.

 


Ewa Cop (1974-1988)

       Nie widzą Ciebie moje oczy,
       Nie słyszą Ciebie moje uszy,
       A jesteś światłem w mej pomroczy
       A jesteś śpiewem w mojej duszy !

       Powyższe wersy poezji Leopolda Staffa zostały wypisane jako epitafium na nagrobku Ewuni Cop z Rzeszowa, zmarłej w 14-tym roku życia. Grób dziewczynki łatwo można odnaleźć na cmentarzu w Wilkowyi w Rzeszowie, gdyż jest tam duża figura Matki Bożej Niepokalanej dzieląca grób Ewy i mogiłę jej ojca, zmarłego śmiercią tragiczną 3 lata wcześniej. Dwie daty na nagrobku: * 25 XII 1974 + 10 III 1988 informują, że życie ziemskie Ewy zamknęło się w tym przedziale czasu. Zdjęcie nagrobkowe przypomina ładną, spokojną twarz dziewczynki o głębokim i jasnym spojrzeniu, jej lśniące włosy i ... łańcuszek z wizerunkiem Niepokalanej na piersiach.

       Od pracowników cmentarza dowiedzieć się można, że na grobie Ewuni są stale świeże kwiaty, a nawet pojawiają się karteczki z prośbą o wstawiennictwo. Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego dla kogoś kto nie zetknął się osobiście za życia z dziewczyną, która była "inna od innych" - jak określiła ją jedna z uczestniczek wspólnoty misyjnej, do której Ewa należała.

       Kim była ta "inna Ewa"? Spróbujmy chociaż w krótkim zarysie odpowiedzieć na to pytanie - jakie świadectwo życia zostawiła nam, żyjącym Ewa Cop i jaki obraz jej duchowej osobowości utrwalił się w pamięci tych, którzy znali ją osobiście.

       Życie ziemskie czternastoletniej Ewy chociaż było krótkie i pozornie niewiele różniło się od życia jej rówieśniczek, zdumiewała przede wszystkim bogactwem mądrości Bożej i dojrzałością duchową.

       Ewa Małgorzata urodziła się 25 grudnia 1974 roku jako trzecie i ostatnie dziecko w rodzinie Zofii i Stefana Copów. Jej przyjście na świat w godzinę po Pasterce zostało radośnie przywitane przez rodziców, 13-letniego brata i 14-letnią siostrę.

       Jakie było dzieciństwo Ewy?

       Ze wspomnień mamy dowiadujemy się, że Ewunia od najmłodszych już lat była dobrym, wrażliwym dzieckiem nie sprawiającym rodzinie żadnych kłopotów. Od wczesnego dzieciństwa przejawiała szczególną wrażliwość na sprawy Boże. Już jako 3-letnia dziewczynka odwiedziła z rodzicami Sanktuarium Maryjne w Leżajsku, gdzie ofiarowała swe koraliki Matce Bożej Pocieszenia. Nie wiemy jakie były prośby, czy postanowienia małej Ewuni, gdy ofiarowała wotum Matce Bożej - ale jedno jest pewne, że już wtedy gorąco kochała Maryję, którą tak bardzo pragnęła spotkać, jak później wyznaje - chociażby we śnie... W swoim niedługim życiu ziemskim znalazła czas, by uczestniczyć w wielu pielgrzymkach do Sanktuariów Maryjnych. Były to odwiedziny Matki Bożej w Starej Wsi, w Borku, w Licheniu, w Niepolalanowie, w Kalwarii Pacławskiej i Zebrzydowskiej, w Częstochowie, w Piekarach Śląskich i innych. Należy dodać, że niektóre sanktuaria Ewa odwiedziła kilkakrotnie, a jako 11-letnia dziewczynka uczestniczyła w pieszej pielgrzymce z Warszawy do Częstochowy. Ciekawym rysem jej postępowania już od dzieciństwa była duża łatwość w nawiązywaniu kontaktów z osobami duchownymi. Strój zakonny wzbudzał w dziewczynce duże zainteresowanie, a nawet stanowił jakąś tajemniczą "siłę przyciągania". Od najmłodszych Iat Ewunia brała żywy udział w życiu religijnym swej parafii, Podwyższenia Krzyża Świętego w Rzeszowie. Już w wieku przedszkolnym nosiła "poduszki" do Matki Bożej, recytowała wierszyki, śpiewała piosenki religijne z okazji różnych uroczystości kościelnych.

