Księża Niezłomni

 

.

 

Ks. prof. Dariusz Śmierzchalski-Wachocz

 

Obrońca Domu Katolickiego w Zielonej Górze
Ks. Kazimierz Michalski (1898-1975)

 


   Polityka wyznaniowa w okresie Polski Ludowej zmierzała do ateizacji i laicyzacji wszystkich obszarów życia społecznego. Cel ten planowano osiągnąć poprzez zmianę prawa, likwidację instytucji, stowarzyszeń i odebranie dóbr kościelnych, aż po zaplanowane działania wobec osób duchownych. Jednym z wielu kapłanów, którzy stanęli na drodze reżimowi komunistycznemu w realizacji powyższych celów, był ksiądz kanonik Kazimierz Michalski, bohater i ofiara "wypadków zielonogórskich" z 30 maja 1960 roku.

Ksiądz Kazimierz Michalski przyszedł na świat 18 sierpnia 1898 r. w Gnieźnie. Jego ojciec Stanisław był urzędnikiem miejskim, natomiast matka Antonina z Wawrzyniaków zajmowała się domem i liczną gromadką dzieci. Oboje głęboko religijni stworzyli klimat rodziny żyjącej dość skromnie, ale za to w duchu prawdziwej wiary. W takich warunkach mogło dojrzewać powołanie kapłańskie Kazimierza, który był ich czwartym spośród jedenaściorga dzieci.
   Po zdaniu matury, niespodziewanie, ze względu na miejsce zamieszkania i trwającą wojnę w 1917 r. Kazimierz został wcielony do wojska niemieckiego. Kilka miesięcy później zdał egzamin na tłumacza języka rosyjskiego. Ostatnie miesiące swojej służby spędził, pracując jako tłumacz przy sztabie armii I Korpusu w Rostowie nad Donem. W tym czasie miał już obrany cel życiowy - zostać kapłanem. Dlatego po zakończeniu I wojny światowej i demobilizacji armii niemieckiej, wracając z tułaczki, zatrzymał się we Wrocławiu, gdzie rozpoczął studia teologiczne. Szybko jednak zatęsknił za domem. Zatem już w kwietniu 1919 r. powrócił do rodzinnego Gniezna. Głos powołania kapłańskiego zaprowadził go do Seminarium Duchownego w Poznaniu. Święcenia kapłańskie przyjął 17 grudnia 1922 r. z rąk ks. kard. Edmunda Dalbora, pierwszego Prymasa odrodzonej Rzeczypospolitej.
   Posługę kapłańską jako wikariusz pełnił kolejno w Wolsztynie, Trzemesznie i Wągrowcu. Szybko władze kościelne dostrzegły jego bystrość umysłu, zdolności organizacyjne i predyspozycje pedagogiczne, dlatego od 1926 r. był kolejno prefektem i nauczycielem gimnazjów w Lesznie, następnie w Poznaniu, gdzie cieszył się wśród wychowanków ogromnym autorytetem. W tym czasie angażował się także w działalność nowo powstałej na terenie archidiecezji Akcji Katolickiej, a szczególnie w jej młodzieżową przybudówkę - Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej. W 1932 r. został wybrany na sekretarza generalnego, a następnie na asystenta kościelnego tego stowarzyszenia na teren obu archidiecezji. Siedem lat później, w roku 1939, został dyrektorem Archidiecezjalnego Instytutu Akcji Katolickiej w Poznaniu. Stanowisko objął w pierwszy dzień II wojny światowej.


   Męczennik lagrów

   Przetaczająca się przez całą Polskę od pierwszych dni wojny fala represji wobec duchowieństwa sprawiła, że ks. Michalski musiał opuścić Poznań. Po drodze przyłączył się do szeregów polskich żołnierzy walczących nad Bzurą i tam pełnił funkcję kapelana wojskowego. Tam też zginął jego młodszy brat, porucznik Tadeusz Michalski. Był to bardzo bolesny moment w życiu ks. Kazimierza, ponieważ w tym samym roku stracił również ojca.
   Po zakończeniu kampanii wrześniowej powrócił do Poznania, gdzie 9 listopada 1939 r. został aresztowany przez gestapo i wywieziony, podobnie jak wielu innych kapłanów, do klasztoru w Kazimierzu Biskupim, a stamtąd w 1940 r. do Dachau. Przez całą wojnę był więziony w kolejnych obozach koncentracyjnych: Dachau, Gusen, Mathausen i ponownie Dachau. Tam poddawany był zbrodniczym eksperymentom medycznym, których skutki odczuwał przez resztę życia.
   29 kwietnia 1945 r. o godzinie 17.15 wojska amerykańskie wyzwoliły niemiecki obóz koncentracyjny w Dachau. Opatrzność czuwała nad ks. Kazimierzem, ponieważ tego wieczoru zgodnie z rozkazem wszyscy więźniowie mieli zginąć. Wydarzenie to wspominał tak: "Bóg nas uratował, byśmy wrócili pracować na niwie Bożej w Polsce".


