Księża Niezłomni

 

.

 

ks. prof. Dariusz Śmierzchalski-Wachocz

 

Twardo bronił Kościoła
Ksiądz infułat Władysław Sygnatowicz (1913-1994)

 


   W zamierzeniu komunistów Kościół katolicki miał znaleźć się na marginesie życia publicznego i zostać stopniowo unicestwiony. Jednak w trudnych czasach Bóg zawsze posyła ludzi wyjątkowych. Dla Kościoła gorzowskiego w czasach komunistycznych takim człowiekiem był niewątpliwie ks. infułat Władysław Sygnatowicz, jeden z pionierów w budowaniu struktur kościelnych na ziemiach zachodnich po II wojnie światowej, wikariusz generalny, długoletni proboszcz parafii katedralnej w Gorzowie Wlkp., a przede wszystkim pierwszy rzecznik kurii gorzowskiej do prowadzenia rozmów z reżimem komunistycznym. Kapłan wielkiej kultury i inteligencji, z ogromnym doświadczeniem życiowym i duszpasterskim, bezgranicznie lojalny wobec ordynariuszy gorzowskich, którzy obdarzali go przez lata ogromnym zaufaniem.

Ksiądz Władysław Sygnatowicz urodził się 15 grudnia 1913 r. w Krowince, pow. Trembowla, w archidiecezji lwowskiej. Jego rodzicami byli Adam i Julia z domu Zabirków, ludzie głęboko wierzący. Ojciec zmarł, gdy Władysław miał zaledwie 4 lata. Trud utrzymania rodziny spoczął na matce i starszym bracie, którzy ciężką pracą i poświęceniem starali się zapewnić byt materialny rodzinie. Władysław okazał się dzieckiem bardzo bystrym i zdolnym, więc mimo że w domu się nie przelewało, matka wysłała syna do Trembowli, aby przygotowywał się do egzaminu dojrzałości w tamtejszym gimnazjum.
   Po maturze, 21 czerwca 1933 r., zgłosił się do Seminarium Duchownego we Lwowie, podejmując równocześnie studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jana Kazimierza, które ukończył po pięciu latach. 26 czerwca 1938 r. w katedrze lwowskiej otrzymał święcenia kapłańskie z rąk metropolity lwowskiego ks. abp. Bolesława Twardowskiego.
   Jako neoprezbiter został mianowany wikariuszem w Baryszu, gdzie do II wojny światowej większość mieszkańców stanowili Polacy. Wybuch II wojny światowej sprawił, że młody duchowny musiał się zmierzyć z okrucieństwami tego czasu. Od 7 lutego 1942 r. pełnił funkcję wikariusza w Buczaczu - był w tym czasie świadkiem pogromów ludności polskiej przez bandy UPA przy pomocy miejscowej ludności ukraińskiej.
   W kwietniu 1944 r., po wkroczeniu Armii Czerwonej, proboszcz Buczacza opuścił parafię z powodu zagrożenia życia. W tej sytuacji zastąpił go ks. Władysław Sygnatowicz. Doświadczył wtedy, czym jest ideologia komunistyczna i do czego zdolni są Sowieci.


   Na ziemiach zachodnich

   W październiku 1945 r. ks. Sygnatowicz ekspatriował się razem z wiernymi parafii Buczacz i wyjechał na ziemie zachodnie Polski "ludowej". Z kurii gorzowskiej otrzymał skierowanie do parafii Trzemeszno Lubuskie, gdzie osiedlili się jego parafianie. Dekretem z 25 listopada 1945 r. został mianowany proboszczem tejże parafii. W tym czasie doświadczył pierwszych szykan ze strony władzy ludowej, która dążyła do likwidacji wszystkich organizacji katolickich, m.in. Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Ksiądz cieszący się autorytetem i szanowany przez mieszkańców był też niewygodny dla lokalnych włodarzy, którzy postanowili pozbyć się ks. Sygnatowicza z terenu powiatu sulęcińskiego. Po blisko czteroletniej pracy w Trzemesznie Lubuskim 27 czerwca 1949 r. został przeniesiony na probostwo do parafii pw. Narodzenia NMP w Szczecinku, a rok później, 1 lipca 1950 r., został mianowany dziekanem dekanatu szczecineckiego.
   Od chwili przybycia do Szczecinka ks. Sygnatowicz doświadczał kolejnych szykan ze strony władz. Okazją do tego była akcja propagandowa związana z "cudem lubelskim", którą połączono z kampanią przeciwko Ojcu Świętemu Piusowi XII - w odwecie za opublikowany 1 lipca 1949 r. dekret Świętego Oficjum. W dokumencie tym zagrożono ekskomuniką katolikom, którzy świadomie i dobrowolnie należeli do partii komunistycznych bądź sympatyzowali z nimi.
   Nękanie ks. Sygnatowicza zaczęło się od polecenia, by opuścił mieszkanie na probostwie i przeniósł się do wikarówki. Przydzielono mu także urzędowego szpicla. Nieco później ksiądz stał się przedmiotem nagonki propagandowej w związku z odmową pochówku katolickiego członka partii, który żył w konkubinacie, a na dodatek nie pojednał się z Bogiem przed śmiercią. Była to prowokacja zainspirowana przez miejscowy aparat bezpieczeństwa, z której proboszcz wyszedł bez szwanku tylko dzięki stanowczej postawie kobiety wyznania prawosławnego, będącej świadkiem całego zajścia w kancelarii parafialnej.


