Księża Niezłomni

 

.

 

dr Marek Nita

 

Lubelski Popiełuszko czasów bierutowskich
Ks. Jan Szczepański (1890-1948)

 

W 2008 roku minie 60. rocznica uprowadzenia i bestialskiej śmierci ks. Jana Szczepańskiego, proboszcza parafii Brzeźnica Bychawska dekanatu lubartowskiego. Mieści się ona w rejestrze niewyjaśnionych zbrodni, jakich ateistyczny system komunistyczny zwalczający religię dopuścił się w Polsce po II wojnie światowej. Według ks. Zygmunta Wichrowskiego, w Polsce tylko do 1953 r. zostało zabitych 37 księży i 54 zakonników. Ksiądz Jan Szczepański jest jednym z nich.

Rodzina ks. J. Szczepańskiego - na zdjęciu: pierwszy z lewej, obok matki Wiktorii, dalej ojciec Ludwik, synowa Maria, żona Stanisława Szczepańskiego (u góry - pierwszy od prawej); od lewej u góry najstarszy syn Stanisława Józef, dalej Władysław Szczepański z żoną Franciszką; u dołu dzieci Stanisława - Danuta i Leszek. Ostrówek, 1936 r. Fot. arch. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 198 (2911) z dnia 25-26 sierpnia 2007 r.    Ksiądz Jan Szczepański urodził się 17 czerwca 1890 r. w Ostrówku, na terenie parafii Łańcuchów dekanatu łęczyńskiego, w obecnej gminie Milejów. Był synem Wiktorii (z domu Dorobai) i Ludwika Szczepańskiego - rolnika. Rodzice wzorowo wypełniali obowiązki wychowawcze i religijne. Każdego dnia przed obiadem w południe ojciec odmawiał z domownikami modlitwę Maryjną "Anioł Pański". W niedzielę oraz święta kościelne wszyscy uczestniczyli we Mszy Świętej w kościele parafialnym w Łańcuchowie. Rodzice wpajali synom od najmłodszych lat wartości patriotyczne i religijne.
   Po ukończeniu szkoły średniej w Chełmie Jan wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Lublinie. Studia kilkakrotnie przerywał z powodów zdrowotnych. Święcenia kapłańskie przyjął w sierpniu 1922 r. w wieku 32 lat. Następnie przez ówczesnego biskupa lubelskiego Mariana Leona Fulmana został skierowany do pracy nauczycielskiej w Chełmie.
   W sierpniu 1927 roku biskup lubelski powierzył mu administrowanie parafią pw. św. Michała Archanioła w Kamieniu Lubelskim k. Chełma, gdzie pracował do 18 sierpnia 1934 roku. Później, aż do końca 1936 roku, był rezydentem w Chełmie. Przez bardzo krótki czas pracował w parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Olbięcinie. Od 1938 aż do 1945 r. ks. Szczepański administrował parafią pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Chmielu. W opinii żyjących do dziś mieszkańców, żył bardzo skromnie, a za kapłańską posługę przyjmował od parafian co łaska. Tym, co miał, dzielił się z potrzebującymi. Było to szczególnie widoczne w trudnych czasach II wojny światowej. Współpracował w tym okresie z miejscową partyzantką, wspierał duchowo i materialnie oddziały Batalionów Chłopskich, Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych.


