. |
Ani "Wzrastanie" nie jest pismem dla mnie, ani nie mam talentu do pisania. Postanowiłam jednak sięgnąć po pióro, bo mimo że długie lata jestem nauczycielką i przez moje ręce, że tak powiem, przewinęło się bardzo wiele dzieci, to jednak ta dziewczynka utkwiła mi w pamięci. I to nie tylko dlatego, że zmarła po jednodniowej chorobie w wieku czternastu lat, gdy dziś tak młodo i tak szybko się nie umiera, ale dlatego, że jak to dziś widzę... była inna.
Pamiętam ją szczególnie z ostatniego roku życia, kiedy było to dziecko jeszcze, ale i dorastająca panienka. Niezwykłe dziecko... Zwracało uwagę nie tylko taktem, urodą, bo wiele jest urodziwych dziewcząt ale jakimś bijącym od niej wewnętrznym skupieniem. Po jej śmierci towarzyszyło mi i do dziś widzę uważne spojrzenie młodziutkich oczu. Postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o mojej wychowance już po jej śmierci, bo za życia nie starczyło na to czasu. Wiedziałam, że jest półsierotą i ma dwoje starszego rodzeństwa. Mieszkała w bloku. Według świadectwa koleżanek z podwórka i ze szkoły miała duże poczucie humoru, choć była poważna. Ewelina tak mówi o niej: "Lubiła spacery. Była wspaniałym kompanem do zabawy. Szczera i godna zaufania. Gdybym miała powierzyć komuś swoje tajemnice, wybrałabym ją. Pozornie nie różniła się od reszty. W końcu stanowiliśmy jedną całość, jedną zgraną wspaniałą klasę. Podziwiałam ją za to, że była posłuszna wobec matki, nie buntowała się. Nie lubiła podrywać chłopców, choć było kilku, którzy durzyli się w niej, jako że była ładna i sympatyczna. Była zadowolona z ich zainteresowania jak każda dziewczyna, ale nie przywiązywała do tego znaczenia. Odróżniała się od nas tym, że nie chciała stać się dorosła. Nie bawiła się ukradkiem w makijaże, obcasy, szpilki, itp. Często odwiedzałyśmy ją. W jej domu panowała cisza, było tak jakoś spokojnie i... trochę jak w świątyni. Wiedziałyśmy że często chodzi do kościoła i umie się modlić, co było dla nas dziwne. Umiała Boga prosić, ale i Bogu dziękować. My umiałyśmy tylko prosić...".
Na odwrotnej stronie pamiątkowego obrazka z pierwszego pełnego przeżycia Najświętszej Ofiary - I Komunii Św. zapisała:
W jej notatkach osobistych czytamy: "Aby być piękną trzeba 1 minutę stać przed lustrem, 5 minut przed swoją duszą, a 15 minut przed Panem Bogiem".
Iwona, jej koleżanka, powie: "Uwielbiała się modlić. Z tego, co wiem, codziennie w godzinach popołudniowych bardzo wiele czasu poświęcała Bogu rozmawiając z Nim przed domowym ołtarzykiem".
Sporo dzieci zafascynowanych bogactwem oprawy liturgicznej w kościele urządza sobie w domu ołtarzyki. Ona także miała swój taki kącik Boży, ale to nie była dekoracja. To było podyktowane potrzebą serca. Często po lekcjach szła wprost do kościoła i prawie codziennie brała pełny udział we Mszy Św. Zawsze uczestniczyła w nabożeństwach majowych i październikowych. Ksiądz Franciszek Kołodziej z parafii Chrystusa Króla w Rzeszowie tak o niej mówi: "Jak na swój wiek była bardzo rozwinięta duchowo. W czasie Mszy Św. była bardzo skupiona i przeżywała głęboko Eucharystię. Wiem, że się dużo modliła i dusza jej była blisko Boga".
Jej sąsiadki na przykład wiedziały, że o godz. 15 choć była w mieszkaniu, nie było jej dla nikogo. Ona wtedy leżała krzyżem modląc się. Można więc mówić nawet o charyzmacie modlitwy, jakim została obdarzona.
