Księża Niezłomni

 

.

 

Ks. Daniel Wojciechowski

 

Ksiądz Roman Zelek (1893-1975)
- duszpasterz i społecznik

 

Niezwykle ciekawą postacią wśród duchowieństwa diecezji kieleckiej XX w. był ks. Roman Zelek. Święcenia kapłańskie otrzymał jeszcze w czasach carskich, powołanie realizował w okresie dwudziestolecia międzywojennego, uwieńczył je latami pracy i komunistycznego więzienia w PRL. Przeżył dwie wojny światowe i okupację niemiecką oraz sowiecką. Oprócz intensywnej pracy duszpasterskiej działał na niwie społecznej. Jako katolicki kapłan ofiarnie pracował dla dobra Kościoła katolickiego i Ojczyzny.


Ksiądz Roman Zelek (1893-1975). Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 181 (2894) z dnia 4-5 sierpnia 2007 r.    Roman Zelek urodził się 28 lutego 1893 r. we wsi Wałecz koło Buska Zdroju. Jego rodzice Józef i Helena, z domu Burek, byli rolnikami. Jak sam wyznaje, wychowywał się "w atmosferze rodziny religijnej i pracowitej". Od dziecka pomagał rodzicom w pracy na roli, którą lubił i cenił. Do szkoły podstawowej uczęszczał w rodzinnej miejscowości oraz w Busku Zdroju, a następnie uczył się w progimnazjum w Pińczowie, w którym szalała rusyfikacja.
   Jako uczeń Roman Zelek w 1905 r. brał czynny udział w strajku szkolnym. "Wszystkie klasy na umówiony znak opuściły budynek szkolny i rozpoczął się kilkudniowy strajk. Zbieraliśmy się w górach na wiecach. Domagaliśmy się swobody języka polskiego i wykładów polskiego w ramach programu zajęć codziennych". Hasłem strajku była odmowa śpiewania przez uczniów pieśni na cześć cara w święta państwowe, tzw. galówki. Po jego zakończeniu kilku uczniów, wśród nich Romana Zelka, usunięto ze szkoły. Po paru dniach na nowo go przyjęto, ale musiał codziennie po lekcjach odsiadywać karę, tzw. kozę.
   W 1909 r. Roman Zelek ukończył progimnazjum w Pińczowie i wstąpił do kieleckiego seminarium duchownego. Pod koniec studiów seminaryjnych ksiądz biskup Augustyn Łosiński wytypował go na dalsze studia w Innsbrucku. Plany przekreśliła wojna, która rozpoczęła się 1 sierpnia 1914 roku. Alumn Zelek wrócił do domu rodzinnego. Przez cały rok pomagał rodzicom w pracy na roli. Święcenia kapłańskie otrzymał 8 września 1915 r., po osiągnięciu wymaganego wieku.


   W służbie dla nieba i chleba

   Jako wikariusz ks. Roman Zelek pracował w Kurzelowie, Janinie, Szydłowie, Mstyczowie i w Pilicy. W Kurzelowie działało wśród parafian Stowarzyszenie Spożywców. Chociaż wikariusz miał niemało pracy duszpasterskiej przy schorowanym i starszym proboszczu ks. T. Frelku, zaczął działać w stowarzyszeniu. Zyskał zaufanie członków, którzy wybrali go na swojego prezesa. Sam przyznaje, że jego jedynym przygotowaniem do pracy społecznej było kilkuletnie prowadzenie sklepiku kleryckiego. W Mstyczowie i w Pilicy, wobec szalejącej w latach 1917-1918 epidemii tyfusu, wiele godzin poświęcał dla chorych. W Pilicy znajdował się szpitalik, ale prowadzony niechlujnie, dlatego wikariusz najpierw zatroszczył się o poprawę warunków higienicznych.
   Jako wikariusz w Pilicy ks. Zelek aktywnie włączył się w kampanię wyborczą do Sejmu w odrodzonej Polsce. Uczestniczył w licznych zebraniach i wiecach przedwyborczych. Przekonywał, by wybierać ludzi odpowiedzialnych i godnych tego stanowiska. Wspierał listę katolicką, z której kandydował ks. Antoni Sobczyński, kapłan diecezji kieleckiej.
   23 czerwca 1918 r. ks. Roman Zelek otrzymał od ks. bp. A. Łosińskiego nominację na probostwo w Krzyżanowicach, 6 maja 1922 r. przeniesiony został do Dzierążni, a od 23 czerwca 1934 r. był proboszczem w Kijach. Oprócz duszpasterstwa w tych wiejskich parafiach proboszcz postawił na działalność społeczną, bo jak pisał w pamiętniku, chciał "przybliżyć ludziom nieba i chleba". Jego działalność społeczna szła w trzech kierunkach: podnoszenie poziomu oświaty na wsi, troska o pogłębienie wiedzy o rozwoju rolnictwa oraz o sprawy spółdzielczości wiejskiej.


