Księża Niezłomni

 

.

 

Jarosław K. Cybulak

 

"Wstępując w ślady Mistrza"

 

10 marca 1945 r. w Kraśniku od rana padał śnieg. Miasto zasypiało, gdy ciszę nocy przerwały strzały i jęk osuwającego się na klęcznik ciała. Tak w 34. roku życia i 8. roku kapłaństwa zginął ks. Stanisław Zieliński. Kim był i dlaczego został zamordowany ten niezwykły człowiek, który na trwałe zapisał się w pamięci wielu osób?

   8 lat wcześniej, przygotowując się do przyjęcia święceń kapłańskich, w jednym ze swych rozmyślań zatytułowanym "Moje pragnienia" napisał m.in.: "Kapłan winien wstępować w ślady Mistrza!". Jego droga "śladami Mistrza", zakończona męczeńską śmiercią, rozpoczęła się 23 września 1911 r. w miejscowości Pełczyn należącej do parafii Biskupice w diecezji lubelskiej. Był najstarszym z siedmiorga dzieci Antoniego i Marianny z Czerniaków. Rodzice, gospodarząc na niewielkim skrawku ziemi, oprócz ciężkiej pracy uczyli swe dzieci miłości do Boga i ukochania ziemi ojczystej. To w rodzinnym domu rozpoczęła się formacja młodego Stanisława.
   W czerwcu 1927 r. ukończył siedmioklasową Szkołę Publiczną im. Hugona Kołłątaja w Lublinie. Dalszą naukę kontynuował w Wyższym Gimnazjum Biskupim Męskim w Lublinie, potocznie zwanym "Biskupiakiem". Była to średnia szkoła katolicka dla młodzieży męskiej. Po jej ukończeniu, idąc za głosem powołania, wstąpił do Seminarium Duchownego w Lublinie.


   Zapał i gorliwość

Ksiądz Stanisław Zieliński. Fot. Arch. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 59 (2772) z dnia 10-11 marca 2007 r.    Okres formacji seminaryjnej przynosi nam pierwsze obrazy życia duchowego ks. Zielińskiego w postaci prowadzonego w formie rozważań pamiętnika. Ta niezwykła pamiątka ukazuje młodego człowieka bezgranicznie oddanego Bogu, pragnącego wszystkie swoje siły poświęcić pracy dla swoich bliźnich, szczególnie tych najbardziej pokrzywdzonych. Wtedy też w duszy gorliwego kleryka powstaje wizerunek idealnego kapłana - wizerunek, który stale w swojej późniejszej pracy będzie wcielał w życie. Najważniejsze w tym obrazie są dwie wartości, które współistnieją obok siebie i nawzajem się przenikają. To miłość do Boga i Ojczyzny. To także umiłowanie nad wszystko prawdy. Wierność tym wartościom doprowadzi go później do męczeńskiej śmierci.
