Księża Niezłomni

 

.

 

O. dr Bolesław Słota CSsR

 

Aresztowany na misyjnej trasie
Ojciec Kazimierz Hołda (1907-1987), redemptorysta

 


   Lata 50. to w Polsce okres wielkiego terroru komunistycznego, licznych aresztowań ludzi świeckich i duchownych. Jednym z nich był o. Kazimierz Hołda, redemptorysta.

Ojciec Kazimierz Hołda urodził się 22 lutego 1907 r. w Tuchowie. Jego rodzicami byli Michał i Katarzyna z domu Mazur. Posiadali oni niewielkie gospodarstwo, wychowali siedmioro dzieci. Po ukończeniu szkoły powszechnej Kazimierz wstąpił do niższego seminarium w Toruniu, a w 1927 r. zdał maturę.
   W 1928 r. w Mościskach rozpoczął nowicjat w zgromadzeniu redemptorystów. Przed złożeniem pierwszej profesji napisał: "Złożyć śluby, a więc wytrwać w Zgromadzeniu do śmierci, pragnę z następujących przyczyn: By sobie zapewnić zbawienie, które poręcza św. Alfons, mówiąc o wytrwaniu w Kongregacji; by rzeczywiście dążyć do świętości i doskonałej miłości Boga oraz by spełnić gorące pragnienie pomagania innym duszom do zbawienia".
   Studia filozoficzno-teologiczne rozpoczął w 1928 r. w Tuchowie. Święcenia kapłańskie otrzymał z rąk ks. bp. Edwarda Komara. Zafascynowany postawą św. Pawła chciał podobnie przeżyć swoje kapłańskie życie. Mottem tak żarliwej drogi był List do Galatów z jego heroicznym przesłaniem: "Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus". Od czasów seminaryjnych znał listy św. Pawła prawie na pamięć. Marzył o studiach teologicznych, ale przełożeni, widząc jego wybitne zdolności matematyczne, wysłali go na Uniwersytet Jagielloński właśnie na taki kierunek studiów. Po ich ukończeniu został profesorem matematyki w gimnazjum w Toruniu.
   Jego żywiołem były prace misyjne i rekolekcyjne. Także księża biskupi, dostrzegając w nim wielką pasję apostolską, zapraszali go, aby głosił rekolekcje dla księży i seminarzystów. Wojnę przeżył częściowo na terenach znajdujących się pod okupacją sowiecką, gdzie ani na chwilę nie zrezygnował z pracy apostolskiej.
   W 1953 r. został mianowany przez generała zakonu o. Leonarda Buysa (1896-1953) prowincjałem redemptorystów. By mógł objąć ten urząd, ks. Prymas Stefan Wyszyński potwierdził nominację. Swoją pracowitością i przykładem o. Kazimierz przez 12 lat będzie wprowadzał w zgromadzeniu redemptorystów w Polsce apostolski dynamizm, a przez 15 lat będzie stał na czele Konsulty Wyższych Przełożonych Zakonnych.


