Księża Niezłomni

 

.

 

Stanisław A. Bogaczewicz

 

Aresztowany za to, że był księdzem
Ksiądz Paweł Komborski (1913-1998)

 

Ksiądz Paweł Komborski należał do grupy osób aresztowanych we Wrocławiu w związku ze sprawą ks. Ignacego Pawlikiewicza-Kociaka, administratora parafii św. Krzysztofa i św. Jakuba na Psim Polu. Był wśród tych polskich kapłanów, którzy odpowiadając na głos swego powołania, za swą troskę o formację religijną wiernych oraz zaangażowanie na rzecz niepodległego bytu państwa i Narodu Polskiego doznali ze strony komunistycznych władz szykan oraz kary więzienia. Ich bolesne doświadczenia i żmudna praca duszpasterska miały znaczący wpływ na kształtowanie świadomości powierzonych ich trosce wiernych i w istotnym stopniu przyczyniły się do pielęgnowania wśród nich ducha właściwie rozumianego patriotyzmu.
Ksiądz Paweł Komborski (1913-1998). Fot. arch. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 252 (2965) z dnia 27-28 października 2007 r.
   Paweł Komborski urodził się 11 stycznia 1913 r. w Posadzie Górnej w powiecie sanockim. Jego rodzicami byli Jan i Julia z Krukerów. Już w 1914 roku Paweł utracił ojca, który po wybuchu I wojny światowej został wcielony do armii austriackiej i zginął w czasie walk w Serbii.
   Po śmierci męża Julia wraz ze swymi dziećmi - córką i synem, przeniosła się do Rymanowa. Tam Paweł uczęszczał do szkoły podstawowej. Po jej ukończeniu kontynuował naukę w cenionym za wysoki poziom nauczania Państwowym Gimnazjum im. Królowej Zofii w Sanoku, które ukończył w 1934 roku. Przez kolejne dwa lata pełnił służbę wojskową w 19. p.p. we Lwowie. Ukończył ją w stopniu kaprala. Po powrocie do Rymanowa podjął obowiązki guwernera - wychowawcy i nauczyciela dzieci rodu Potockich, posiadającego tam swoje dobra. W 1937 roku zdecydował się na wstąpienie do seminarium duchownego obrządku łacińskiego w Przemyślu, które w 1939 r., w związku z wybuchem II wojny światowej, przeniesione zostało do Brzozowa. Tam po zakończeniu studiów, 5 marca 1943 r. przyjął święcenia kapłańskie.


