. |
Modlitwa św. Joanny do JezusaO Jezu, obiecuję Ci przyjąć wszystko, co na mnie dopuścisz, spraw tylko, abym poznała Twoją wolę. Mój Najsłodszy Jezu, Boże nieskończenie miłosierny, Ojcze najczulszy dla dusz, w szczególności tych najsłabszych, tych najbiedniejszych i tych najbardziej poranionych, które ze specjalną czułością bierzesz w swoje Boskie ramiona, przychodzę do Ciebie, aby Cię prosić, ze względu na miłość i zasługi Twego Najświętszego Serca, o łaskę zrozumienia i spełniania zawsze Twej świętej woli, o łaskę zawierzenia Tobie i o łaskę pewnego odpoczynku dzisiaj i w wieczności w Twoich kochających, Boskich ramionach.
Refleksja: MIŁOŚĆ RODZICIELSKA |
NAJPIĘKNIEJSZY DZIEŃ NASZEGO ŻYCIA
Może to kogoś zdziwi, gdy powiem, że miłość do dzieci rodzi się w sercu zanim jeszcze dziecko się pocznie. Matką i ojcem trzeba się stać wcześniej w sposób duchowy. Macierzyństwo czy ojcostwo psychiczne winno poprzedzać rodzicielstwo biologiczne. Myślałam o naszych dzieciach, zanim jeszcze wyszłam za mąż. Nawet podczas wybierania materiału na sukienkę ślubną starałam się wybrać tak piękny, ażeby później móc go przerobić na ornat, który ubierze na Mszę św. prymicyjną któryś z moich synów. Takie były moje marzenia. Bardzo ważne jest to, iż jesteśmy otwarci na dziecko. Trzeba się modlić, aby Bóg podarował nam dar życia drugiego człowieka1. Albowiem o tym, jak niebezpieczna jest antykoncepcja praktyczna, a nawet tylko psychiczna, przekonało się już tak wiele małżeństw.
Jeśli to możliwe, warto mieć wiele dzieci. To one przecież są wezwane, aby odnowiły oblicze ziemi i były gwarancją, że świat nie jest przeznaczony do skostnienia czy jakiejś starości. Liczna rodzina to również wielkie szczęście dla samych dzieci, które nie popadną w tzw. syndrom jedynaka. Podstawowym motywem, dla którego chcieliśmy wraz z mężem urodzić więcej niż tylko jedno dziecko, była miłość. Kochaliśmy siebie, kochaliśmy życie i dlatego pragnęliśmy, aby również inni ludzie mogli je otrzymać. Bóg wpisał w nas instynkt życia. Narodziny dziecka to nic innego jak łaska, której Pan Jezus udziela małżonkom, a oni, odpowiadając na miłość Boga, stają się współpracownikami Stwórcy w akcie stworzenia. W ten sposób ofiarowują Panu Bogu dzieci, ażeby Go kochały i służyły Mu2.
Moje rodzicielstwo, a zwłaszcza każdy okres stanu błogosławionego uświadamiał mi, że być matką to po prostu być składaną ofiarą3. Każde powołanie jest powołaniem do macierzyństwa fizycznego, duchowego i moralnego, a przygotowanie się do niego oznacza przygotowanie się do bycia dawcą życia i dlatego jestem przekonana, że jeśli w walce o nasze powołanie musielibyśmy umrzeć, to byłby to najpiękniejszy dzień naszego życia4. Nie przypuszczałam, że słowa te dane mi będzie zrealizować już wkrótce.
Kiedy dzieci są zdrowe, wszyscy je podziwiają. Gdy ja wychodziłam z moimi na dwór, ludzie zatrzymywali się, aby z zachwytem popatrzeć na nasze pociechy. Owszem pojawiała się we mnie radość i duma, ale zaraz wszystko oddawałam w dziękczynieniu Panu Jezusowi. Nie zapomnijmy, że dziecko ma wartość samo w sobie i jest bezcenne nawet wówczas, gdy jest chore. Dzieci to przecież nie maskotki do pokazywania w towarzystwie.
Przyznaję, że byłam w naszych dzieciach niemal zakochana. Wyjątkową bliskość przeżywałam choćby w chwilach karmienia piersią. Zawsze, jednak uważałam, że dzieci mają prawo czuć miłość obydwojga rodziców. Stąd nie chciałam ich do siebie przywiązywać. Zależało mi, aby taką samą bliskość czuły od swojego taty i aby on o nich wszystko wiedział. Trzeba dać dzieciom przykład, aby wiedziały, że rodzice się kochają, a one są w tę miłość włączone.
Jakże wielką sztuką jest owo wzbudzanie miłości u naszych skarbów. Najpierw miłości do Pana Boga, potem współmałżonka i wreszcie wzajemnej miłości do brata i siostry. Prócz tego w grę wchodzą takie cechy prospołeczne, jak: solidarność, radość z cudzego dobra, współczucie i im podobne. Jak to najlepiej wypielęgnować? Wiadomo, że nie samymi słowami. Dziecko powinno odczuwać, że jest kochane, że Bóg nad nim czuwa, że w ramionach rodziców jest bezpieczne i że nie musi rywalizować o miłość ze swoim rodzeństwem. Dobrze jest dać szansę swoim dzieciom na kontakt z innymi dziećmi. My uczyniliśmy to przez włączenie naszych pociech do grupy maluchów Akcji Katolickiej.
A tak w ogóle, to cała moja koncepcja wychowywania dzieci opierała się na zasadzie przekonywania przez przykład. Słowa pouczają, ale przykład pociąga. Ja nie rozumiem, jak mama mogłaby upokorzyć własne dziecko. Musimy starać się wychować dzieci przez przykład, a nade wszystko, już od najmłodszych lat, uczyć je widzieć we wszystkim dar Boga i mieć szacunek wobec tego daru 5. A zatem rolą rodziców jest wdrażanie dzieciom cech wdzięczności i pamięci o innych. Z reguły nie ma z tym większych problemów, albowiem dzieci są spontaniczne. Moje na przykład bardzo się cieszyły, gdy dostawały pozwolenie na wyrażenie swoich uczuć przez pisanie gryzmołków w listach do Piotra i podpisywanie ich własnym imieniem.
Oprac. ks. Piotr Gąsior
Przypisy:
Artykuł zamieszczony w Tygodniku Katolickim "Niedziela", w numerze 35, z dnia 29 sierpnia 2004 r.