   Założyciel szkół

   Z dziedziny oświatowej należy wymienić pierwszą w rejonie kieleckim ochronkę typu wiejskiego, którą ks. proboszcz Zelek założył w Dzierążni. W tejże parafii jego staraniem wybudowano w ciągu dwóch lat nowoczesną szkołę (siedem klas) z salą gimnastyczną i mieszkaniem dla nauczyciela. Z jego przybyciem do Kij w parafii było dziewięć szkół kilkuklasowych, które mieściły się w wynajętych domach prywatnych. Wybrany prezesem Dozoru Szkolnego zdążył przed rozpoczęciem agresji niemieckiej na Polskę zorganizować siedmioklasową szkołę powszechną w Kijach.


   Założyciel kółek rolniczych

   Drugim kierunkiem społecznej działalności ks. Romana Zelka, duszpasterza parafii wiejskich, była praca nad upowszechnieniem wiedzy o rolnictwie i nad podnoszeniem kultury na wsi. Dla realizacji tego celu ks. Zelek otaczał troską Kółka Rolnicze, Koła Gospodyń Wiejskich i Związek Młodzieży Polskiej. W Dzierążni istniało Kółko Rolnicze, które w krótkim czasie z inspiracji ks. proboszcza stało się najlepsze w powiecie pińczowskim. Kółko zapraszało z odczytami wykwalifikowanych fachowców z dziedziny kultury rolnej. Urządzano kursy rolnicze, organizowano zwiedzanie nowoczesnych gospodarstw. Kółko ułatwiało rolnikom nabywanie maszyn rolniczych i nawozów sztucznych, prowadziło poletko doświadczalne, urządzało konkursy. W Kole Gospodyń Wiejskich organizowano kursy kroju i szycia, gotowania, prowadzenia gospodarstw domowych, hodowli. Młodzież uczono miłości do ziemi i szacunku dla pracy rolnika.