       Nazywano ją w tym czasie - nie tylko jak określiła siostra "drugą po Panu Jezusku", ale także śpiącą królewną.

       Analizując lata szkolne Ewy można by zapytać czy był to okres świadomego pogłębiania życia wewnętrznego i konsekwentnego dążenia do zrealizowania powołania, czy wzrastanie do świętości?

       Wiedzę o Bogu Ewa świadomie pogłębiała nie tylko na lekcjach religii - o czym świadczą bardzo dobre i wyróżniające oceny z tego przedmiotu i opinie jej katechetów, ale również poprzez uczestnictwo w różnych organizacjach i ruchach religijnych. Ewa od najmłodszych lat szkolnych należała do "żywego różańca", a 2 lutego 1986 r. sama zapisała się do Rodziny Różańcowej pod opieką Świętych Aniołów Stróżów na Jasnej Górze - Różaniec odgrywał bardzo ważną rolę w życiu Ewy, odmawiała codziennie tę modlitwę na klęcząco. Ewa należała też do oazy "Światło-Życie" - Jej oazowy notatnik zatytułowany: "Maryjo, spraw niech będę kimś" zawiera zbiór refleksji świadczących o głębokiej i dojrzałej duchowości tej 12-letniej wówczas dziewczynki. Ewa była też uczestniczką spotkań Neokatechumenatu i Koła Misyjnego, działającego przy parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Rzeszowie. Warto w tym miejscu przytoczyć fragmenty opinii o Ewie napisane 27 sierpnia 1991 r. przez opiekuna Koła Przyjaciół Misji - Pana Stanisława Kyca, który zmarł nagle we wrześniu 1991 r.

       "Jaką zapamiętałem Ewę Cop? Ewę poznałem w 1983 roku. Poznałem ją podczas spotkań modlitewnych Koła Przyjaciół Misji w naszej parafii. Na te spotkania Ewa przychodziła z recytacjami wierszy. Recytacje te wykonywała bardzo ładnie, z wielkim wyczuciem treści tekstu, przecież miała wówczas zaledwie 9 lat. Były to wiersze wyłącznie o treści modlitewnej. Jak pamiętam Ewa bardzo często przyjmowała Komunię Św. i robiła to z wielką skromnością. Do Komunii Św. przystępowała zawsze na końcu rozdzielania Komunii, co odczytałem jako jej skromność i pobożność (...) Ostatnie moje spotkanie z Ewą było w moim mieszkaniu, niedługo przed jej nagłą śmiercią. Otóż w 5-cio osobowej grupie, w której uczestniczyła również Ewa mieliśmy przygotować czytania na liturgię Słowa. Była traktowana na równi z pozostałymi, tj. z dorosłymi osobami i wywiązywała się bez zarzutu. Pamiętam, że jedno z czytań zostało przyjęte z jej wyboru. Pismo Św. odczytywała chyba trafniej od nas dorosłych. Była mimo jej młodego wieku dorosłym członkiem naszej wspólnoty neokatechumenalnej (...). Bardzo przeżyłem jej pogrzeb, a szczególnie czytanie Mdr 4, 7-15, które tak bardzo do jej życia pasowało".

       A jaką była Ewa uczennicą i koleżanką w szkole?

       Na podstawie dotychczas zebranych wypowiedzi w ankietach wg opinii nauczycieli była "średnio zdolną uczennicą". Wykazywała się wzorowym zachowaniem, dobrymi postępami w nauce. Była kulturalna, spokojna, wrażliwa, lubiana przez kolegów. Lubiła czytać książki o tematyce religijnej. Nigdy nie ukrywała swej wiary. W szkole nie manifestowała swej religijności, chociaż zawsze na pierwsze lekcje przychodziła z Kościota. Inne cechy dziewczynki wyszczególnione przez nauczycieli to: delikatność, uczynność, chęć niesienia pomocy innym, umiejętność zmilczenia własnej krzywdy. Była dziewczynką roztropną, rozumną, dojrzałą psychicznie. Nie potrafiła walczyć o swoje sprawy. Nie wykazywała zdolności przywódczych. Interesowała się językiem angielskim, historią Polski, muzyką, łyżwiarstwem. Była zawsze schludna, czysta, skromna, ale estetycznie ubrana i uczesana. Od rówieśników wyróżniała się kulturą, uprzejmością, chęcią służenia innym, a także była od nich bardziej poważna, spokojna, wrażliwa.

