Księża Niezłomni

 

.

 

Ks. prof. Dariusz Śmierzchalski-Wachocz

 

Nieprzejednany wróg PRL
Sługa Boży ks. bp Wilhelm Pluta (1910-1986)

 


   Do osób szczególnie niebezpiecznych dla PRL władze komunistyczne zaliczały ks. bp. dr. Wilhelma Plutę, długoletniego rządcę ordynariatu, administracji apostolskiej, a następnie diecezji gorzowskiej. Gorliwego duszpasterza, zatroskanego szczególnie o życie duchowe kapłanów i rodzin chrześcijańskich, traktowano jako nieustępliwego wroga władzy ludowej.

Urodził się 9 stycznia 1910 r. w Kochłowicach na Górnym Śląsku. Jego rodzice: Piotr, sztygar kopalni "Wirek", i matka Agnieszka z domu Szewczyk, swoją pobożnością, pracowitością kształtowali serca i umysły swoich dziewięciorga dzieci. Nic dziwnego, że w tak chrześcijańskiej, duchowo uformowanej rodzinie młody Wilhelm mógł odpowiedzieć na budzące się w sercu powołanie. Rodzina utrzymywała bliskie kontakty z miejscowym polskim duchowieństwem. Mały Wilhelm wzrastał pod duchową opieką ks. Ludwika Tunkela, wieloletniego proboszcza Kochłowic, budowniczego, społecznika, gorliwego duszpasterza zatroskanego o młodzież i rodziny, inicjatora wielu grup i stowarzyszeń. Owocem jego żarliwej posługi było 40 powołań kapłańskich z tej parafii.
   Początek edukacji Wilhelma w szkole powszechnej w Turzo-Kolonii przypadł na czas I wojny światowej. Naukę kontynuował już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w gimnazjum klasycznym w Katowicach. Należał do najlepszych uczniów w szkole, o czym świadczy przyznanie mu w VIII klasie stypendium im. Karola Miarki, ustanowionego w 1928 roku. Otrzymał je jako pierwszy w historii tej placówki.


   Znakomity pedagog

   W 1929 r. Wilhelm Pluta wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Śląskiej w Krakowie, jednocześnie jako alumn tegoż seminarium studiował na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Początkowo nie rzucał się w oczy, jednak pracowitość, systematyczność, sumienność i obowiązkowość owocowały doskonałymi wynikami w nauce. Po pięciu latach studiów na UJ uzyskał stopień magistra teologii na podstawie pracy pt. "Nauka o mądrości w Starym Testamencie". Święcenia kapłańskie otrzymał w katedrze katowickiej 24 czerwca 1934 r. z rąk ks. bp. Teofila Bromboszcza.
   Od razu po święceniach ks. Wilhelm otrzymał nominację na katechetę szkół średnich w Bielsku, co było szczególnym wyróżnieniem i docenieniem ze strony biskupa. O rezultatach jego pracy pedagogicznej świadczy chociażby fakt, że niektórzy wychowankowie utrzymywali kontakt ze swoim prefektem aż do jego śmierci.
   Wybuch II wojny światowej przerwał pełną entuzjazmu pracę w Bielsku. Rozpoczął się nowy, tym razem o wiele trudniejszy, okres posługi duszpasterskiej ks. Wilhelma. Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Bielska i zamknięciu gimnazjum ks. Pluta został mianowany w 1939 roku wikariuszem w swojej rodzinnej parafii Św. Trójcy w Kochłowicach, a rok później w parafii św. Antoniego w Chorzowie. W 1942 roku został proboszczem parafii w Leszczynach na Górnym Śląsku, zastępując aresztowanego przez gestapo ks. Jana Pojdę. Odprawiając Msze św. w intencji parafian poległych na froncie, a także rozsyłając do nich przepisane na maszynie broszurki z modlitwą i żalem doskonałym przed wyruszeniem na front ich bliskich, nowy proboszcz został zauważony przez gestapo. Pomoc i dobre rady parafian sprawiły, że wszystko skończyło się tylko rewizją i przesłuchaniem z ostrzeżeniem.
   Na początku maja 1945 r. ks. Wilhelm został przeniesiony na nową parafię do Nowej Wsi - Wirku. Stan materialny i moralny, jaki zastał w nowym środowisku, przeraził gorliwego kapłana. Źródłem zła była najczęściej nędza, bezrobocie i wielka niepewność dotycząca przyszłości. Nie czekając na okres kolędowy, odwiedzał rodziny, zwłaszcza najbardziej dotknięte ubóstwem duchowym i materialnym. Po dwóch latach pracy w tej parafii przenoszony był do kolejnych placówek w Koszęcinie, Lublińcu i do Załęża. Mimo nawału pracy udało mu się przygotować i obronić pracę doktorską.
   W 1951 r. ks. dr. Plucie powierzono prowadzenie Studium Pastoralnego dla neoprezbiterów. Jego osiągnięcia naukowe zostały zauważone. Zaproponowano mu zatrudnienie w charakterze wykładowcy na KUL. Pojawiła się także szansa na wyjazd do Fryburga szwajcarskiego, aby tam w Instytucie Duszpasterskim ks. Hornsteina przygotować rozprawę habilitacyjną. Ksiądz Pluta nie otrzymał jednak paszportu. Już wtedy władze PRL uznawały jego działalność za szkodliwą dla interesów państwa.