   Odważnie głosić prawdę

   Po "wyzwoleniu" wschodnich terenów Polski przez Armię Sowiecką i powstaniu latem 1944 r. na terenie Lubelszczyzny PKWN ks. Jan Szczepański z wielką uwagą śledził poczynania władzy ludowej, szczególnie w stosunku do Kościoła i religii. Zdawał sobie sprawę z tragicznych losów Kościoła katolickiego w ZSRS. Był świadkiem prześladowań członków niepodległościowych organizacji konspiracyjnych z lat wojny i antykomunistycznych z okresu powojennego. Nic dziwnego, że wielokrotnie z ambony w kościele w Chmielu głosił krytyczne słowa pod adresem ówczesnych władz narzuconych przez Związek Sowiecki.
   Z powodów zdrowotnych ks. Szczepański 6 marca 1945 r. poprosił biskupa lubelskiego o zwolnienie go z funkcji proboszcza i udzielenie urlopu, który spędził u rodziny w Ostrówku oraz u państwa Strzałeckich w Łęcznej. Ponownie do pracy duszpasterskiej wrócił 10 kwietnia 1946 roku. Do 22 kwietnia 1947 r. był wikariuszem w parafii pw. św. Ignacego Loyoli w Niemcach koło Lublina. Zastępował w tej miejscowości aresztowanego i następnie więzionego na zamku w Lublinie księdza proboszcza Władysława Jędruszczaka. Był uczestnikiem ważnych wydarzeń diecezjalnych, m.in. 12 maja 1946 r. na Jasnej Górze uczestniczył w konsekracji na biskupa lubelskiego ks. Stefana Wyszyńskiego, a następnie 26 maja w jego ingresie do katedry lubelskiej.
   Podczas pracy w parafii w Niemcach ks. Szczepański dał się poznać jako zdecydowany przeciwnik władzy ludowej. Krytycznie odniósł się do tzw. referendum ludowego przeprowadzonego 30 czerwca 1946 roku. W swoich kazaniach nawoływał wiernych do głosowania przeciwko zniesieniu Senatu. Otwarcie popierał też Polskie Stronnictwo Ludowe i jego lidera Stanisława Mikołajczyka, przed wyborami do Sejmu Ustawodawczego w 1947 roku i podczas nich. Po ogłoszeniu wyników wyborów wielokrotnie podkreślał, że zostały one sfałszowane, ponieważ odbywały się w atmosferze terroru.
   Działalność ks. Szczepańskiego w latach 1946-1947 nie pozostawała anonimowa. Był przedmiotem zainteresowania milicji, władz partyjnych oraz Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Jego kazania i wypowiedzi były relacjonowane przez ubeków, odnotowywano też kontakty księdza z antykomunistycznym podziemiem na terenie jego parafii.
   O postawie ks. Szczepańskiego wobec powojennej rzeczywistości informuje raport przesłany 23 sierpnia 1948 roku przez pracowników Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lubartowie do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie: "Do ludności o poglądach demokratycznych wrogo ustosunkowany, o czym świadczy fakt, iż kiedy w 1946 roku zostali przez bandę "Uskoka" Zdzisława Brońskiego wymordowani członkowie ORMO i partii w Niemcach, to wypowiedział się, że ci ludzie niegodni są chowania na cmentarzu".
   Od 22 kwietnia do 12 maja 1947 r. ks. Szczepański był administratorem parafii pw. św. Jana Nepomucena w Suścu. 12 maja 1947 r. biskup lubelski Stefan Wyszyński mianował go administratorem w parafii Matki Bożej Anielskiej w Brzeźnicy Bychawskiej. Pamiętający księdza mieszkańcy wspominają, iż był on bardzo dobrym kaznodzieją. Trafiał do serc, przekazując prostym i przystępnym językiem prawdy wiary. Nie bał się poruszać aktualnych kwestii politycznych, wskazywał na nasilające się prześladowania duchowieństwa i Kościoła, przestrzegał przed propagandą ateistyczną. Negatywnie odnosił się do zamiaru tworzenia na wzór sowiecki spółdzielni produkcyjnych (kołchozów) i państwowych gospodarstw rolnych (PGR). Przestrzegał wiernych w parafii, by nie wstępowali do Polskiej Partii Robotniczej.
   Odważna postawa ks. Jana Szczepańskiego nie podobała się władzy ludowej. Był wielokrotnie upominany przez członków PPR, funkcjonariuszy milicji i Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lubartowie, aby zaniechał uprawiania "wrogiej wobec partii i państwa" działalności kaznodziejskiej. Lekceważył jednak ostrzeżenia i dalej wygłaszał swoje kazania, na które przychodzili nawet mieszkańcy sąsiednich parafii. Ostatnie, jak się później okazało, wygłosił 22 sierpnia 1948 roku. Poinformował w nim parafian o swoim planowanym wyjeździe w poniedziałek rano do rodziców w Ostrówku i o tym, że zastąpi go proboszcz z Brzeźnicy Leśnej.