   Podczas pobytu w seminarium ks. Zieliński zetknął się z ks. Władysławem Goralem, który był tam profesorem. Na wiadomość o mianowaniu go sufraganem lubelskim ks. Zieliński zapisał znamienne słowa: "(...) do godności biskupiej został powołany mój profesor z seminarium ks. Wł. Goral. Młody to człowiek. A przecież trudno o lepszy wybór. (...) Jest to człowiek serca i prawdziwy kapłan, gotowy dla Mistrza i tych, których On ukochał aż do śmierci krzyżowej, wszystko poświęcić". Ksiądz biskup Władysław Goral został w listopadzie 1939 r. aresztowany przez Niemców i stracony w obozie koncentracyjnym. 13 czerwca 1999 r. Ojciec Święty Jan Paweł II beatyfikował go w grupie 108 męczenników II wojny światowej.
   Święcenia kapłańskie ks. Stanisław Zieliński przyjął z rąk biskupa lubelskiego Mariana Fulmana 20 czerwca 1937 roku. Po ukończeniu seminarium trafił na swoją pierwszą parafię w Tarnogórze, miejscowości położonej na lewym brzegu rzeki Wieprz. Na skutek zaangażowania mieszkańców w walkę o niepodległość, m.in. liczny udział w Powstaniu Styczniowym, w 1870 r. władze carskie odebrały jej prawa miejskie. Niestety, w 1926 r. w parafii nastąpił rozłam spowodowany powstaniem parafii polsko-narodowej, do której odeszła znaczna część mieszkańców. Trud pracy duszpasterskiej proboszcza ks. Wincentego Pawelca sprawił, że w latach 30. większość mieszkańców powróciła do parafii rzymskokatolickiej. Z Tarnogórą ks. Stanisław Zieliński zetknął się już jako kleryk, kiedy przyjeżdżał pomagać proboszczowi. Wiadomo, że ks. Pawelec bardzo cenił sobie pomoc i zaangażowanie młodego alumna i to zapewne sprawiło, że po święceniach ks. Zieliński rozpoczął Mszą św. prymicyjną, odprawioną 29 czerwca 1937 r., pełnienie posługi właśnie w tej parafii. Oficjalnie obowiązki wikariusza objął dopiero 28 sierpnia 1937 roku.
   Świadectwa zbierane po wielu latach wśród mieszkańców Tarnogóry świadczą o życzliwej pamięci, jaką pozostawił tam młody kapłan, ale przede wszystkim ukazują cechy ks. Zielińskiego. "Ksiądz organizował spotkania młodzieży. Śpiewaliśmy pieśni religijne i patriotyczne. (...) Wszechstronnie oddany młodzieży, a przede wszystkim chorym". "Najbardziej kochał dzieci biedne i pokrzywdzone przez los. Opiekował się młodzieżą, która nie miała dostępu do szkół i tą, która nie pracowała. Na 'Błoniu' urządził własnym kosztem boisko do siatkówki". "Zdarzyło się, że Ksiądz idąc do Romanowa przez 'Błonie' przysiadł się do człowieka, który pasł krowy i miał spodnie całe w łatach. Zapytał: 'Nie ma pan lepszych spodni?' Człowiek odrzekł, że nie. Ksiądz kupił niezwłocznie spodnie i podał przez pewną osobę". Ksiądz Stanisław Zieliński całe swoje życie poświęcił właśnie na niesienie pomocy chorym, ubogim oraz na wychowywanie dzieci i młodzieży w duchu miłości Boga i Ojczyzny.


