Artykuły na temat Świętej Gianny

 

.

 

 

Szczęście we dwoje?

 

     „Widząc kryzys życia rodzinnego, Jan Paweł II przypominał nam na nowo konieczność zweryfikowania naszego spojrzenia na miłość, która zakłada bezinteresowność i ofiarność. Nie ma przecież miłości bez ofiary. Jego nauczanie na temat rodziny nie było zawieszone w próżni. Przez liczne beatyfikacje i kanonizacje wskazywał na określone wzorce osobowe, pomagające w życiu dobrym i szlachetnym.
     Konkretnym przykładem świętego życia w małżeństwie i rodzinie jest św. Joanna Beretta Molla, postać wyjątkowo współczesna, popularna i znana. Wyszła ona za mąż za szanowanego włoskiego biznesmena Piotra Mollę, który żyje do dzisiaj. Joanna to kobieta na obecne czasy”.
     Tak wypowiedział się niedawno o św. Joannie abp Stanisław Dziwisz. Natomiast my zamieszczamy wywiad z ks. Piotrem Gąsiorem, szukając odpowiedzi na pytanie o klucz do prawdziwego szczęścia w relacjach z drugim człowiekiem – ze szczególnym uwzględnieniem relacji małżeńskich i rodzinnych.

 

Z ks. Piotrem Gąsiorem – autorem i tłumaczem książek o św. Joannie Beretcie Molli – rozmawia ks. Robert Nęcek

 

    Ks. Robert Nęcek: – Czym, według św. Joanny, jest miłość małżeńska?

    Ks. Piotr Gąsior: – Miłość jest dla niej najpiękniejszym doświadczeniem, jakim Pan Bóg obdarzył dusze ludzi. Staje się zatem odblaskiem miłości samego Stwórcy i jako taka zostaje wpisana w powołanie małżeńskie. Według Joanny, prawdziwa miłość nie trwa jeden dzień, jeden miesiąc, jeden rok czy nawet jedną dekadę, ale po prostu – zawsze. Ale gdy małżonkowie, którzy się kochają, pójdą do raju, to zorientują się, że czas, kiedy się kochali, był bardzo krótki. I wówczas będą się radować na myśl, że przed nimi cała wieczność.

    – Co czyniła św. Joanna, aby miłość małżeńską nieustannie pogłębiać?

    – Św. Joanna, już przygotowując się do małżeństwa, wiedziała, że odejdzie od ołtarza nie tylko z mężem pod ręką, ale także z Chrystusem, który dał im miłość i przez błogosławieństwo podejmuje się również dalszej troski o nich. To niezwykle ważne, gdyż pielęgnacja miłości w małżeństwie nie jest pozostawiona wyłącznie wysiłkom ludzi. Niejednokrotnie ludzie starsi, patrząc na młode małżeństwa okazujące sobie gesty czułości i cieszące się sobą, mówią przykre zdanie typu: Przejdzie im! Polemizuję wówczas z nimi, mówiąc: Tak, być może przejdą im zewnętrzne oznaki, które będą ewoluować, ale jeśli zatroszczą się o pogłębienie swej miłości, to tak jak kwiat okwita z płatków i rodzi się owoc, tak ich zewnętrzny entuzjazm zrodzi głębię relacji. Dojrzała miłość małżeńska winna bowiem pójść w kierunku głębokiej przyjaźni. I właśnie o to zadbali Joanna i Piotr. Zdaję sobie sprawę z tego, że wielu małżonków, niestety, nie staje się dla siebie przyjaciółmi. Wiem także, jak wielkie przeżywają szczęście, gdy się staną przyjaciółmi.

    – Chodzi o atrakcyjność miłości?

    – Łacińskie korzenie czasownika „być atrakcyjnym” sugerują m.in. przyciąganie ku sobie, zwabianie. Pamiętając o tym, nie należy chyba miłości oceniać w kategoriach atrakcyjności. Można mówić o atrakcyjności wczasów, promocji w sklepie czy filmów w kinie. Według mnie, miłość jest bogactwem w każdym wieku, a podjęcie jej – to podjęcie daru drugiego człowieka i dawanie siebie w darze temu człowiekowi.

Grób rodzinny św. Joanny na cmentarzu parafialnym w Messero. Fot. Ks. Piotr Gąsior. Opublikowano w Niedzieli, w numerze 2, z dnia 8 stycznia 2006 r.

    – A czy wiek małżonków ma jakiś wpływ na rozwój miłości?

    – Z wiekiem w miłości jest jak z rzeką. U źródła patrzymy na strumień, który jest migotliwy, woda szemrze, rwie i nieraz słychać jej plusk. Woda ta jednak nie jest jeszcze zdatna do tego, aby unieść duży ciężar. Im dalej płynie, tym bardziej zamienia się w wodę głęboką, spokojną, zdolną nawadniać wielkie obszary i unieść niejedno obciążenie. A zatem jeśli miłość rozwija się systematycznie, to czas „gra” na jej korzyść.