Od najmłodszych lat brała żywy udział w życiu swej Parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Rzeszowie. Już w wieku przedszkolnym recytowała, śpiewała piosenki religijne w czasie uroczystości kościelnych. Swą wiedzę o Bogu pogłębiała nie tylko na lekcjach religii, ale od dzieciństwa należała do "żywego różańca", a wieku 12 lat sama zapisała się do Rodziny Różańcowej na Jasnej Górze. Należała do ruchu Światło-Życie, a w swym oazowym notatniku zatytułowanym "Maryjo, spraw, niech będę kimś" zapisała swoje refleksje. Była też uczestniczką Neokatechumenatu i Koła Misyjnego przy parafii, gdzie była traktowana na równi z dorosłymi. Zdaniem p. Stanisława Kyca "czytając liturgię Słowa, Pismo Św. odczytywała trafniej od nas "dorosłych", to ona codziennie czytała Pismo Św. i książki religijne, z których robiła sobie notatki.
W swoim niedługim życiu ziemskim znalazła czas, by uczestniczyć w wielu pielgrzymkach do sanktuariów maryjnych (Stara Wieś, Borek, Licheń, Niepokalanów, Kalwaria Zebrzydowska i Pacławska. Piekary i Częstochowa, do której jako dziesięcioletnia dziewczynka szła na piechotę w pielgrzymce warszawskiej).
Pragnęła zostać misjonarką, ale o marzeniu tym nie rozmawiała z koleżankami, gdyż jak mówi jedna z nich: "wtedy wyśmiałybyśmy ją".
Pewnie dlatego mówiła nam, że zostanie pielęgniarką. Nie miałyśmy o tym pojęcia, że koresponduje z misjonarzami. Owszem, widziałyśmy w jej pokoju sterty książek w obcych językach o tematyce religijnej, ale do głowy nie przyszło nam, że to ma coś wspólnego z misjami.
Konsekwentnie szukała drogi swego powołania i w tym celu prowadziła specjalny zeszyt o różnych zakonach żeńskich, korespondowała z zakonnicami i misjonarzami, gromadziła wycinki z prasy religijnej na temat misji, należała do Koła Misyjnego przy parafii. Jedna z sąsiadek wyznaje: "Mam syna w zakonie ojców franciszkanów. Ewa godzinami mogła słuchać jak opowiadałam o nim, o jego powołaniu. Mówiła: ja też chciałabym być w habicie.
W osobnym zeszycie gromadziła też żywoty świętych, wklejała obrazki świętych i zapisywała swe refleksje o nich. Na przykład opis życia św. Marii Goretti zaczyna słowami: "Jest to święta, którą bardzo trudno zrozumieć lub bardzo łatwo. To zależy, czy człowiek uznaje Chrystusowy sposób patrzenia na świat czy go odrzuca".
Ewa Cop, uczennica szkoły Podstawowej nr 8 w Rzeszowie, przyjęła Chrystusowy sposób patrzenia na świat. Wiarą żyła na codzień. Kierowała się w swym krótkim życiu miłością Boga i bliźniego. W pamięci nas wszystkich, rodziny, koleżanek i kolegów, sąsiadów, księży katechetów pozostała, jak to określiła jedna z moich koleżanek - nauczycielek, jako dobre, święte dziecko.
Ks. Franciszek Kołodziej mówi: "W trudnych chwilach mojego kapłańskiego życia prosiłem ją nad grobem i nadal proszę o wstawiennictwo u Boga. Jako proboszcz jestem pewien, że Ewa, moja parafianka jest w niebie i wstawia się za moją parafią, modli się za Kościół i za swoją rodzinę. Mnie dziwi fakt, że właśnie w tej rodzinie, w trudnej klasie do której chodziła, wśród niełatwej młodzieży na Baranówce wyrósł taki kwiat, wzór dla dzieci i młodzieży na ich trudne dziś i jutro".
"A sprawiedliwy, choćby umarł przedwcześnie, znajdzie odpoczynek... Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele".
Źrodło: "Wzrastanie". Miesięcznik dla młodzieży, rr 45-46 (styczeń-luty), 1993 r.