   Duszpasterz i działacz konspiracji niepodległościowej

   Po święceniach ks. Komborski ustanowiony został wikariuszem w parafii Dzikowiec w powiecie kolbuszowskim. W czasie pełnienia tam posługi kapłańskiej, dzięki ks. Stanisławowi Bąkowi - proboszczowi parafii Mazury, włączył się w nurt działalności konspiracyjnej. W sierpniu 1943 r. złożył przysięgę organizacyjną AK i otrzymał pseudonim "Las". Jako kapelan objął opieką duszpasterską operujące w okolicy oddziały Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. Udostępniał pomieszczenia "wikarówki" na zebrania konspiracyjne. W lasach Poręby Kępieńskiej spowiadał partyzantów i udzielał im Komunii św., odprawiał dla nich nabożeństwa oraz głosił homilie, krzepiąc ich na duchu i umacniając postawę patriotyczną.
Ksiądz Paweł Komborski ze swoją mamą Julią. Fot. arch. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 252 (2965) z dnia 27-28 października 2007 r.    Wiosną 1946 roku ks. Komborski rozpoczął współpracę z konspiracyjnym Zrzeszeniem "Wolność i Niezawisłość". Kontakt z tą organizacją nawiązał dzięki znanemu mu z okresu okupacji ks. Bąkowi, pełniącemu po wojnie funkcję kierownika Rady WiN Kolbuszowa. Zadaniem ks. Komborskiego było odbieranie meldunków sytuacyjnych od Franciszka Płazy - kierownika Rady WiN Dzikowiec, przekazywanie ich ks. Bąkowi oraz kolportaż otrzymywanej od niego prasy organizacyjnej o tytułach: "Ku Wolności" i "Orzeł Biały". Działalność tę kontynuował również po podjęciu w sierpniu 1946 r. obowiązków duszpasterskich w parafii Raniżów w powiecie Kolbuszowa. W styczniu 1949 r. po aresztowaniu za działalność konspiracyjną w WiN ks. Bąka, Płazy i innych, z obawy przed zatrzymaniem zbiegł z Raniżowa i udał się na Dolny Śląsk. We Wrocławiu nawiązał kontakt z ks. Janem Puziem - wykładowcą i prokuratorem w Wyższym Seminarium Duchownym, który podobnie jak on, z obawy przed represjami, opuścił diecezję przemyską. Po krótkim pobycie w mieście udał się na kilka dni do Dankowic w powiecie strzelińskim, gdzie przebywał pochodzący również z Rzeszowszczyzny ks. Franciszek Wołczański. Po powrocie do Wrocławia polecony przez ks. Puzia udał się do pochodzącego z diecezji przemyskiej i mającego za sobą konspiracyjną przeszłość w ZWZ-AK i SN ks. Ignacego Pawlikiewicza-Kociaka - administratora parafii św. Jakuba i św. Krzysztofa na Psim Polu. Zyskawszy jego przychylność i zgodę kurii wrocławskiej na podjęcie pracy w miejscowej parafii, podjął starania o czasowe urlopowanie go z diecezji przemyskiej. Otrzymawszy stosowne zezwolenie od swego dotychczasowego ordynariusza ks. bp. Franciszka Bardy, uzyskał jurysdykcję na podjęcie duszpasterskiej pracy na Psim Polu, gdzie odtąd obok ks. Michała Sternala pełnić miał obowiązki wikarego. Dzięki pomocy Waleriana Trybki, kierownika Biura Ewidencji i Ruchu Ludności Miejskiej Rady Narodowej we Wrocławiu, z pominięciem grożących dekonspiracją wymogów formalnych - tzn. udokumentowania poprzedniego miejsca zamieszkania - uzyskał zameldowanie.