   Założyciel spółdzielni wiejskich

   Trzecim kierunkiem społecznej pracy ks. Romana Zelka w parafiach była organizacja spółdzielczości wiejskiej. Do prowadzenia sklepiku wiejskiego przystąpił już jako wikariusz - neoprezbiter w Kurzelowie. W Krzyżanowicach założył Stowarzyszenie Spożywców "Społem", w 1924 r. Spółdzielnię Mleczarską w Dzierążni. Budowę nowoczesnej mleczarni rozpoczęto w 1926 roku. Zakończono ją dwa lata później, zainstalowano nowoczesne maszyny mleczarskie. Nowy obiekt poświęcił ordynariusz diecezji ks. bp A. Łosiński. Wkrótce staraniem ks. proboszcza spółdzielnia założyła sklep mleczarski w Sosnowcu, w którym w produkty mleczarskie zaopatrywali się mieszkańcy całego terenu Zagłębia Dąbrowskiego. Sklep w Sosnowcu odbierał towary aż od osiemdziesięciu spółdzielni mleczarskich. Znaleziono rynek zbytu również poza granicami Polski. Rozwój tego rodzaju spółdzielczości mleczarskiej eliminował pośredników na drodze do nabywcy, stwarzał zdrową konkurencję z Ukraińcami i Żydami, obniżał ceny wyrobów mlecznych. Zaraz po objęciu probostwa w Kijach ks. Zelek założył spółdzielnię mleczarską. Jak bardzo była potrzebna, okazało się w 1937 r., kiedy grad zniszczył uprawy rolne w całej parafii; wtedy dochody ze sprzedaży mleka ratowały parafian przed głodem.
   Intensywna i wielokierunkowa działalność społeczna ks. Romana Zelka, wraz z nieustanną troską o żywą religijność parafian, o czym jeszcze będzie mowa, wpłynęły na jego popularność, zjednały mu uznanie wśród mieszkańców ziemi pińczowskiej. Szacunek dla kapłana rósł tym bardziej, im widoczniejsze stawały się owoce jego pracy w postaci podniesienia poziomu ekonomicznego i kulturalnego wśród mieszkańców wsi. Ksiądz Roman Zelek był wybierany lub powoływany do władz samorządu w powiecie pińczowskim. Działał w organizacjach społecznych i zawodowych. Pełnił funkcję prezesa Towarzystwa Rolniczego w Kazimierzy Wielkiej, przewodniczącego Rady Nadzorczej Spółdzielczego Banku w Działoszycach, prezesa Dozoru Szkolnego w Drożejowicach i w Kijach, został członkiem Powiatowej Rady Szkolnej i Wojewódzkiego Zarządu Kółek Rolniczych. Piastował różne urzędy w Spółdzielni Mleczarskiej.
   Społeczna działalność ks. Zelka stała się popularna nie tylko w kieleckiej diecezji, ale wykroczyła poza jej granice. Wiele osób, nie tylko duchownych, przyjeżdżało do jego parafii, by poznawać metody unowocześnienia życia na wsi. Jako zasłużony działacz spółdzielczy w 1938 r. został wybrany senatorem. Nawiązał wtedy bliski kontakt z innym działaczem społecznym, senatorem ks. Wacławem Blizińskim z Liskowa. W Senacie był członkiem Komisji Rolnej i Oświaty.
   Przy tak wielkim zaangażowaniu w pracę społeczną ks. Zelek zawsze na pierwszym miejscu stawiał działalność duszpasterską. Praca społeczna w celu polepszenia warunków życia wiernych miała służyć pogłębieniu religijności. W 1922 r. ks. Zelek zapisał się do Związku Misjonarzy - Rekolekcjonistów Diecezjalnych. Głosił rekolekcje w wielu parafiach. Jako proboszcz katedry troszczył się m.in. o nauczanie w punktach katechetycznych, dbał o pogłębienie wiedzy religijnej u inteligencji. W pamiętniku podkreślał konieczność zwalczania "pijaństwa i warcholstwa" parafian. Był wrażliwy na ludzką biedę. Zawsze kładł nacisk na muzykę i śpiew kościelny, sam uczył śpiewu. W parafiach zakładał orkiestry, wspierał chóry kościelne. W pracy duszpasterskiej wielką wagę przykładał do troski o piękno kościołów parafialnych, w których pracował, był przewodniczącym diecezjalnej Komisji Artystyczno-Budowlanej.