   Napad i porwanie

   Z niedzieli 22 sierpnia na poniedziałek 23 sierpnia 1948 r. w Rzeźnicy Bychawskiej doszło do tragicznych i niewyjaśnionych do dziś wydarzeń.
   Po północy w pobliże plebanii od strony Niedźwiady dwaj uzbrojeni osobnicy podjechali na wozie konnym, którym powoził zmuszony do tego nieżyjący już dziś mieszkaniec wsi Brzeźnica Leśna. Podeszli do budynku plebanii, zapukali w okno sypialni, budząc ks. Szczepańskiego. Poprosili go, aby otworzył drzwi, wyszedł na podwórko i wyspowiadał ciężko chorego leżącego na wozie oraz udzielił mu ostatniego namaszczenia. Ksiądz, nie podejrzewając podstępu, poprosił przybyszów, aby udali się do kościelnego Gołębiowskiego, który mieszkał w pobliżu i otwierał kościół. On zaś w tym czasie miał się ubrać, a następnie udać do świątyni, aby udzielić posługi choremu.
   Nagle jeden z mężczyzn poprosił o podanie choremu kubka wody. Ksiądz, ufając im, udał się do kuchni, nabrał wody i podał ją przez lufcik w oknie. W tym momencie jeden z mężczyzn chwycił go za rękę i usiłował wyciągnąć księdza na zewnątrz. Księdzu Szczepańskiemu udało się jednak wyrwać z uścisku. W tym samym czasie drugi mężczyzna strzelił z pistoletu (kaliber 7,62 mm) przez okno w kierunku księdza, lecz go nie trafił. Napastnikom mimo wszystko udało się otworzyć okno i wejść do środka, gdzie w pokoju sypialnym zastali księdza w bieliźnie, a w drugim pokoju śpiącą przygłuchą 52-letnią gospodynię Wiktorię Wasitę. Następnie dokonali pozorowanej rewizji, podczas której rozsypali pieniądze z tacy i rozrzucili różne przedmioty po mieszkaniu. Niczego jednak nie zabrali. Napastnicy wypili kilka butelek wina mszalnego, które kazali przynieść gospodyni. W tym samym czasie trzeci osobnik - woźnica, stał przy ogrodzeniu na obserwacji. Świadczyły o tym - jak się później okazało - wyskubane przez niego łuski słonecznika leżące na ziemi.
   Zastraszoną gospodynię napastnicy zamknęli w piwnicy pod plebanią. Księdza zmusili natomiast do ubrania butów, sutanny, płaszcza i kaszkietu. Związali mu ręce i brutalnie go popychając, wyprowadzili z budynku, położyli na wozie i przykryli derką, a następnie odjechali w kierunku Niedźwiady. Gospodyni udało się szybko wydostać z piwnicy i poinformować o całym zdarzeniu Józefa Gołębiowskiego i innych mieszkańców Brzeźnicy Bychawskiej. Gołębiowski z telefonu na stacji kolejowej zadzwonił na Komendę Powiatową MO w Lubartowie.
   Wieść o uprowadzeniu księdza rozeszła się bardzo szybko wśród mieszkańców Brzeźnicy Bychawskiej i innych miejscowości. Wierni, jak czytamy w Kronice Parafialnej: "mimo paniki i żalu, bo ksiądz był lubiany", wszczęli od wczesnych godzin rannych 23 sierpnia intensywne poszukiwania "po domach mieszkalnych, zabudowaniach gospodarczych, brogach, bagnach, lasach, łąkach, jeziorkach, rzekach, stawach". Do Brzeźnicy Bychawskiej przybyła też rodzina księdza Szczepańskiego z Ostrówka (matka i brat Władysław). Krewni wezwani zostali telegramem o następującej treści: "Ksiądz jest konający", nadanym przez księdza proboszcza Władysława Jędruszczaka z parafii Niemce. Intensywne poszukiwania nie przyniosły pozytywnych rezultatów.
   Do poszukiwań od samego początku włączyli się także funkcjonariusze MO. Jak wynika z dokumentów archiwalnych zachowanych w IPN w Lublinie, od 23 sierpnia 1948 r. prowadzono operacyjne poszukiwania najpierw dwóch, trzech, a później czterech "bandytów, sprawców napadu na księdza, podczas którego zrabowano pieniądze i inne rzeczy".
   Szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lubartowie ppor. L. Łykus oraz podlegli mu pracownicy zorganizowali pościg za sprawcami, wyjeżdżając samochodem do Brzeźnicy Bychawskiej już o godzinie 3.00. Na miejscu pracownicy PUBP stwierdzili, że na plebanię wdarli się dwaj nieznani osobnicy ubrani po cywilnemu, wyłamując drzwi, a po ich otwarciu oddali strzał z broni kalibru 7,62 mm oraz zrabowali gospodyni 6 tys. złotych. Ponadto w raporcie zaznaczono, że ks. Szczepański podczas pobytu na parafii w Chmielu był również kilkakrotnie obrabowany. Z relacji Mariana Surma, mieszkańca wsi Chmiel, wynika, że w początkach 1945 r. nieznani osobnicy odczytali księdzu wyrok w imieniu UB, a następnie strzelili trzy razy, raniąc go. Według niego, ofiarą miał być ksiądz Chmiel, a nie proboszcz w parafii Chmiel. Pomylono nazwisko z miejscowością. Tym samym sugerowano, iż uprowadzenie miało charakter rabunkowy, bandycki.
   Rano 23 sierpnia 1948 r. do tropienia sprawców użyto nawet psa służbowego, który doprowadził funkcjonariuszy po śladach do Berejowa. W następnych dniach dwunastu funkcjonariuszy MO i UBP na terenie gminy Tarło prowadziło poszukiwania bandytów - sprawców napadu na plebanię i uprowadzenia księdza. Ustalono, że ks. Jana Szczepańskiego wiezionego na wozie widziano nad ranem 23 sierpnia we wsi Leszkowice. Dalej ślad się urywał.