   Aresztowanie, więzienie i śledztwo

   Lata 50. to w Polsce okres wielkiego terroru komunistycznego. Liczne aresztowania kapłanów, zakonnic i świeckich oddają klimat tamtego czasu. Na każdą działalność kościelną trzeba było mieć zezwolenie władz. Pozwolenia te miały charakter restrykcyjny. Nadto władza starała się pozyskać kapłanów dla nowej rzeczywistości. Realizowano plan rozbijania duchowieństwa i formowano uległą wobec władzy grupę duchownych, tzw. księży patriotów. Ponieważ o. Kazimierz Hołda w głoszonych tak licznie rekolekcjach dla księży i seminarzystów ten ruch piętnował, stał się dla systemu bardzo niebezpieczny.
   Najpierw wzywano go na przesłuchania, w czasie których chciano go zastraszyć aresztowaniem. Ze względu na fakt, że groźby nie przynosiły oczekiwanych skutków i o. Kazimierz nie zmienił swoich poglądów, UB przystąpił do realizacji swoich planów.
   29 lipca 1953 r., gdy o. Hołda wracał z rekolekcji dla księży w Kielcach i Paradyżu, funkcjonariusze UB czekali na niego w okolicach klasztoru Redemptorystów w Krakowie przy ul. Zamoyskiego 56. Został aresztowany na ulicy o godz. 7.00.
   Dopiero o godz. 14.30 do klasztoru przyszli funkcjonariusze UB i odczytali nakaz aresztowania i rewizji podpisany przez prokuratora generalnego, niejakiego Chodacza. Z pokoju aresztowanego prowincjała zabrano 39 "podejrzanych" publikacji i korespondencję. O miejscu przebywania aresztowanego jednak nie poinformowano.
   Wikariusz prowincjała o. Jan Dochniak udał się do Prokuratury Generalnej w Warszawie, by szukać tam jakichś śladów. Otrzymał potwierdzenie faktu aresztowania prowincjała i uzyskał informację o miejscu jego pobytu: więzienie na Mokotowie, ul. Rakowiecka 37. W tym czasie o. Dochniak rozmawiał w Warszawie z ks. bp. Michałem Klepaczem i ks. bp. Zygmuntem Choromańskim, prosząc o interwencję u władz w tej sprawie i o przyspieszenie śledztwa.
   27 października 1955 r. zakończono śledztwo, sformułowano oskarżenie i oddano sprawę do sądu. Ojcu Hołdzie przedstawiono trzy zarzuty: po pierwsze - ukrycie dokumentów o. Mariana Pirożyńskiego, który został wcześniej aresztowany i w areszcie był wyjątkowo brutalnie traktowany przez władze więzienne; po drugie - sprawę jakiegoś strajku szkolnego, który za jego namową miał zostać zorganizowany w Toruniu; po trzecie - kwestię jego wypowiedzi na ambonie przeciwko "najlepszemu ustrojowi świata".
   W sądzie wszystkie te zarzuty zostały umorzone, wobec czego 23 grudnia 1955 r. o. Hołda został zwolniony. Podjęta próba sfingowanych zarzutów, które miały na celu zastraszenie aresztowanego, nic nie przyniosła, ponieważ głoszenie Słowa Bożego oraz styl pracy o. Kazimierza nie uległy zmianie. Po wyjściu na wolność tego samego dnia odprawił nabożeństwo w kościele Redemptorystów w Warszawie przy ul. Karolkowej, dziękując Matce Bożej Nieustającej Pomocy za ocalenie i wolność. Z listu pisanego pod koniec października wynikało, że prokurator zapewniał o. Hołdę, że z więzienia nie wyjdzie za wcześnie...
   Jak przeżył więzienie? Trudno podać wiele szczegółów. Jedno jest pewne, że aresztowano go "na misyjnej trasie", "w drodze", pełnego nowych planów i poczucia odpowiedzialności za współbraci, gotowego do przyjęcia wielu zaproszeń na misje i rekolekcje. Cela więzienna i rozmowy ze służbami bezpieczeństwa były dla niego wielką niewiadomą i próbą. Traktowano go jako przestępcę, który chce obalić komunizm. W listach z więzienia nie było ani jednego słowa skargi. Dziękował natomiast z całego serca za przysłany różaniec i brewiarz, które dały mu siłę przetrwania. Przez cały czas pobytu w więzieniu nie pozwolono mu odprawić żadnej Mszy Świętej.
   Po odzyskaniu wolności zredagował krótki list do współbraci, w którym napisał: "Dla mnie minione miesiące od 29 lipca do 23 grudnia były poważną nauką i źródłem zbawiennego doświadczenia. Trudno mi się publicznie zwierzać z tego, co przeżyłem w więzieniu i na co czas - poza śledztwem - obróciłem. (...) Odsunięty do ołtarza, od Eucharystii - co najwięcej bolało - miałem brewiarz i różaniec zrobiony z nici i codziennie modliłem się za wszystkie potrzeby prowincji i każdego ze współbraci".
   Wielką radość sprawiły mu listy otrzymane od księży biskupów, a szczególnie telegram od ks. bp. Włodzimierza Jasińskiego zaczynający się słowami "Te Deum laudamus".