   Dziel i rządź

   Władze były przekonane, że Kościół na ziemiach zachodnich jest słabszy niż gdzie indziej, dlatego łatwiej będzie go "upaństwowić". Podjęto szeroko zakrojone działania, aby poróżnić duchowieństwo, dzieląc księży na patriotów i wrogo ustosunkowanych do Polski Ludowej. Wbijano klin między duchowieństwo a hierarchię kościelną, księży wiernych biskupom zastraszano i szykanowano pod byle pretekstem. Temu służyło w dekanacie szczecineckim częste wzywanie księży, niby w charakterze świadka, do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Księży ze Szczecinka "zapraszano" co miesiąc, trzymano godzinami, a nieraz cały dzień.
   Pretekstem dla władz do zwoływania księży na zjazdy wojewódzkie stał się Apel Sztokholmski i II Kongres Obrońców Pokoju. Duchownych wszelkimi sposobami nakłaniano do złożenia podpisu pod apelem i wyjazdu na kongres, czego jednak zakazywał administrator apostolski w Gorzowie ks. dr Edmund Nowicki. W takim klimacie nasilonej walki z Kościołem zapadła decyzja o przeniesieniu ks. Sygnatowicza do Gorzowa Wlkp. i mianowaniu go wikariuszem generalnym.
   Nowy wikariusz posiadał wszelkie przymioty i predyspozycje osobiste, aby objąć ten urząd i być skutecznym w rozmowach z władzą komunistyczną. W drugiej połowie stycznia 1951 r. w zastępstwie ks. Nowickiego udał się na rejonową konferencję księży do Słupska, która odbyła się w gmachu Niższego Seminarium Duchownego. W trakcie obrad ks. Sygnatowicz został aresztowany przez funkcjonariuszy PUBP. Otrzymał zakaz przebywania na terenie ordynariatu gorzowskiego. W asyście ubeków został przewieziony na komendę Milicji Obywatelskiej w Gorzowie Wlkp., a następnie do siedziby Urzędu Bezpieczeństwa w Poznaniu, skąd wysłano go pociągiem do Lubaczowa, gdzie rezydował ks. abp Eugeniusz Baziak, dawny metropolita lwowski.
   W Lubaczowie ks. Sygnatowicz przebywał jedynie miesiąc, udzielając się w parafii katedralnej, a następnie udał się do Poznania, gdzie pracował do 1956 roku. Pomagał w tym czasie przy kościele pw. św. Marii Magdaleny oraz w Sądzie Metropolitalnym jako sędzia prosynodalny. Odbywał również studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. 30 czerwca 1954 r. uzyskał tam tytuł doktora nauk teologicznych.
   Z perspektywy czasu, mimo szalejącego stalinizmu, był to ważny okres dla ks. Sygnatowicza, poświęcony na refleksję nad bezbożnym systemem, zbieranie sił i uzupełnianie wiedzy, aby później jeszcze lepiej służyć Kościołowi.


   Inwigilowany przez bezpiekę

   We wrześniu 1954 r. ks. Teodor Bensch, pierwszy warmiński administrator apostolski, przyjął sakrę biskupią w kaplicy arcybiskupiego pałacu w Poznaniu, by objąć rządy w diecezji gorzowskiej. Stało się to możliwe dopiero dwa lata później. Na tym stanowisku wspomagał go jako wikariusz generalny ks. Sygnatowicz, pośrednicząc zwłaszcza w rozmowach z władzami.
   Klimat pierwszych miesięcy po październiku 1956 r. sprzyjał szeroko zakrojonym planom nowego ordynariusza. Palącym problemem była sprawa wytyczenia granic nowych parafii - za rządów ks. bp. Benscha udało się to w 45 przypadkach. Kościół przejął także ok. 250 opuszczonych obiektów sakralnych. Jak wspominał po latach sam ks. Sygnatowicz - najbardziej opornie kwestia ta wyglądała w województwie zielonogórskim, gdzie dyrektorem Wydziału ds. Wyznań był Stanisław Jabłoński, z którym m.in. toczyła się długa batalia o przejęcie kościoła poprotestanckiego w Torzymiu.
   W 1957 r. zielonogórski resort bezpieczeństwa, dostrzegając nietuzinkową postawę nowego wikariusza generalnego, zdecydował się założyć mu sprawę rozpracowania operacyjnego, pilnie śledząc jego poczynania.