       Koleżanki, które Ewę odwiedzały w domu i znały ją bliżej wspominają: Ewa mało bawiła się z nami, gdyż od najmłodszych Iat zajmowała się sprawami Kościoła. Ewa w domu miała ołtarzyk i długo się przy nim modliła. Na uroczystościach w Kościele wygłaszała wierszyki, śpiewała piosenki religijne z okazji Św. Mikołaja czy przyjazdu Księdza Biskupa".

       Inna z koleżanek stwierdza: "Ewa pozornie nie odróżniała się od reszty. W końcu stanowiliśmy jedną całość, jedną zgraną i wspaniałą klasę. Aczkolwiek nasze nauczycielki zastanawiały się często co "taka spokojna Ewa" robi między nami. Ja sama często myślałam, że ona jest jakby... lepsza od nas. Podziwiałam ją za to, że była posłuszna rodzicom, nie buntowała się (...). Odróżniała się od nas tym, że nie chciała stać się dorosła. Nie bawiła się w układkowe makijaże, obcasy, szpilki, dyskoteki itp. Sądzę, że myślała, iż prawdziwa dorosłość to dojrzała dusza zdolna do miłości nie tylko własnej, czy do jakiegoś chłopca, ale do miłości Boga i drugiego człowieka, do miłości dla świata (...). Ewa była dziewczynką jak każda z nas tak samo wesołą, czasem przekorną, skłonną do żartów. Czasem rozgniewała się o coś, wtedy płakała choć nie złorzeczyła nikomu. Umiała żartować z innych, choć nie wynikało to absolutnie ze złośliwości (...). Kiedyś, a było to wkrótce po śmierci jej ojca szłyśmy razem. Patrzyła na przejeżdżające samochody. Zadumała się. Po chwili powiedzała coś takiego: "Chciałabym wiedzieć gdzie jest teraz mój tato, tak bym chciała być już z nim, chyba bardzo za mną tęskni".

       Inna koleżanka wyznaje: "U Ewy wszystkie pozytywne cechy można by było wymieniać bez końca. Wraz z nią, a także z innymi dziewczynkami chodziłyśmy na tzw. "Poduszki" i w ten sposób wielbiłyśmy Boga i Matkę Najświętszą. Najbardziej utkwił mi w pamięci Jej uśmiech - był on taki serdeczny, a przede wszystkim bardzo szczery. Pomimo tak wielu obowiązków była zawsze uśmiechnięta i wesoła (...). Były takie dni w moim życiu, że starałam się zachowywać tak jak Ewa, ale niestety było w Niej coś takiego (nie potrafię tego określić), czego nie posiadam ja".

 

       A jakie były dążenia Ewy?

       Ewa, jak sama kilkukrotnie wspominała w domu i szkole, pragnęła zostać pielęgniarką, by ten zawód wykorzystać później w pracy misyjnej. Gdyby nie została przyjęta do Liceum Medycznego zamierzała wstąpić do jakiegoś Zakonu i tam uczyć się określonego zawodu. Swoje zainteresowania o Zakonach zdobywała z prasy; czytała "Drogi Misyjne", "Echo Afryki", korespondowała z licznymi siostrami zakonnymi.

       Drugą pasją Ewy, oprócz konsekwentnego szukania drogi swego powołania w życiu zakonnym, było duże zainteresowanie żywotami świętych. W tym celu Ewa gromadziła obrazki świętych i zebrane o Ich życiu informacje zapisywała w specjalnie zaprowadzonym zeszycie, gdyż nie mogła nigdzie dostać książki z żywotami świętych. Zdążyła wpisać do zeszytu informacje o życiu Św. Maksymiliana Kolbe, Bł. Karoliny Kózki, Św. Tadeusza Judy, Św. Marii Goretti, Piera Gieorgio Frassatiego, Błogosławionej Jadwigi, Św. Augustyna i Św. Tomasza (1225-1274).