   Okrutna śmierć

Ksiądz Jan Szczepański spacerujący po ulicach Chełma - zdjęcie z lat 30. Fot. arch. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 198 (2911) z dnia 25-26 sierpnia 2007 r.    Zupełnie przypadkowo w piątek, 3 września 1948 r., dzieci pasące krowy nad rzeką Wieprz powiadomiły mieszkankę wsi Wola Skromowska, która w tym czasie płukała bieliznę w rzece, o zaczepionym w wodzie o korzenie ciele człowieka. Kobieta, przerażona tym widokiem, zaczęła krzyczeć, na co zareagowali miejscowi chłopi. Ciało z wody wyciągnęli Józef Szydłowski i sołtys Stanisław Sikora, który zawiadomił posterunek MO w Firleju. Po pewnym czasie na miejsce zdarzenia przybyła milicja oraz funkcjonariusze bezpieczeństwa z Lubartowa. Następnie ciało zostało przewiezione samochodem drogą przez Firlej do kostnicy przyszpitalnej w Lubartowie.
   Do identyfikacji zwłok byli wzywani miejscowi kapłani, między innymi ks. Władysław Jędruszczak, który rozpoznał ciało ks. Jana Szczepańskiego. Do Lubartowa przyjechała również rodzina zmarłego, wezwał ją ks. Jędruszczak telegramem o treści: "Proszę przyjechać - ciało znaleziono". Oględziny zwłok dokonane przez ojca potwierdziły, że było to ciało jego syna Jana.
   W obecności rodziny dokonano też obdukcji lekarskiej. Lekarz stwierdził, że ksiądz zginął dopiero w trzecim dniu od porwania. Ręce kapłana były związane, ciało nosiło ślady okrutnego torturowania, twarz była opuchnięta, występowały liczne siniaki na plecach, paznokcie jednej ręki i nogi były zerwane, oczy wydłubane, język i genitalia wycięte, ponadto przestrzelony bok głowy. Z opinii lekarza wynikało, że bezpośrednią przyczyną śmierci nie był strzał w głowę, lecz utonięcie, ponieważ w płucach znajdowała się woda.
   Zwłoki księdza w trumnie zostały najpierw przewiezione do kościoła pw. św. Anny w Lubartowie, gdzie odbyło się nabożeństwo żałobne. Na eksportacji w niedzielę, 5 września, obecnych było: 8 księży, 7 zakonników, 2 zakonnice oraz rzesza około 1500 wiernych z Lubartowa i terenu całego powiatu. Zamordowanego żegnał ksiądz kanonik Aleksander Olech.
   W tym samym dniu trumnę przewieziono do Brzeźnicy Bychawskiej, gdzie następnego dnia była sprawowana żałobna Msza Święta. Uczestniczył w niej pełnomocnik biskupa lubelskiego Stefana Wyszyńskiego oraz 11 księży z sąsiednich parafii, a także około 1000 wiernych. Podczas mowy pożegnalnej ks. Jędruszczak wyraził nadzieję, "że wcześniej czy później zbrodniarze zostaną wykryci przez odnośne władze i dosięgnie ich ręka sprawiedliwości za tak okrutny czyn". Następnie, zgodnie z wolą matki Wiktorii, trumnę z ciałem uroczyście przewieziono na wozie konnym, którym powoził Klemens Gołębiowski, mieszkaniec Brzeźnicy Bychawskiej, do kościoła parafialnego w Łańcuchowie. Matka księdza nie zgodziła się na pochowanie ciała syna na cmentarzu w Brzeźnicy Bychawskiej, tłumacząc to tymi słowami: "Gdyby syn Jasio umarł śmiercią naturalną, zgodziłabym się na to. Syn został bestialsko zamordowany w tej parafii, dlatego też niech spoczywa razem z nami w grobowcu rodzinnym". Po Mszy Świętej pogrzebowej, która odbyła się 7 września, trumnę złożono do rodzinnego grobowca rodziny Szczepańskich. Kilka tygodni po pogrzebie biskup lubelski Stefan Wyszyński wystosował do księży dekanatu lubartowskiego specjalny list z datą 29 września 1948 r., który został odczytany z ambon w diecezji lubelskiej. Napisał w nim: "Niespodziewana śmierć śp. ks. Szczepańskiego wywołała w duszach Kapłanów całej diecezji oddźwięk niepokoju. Chociaż wojna przyzwyczaiła nas do gwałtownych zgonów kapłanów, to jednak dziś nie jesteśmy psychicznie przygotowani do takich niespodzianek.
   A jednak, ukochani Bracia, czyż możemy się dziwić tej śmierci? Nikt z nas nie nazwie jej tragiczną śmiercią! Jest to śmierć zaszczytna! Pragnął Bóg przyozdobić sługę swego koroną męczeństwa. Nie wątpimy bowiem, że Brat nasz zginął dlatego, że był kapłanem, sługą ołtarza i Kościoła Świętego. Nie możemy wdzierać się w myśli Boże, ale przyjdzie czas, gdy poznamy, dlaczego Bóg wybrał sobie tę ofiarę spośród nas, i to właśnie spośród waszego sąsiedztwa (...)".
   Słowa księdza biskupa bardzo wzmocniły duchowieństwo przygnębione faktem bestialskiej zbrodni dokonanej na ks. Janie Szczepańskim.