   Proboszcz parafii katedralnej

Pierwsza Komunia Święta w parafii katedralnej w Kielcach, lata 60. ubiegłego wieku. Od lewej: ks. Roman Zelek i ks. Stanisław Sztafroski. Repr. T. Krzysztofik. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 181 (2894) z dnia 4-5 sierpnia 2007 r.    6 czerwca 1944 r. jako kanonik Kapituły Katedralnej w Kielcach ks. Roman Zelek został mianowany administratorem parafii katedralnej. Pod koniec okupacji niemieckiej proboszcz katedralny organizował pomoc dla rzeszy uchodźców z Warszawy, którzy przybywali do Kielc po klęsce Powstania Warszawskiego. Przede wszystkim prowadził dla nich dożywianie, w czym pomagały mu siostry nazaretanki. Już po tzw. wyzwoleniu odradzały się struktury Caritas diecezjalnej. W Kielcach na niwie dobroczynnej działał m.in. katedralny proboszcz. Natychmiastowej pomocy wymagały ofiary wojny, wśród nich bezdomne dzieci. Za pozwoleniem nowej władzy, proboszcz z katedry zorganizował pierwsze kieleckie parafialne przedszkole przy ul. Sienkiewicza 2.
   W swoim pamiętniku ks. Zelek charakteryzuje stosunki, które panowały w Kielcach tuż po zakończeniu wojny. W pierwszą niedzielę po wkroczeniu Rosjan, na prośbę oficera rosyjskiego, ks. proboszcz powitał w katedrze oddział wojska polskiego. Odtąd żołnierze przychodzili uroczyście do katedry w każdą niedzielę. Mogło się wydawać, że dobrze zapowiadały się relacje nowej władzy z Kościołem. Ksiądz biskup Czesław Kaczmarek nie miał złudzeń co do prawdziwego stosunku tej władzy wobec religii, ale przedwcześnie nie chciał jej drażnić. Za aprobatą ordynariusza ks. Zelek 1 maja 1945 r. przed Wojewódzkim Domem Kultury odprawił Mszę św. i wygłosił kazanie dla wojska, władz cywilnych i organizacji z czerwonymi sztandarami. Po podpisaniu aktu kapitulacji Niemiec przemawiał na placu Partyzantów do tłumu kielczan i razem z komendantem miasta przyjmował defiladę wojskową. Pod przewodnictwem ks. Zelka zorganizowany został Komitet Społeczny w celu przygotowania specjalnego cmentarza dla wszystkich zamordowanych przez Niemców, tak w Kielcach, jak i w okolicy. Urządzony został cmentarz partyzancki, na którym pochowano ponad dwieście trumien kryjących prochy ofiar wojny. Manifestacyjny pogrzeb symbolicznej trumny zgromadził na żałobnym nabożeństwie rzesze kielczan. Mszę św. celebrował ordynariusz diecezji ks. bp Czesław Kaczmarek, a kazanie wygłosił ks. dr Szczepan Sobalkowski. Ta sielanka w relacjach władzy ludowej i kieleckiego Kościoła szybko minęła. Już w uroczystość Wszystkich Świętych 1945 r. w procesję na cmentarz grzebalny usiłowały wkroczyć poczty partyjne z czerwonymi sztandarami. Proboszcz katedralny ani jego wikariusze nie dopuścili do tego, udaremnili więc upolitycznienie nabożeństwa religijnego.


   W cieniu "pogromu kieleckiego"