       Szczególnie interesujące wydawać się mogą notatki Ewy dotyczące życia Piera Gieorgio Frassatiego, które warto w tym miejscu przytoczyć:


       PIER GIEORGIO FRASSATI (1901-1925),

       nie da się opisać tak dokładnie, by można było powiedzieć: tu są wszystkie wiadomości i cała prawda o tym człowieku. Dlaczego? Ponieważ nikt nie dokazał nigdy sztuki pełnego, zupełnego opisu życia jakiegokolwiek świętego z dawnych czasów, czy naszych obecnych. Tego nie da się zrobić. Można wobec tego próbować odpowiedzieć gdzie się urodził co robił i zamierzał zrobić. Pier Gieorgio Frassati był synem włoskiego arystokraty, działacza politycznego, właściciela i wydawcy gazety "La Stampa". Mieszkał i urodził się oraz uczył w Turynie. Pragnął zostać dominikaninem i Misjonarzem, lecz nie zdążył. Niedługo przed ukończeniem studiów zmarł niespodziewanie dla wszystkich porażony krótkim i gwałtownym atakiem polic czyli choroby Heinego-Medina.

       W tych faktach nie ma niczego co mogłoby wskazać na jakąkolwiek nadzwyczajność, a co dopiero na świętość. O tym mogą przekonać świadectwa ludzi, którzy znali Frassatiego. Niektórzy podziwiali Go i szanowali, inni ganili. Nikt nie mógł przejść obojętnie. Wszyscy zgodnie twierdzą, że był to niezwykły człowiek. Niechętnych drażniła Jego pobożność lecz taka sprawa zawsze drażni ludzi, którzy jej nie pojmują.

       Ludzie religijni byli zaskoczeni tym co zrobił Frassati (a żył jak wielu znanych świętych, którzy modlili się i pomagali bliźnim) i w końcu stwierdzono to jest święty. Dlaczego?

       Frassati żył Ewangelią. Robił tylko tyle albo trzeba powiedzieć aż tyle! Dziś wielu ludzi skrzywi się na te słowa i powie, że to nic nadzwyczajnego. Niby nic. Jednak jeśli uczciwie pomyśleć trzeba powiedzieć, że to jest bardzo trudna sprawa. Trudna, bo każe we wszystkim kierować się wskazaniami Chrystusa. Zawsze i we wszystkim. Nawet jeśli jest się bardzo bogatym i można mieć wszystko czego się zapragnie. Frassati w takich warunkach wybrał Ewangelię choć mógł być wyłącznie żyjącym przeciętniakiem. Jak to robił mówią świadectwa wielu ludzi bardzo prostych i wykształconych, świeckich i duchownych.

       Są zbierane starannie do procesu beatyfikacyjnego opisy wizyt Frassatiego u turyńskich biedaków. Są to sprawozdania z Jego wystąpień publicznych, rozmów z przyjaciółmi, rówieśnikami. Są świadectwa całej rodziny Rahnerów (z niej pochodzi Karl Rahner słynny teolog) mówiące o zdumiewającej i budującej wszystkich pobożności Frassatiego, który mieszkał u nich w czasie pobytu w Niemczech.


       Przytoczone wyżej informacje nasuwają refleksję, że zastanowić może uderzająco podobna zbiezność niektórych faktów z życia już błogosławionego Piera Frassati z wydarzeniami znanych z życia Ewy.

       Nie bez znaczenia może okazać się również fakt jaki miał miejsce w dwa lata po śmierci dziewczynki, która podobnie jak Pier Frassati odeszła niespodziewanie szybko, chorując tylko jeden dzień. Wówczas to w czerwcu 1990 mama Ewy otrzymała kartkę z Rzymu od swojej znajomej, nazywanej przez Ewę "Ciocią Danusią", która to prowadziła oazę "Światło-Życie" i znała Ewę z pielgrzymki do Częstochowy i z innych okoliczności. Oto fragment tej korespondencji:

       "20-05-1990 roku byłam na cudownej beatyfikacji takiego 24-letniego młodzieńca, Włocha, który przez krótki okres czasu zrobił bardzo dużo dobrego. Ciągle towarzyszyła mi też w trakcie tej uroczystości Kochana Ewunia! której życie było wspaniałym świadectwem dla nas. Noszę Jej fotografię w brewiarzu. Każdego dnia modlę się przez Jej wstawiennictwo. Wierzę, że jest Świętą i że będzie wyniesiona na ołtarze".