   Na Ziemiach Zachodnich

   Po powrocie z obozu kilka miesięcy spędził w Poznaniu, od razu zabierając się do pracy duszpasterskiej. Tam spotkał się ze swoim dawnym znajomym, ks. Edmundem Nowickim, ordynariuszem największej administracji kościelnej na Ziemiach Zachodnich (terytorialnie równej powierzchni 1/7 Polski), który zaproponował mu objęcie parafii w Zielonej Górze. 22 października 1945 r. ks. Kazimierz przybył do parafii św. Jadwigi - jedynej w tym czasie na terenie miasta - liczącej 12 tys. mieszkańców.
   Od pierwszych dni swojego pobytu w parafii zapisał się w pamięci swoich wiernych jako gorliwy duszpasterz i autorytet moralny, który scalał i konsolidował mieszkańców Zielonej Góry oraz okolicznych miejscowości. Trudna sytuacja materialna ówczesnych parafian sprawiała, że kładł ogromny nacisk na dzieła miłosierdzia. Musiał się również zatroszczyć o adaptację protestanckich obiektów sakralnych na terenie parafii dla potrzeb kultu katolickiego. Już w połowie 1946 r. funkcjonowały w parafii: Koło Pań św. Wincentego, Żywy Różaniec, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej, koło ministrantów i licząca 200 dziewcząt i chłopców Krucjata Eucharystyczna. Z inicjatywy proboszcza powstawały przedszkola (jedno w domu parafialnym, drugie przy ul. Kościelnej). Zorganizowano działające przez kilka następnych lat ognisko parafialne dla młodzieży. Nastąpiło ożywienie religijne w parafii. Rósł również autorytet ks. Michalskiego wśród miejscowego duchowieństwa, które 12 czerwca 1946 r. wybrało go na dziekana dekanatu zielonogórskiego.


   Próba kompromitacji przez UB

   Posługa duszpasterska ks. Kazimierza Michalskiego ścierała się cały czas z interesami nowych partii politycznych w Zielonej Górze, a wśród jego zdecydowanych wrogów był tamtejszy lider PPR Julian Niezgoda, który m.in. 1 maja 1946 r. nie dopuścił do udziału uczestników pochodu we Mszy św. celebrowanej przez ks. Michalskiego. Księdza inwigilował również miejscowy aparat bezpieczeństwa, próbując go skompromitować w oczach parafian, m.in. rozpowszechniono informacje o wprowadzeniu przymusowych opłat za śluby udzielane w kościele czy też o jego rzekomo niemoralnym prowadzeniu się. Była to konsekwencja kilkakrotnych wystąpień ks. Michalskiego z ambony przeciw oficjalnej propagandzie i z krytyką poczynań władz w kierunku wprowadzenia "ślubów cywilnych".
   W listopadzie 1947 r. władze uznały, że całokształt działalności ks. Michalskiego jest "antyspołeczny i szkodliwy dla narodu polskiego", towarzyszyła temu akcja uszczuplania majątku kościelnego oraz usuwania religii ze szkół. Nie przebierając w środkach, oskarżono władze kościelne o sprzyjanie "rewanżystom", co miało szczególną wymowę wśród ludności mieszkającej na terenach przekazanych Polsce i doświadczonych wojną.
   Jak gdyby w odpowiedzi zielonogórscy katolicy zorganizowali na zakończenie rekolekcji wielkopostnych w 1949 r. "procesję krzyżową", która - podobnie jak procesja w uroczystość Bożego Ciała - była manifestacją żywej wiary. Wszyscy parafianie przynieśli ze sobą krzyże i wyruszyli z nimi w procesji z kościoła św. Jadwigi do kościoła Najświętszego Zbawiciela. Tu zostało wygłoszone kazanie, po czym wszyscy z podniesionymi w górę krzyżami zaczęli odmawiać Credo. Takiej manifestacji żywej wiary Zielona Góra jeszcze nie widziała.


   Wyrzucony z parafii

   Kurs polityki antykościelnej z miesiąca na miesiąc stale się nasilał. Wzmagały się także ataki na osobę ks. Michalskiego, który pozostawał nieprzejednany w walce o wolność Kościoła. Pomimo ostrzeżeń prezydenta miasta i funkcjonariusza UB duchowny w niedzielę, 12 lutego 1950 r., odczytał list Episkopatu w sprawie bezprawnego przejęcia Caritas przez władze państwowe. Dzień później ks. Michalski został aresztowany i przewieziony do więzienia w Poznaniu, które opuścił dopiero 29 kwietnia 1950 roku. Gdy zaś w 1952 r. kapłan zorganizował procesję w dzień Bożego Ciała, w której wzięło udział ok. 20 tys. wiernych, ukarano go grzywną. Kwestionowano nawet ustawienie ołtarzy podczas procesji, co zaowocowało w 1953 r. budową "żywych ołtarzy". Mimo ataków władz liczba wiernych biorących udział w uroczystościach kościelnych nie malała. Jednak bezpieka zastraszyła kupców, którzy mimo wcześniejszych obietnic nie zbudowali ołtarza. W ostatniej chwili ks. Kazimierz Michalski zaproponował młodzieży, aby ta wystawiła "żywy ołtarz". Tak też się stało.
   Publiczne wystąpienie księdza przed tym ołtarzem spowodowało ponowny atak na niego. Za ten fakt oraz wcześniejsze niepodpisanie dekretowego ślubowania na wierność PRL 22 sierpnia 1953 r. został zatrzymany przez UB i zmuszony do opuszczenia parafii. Władze bez jego zgody wymeldowały go z Zielonej Góry. Ksiądz Michalski schronił się wówczas na trzy lata w parafii farnej w Poznaniu.