   Aresztowanie i śledztwo

   Ksiądz Komborski aresztowany został w nocy z 22 na 23 października 1950 r. przez funkcjonariuszy Sekcji V Wydziału V Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego we Wrocławiu, prowadzących sprawę agenturalnego rozpracowania przeciw ks. Ignacemu Pawlikiewiczowi-Kociakowi i gronu kontaktujących się z nim osób. Oprócz tych kapłanów zatrzymano wówczas również księży: Józefa Bełcha, Michała Sternala, Jana Puzia, Tadeusza Witkosia oraz Marię Orzelską-Welker - buchalterkę kościelnej spółdzielni Unitas. Trzy miesiące po rozpoczęciu śledztwa do aresztowanych dołączył Walerian Trybka. Został on zatrzymany 26 stycznia 1951 r. w Warszawie w czasie zaplanowanej przez UB delegacji do Prezydium Rady Ministrów.
   W czasie wielomiesięcznego śledztwa wobec przesłuchiwanych zastosowano powszechne wówczas w aresztach bezpieki metody wymuszania zamierzonych zeznań. Poza znęcaniem się moralnym i psychicznym stosowano różnorodne formy tortur fizycznych, m.in. kilkudziesięciogodzinne ciągłe przesłuchania - tzw. konwejery; bicie po całym ciele; sadzanie na nodze taboretu - tzw. koniu Andersa; wielogodzinne - bez snu, jedzenia, napoju - stójki; zmuszanie do długich serii przysiadów oraz osadzanie w karcerze.
   Ksiądz Komborski przesłuchiwany był przez kierującego śledztwem por. Stanisława Dobrzyńskiego oraz przez Mariana Przybylskiego, Ludwika Nawrockiego, Ludwika Kulaka, Stanisława Binkowskiego, Mariana Żurawskiego. O przeżytych "stójkach" zeznawał następująco: "Musiałem stać w kącie twarzą do ściany, bez snu i posiłku. Osobiście byłem poddany dwukrotnie temu przymusowi. Raz trwało to trzy dni, a za drugim razem cały tydzień. Przy tej ostatniej "stójce" podano mi w czwartym lub w piątym dniu trochę kawy, w czasie, kiedy nie rozpoznawałem już kolorów".
   Podczas "stójek" wykonywać musiał przysiady, tzw. żabki. Gdy opadał z sił, urządzano mu tzw. studnię - podnoszenie przesłuchiwanego za ramiona do góry i naciskanie do dołu, celem zmuszenia do wykonywania ruchów "żabki". W czasie przesłuchań był często bity. Przebywając w areszcie śledczym, ks. Komborski rozpracowywany był dodatkowo przez agentów celnych o pseudonimach "Brodawski" i "Czajka". Po zakończeniu śledztwa trafił na sześć miesięcy do izolatki.
   Walerian Trybka o doświadczonych osobiście sposobach prowadzenia śledztwa i warunkach, w jakich przetrzymywano aresztowanych, wypowiedział się następująco: "W Urzędzie Bezpieczeństwa powiedziano mi, abym im pomógł niszczyć wrogów ludu, a mianowicie ks. Komborskiego i Pawlikiewicza. Namawiano mnie, abym podpisał protokół, w którym stwierdzam, że wiedziałem o przynależności wyżej wymienionych do nielegalnej organizacji. Gdy nie chciałem się na to zgodzić, zaczęto mnie bić i szykanować. Między innymi urządzono mi "stójkę", "żabkę", kazano stać w wodzie, w celi pełnej wody itp.". Po latach, wracając do przeżytych w areszcie śledczym chwil, dodał: "Przesłuchiwano mnie głównie w nocy. Stosowano wobec mnie przymus fizyczny. Wielogodzinne "stójki", karcer, izolatki z równoczesnym głodzeniem. Gdy mnie przyprowadzili do UB, najpierw umieścili mnie w celi. Okno było w niej otwarte, a przypominam - że to był styczeń. Znajdował się tam tylko siennik i koc. Przespałem pierwszą noc. I pomyślałem: Boże, chyba tu już nie wytrzymam! Po pewnym czasie marzyłem o tej celi i o tym sienniku. Gdy powróciłem do niej i położyłem się na sienniku z kocem, to czułem się, jakbym w życiu lepszych warunków do spania nie posiadał. Było mi tak dobrze. (...) Właśnie, tak dobrze było mi po karcu, gdzie stać musiałem w pływalni, na kantówce - i dwanaście, i czternaście godzin. W ciemności, nago. Po tym, jak przyszedłem do celi - to był raj".
   Dnia 6 kwietnia 1951 r. por. Stanisław Dobrzyński zdecydował o zakończeniu śledztwa i pociągnięciu do odpowiedzialności karnej: ks. Ignacego Pawlikiewicza-Kociaka, ks. Pawła Komborskiego, ks. Józefa Bełcha, ks. Michała Sternala, ks. Jana Puzia i Marii Welker vel Orzelskiej. Ze sprawy, jeszcze w czasie trwania śledztwa, wyłączono ks. Tadeusza Witkosia. Waleriana Trybkę od początku poddano odrębnemu postępowaniu.