       Z przeświadczeniem, że słowa te skierowane do matki Ewy pisane były pod natchnieniem Ducha Świętego, szukajmy innych śladów Bożego planu. Na Święta Bożego Narodzenia 1987 roku (w niespełna 3 m-ce przed swoją śmiercią) Ewa pisze do Cioci Danusi życzenia następującej treści:

       Kochana Ciociu! Niech ten wigilijny stół, który niesie ze sobą tyle wspomnień napełni nas nową radością, miłością i pokojem oraz nadzieją, że życie zmienia się ale się nie kończy! ... a tę nadzieję przynosi nam właśnie to Betlejemskie Dziecię. Dziękujmy Mu całym sercem".

       Jak wielka i dojrzała musiała być wiara tej 14-letniej dziewczynki, dla której Betlejemskie Dziecię zwiastowało nadzieję, że życie ziemskie zmienia się ale się nie kończy !

       Wieloma łaskami obdarzył Ją Pan. Ewa wyróżniała się darem głębokiej modlitwy, doskonale rozwiniętym zmysłem religijnym i dojrzałością ducha.

       Dobra znajomość prawd Bożych przejawiała się w Jej postępowaniu w rodzinie, szkole, środowisku. Szczególnie wyczulona na potrzeby misyjne pragnęła nieść pomoc najbardziej potrzebującym. Ta skromna z natury milcząca dziewczynka - jak się wyraził o swojej młodziutkiej parafiance ksiądz proboszcz, który także przygotowywał Ją do Komunii Świętej:

       "Ewa promieniowała wielkością ducha. W ankietach księży, którzy Ewę znali użyte są stwierdzenia: "była bardzo rozwinięta duchowo", "przeżywała głęboko Eucharystię, emanowała z Niej jakaś siła ducha". W trudnych chwilach mojego kapłańskiego życia prosiłem Ją nad grobem i nadal proszę o wstawiennictwo do Boga aby wypełniła się Wola Boża!"

       Powyższe wypowiedzi dają prawo do ogólnego stwierdzenia, które zostało wypowiedziane przez jedną z nauczycielek w czasie pogrzebu przy grobie Ewy: "To było dobre, święte dziecko".

       Na temat życia Ewy zebrano już wiele materiałów. Są to kasety z Jej pogrzebu, przeprowadzone wywiady z mamą Ewy i z osobami duchownymi i świeckimi, sąsiadami i z Jej koleżankami. Postawa Ewy spotyka się z dużym zainteresowań młodzieży i ludzi starszych. Nie sposób w tej wypowiedzi, której celem było przybliżyć postać Ewy wymienić zalety dziewczynki podać interesujące szczegóły Jej życia i śmierci, czy przytoczyć jeszcze inne niezwykłe ciekawe opinie Osób, które Ewę znały za życia.

       Faktem jest, że świadectwo 14-letniej Ewy staje się dla wielu osób młodych i dorosłych znakiem wskazującym na potrzebę pogłębionej więzi z Bogiem na potrzebę nowej chrystianizacji.

       Ewa może stać się szczególnym przykładem dla młodych szukających drogi swego powołania.

       Postawa Ewy może być nie tylko przedmiotem żywego zainteresowania, czy wzorem do naśladowania lecz także wezwaniem dla każdego z nas, którego treść można ująć w formę hasła jakie Ewa zostawiła w swoich notatnikach: CHODŹ Z NAMI BUDOWAĆ KRÓLESTWO BOŻE!...

       Zakończeniem niniejszych rozważań niech będzie pierwsza strofa liryku, z którego pochodzi epitafium nagrobkowe wypisane z listu do Ewy od Siostry Darii jakby nieprzypadkowo:

       "Kto szuka Cię, już znalazł Ciebie:
       Już Cię ma, komu Ciebie trzeba
       Kto tęskni w niebo Twe, jest w niebie:
       Kto głodny Go, je z Twego chleba."

 

 

 

 


Powrót do Strony Głównej