Ksiądz biskup Czesław Kaczmarek i ks. Roman Zelek. Fot. arch. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 181 (2894) z dnia 4-5 sierpnia 2007 r.    Niezwykle poważny, rzutujący w przyszłość konflikt między władzami PRL a Kościołem katolickim, nie tylko w diecezji kieleckiej, ale daleko poza jej granicami powstał w związku z tzw. pogromem kieleckim z 4 lipca 1946 roku. Ulica Planty, miejsce zbrodni, jest położona na terenie parafii katedralnej. Tego dnia w parafii przebywali: proboszcz ks. Zelek i jego trzej wikariusze. Nie było w Kielcach ordynariusza ks. bp. Kaczmarka, który przebywał na kuracji w Polanicy Zdroju, nie było sufragana ks. bp. Sonika. W kurii byli: ks. Jan Danilewicz, skarbnik, i ks. Józef Rybczyk, notariusz. Tego dnia w katedrze o godz. 10.00 została odprawiona Msza św. za śp. gen. Władysława Sikorskiego. Być może wprost z zakrystii ks. Zelek, powiadomiony przez kogoś o zajściach, o godz. 11.00 z innym księdzem udali się na miejsce zbrodni. Jak sam wspomina, napotkali kordon wojskowo-milicyjny i posterunek karabinu maszynowego. Wojskowi nie dopuścili ich pod dom żydowski. Ksiądz Zelek, słysząc wystrzały z broni palnej, okrzyki, zażądał "umożliwienia mu rozmowy z oficerami, (...) nadszedł oficer w stopniu porucznika w towarzystwie 2 cywilów, wobec których ten oficer był bardzo ugrzeczniony. Jeden z cywili odparł, że sytuacja jest opanowana przez organy porządku... Żołnierze mają wydany rozkaz nie dopuszczać osób cywilnych". Księża wrócili do parafii. O godz. 14.20 ks. Zelek telefonicznie został powiadomiony przez wiceprokuratora sądu w Kielcach, by interweniował na miejscu zajść, bo wojsko może użyć broni przeciw napierającemu nań tłumowi ludzi. Natychmiast porozumiał się w tej sprawie z ks. Danilewiczem. Ustalili sposób działania. Wtedy zajechał pod ich dom wojewoda kielecki mjr E. Wiślicz-Iwańczyk. Prosił ich w tej samej sprawie. Księża udali się w kierunku miejsca zbrodni, o co ich proszono, poszli z nimi też trzej wikariusze katedralni. Zbiegowiska ludzi już nie było, ale nie mogli o tym powiadomić ani wojewody, ani wiceprokuratora, bo telefony dziwnym trafem były wyłączone.
   Tymczasem tegoż 4 lipca została wydana odezwa partii i stronnictw politycznych, w której z góry przesądzono, że "opłacone złotem bandy leśne: NSZ, WiN, AK dokonały zbrodni", a w czasie owego zebrania "wicewojewoda Urbanowicz na posiedzeniu Komisji Porozumiewawczej sześciu stronnictw politycznych, zarzucił Kurii Diecezjalnej bezczynność wobec rozgrywających się wypadków", jak czytamy w raporcie ks. bp. Kaczmarka na temat zajść kieleckich. 5 lipca mjr Wiślicz-Iwańczyk przesłał do ks. Zelka dwa pisma. W jednym zapraszał go na konferencję na temat zajść, a w drugim prosił o zdobycie w kurii podpisu odpowiedzialnego przedstawiciela księdza biskupa. Zebrani na konferencji u wojewody przedstawiciele miasta, w tym ks. Zelek, wypowiedzieli się, że wypadki kieleckie wymagają naświetlenia w duchu prawdy. Stwierdzili, że odezwa stronnictw politycznych do społeczeństwa została sfałszowana przez Urząd Bezpieczeństwa. Wspólnej odezwy do mieszkańców nie można było napisać, bo ludzie aparatu władzy nie chcieli podać całej prawdy o pogromie. Nie chcieli szukać sprawców zbrodni, którzy byli wśród nich. Odezwy strony rządowej, podającej kłamliwe stwierdzenia o zbrodni na Żydach, przedstawiciel kieleckiej kurii nie mógł podpisać.
   8 lipca 1946 r. ks. proboszcza Zelka nawiedzili ludzie z Komisji Specjalnej wysłani przez Romana Zambrowskiego - członka Biura Politycznego KC PPR, w celu zbadania sprawności terenowych władz administracyjnych podczas pogromu. Prokurator Gacki prosił księdza o opinię w sprawie pogromu, gdyż do Warszawy dotarł donos na kieleckich funkcjonariuszy obwiniających miejscowe duchowieństwo o obojętność wobec pogromu, a więc Warszawa była łaskawsza od kieleckich partyjniaków? W raporcie ks. bp. Kaczmarka na temat pogromu została przypomniana niezmienna nauka Kościoła katolickiego o miłości bliźniego, że nikogo nie wolno zabijać ani krzywdzić. Tą nauką kierowali się kieleccy księża. Raport diagnozuje ówczesną sytuację polityczno-społeczną panującą na ziemiach polskich. Tę diagnozę podał też ks. Prymas August Hlond w wywiadzie dla dziennikarzy z USA. Raport przypomina ten wywiad. Prymas powiedział między innymi, że "w Polsce istnieje niechęć do Żydów, gdyż zajmują oni wybitne stanowiska rządowe i starają się zaprowadzić ustrój komunistyczny. Na tym tle stają się zrozumiałe wypadki kieleckie". Ta oczywista prawda najbardziej ubodła funkcjonariuszy reżimu PRL.