   Kurialista i proboszcz katedry

   Po niespodziewanej śmierci ks. bp. Benscha w styczniu 1958 r. lokalne władze perfidnie wykorzystały ten fakt i przeprowadziły rewizję w kurii gorzowskiej. Administrator ordynariatu gorzowskiego ks. Józef Michalski powierzył ks. Sygnatowiczowi funkcję wikariusza generalnego. Nadzorował on w tym czasie sprawy kancelarii kurialnej.
   W kraju zaś zaostrzał się kurs w polityce wyznaniowej nowej ekipy partyjno-rządowej. Już od sierpnia 1958 r. zaczęto zwalniać księży i siostry zakonne ze szkół oraz usuwać stamtąd emblematy religijne. Zahamowano inwestycje w budownictwie sakralnym. Ścigano osoby prywatne, które wznosiły krzyże i figury świętych na swoich posesjach.
   6 września 1958 r. nowy ordynariusz ks. Wilhelm Pluta objął rządy, a dzień później przyjął sakrę biskupią z rąk ks. kard. Stefana Wyszyńskiego. Tego samego dnia ks. Sygnatowicz został ponownie mianowany wikariuszem generalnym. Przede wszystkim był odpowiedzialny za kontakty z władzą, szczególnie z Wydziałem do spraw Wyznań, co stanowiło niezmiernie trudne zadanie, ponieważ ordynariat obejmował obszar trzech województw (koszalińskiego, szczecińskiego i zielonogórskiego). Poza tym do jego obowiązków należało koordynowanie procedurą biurowo-archiwalną, finansową, korespondencją oraz sporządzanie i nadawanie akt kurii gorzowskiej. Według doniesień tajnych współpracowników SB wzmogła się wtedy aktywność kurii, a ks. Sygnatowicz zyskał w tym czasie największy autorytet w kurii, "narzucając swój punkt widzenia nawet bp. Plucie...".
   Nowe zarządzenia wymierzone w działalność Kościoła katolickiego i duchowieństwa wymagały od kurii podejmowania odpowiednich działań, zwłaszcza mediacyjnych. Na przykład szczególnie dotkliwe dla księży było zarządzenie Urzędu ds. Wyznań z 31 marca 1960 r., które zakazywało księżom odwiedzania w ramach kolędy domów osób niewierzących; na terenie woj. zielonogórskiego restrykcjami objęto w sumie 36 duszpasterzy. Od 1960 r. nasiliła się także działalność SB. Na terenie woj. zielonogórskiego kontroli operacyjnej bezpieki podlegało wtedy 12 osób, z tego 8 duchownych.
   Księdzu Sygnatowiczowi zlecono mediacje w newralgicznych dla Kościoła gorzowskiego sprawach, jak: wypadki zielonogórskie 1960 r., zamknięcie Niższego Seminarium Duchownego w Gorzowie Wlkp., powoływanie kleryków do wojska, schizma w Gądkowie Wielkim czy zajęcie domu rekolekcyjnego w Rokitnie w 1963 r. itd. 15 grudnia 1963 r. ks. bp Pluta mianował ks. Sygnatowicza proboszczem parafii katedralnej w Gorzowie Wlkp. Jako proboszcz parafii katedralnej i kurialista stał się celem działań administracyjnych wymierzonych przeciwko Kościołowi. Posypały się wobec niego kary administracyjne za nieprowadzenie księgi inwentarzowej, niepłacenie czynszów, za odważne wypowiedzi z ambony.
   Po tragicznej śmierci ks. bp. Wilhelma Pluty nowy ordynariusz gorzowski ks. bp Józef Michalik sam podejmował rozmowy z władzą ludową. Niemniej jednak ustanowił ks. Sygnatowicza wikariuszem biskupim do spraw kontaktów z władzami. Również kolejny ordynariusz diecezji zielonogórsko-gorzowskiej ks. bp Adam Dyczkowski liczył się ze zdaniem księdza infułata, który już wtedy był chodzącą historią Kościoła gorzowskiego.
   Ksiądz infułat zmarł w uroczystość Bożego Ciała 2 czerwca 1994 r. ok. godz. 1.00. Został pochowany na cmentarzu komunalnym w Gorzowie Wielkopolskim.

ks. prof. Dariusz Śmierzchalski-Wachocz     

 

 

Artykuł zamieszczony w " Naszym Dzienniku", w numerze 135 (3761) z dnia 12-13 czerwca 2010 r.

 

 


Powrót do Strony Głównej