Profesor Anna widziała potrzebujących i biednych. Wspomagała ich czym tylko mogła. Jeszcze bardziej troszczyła się o tych, którzy byli pogrążeni w biedzie duchowej, którzy szli po ciemku. Tym przede wszystkim otwierała drzwi do Światła i Prawdy. Czyniła to dobrą radą, życzliwością, cierpliwością, dobrą książką, a najbardziej chyba żarliwą modlitwą. Bywało u niej dużo ludzi z różnymi biedami, szczególnie młodych. Ilekroć chciałem się spotkać z panią profesor, trzeba było ją wcześniej powiadomić, jakby zająć kolejkę... Zdarzyło się jednak kiedyć, że wpadłem nie umówiony i gdy już rozmawialiśmy, wywoływały ją dzwonki do przedpokoju, gdzie gorąco przepraszała przybywających...
Jej pokój przypominał konfesjonał...
Z jej domu wychodziłem bogatszy i uśmiechnięty, pełen nadziei i wiary. Nazywam ten pokój konfesjonałem nie tylko dlatego, że tu otwierały się serca, lecz dlatego, że pani profesor umiała słuchać i umiała milczeć. Mieliśmy do niej bezgraniczne zaufanie.
(F. D)
(Jedno ze świadectw zamieszczonych w książce Mądrość i Autorytet, str. 35)