   Wspominany raport ks. bp. Czesława Kaczmarka o zajściach kieleckich powstał w wielkiej tajemnicy. Opracowany został przez komisję powołaną przez księdza biskupa, do której należał też ks. Roman Zelek. W miesięcznej pracy nad raportem komisję wspierali prawnicy. Na osiemnastu stronach skrupulatnie zebrano i opracowano wszystko, co miało związek z pogromem kieleckim. Powstały dokument ks. bp Czesław Kaczmarek przekazał ambasadorowi USA w Polsce Arthurowi Bliss-Lane. Drugi egzemplarz raportu umieszczono na strychu kościoła katedralnego. Przez lata raport o pogromie, przechowywany w Waszyngtonie, był utajniony. Nie ulega wątpliwości, że za podanie prawdy ks. bp Czesław Kaczmarek, oskarżony o spowodowanie pogromu, był maltretowany w mokotowskim więzieniu. Według śledczego płk Józefa Różańskiego (Goldberga), ks. Zelek wraz z ks. Danilewiczem przygotowali pogrom dokonany przez wrogie podziemie i kierowali nim. Nie ulega wątpliwości, że z zemsty za raport ks. Zelek był także męczony długim śledztwem w więzieniu, chociaż sprawa pogromu kieleckiego nie została użyta w czasie procesu ks. bp. Czesława Kaczmarka.
   Po pogromie, przed aresztowaniem, o ks. Romanie Zelku tak opiniował kielecki resort wyznaniowy: "Stosunek jego (do nowej rzeczywistości) był negatywny. W dniu 21 sierpnia 1951 r. odmówił wydania zezwolenia na pochowanie zwłok członka partii w Wiśniówce. (...) Dzielił społeczeństwo na wierzących i niewierzących, naruszając dekret o wolności sumienia i wyznania".
   12 stycznia 1952 r. ks. Roman Zelek został aresztowany przez UB. Uwięzienie nastąpiło w związku z przygotowywaną rozprawą ks. bp. Czesława Kaczmarka. W katedrze kieleckiej UB kilkakrotnie przeprowadził rewizję i zabrał zgromadzone dokumenty dotyczące pogromu kieleckiego i raport ks. bp. Kaczmarka. Zarekwirowane materiały znajdują się w Archiwum Służby Sprawiedliwości MON, ale nie ma między nimi raportu. Obecnie dostępny jest jedynie odtajniony raport z Waszyngtonu.
   Księdza Romana Zelka przesłuchiwano w więzieniu głównie w sprawie NSZ-owskiej broni palnej, granatów i radiostacji. Biskupowi Kaczmarkowi postawiono wymyślony zarzut, jakoby czynił przygotowania do wojny, dlatego były kapelan NSZ ks. T. Łagowski miał gromadzić broń, granaty, radiostacje i ukrywać je w pomieszczeniach katedry i seminarium duchownego. Na jedną z rewizji w katedrze przywieziono też ks. Zelka z mokotowskiego więzienia. On sam po latach wspominał przesłuchania w tej sprawie: "Naturalnie, że nieustannie oficerowie śledczy wmawiali mi broń, która rzekomo miała być przechowywana w katedrze, i radiostację. Broń to ja w życiu widziałem, ale radiostacji - nigdy! Rozumie się, że nawet nie miałem wyobrażenia o niej, jak ona wygląda. Gdybym ją widział kiedyś w życiu, pewnie powiedziałbym, że widziałem radiostację w kieleckiej katedrze, bo oni mi to przez tysiąc razy wmawiali. Podświadomie więc, jak przez sen mówiłem: nie!". Przez ponad trzy lata Naczelna Prokuratura Wojskowa prowadziła śledztwo w sprawie broni i radiostacji. Ksiedzu Romanowi Zelkowi nie udowodniono winy, dlatego 10 lutego 1955 r. został zwolniony z więzienia bez procesu i wyroku.
   Po powrocie z więzienia ks. Roman Zelek ponownie objął stanowisko proboszcza kieleckiej katedry. Cieszył się wielkim autorytetem w Kielcach i w całej diecezji. Pełnił różne funkcje na forum diecezjalnym. 20 lutego 1965 r. ze względu na pogarszający się stan zdrowia ustąpił z probostwa, zamieszkał w Busku Zdroju, a następnie w Domu Księży Emerytów w Kielcach. Zmarł 25 lutego 1975 roku. Został pochowany na Starym Cmentarzu w Kielcach.

Ks. Daniel Wojciechowski     

 

 

Artykuł zamieszczony w " Naszym Dzienniku", w numerze 181 (2894) z dnia 4-5 sierpnia 2007 r.

 

 


Powrót do Strony Głównej