   Akt oskarżenia, proces i wyrok

   W sporządzonym przez Dobrzyńskiego i datowanym 7 czerwca zbiorowym akcie oskarżenia ks. Komborskiemu zarzucono: 1. przynależność w okresie od 1945 r. do stycznia 1949 r. do organizacji WiN usiłującej zmienić ustrój państwa polskiego oraz pełnienie w niej funkcji łącznika i kolportowanie wśród członków organizacji ulotek i gazetki "Ku Wolności"; 2. systematyczne gromadzenie na terenie pow. Kolbuszowa w okresie od 1945 r. do stycznia 1949 r. informacji - stanowiących tajemnicę państwową i wojskową - dotyczących UB, MO, WP; uzbrojenia jednostek i liczebności tych formacji; danych o partiach politycznych i nastrojach w społeczeństwie oraz przekazywanie ich ks. Stanisławowi Bąkowi.
   Akt oskarżenia przesłano do akceptacji w MBP w Warszawie. W odpowiedzi przesłanej 10 lipca 1951 r. do WUBP we Wrocławiu zalecono wprowadzenie w nim zmian w zarzutach postawionych wobec niektórych osób oraz wyłączenie ze sprawy i zwolnienie z aresztu księży: Michała Sternala i Jana Puzia - co nastąpiło 20 lipca.
   Dnia 1 sierpnia 1951 r. odbyło się posiedzenie niejawne Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu. Uczestniczyli w nim: ppłk Włodzimierz Ostapowicz jako przewodniczący oraz kpt. Ludwik Bełdowski i ppor. Jerzy Klimczyk. W związku z upływem terminu stosowania środka zapobiegawczego - tymczasowego aresztowania - podjęto wówczas decyzję o utrzymaniu go w mocy i przeniesieniu zatrzymanych do wrocławskiego więzienia nr 1 przy ul. Kleczkowskiej. Przebywali tam do wiosny 1952 r. i przed 25 marca przewiezieni zostali do Rzeszowa, gdzie w więzieniu na zamku Lubomirskich oczekiwać mieli na rozprawę sądową.
   Rozprawa przed WSR w Rzeszowie rozpoczęła się 27 maja 1952 roku. Prowadził ją kpt. Eustachy Lech, z udziałem asesora ppor. Witolda Wleciała i ławnika strz. Witolda Nasiłuka. Oskarżycielem był kpt. Roman Strugalski, obrońcą ks. Komborskiego z wyboru - Jan Kant. W trakcie trwania procesu, 29 maja ze względu na stan zdrowia wyłączono ze sprawy księdza Bełcha. Na pozostałych 27 czerwca sąd wydał wyrok.
   Wobec księdza Komborskiego podtrzymano zarzuty z aktu oskarżenia. Za przynależność do organizacji WiN skazano go na 10 lat więzienia, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na 2 lata oraz utratę całego mienia na rzecz Skarbu Państwa. Orzeczoną karę pozbawienia wolności, w myśl ustawy o amnestii z dnia 22 lutego 1947 r. złagodzono o połowę, tzn. do 5 lat więzienia. Natomiast za przekazywanie wiadomości stanowiących "tajemnicę państwową" skazano go na 5 lat więzienia. Łącznie wymierzono księdzu karę 8 lat więzienia, z utratą praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na 2 lata oraz utratą całego mienia na rzecz Skarbu Państwa.
   Z aresztu WUBP w Rzeszowie ks. Komborski przewieziony został do więzienia w Koronowie. Pomimo dostrzeżonego przez tamtejsze więzienne władze nienagannego zachowania i zdyscyplinowania - jeszcze w sierpniu 1954 r. nie mógł liczyć z ich strony na przedterminowe zwolnienie. W charakterystyce kapłana z tego okresu m.in. bowiem napisano: "(...) wśród więźniów rozpowiada, że został aresztowany za to, iż jest księdzem, a władze osadzają ich do więzienia dlatego, aby skompromitować kler przed całym społeczeństwem. Uważa, że wyrok jaki otrzymał jest niesłuszny. (...) Zwolnienie z więzienia w obecnej chwili byłoby niesłuszne, gdyż ks. Komborski w dalszym ciągu jest wrogiem obecnej rzeczywistości, a jego skryte i obłudne zachowanie nie wskazuje na to, że zrozumiał, ile szkody przyniósł państwu swoją wrogą działalnością".
   Postawa ks. Komborskiego i podejrzenia o zatajenie w czasie śledztwa wiedzy o członkach WiN pozostających na wolności sprawiły, iż podczas pobytu w więzieniu podjęto wobec niego agencyjne rozpracowanie kryptonimu "Lew". W celu zdobycia od kapłana stosownych danych na ich temat zdecydowano posłużyć się tzw. agenturą celną, więźniami-informatorami o pseudonimach "Nowy" i "Kazik". Warunkowe zwolnienie ks. Komborskiego z pobytu w więzieniu nastąpiło dopiero 23 maja 1955 roku - po 4 latach i 7 miesiącach od chwili aresztowania. Całkowicie zaś darowano mu karę na mocy ustawy o amnestii z 1956 roku.