   Pomoc najuboższym

Ksiądz Stanisław Zieliński z młodzieżą szkolną w Kraśniku. Fot. Arch. Bractwa Ks. Stanisława Zielińskiego. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 59 (2772) z dnia 10-11 marca 2007 r.    Pracę zakłócił wybuch wojny. Łatwo sobie wyobrazić, jakim ciosem dla ks. Zielińskiego było zajęcie Polski przez dwóch najeźdźców, przez dwa totalitaryzmy, które nazywał "bezbożnymi". Prowadził jednak dalej swoją posługę. Nie można stwierdzić tego na pewno, ale prawdopodobnie od samego początku zaangażował się również w działalność konspiracyjną. Tym m.in. można wytłumaczyć nagłe odejście z Tarnogóry, które według relacji świadków zaskoczyło wszystkich. Jeśli zestawimy ze sobą dwa fakty: ksiądz odszedł z Tarnogóry w listopadzie 1940 r., a na przełomie 1940 i 1941 r. miały miejsce w tej miejscowości i okolicy liczne aresztowania osób zaangażowanych w działalność niepodległościową, to nagłą zmianę parafii można tłumaczyć właśnie ucieczką przed ujęciem przez Niemców.
   Kolejną placówką duszpasterską był Krzczonów. Ksiądz Zieliński przebywał tam krótko, bo zaledwie dwa miesiące. Jak jednak sam wspomina w swoim pamiętniku, został mile przyjęty, a kiedy zapadła decyzja o przenosinach do Kraśnika, parafianie chcieli wysłać delegację do kurii, aby zatrzymać księdza w Krzczonowie. I znowu motywy przeniesienia nie są do końca jasne. Czy było ono spowodowane potrzebami duszpasterskimi w Kraśniku, czy też, jak twierdzą niektórzy, szybka zmiana miejsca miała ponownie związek z działalnością konspiracyjną?
   2 lutego 1941 r. ks. Zieliński przybył na swoją ostatnią placówkę duszpasterską do Kraśnika. Został najpierw mianowany prefektem kraśnickich szkół, a następnie rektorem kościoła Św. Ducha. Zastał świątynię w opłakanym stanie. W okresie międzywojennym kościół stał zamknięty, a nabożeństwa odprawiano tylko raz w roku, z racji uroczystości odpustowych. Zniszczenia pogłębiły jeszcze działania wojenne, a szczególnie bombardowania Kraśnika we wrześniu 1939 roku. Ksiądz Zieliński od razu zabrał się do remontu i porządków. Czytając prowadzoną przez niego w tym czasie kronikę, ma się przed oczyma ogrom pracy, który trzeba było włożyć w usunięcie szkód. Znamienny jest fakt, że pierwszą Mszę św. w doprowadzonej do porządku świątyni ks. Zieliński odprawił w intencji ks. Władysława Tchórzewskiego o jego szczęśliwy powrót z sowieckiej niewoli. Ksiądz Tchórzewski został najprawdopodobniej zamordowany na "nieludzkiej ziemi" i jest kolejnym, po błogosławionym biskupie Goralu, kapłanem-męczennikiem na drodze ks. Zielińskiego.
   Troska o świątynie to nie jedyny przykład działalności ks. Stanisława w Kraśniku. Tak jak na poprzednich placówkach niósł pomoc najuboższym. W trudnych, wojennych warunkach szerzyła się bieda i głód. Wiele rodzin straciło swoich bliskich. W Kraśniku przebywały też osoby wypędzone z terenów wcielonych przez Niemców do Rzeszy. Ksiądz Zieliński tworzył m.in. jadłodajnie dla ubogich, kupował lekarstwa, zbierał odzież.
   Nie zaniedbywał też troski o młodzież i dzieci. Starał się być dla nich w tym trudnym okresie przede wszystkim wychowawcą wskazującym drogę, którą bez względu na okoliczności należy kroczyć. Aktywnie angażował się w tajne nauczanie. Udzielał też prywatnie darmowych korepetycji.
   Swoją opieką otaczał również ludzi dorosłych. Starał się ich umacniać i dodawać im otuchy. Najprawdopodobniej był także zaangażowany w działalność konspiracyjną. Wiadomo, że uczestniczył w partyzanckich pogrzebach.


   Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi

   Mimo prowadzonej działalności ks. Zielińskiemu udało się przeżyć okupację niemiecką. Po wkroczeniu Armii Czerwonej prowadził nadal swoją pracę w zmienionych warunkach. Został członkiem Miejskiej Rady Narodowej (MRN) w Kraśniku, a z zachowanych dokumentów wynika również, że kilkakrotnie uczestniczył w posiedzeniach Powiatowej Rady Narodowej, gdzie zabierał głos, apelując o pomoc dla biednych. Z działalnością w MRN związana jest sprawa zmiany nazwy ul. Józefa Piłsudskiego na ul. Partyzantów (oczywiście wiadomo jakiej formacji). Interwencja kapłana mogła być, zdaniem niektórych, bezpośrednią przyczyną zbrodni na nim popełnionej.
   Ksiądz Zieliński protestował przeciwko zmianie w nazewnictwie ulic. Zdołał do tego przekonać większość rady (poza członkami związanymi z PPR), która zdecydowała o przemianowaniu na ul. Partyzantów innej z kraśnickich ulic. Znamienny jest fakt, że ks. Zielińskiego zamordowano kilka dni przed planowanymi uroczystościami, do których w końcu nie doszło. W dniu, kiedy miały się odbyć, na zebraniu MRN ogromną większością głosów zadecydowano o zmianie nazwy ul. J. Piłsudskiego na ul. Partyzantów. Zmianę tę anulowano w 1990 r., przywracając ulicy imię marszałka. Co ciekawe, w protokołach z posiedzeń MRN nie ma wzmianki o zabójstwie ks. Zielińskiego, który przecież był członkiem rady.
   Przyczyną zabójstwa była najprawdopodobniej nieugięta postawa kraśnickiego kapłana i wielki szacunek, jakim cieszył się wśród społeczeństwa. Taka osoba, niekryjąca wcale wrogości do komunistów, nie była wygodna dla władzy ludowej. Ostatni dzień życia ks. Stanisława Zielińskiego tak wspomina jego uczennica s. prof. Zofia Zdybicka: "Uczestnicy Drogi Krzyżowej prowadzonej przez księdza w dniu 9 marca 1945 r., w przeddzień śmierci, zauważyli jego zmienioną, pełną bólu twarz. 10 marca, w sobotę, moja siostra widziała, jak ok. godz. 11.00 ks. Zieliński wchodził do budynku Urzędu Bezpieczeństwa, który znajdował się naprzeciw naszego domu rodzinnego. Dowiedziała się już po śmierci księdza, że tego samego dnia był ponownie w UB, miał bowiem dać 'odpowiedź'. Ludzie w kościele Św. Ducha, jak w każdą sobotę, czekali na spowiedź. Tym razem czekali długo, ale doczekali się. Ksiądz przyszedł i spowiadał. Sprawiał wrażenie spokojnego, gdyż - jak zawsze - był głęboko przekonany, że nie może przyrzec ani zmiany poglądów, ani milczenia w sprawach, w których zagrożone są prawda i dobro człowieka. Musi przecież bardziej słuchać Boga niż ludzi. Odpowiedź dana w Urzędzie Bezpieczeństwa przez ks. Stanisława Zielińskiego widocznie nie zadowoliła władzy, skoro tego samego dnia, w sobotę, 10 marca 1945 r., o godzinie 21.15, [w mieszkaniu księdza - przyp. J.C.] zjawili się dwaj mężczyźni i strzałem w głowę pozbawili go życia".
   Wiadomo, że mężczyźni przyszli do księdza, kiedy się modlił. Postrzelili również jego gospodynię, która udała nieżywą. Bardzo szybko pojmano jednego z domniemanych sprawców. Jednak Władysław Kapusta, którego schwytano i osądzono (warto zwrócić uwagę na fakt, że sądzono go za usiłowanie zabójstwa gospodyni, a nie za morderstwo ks. Zielińskiego), jak można przypuszczać, był kozłem ofiarnym dla zmylenia właściwego śladu. Pozostali sprawcy nigdy nie zostali aresztowani i osądzeni. Mimo to mieszkańcy Kraśnika od samego początku byli przekonani, że za tą zbrodnią stoi władza komunistyczna, a szczególnie funkcjonariusze kraśnickiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.