   Biskup od rodziny

   W czasie wakacji 1958 r. ks. Pluta otrzymał nominację na biskupa ordynariatu gorzowskiego. Konsekrował go ks. kard. Stefan Wyszyński 7 września tegoż roku w katedrze gorzowskiej. Ksiądz biskup Pluta został ordynariuszem największej w Polsce organizacji kościelnej, obejmującej obszar 1/7 kraju, kontynuując dzieło swoich poprzedników: ks. Edmunda Nowickiego, ks. T. Załuczkowskiego, ks. Z. Szelążka i ks. bp. Teodora Benscha. Przybył do ordynariatu, który jeszcze nie posiadał ustalonych przez tradycję zwyczajów posługi duszpasterskiej biskupa. Mógł więc swobodnie wprowadzać zwyczaje, jakie panowały w diecezji, z której pochodził.
   W posłudze duszpasterskiej ks. bp. Pluty można zauważyć pewnego rodzaju uniwersalizm. Nie było takiego problemu dotyczącego ludzkiej egzystencji, który by nie znalazł odbicia w jego pracy. Był zatroskany zwłaszcza o duszpasterzy, małżeństwa i rodziny. Uczony od dziecka wrażliwości na ludzką biedę dostrzegał potrzeby materialne kapłanów. W czasie wizyt nie tylko interesował się warunkami bytowymi księży, ale starał się także unormować zasady utrzymania duchownych, zwłaszcza młodych, i ich wypoczynku. Wyjątkową opieką otaczał księży emerytów i chorych. Przy okazji świąt starał się przynajmniej listem z życzeniami czy pomocą finansową dać znać, że nie zapomina o spracowanych kapłanach. Troszczył się o seminarium duchowne, systematycznie uczestniczył w miesięcznych dniach skupienia, wygłaszając konferencje ascetyczne.
   Jednak przedmiotem szczególnej troski księdza biskupa było środowisko rodziny zagrożonej planową ateizacją. Wywodząc się ze wzorowej katolickiej rodziny, miał konkretny ideał i wiedział, że jest on możliwy do realizacji. Stawiał jednak istotny warunek: rodzina musi oprzeć się na mocy Chrystusa, na łasce sakramentu małżeństwa, na życiu modlitwą. Wiele pracy duszpasterskiej wkładał w przygotowanie intelektualne i duchowe narzeczonych, a wcześniej dzieci i młodzieży do życia w czystości i prawdziwej miłości rodzinnej, koleżeńskiej i narzeczeńskiej. Zainicjował w ordynariacie gorzowskim, a następnie w całym kraju kursy przedmałżeńskie, poradnictwo rodzinne czy nauki dla rodziców i chrzestnych, przygotowując w tym celu pomoce w postaci skryptów i różnych opracowań.


   W sieci "ozi"