   Życie "na wolności"

Z wizytą u rodziny Waleriana Trybki. Zdjęcie wykonane niedługo przed aresztowaniem ks. Pawła Komborskiego. Fot. arch. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 252 (2965) z dnia 27-28 października 2007 r.    Po opuszczeniu więzienia ks. Komborski udał się do Rymanowa, gdzie przy boku swej matki powrócić miał do pełni utraconych w czasie odbywania kary sił. Od tej pory towarzyszyło mu wzmożone zainteresowanie ze strony resortu bezpieczeństwa państwa. Już w czasie pobytu w domu rodzinnym założono na niego pierwszą sprawę ewidencyjno-obserwacyjną. Podjętą decyzję umotywowano: niewłaściwą przeszłością kapłana, jego wcześniejszą przynależnością do Zrzeszenia WiN i utrzymywaniem kontaktów z nieznanymi władzom "osobnikami". Druga sprawa, uzasadniona podobnie, której nadano kryptonim "Lis", prowadzona była przez cały 1956 rok, w okresie pełnienia przez ks. Komborskiego funkcji wikariusza parafii w Borku Starym. W przypadku tych spraw agenturalnym źródłem wiadomości o życiu i podejmowanych wówczas przez kapłana działaniach był informator o pseudonimie "Kaczka".
   W marcu 1957 r. kuria przemyska skierowała ks. Komborskiego do samodzielnej pracy duszpasterskiej w parafii Siedliska nad Sanem. Jako wikariusz-ekspozyt przebywał tam do grudnia 1962 roku. Na początku 1959 r. w związku z nawiązaniem przez kapłana kontaktów z miejscową ludnością, w tym z członkami byłych podziemnych organizacji, oraz z uzyskaniem przez niego wpływu na Gminną Radę Narodową zdecydowano o rozpracowaniu go w ramach kolejnej sprawy ewidencyjno-obserwacyjnej, w której posłużono się m.in. informatorami o pseudonimach "Staranny" i "Chętny". Jednak wobec braku podejrzeń o prowadzeniu przez ks. Komborskiego wrogiej działalności zdecydowano o zamknięciu sprawy w listopadzie 1960 roku.
   Od stycznia 1963 roku ks. Komborski pełnił obowiązki proboszcza w Przysietnicy koło Brzozowa. Jego kapłańska gorliwość miała wpływ na pogłębienie życia religijnego wśród wiernych, czego wyraźnym przejawem w tym okresie były liczne powołania kapłańskie i zakonne. Przyczynił się ponadto do zakończenia i podjęcia wielu inwestycji związanych z funkcjonowaniem parafii. Wyrazem uznania za całokształt jego działalności duszpasterskiej było nagrodzenie go godnością kościelną "expositorium canonicale" w 1967 r. i przywilejem noszenia rokiety i mantoletu w 1977 roku.
   Ksiądz Komborski przeszedł na emeryturę w sierpniu 1990 roku. Od tej pory jako rezydent zamieszkiwał na plebanii w Przysietnicy koło Brzozowa. Tam na podstawie ustawy z 23 lutego 1991 r. uzyskał unieważnienie wydanego nań w roku 1952 wyroku. W ostatnich latach życia często chorował. Kilkakrotnie przebywał w brzozowskim szpitalu, gdzie zmarł 6 stycznia 1998 r. i dwa dni później pochowany został na cmentarzu parafialnym w Przysietnicy. Uroczystościom, które zgromadziły liczną rzeszę duchowieństwa i wiernych, przewodniczył ks. bp Bolesław Taborski.

Stanisław A. Bogaczewicz     

 

 

Artykuł zamieszczony w "Naszym Dzienniku", w numerze 252 (2965) z dnia 27-28 października 2007 r.

 

 


Powrót do Strony Głównej