   Relacje z Księdzem Prymasem Stefanem Wyszyńskim

   Ten epizod zasługuje na osobne opracowanie. Ich znajomość i wzajemny szacunek wiąże się z chwilą objęcia urzędu Prymasa przez ks. kard. Stefana Wyszyńskiego. Ksiądz Prymas wielokrotnie gościł w klasztorach Redemptorystów w Warszawie i Toruniu. W 1953 r. zaprosił też o. Hołdę z rekolekcjami do księży biskupów na Jasną Górę. Z okresu uwięzienia Księdza Prymasa zachowały się odręczne listy pisane do o. Hołdy. Z ich treści wynika, że korespondencja między nimi nie zaczęła się od Komańczy, lecz dużo wcześniej. Ksiądz Prymas zwraca się w nich do o. Kazimierza: "Mój Drogi Ojcze", i wyraża radość z otrzymanych listów i wzajemnej przyjaźni.
   List z 25 kwietnia 1956 r. nawiązuje do aresztowania o. Hołdy i jego uwolnienia. Odnosząc się do wcześniejszego listu, Prymas napisał: "Tak uradowałem się widocznym znakiem Jego wolności, aż doznałem uczucia ulgi, jak gdyby kamień spadł mi z serca. Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że od czasów Jasnej Góry coś nas połączy".
   Ksiądz kardynał Wyszyński dzielił się z o. Hołdą licznymi spostrzeżeniami co do posługi duszpasterskiej kapłanów w czasie reżimu komunistycznego. Podkreślał nieugięcie, że nie można iść na żadne kompromisy wobec władzy i jej programów. Pisał: "To właśnie my jesteśmy 'postępowi' - bo my pierwsi zaczęliśmy ukazywać błędy dotąd starannie ukrywane. Nie wybrał Ojciec złej drogi! A że cierpiał - to cząstka Jego Męki - oczyści niejedno serce ludzkie.
   Dziękuję Drogiemu Ojcu za te serdeczne słowa zawarte w Jego liście. Jeśli Bóg pozwoli uczynić coś dla chwały Jego, to składam to w ręce Matki Bożej Nieustającej Pomocy, którą Zgromadzenie Redemptorystów tak wspaniale czciło w pierwszym Maryjnym Roku Jubileuszowym. (...) Wszystkim pracom, całej Rodzinie zakonnej błogosławię, z tym większą gotowością, im trudniejsze są warunki naszego apostolatu".
   O tym, jak cenił sobie Ksiądz Prymas Stefan Wyszyński o. Kazimierza Hołdę, świadczy też fakt, że chociaż o. Kazimierz przestał pełnić urząd prowincjała redemptorystów, ks. kard. Wyszyński mianował go na następne 6 lat przewodniczącym Konsulty Wyższych Przełożonych.


   Ostatni etap

   O bogactwie życia o. Kazimierza Hołdy mówią chociażby zadania, które otrzymywał od zgromadzenia i Kościoła. Był wieloletnim przełożonym, prowincjałem, wizytatorem zakonów męskich i żeńskich, wygłosił ponad tysiąc misji i rekolekcji. Ostatnie głosił w sierpniu 1987 r. dla Sióstr Służebniczek w Dębicy i wtedy to właśnie zmarł na atak serca.
   Wielokrotnie powtarzał, że chciałby umrzeć na posterunku pracy, i tak też się stało. Został pochowany na cmentarzu Wolskim w Warszawie 21 sierpnia 1987 roku. Przeżył 80 lat, w zgromadzeniu 59, a w kapłaństwie - 54.

O. dr Bolesław Słota CSsR     

 

 

Artykuł zamieszczony w " Naszym Dzienniku", w numerze 118 (3744) z dnia 22-23 maja 2010 r.

 

 


Powrót do Strony Głównej