    – Joanna wyznała, że miłość i ofiara są ze sobą ściśle związane. Co pod tym stwierdzeniem rozumiała?

    – Myślę, że do takiego przekonania doszła dzięki częstej medytacji Pisma Świętego i adoracji Jezusa. To On był dla niej wzorem. Sam Jezus udowodnił, że jeśli się kogoś kocha, to pragnie się jego dobra i chce się być mu posłusznym. To On przecież powiedział: „Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie”. Dlatego Joanna odkryła, że kochając – trzeba rezygnować z siebie na rzecz większych wartości. Na przykład zrezygnowała ze swoich marzeń o zostaniu świecką misjonarką, stając się mężatką i matką. Niejednokrotnie rezygnowała z ulubionych wycieczek, aby zająć się domem. Ostatecznie zrezygnowała z doświadczanego szczęścia miłości do męża i dzieci, aby dać życie jeszcze jednemu dziecku. Ważny jest również styl, w jakim Joanna łączyła miłość z ofiarą. Ona składała ofiarę, ale nigdy nie sprawiała wrażenia, że sama jest ofiarą.

    – W swojej książce „Miłość bez lęku” napisał Ksiądz o św. Joannie, że miłość wyraża się również uczestnictwem w życiu współmałżonka. Co oznacza to w praktyce?

    – Uczestnictwo to bycie przy drugim. Objawia się przez udział w sprawach drugiej osoby. Dokonuje się to np. przez docenienie pracy – nie tylko tej przynoszącej bezpośrednie zyski finansowe, ale również tej spełnianej w domu. Uczestnictwo to także opieka w chwilach choroby i udział we wspólnych radościach. We właściwym uczestnictwie chodzi nade wszystko o współczucie, empatię, docenienie. Weźmy taki konkretny, autentyczny przykład: Mąż wraca z pracy do domu, więc żona wychodzi na powitanie do drzwi. Po zdjęciu płaszcza mąż całuje rękę żony, a ona z szacunkiem całuje jego dłoń. Na to wszystko codziennie patrzą dzieci i w ten sposób bez słów są wychowywani do tego, czym jest prawdziwe uczestnictwo w miłości do współmałżonka. Czy często spotykamy takie obrazki w naszych rodzinach? Obawiam się, że za rzadko.

    – W jaki sposób Joanna broniła swoje małżeństwo przed egoizmem we dwoje?

    – Joannie i Piotrowi udało się, dzięki świadomemu przygotowaniu do małżeństwa, wpisać we wzajemną relację miłości małżeńskiej tajemnicę krzyża. Dopuścili do siebie Boga, którego słuchali na wspólnej modlitwie. Dzięki temu jako małżonkowie nigdy nie zamienili swojej miłości w tzw. egoistyczne szczęście we dwoje. Dlatego też otwarli się na wymiar horyzontalny miłości przez przekazywanie życia nowym ludziom. Utrzymywali kontakty także ze swoją dalszą rodziną. Joanna np. szczerze okazywała miłość rodzicom współmałżonka. Obydwoje szanowali swoje rodzeństwo i otwarli się na pomoc sąsiedzką. Dzięki temu wszystkiemu nie ulegli iluzji budowania jakiegoś malutkiego, prywatnego szczęścia w swoim, tylko prywatnym gniazdku.

    – Dziękuję za rozmowę.

 


Ks. Piotr Gąsior – kapłan archidiecezji krakowskiej. Zaangażowany w parafialnym duszpasterstwie rodzin i katechizacji. Od kilku lat publikuje refleksje ewangeliczne w Tygodniku Nowohuckim Głos. Współpracuje także z Niedzielą. Przez sakrament chrztu św. jest w bliskiej relacji ze św. Piotrem Apostołem, od lat seminaryjnych związany ze św. o. Rafałem Kalinowskim, a od czasu studiów rzymskich – ze św. Joanną Berettą Mollą. W celu upowszechnienia wśród Polaków przykładu życia św. Joanny przetłumaczył m.in. książki: Twoja wielka miłość pomoże mi być silną, Joanna – kobieta mężna, a także napisał: Miłość bez lęku, Różaniec z Joanną Berettą Mollą, Droga krzyżowa Joanny Beretty Molli i Dlaczego święta Joanna? Ostatnio przygotował również cykl rozważań różańcowych pt. O Chrystusie z Maryją.

 

Rozmowa zamieszczona w Tygodniku Katolickim "Niedziela", w numerze 2, z dnia 8 stycznia 2006 r.

 

 


  • Inne artykuły

    Powrót do Strony Głównej