czyli w sobotę przed Niedzielą Miłosierdzia. Czyż nie wolno nam widzieć w tej okoliczności zrządzenia samej Opatrzności Bożej i spełnienia obietnicy Matki Najświętszej, której byli gorliwymi czcicielami?
Życzę zatem autorom i wszystkim czytelnikom niniejszych rozmów, niech ta lektura zapali wasze serca do jeszcze większej czci wobec świętej Joanny i innych świętych. Oni zaś niechaj was wspierają swym wstawiennictwem u Chrystusa tak bardzo, jak tego mocno doświadczał Jan Paweł II Wielki.
Abp Stanisław Dziwisz
metropolita krakowski
Kraków, 30 grudnia 2005 roku
w Święto Najświętszej Rodziny z Nazaretu
|