   Aktywność ks. bp. Wilhelma Pluty nie podobała się władzy ludowej. Już wcześniej zarzucano mu, że w czasie II wojny światowej przyjął volkslistę kategorii III, na co należy spojrzeć - z dużym dystansem - z perspektywy polityki niemieckiej w czasie wojny wobec ludności autochtonicznej na terenach uznanych za niemieckie. Reżimowi nie podobało się także, że ks. Pluta jako proboszcz parafii Lubliniec wypowiadał się przeciwko decyzjom władz państwowych. Wygłaszając kazania, często poddawał krytyce wychowanie młodzieży w światopoglądzie materialistycznym. Również jako proboszcz w Katowicach-Załężu pozostawał nieustępliwy wobec władz komunistycznych.
   Początek jego posługi w ordynariacie gorzowskim zbiegł się z ponownym zaostrzeniem kursu w polityce wyznaniowej nowej ekipy partyjno-rządowej Władysława Gomułki. Wykorzystywano lokalne waśnie, aby nagłaśniać "akty nietolerancji" ze strony katolików. Prezydia Wojewódzkich Rad Narodowych z terenu ordynariatu w drugiej połowie 1958 r. wniosły do kurii gorzowskiej 15 ostrzeżeń, a w siedmiu wypadkach wystąpiono o usunięcie księży ze stanowisk. Wydano 40 wyroków skazujących na kary grzywny, a sądy orzekły trzy wyroki skazujące "za wywoływanie waśni religijnych i pomawianie obywateli z ambony". W 1958 roku w MSW opracowano wytyczne skierowane do ogółu komórek organizacyjnych SB, w których zalecano powszechne stosowanie wobec Kościoła technik operacyjnych, zwłaszcza w odniesieniu do kurii, siedzib prowincji zakonnych, lokali organizacji kościelnych. W ten sposób rozpoczęła się nowa akcja werbunku "osobowych źródeł informacji" i rozbudowywania sieci tajnych współpracowników. Do ich zadań należała działalność dywersyjna w stosunku do hierarchów, pogłębianie konfliktów, rozsiewanie plotek oraz intryg, tak aby przyczynić się do rozwarstwienia środowiska kościelnego.


   Egzorcyzmował komunistów

   Dowodem na szeroko zakrojoną inwigilację skierowaną przeciwko ks. bp. Plucie jest obszerna dokumentacja w zasobach archiwów państwowych i IPN. Aparat represji systematycznie nagrywał wszystkie wystąpienia biskupa, których treść następnie spisywano w formie raportów dla wszystkich komórek władzy zainteresowanych działalnością Kościoła. Podsłuchiwano i zbierano informacje o wszystkich spotkaniach, w których uczestniczył biskup. W ten sposób w latach 1958-1960 odnotowano "liczne wrogie" wystąpienia ks. bp. Wilhelma pod adresem ZSRS i zarządzeń władz państwowych, zaś w latach 1960-1963 - "wystąpienia nacechowane wrogością pod adresem księży postępowych, laicyzacji szkół i służby zdrowia". Reżim nie mógł ścierpieć, że zabiera on głos w kwestiach dotyczących życia społecznego, moralnego, czy też komentuje publicznie posunięcia władzy wobec Kościoła, m.in. na temat wypadków zielonogórskich czy schizmy w Gądkowie Wielkim. Ubolewano, że ks. bp Pluta trzyma duchowieństwo "twardą ręką", karcąc i przenosząc na gorsze parafie tych księży, którzy poszli na kompromis czy współpracę. Ksiądz biskup był zresztą świadomy, że jego osoba i działalność są przedmiotem inwigilacji SB, także z wykorzystaniem tajnych współpracowników. Faktycznie takie działania były prowadzone z udziałem m.in. TW "Aleksander" i "Ignaś", których celem było nie tylko zbieranie informacji na temat hierarchy, ale także podważanie jego autorytetu wśród duchowieństwa. Usiłowano pokazać go jako człowieka nieudolnego, zdziwaczałego, fanatycznego, osobę absolutnie przypadkową na stanowisku ordynariusza. Również z wykorzystaniem tajnych współpracowników Służba Bezpieczeństwa chciała skłócić ks. bp. Plutę z jego biskupami pomocniczymi, zwłaszcza z ks. bp. Jerzym Strobą. Biskup potrafił to jednak przewidzieć i ochronić Kościół lokalny, zachowując postawę nieustępliwego rządcy. Służby odnotowały m.in., że 25 kwietnia 1964 r., w czasie konferencji rejonowej w Pile, ks. bp Pluta stwierdził, że "wśród księży są zdrajcy, którzy o wszystkim donoszą do władz. Zabronił księżom zakładania ksiąg inwentarzowych, zgłaszania punktów katechetycznych". Hierarcha uznawał władzę ludową za dzieło szatana, stąd wymowne są wspomnienia jego bliskich współpracowników o jego zwyczaju odmawiania egzorcyzmu przed wejściem do budynku Wydziału ds. Wyznań WRN czy Komitetu Wojewódzkiego PZPR w ramach prowadzonych rozmów z władzą lokalną. W trakcie tych spotkań - zdaniem urzędników - biskup był trudnym partnerem. Nierzadko wpływały na niego skargi z ich strony. Dla przykładu, 19 października 1962 r. przewodniczący Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Zielonej Górze, przeprowadzając rozmowę z ks. bp. Plutą w okresie poprzedzającym jego wyjazd na Sobór, skarżył się, że w czasie rozmowy "zachowywał się butnie, usiłował zrzucić wszelkie nieprawidłowości na czynniki państwowe. Stwierdził, że władze celowo utrudniają mu pracę w diecezji". Wskutek tej rozmowy odmówiono mu paszportu na wyjazd do Włoch, jednak kilka tygodni później - w wyniku interwencji Episkopatu - zmieniono zdanie. Podobnie było dwa lata później w Koszalinie i cztery lata później ponownie w Zielonej Górze.