   Pamięć trwa

Uroczystości pogrzebowe zamordowanego Kapłana. Fot. Arch. Bractwa Ks. Stanisława Zielińskiego. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 59 (2772) z dnia 10-11 marca 2007 r.    Przez wiele lat o postaci ks. Stanisława Zielińskiego nie można było głośno mówić. Na wiele sposobów próbowano też szkalować pamięć o nim. 10 lipca 1985 r. w "Kurierze Lubelskim" ukazał się artykuł Andrzeja Kowalczyka zatytułowany "Sutanna nie chroniła przed śmiercią". Autor, podając fałszywe fakty, przedstawia księdza Zielińskiego jako hazardzistę, który został zabity w wyniku kłótni wywołanej podczas gry w karty. Po jedenastu latach od ukazania się wyżej wspomnianego artykułu jego autor w pisemnym oświadczeniu przyznał ze skruchą: "Nie chcę się tu rozwodzić nad tym, jak doszło do powstania owego artykułu, aczkolwiek sądzę, iż mogłoby to mieć pewne znaczenie. Przy pisaniu korzystałem z materiałów archiwalnych udostępnionych mi przez rzecznika prasowego ówczesnego Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych. Materiały te sprawiły na mnie wrażenie autentyków. (...) Dziś widzę tę sprawę inaczej. Zbyt wiele manipulacji, fałszerstw i prowokacji dokonanych przez milicję i służby specjalne wyszło na jaw, bym mógł wykazać podobne zaufanie. Dopuszczam tedy możliwość, że wówczas przed jedenastu laty uległem manipulacji. Jest mi z tego powodu przykro (...)".
   Podobnych manipulacji pojawiało się więcej. Ale pamięć o niezłomnym kapłanie trwała. Pamiętali i nadal pamiętają o nim starsi mieszkańcy Kraśnika, jego uczniowie i uczennice. Wszyscy, którzy doświadczyli jego dobroci. Nie bez znaczenia była tu postawa i działalność długoletniego rektora kościoła Św. Ducha w Kraśniku, księdza kanonika Stanisława Chmiela. Dbał on, żeby pamięć o jego poprzedniku nie zginęła. W 1995 r. w Kraśniku odbyła się sesja popularno- naukowa poświęcona osobie ks. Zielińskiego. Zorganizowało ją Kraśnickie Towarzystwo Regionalne.
   W 2000 r. z inicjatywy grupy kraśniczan i księdza rektora Andrzeja Majchrzaka zostało powołane Bractwo Księdza Stanisława Zielińskiego. Statut Bractwa został zatwierdzony przez metropolitę lubelskiego ks. abp. Józefa Życińskiego, który nadał stowarzyszeniu osobowość prawno-kościelną. Obecnie Bractwo liczy ok. 100 członków. Za cel swojej działalności postawiło sobie gromadzenie i popularyzowanie świadectw o patronie Bractwa. Dokonuje się to głównie za pomocą czasopisma "Czuwanie", które jest wydawane od 2004 r. 10. dnia każdego miesiąca podczas czuwania modlitewnego w kościele Św. Ducha w Kraśniku, obok modlitw w intencjach Kościoła i Ojczyzny, zanoszone są prośby o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego ks. Stanisława Zielińskiego. Najbardziej widoczną jednak stroną działalności Bractwa jest działalność charytatywna. Idąc śladami swojego patrona, członkowie stowarzyszenia niosą pomoc najuboższym. Do stałych elementów tej pomocy zaliczyć można punkt wymiany odzieży, pomoc dla hospicjum, prowadzenie stołówki dla ubogich czy przygotowywanie paczek z żywnością. Bractwo niesie wsparcie także w innych formach, chociażby fundując stypendia dla młodzieży. W roku 2006 ks. Stanisław Zieliński został ogłoszony przez Kurię Metropolitalną w Lublinie świadkiem wiary. W związku z tym została ułożona modlitwa do prywatnego odmawiania, zatwierdzona przez kurię: "Dobry Ojcze, który jesteś źródłem wszelkiej świętości, do Ciebie zanosimy prośbę, abyś obdarzył chwałą ołtarzy ks. Stanisława Zielińskiego. Niech przykład jego kapłańskiej posługi pełnej miłości do dzieci, młodzieży oraz osób potrzebujących stanie się światłem opromieniającym drogę wiary Twoich synów i córek. Spraw, aby ofiara Jego męczeńskiej śmierci wydała owoce nawrócenia i gorliwej służby w życiu uczniów Chrystusa. Który żyje i króluje przez wszystkie wieki wieków. Amen".
   Chociaż od tragicznej śmierci ks. Stanisława Zielińskiego mijają już 62 lata, to pamięć o tym niezłomnym kapłanie pozostaje wciąż żywa. Słowa z wiersza Karola Wojtyły wyryte na grobie ks. Stanisława: "Na glebę naszej wolności upada miecz, na glebę naszej wolności upada krew", tłumaczą sens poniesionej przez niego ofiary. Coraz więcej osób, także ludzi młodych, pragnie podążać jego śladami, aby nieść pomoc innym, aby w duchu miłości i prawdy służyć społeczeństwu, aby, jak sam ks. Zieliński to wyraził, "pracować bez rozgłosu z całym oddaniem, aż do całopalnej ofiary dla Mistrza".

Jarosław K. Cybulak     

 

Autor jest doktorantem w Instytucie Historii KUL, zastępcą przewodniczącego Bractwa ks. Stanisława Zielińskiego w Kraśniku.

 

Artykuł zamieszczony w "Naszym Dzienniku", w numerze 59 (2772) z dnia 10-11 marca 2007 r.

 

 


Powrót do Strony Głównej