   Walka o Dom Katolicki

   "Odwilż" w 1956 r. sprawiła, że mimo oporów władze wyraziły zgodę na powrót ks. Michalskiego do Zielonej Góry, co nastąpiło w grudniu. Po części był to skutek spotkania pierwszego biskupa w ordynariacie gorzowskim ks. bp. Teodora Benscha z Janem Lembasem, przewodniczącym Wojewódzkiej Rady Narodowej w Zielonej Górze. Proboszcz parafii św. Jadwigi nie zmienił jednak swojego nastawienia do lokalnych władz, szczególnie że już praktycznie od połowy 1957 r. ponownie zaostrzono kurs w polityce wyznaniowej, np. w okresie konfliktu o szkolną katechizację (1958-1961) nie wydano żadnemu katechecie w Zielonej Górze pozwolenia na nauczanie w szkole. Ksiądz Kazimierz publicznie przeciwstawiał się inicjatywom nowo powstałego Towarzystwa Szkół Świeckich oraz Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli, których zasadniczym celem było usunięcie religii ze szkół i laicyzacja środowiska szkolnego. Wielokrotnie także komentował kulisy podejmowanych decyzji wobec Kościoła.
   Stopniowo narastał konflikt wokół Domu Katolickiego, który był centrum życia nie tylko religijnego, ale i kulturalnego Zielonej Góry, co szczególnie irytowało władze. Już w 1958 r. komuniści sugerowali, że obiekt jako mienie poniemieckie został Kościołowi przekazany czasowo, a jesienią 1959 r. podjęto próby wyegzekwowania od parafii czynszu za jego użytkowanie. W międzyczasie do Kolegium Karno-Administracyjnego przy Prezydium Miejskiej Rady Narodowej skierowano wniosek o ukaranie ks. Michalskiego za wystawienie w Domu Katolickim sztuki Jerzego Zawieyskiego "Rozdroże miłości". W roku następnym zaplanowano przejęcie budynku i pozbycie się niewygodnego duchownego. 15 kwietnia 1960 r. Stanisław Jabłoński, dyrektor Wydziału ds. Wyznań, oficjalnie wystąpił do kurii gorzowskiej o zabranie ks. Michalskiego z Zielonej Góry. Żądanie ponowiono w maju, kuria odwołała się wtedy do Warszawy. Natomiast na posiedzeniu Komisji Lokalowej Miejskiej Rady Narodowej zapadła decyzja o odebraniu parafii obiektu.
   Parafia z inicjatywy proboszcza próbowała ratować swoje prawa do budynku, wystosowując petycję do Rady Państwa. Sprawa była jednak przesądzona. Eksmisję pierwotnie wyznaczono na 28 maja 1960 roku (sobota). Przesunięto ją jednak na poniedziałek, 30 maja. Ku zaskoczeniu władz społeczeństwo stanęło w obronie Domu Katolickiego i księdza proboszcza - w obronie wiary. W proteście uczestniczyło ponad 5 tys. osób, z których wiele było represjonowanych. Po tych wydarzeniach władze zażądały od ks. bp. Wilhelma Pluty usunięcia z funkcji proboszcza ks. Michalskiego, którego uznały za odpowiedzialnego za zamieszki. Na skutek presji wywieranej przez komunistów duchowny 17 grudnia 1960 r. złożył rezygnację i przeszedł na emeryturę.
   Zamieszkał w parafii św. Wawrzyńca w Poznaniu. Ksiądz biskup Pluta, doceniając jego zasługi i wymuszoną decyzję o odejściu z Zielonej Góry, powołał ks. Michalskiego do grona konsultorów diecezjalnych. Nadal pełnił także funkcję obrońcy węzła małżeńskiego i sędziego prosynodalnego. Zmarł w Poznaniu 11 lutego 1975 r., gdzie został pochowany. Dziesięć lat później w kościele św. Jadwigi w Zielonej Górze parafianie umieścili tablicę upamiętniającą ks. Kazimierza Michalskiego. Natomiast 13 marca 2010 r. odbył się ponowny pogrzeb pierwszego polskiego proboszcza w Zielonej Górze. Ksiądz Michalski został pochowany w grobowcu dla zasłużonych kapłanów przy zielonogórskiej konkatedrze. Licznie zgromadzeni wierni i duchowieństwo złożyło hołd pierwszemu polskiemu proboszczowi w Zielonej Górze. Po latach powrócił do swoich parafian.

Ks. prof. Dariusz Śmierzchalski-Wachocz     

 

 

Artykuł zamieszczony w " Naszym Dzienniku", w numerze 106 (3732) z dnia 8-9 maja 2010 r.

 

 


Powrót do Strony Głównej