   "Zadeklarowany przeciwnik PRL"

   Bezkompromisowość ks. bp. Pluty sprawiła, że w latach 60. władze stawiały go na równi z metropolitą przemyskim ks. bp. Ignacym Tokarczukiem - jako "wroga władzy ludowej".
   W ramach sprawy kontrolnej SB o kryptonimie "Kruk" (dwa tomy dokumentów z lat 1962-1986) w 1962 roku w trakcie rozpatrywania podań biskupów polskich o paszport na wyjazd do Włoch i udział w obradach Soboru Watykańskiego II organa bezpieczeństwa następująco oceniły postawę biskupa: "Bp Pluta znany jest z ascetycznego trybu życia. Każdą wolną chwilę poświęca na modlitwę i czytanie brewiarza. Unika kontaktów z osobami świeckimi. Wśród najbliższych uważany jest za fanatyka. Nie stwierdzono, by wykazywał zainteresowanie innymi dziedzinami, prócz zagadnień dot. życia kościelnego. (...) znany jest ze służalczej postawy wobec polityki kard. Wyszyńskiego. W swej działalności ściśle przestrzega zaleceń episkopatu i stara się je w pełni respektować. Należy do biskupów, którzy popierają Wyszyńskiego w jego nieustępliwej polityce wobec państwa i reprezentują konserwatywną część episkopatu polskiego. Podobnie jak Wyszyński jest przeciwnikiem jakichkolwiek kompromisów w stosunkach między państwem a kościołem. W czasie obrad części soboru watykańskiego Pluta na równi z innymi biskupami polskimi, podobnie jak kard. Wyszyński był zwolennikiem soboru konserwatywnego". Twarda polityka wobec komunistów sprawiła, że zarządzeniem nr 003/72 dyrektor Departamentu IV MSW z 15 marca 1972 r. uznał ks. bp. Plutę za "zadeklarowanego przeciwnika polityki PRL. Postawa ta uwidacznia się w wystąpieniach publicznych, wydawanych poleceniach oraz prowadzonych rozmowach wśród zaufanych. Służalczo realizuje konserwatywną linię kard. Wyszyńskiego i jest mu bezwzględnie posłuszny. Przychylnie ustosunkowany wobec reakcyjnych tendencji, reprezentowanych przez CDU i CSU w RFN".
   Żadne próby podejmowane przez SB dla podważenia autorytetu ks. bp. Wilhelma Pluty w Kościele gorzowskim się nie powiodły. Biskup zachował swój styl i do końca pozostał nieprzejednany wobec bezbożnej władzy komunistycznej w Polsce.
   Zginął 22 stycznia 1986 r. ok. godz. 9.30 w wypadku samochodowym w drodze z Gorzowa Wlkp. do Gubina, na trasie Świebodzin - Krosno Odrzańskie. Towarzyszący biskupowi ks. M. Marszalik - kanclerz kurii, udzielił umierającemu namaszczenia chorych. Po przewiezieniu biskupa do szpitala w Świebodzinie stwierdzono zgon z powodu pęknięcia aorty. Został pochowany w kruchcie katedry gorzowskiej. W 2002 roku za zgodą Stolicy Apostolskiej rozpoczęto proces beatyfikacyjny Sługi Bożego ks. bp. Wilhelma Pluty, który na zawsze zostawił ślad swojej duchowości w Kościele gorzowsko-zielonogórskim.

Ks. prof. Dariusz Śmierzchalski-Wachocz     

 

 

Artykuł zamieszczony w " Naszym Dzienniku", w numerze 124 (3750) z dnia 29-30 maja 2010 r.

 

 


Powrót do Strony Głównej