   Matactwa i fałszywe tropy

   Prowadzone od 23 sierpnia 1948 r. przez Komendę Powiatową Milicji Obywatelskiej śledztwo i dochodzenie kierowane przez komendanta B. Stańczyka, chor. Józefa Petkowicza z referatu służby śledczej i z Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, przez ppor. Lucjana Łykusa i jego zastępcę Adama Tylimoniuka nie ustaliło sprawców tej ohydnej zbrodni. Ogółem przesłuchano tylko 9 osób, z których zatrzymano 1 września 1948 r. jedną - mieszkańca (S.K.) wsi Brzeźnica Leśna za ukrycie faktu jego spotkania z członkami oddziału "Żelaznego" i niepoinformowaniu o tym władz bezpieczeństwa. S.K. został następnie skazany przez sąd na rok więzienia za wymieniony wyżej fakt oraz "przeprowadzenie w dniu 22 sierpnia trzech bandytów do Brzeźnicy Bychawskiej".
   W raportach i sprawozdaniach PUBP z września 1948 r. najpierw pisano, że "trudno jest ustalić tło i identyczność tego zajścia", a potem sugerowano, iż sprawcami rabunku, uprowadzenia i śmierci księdza byli nieznani z nazwiska członkowie oddziału partyzanckiego Batalionów Chłopskich z lat wojny, a następnie Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość", którym dowodził Józef Szymula ps. "Jordan". W opublikowanych wspomnieniach M. Strzeleckiego pt. "Oddział BCh "Jordan"", zamieszczonych w książce "Lubartów i Ziemia Lubartowska" (Lubartów 1996), czytamy: "śmierć kapłana Jana Szczepańskiego upozorowano napadem rabunkowym ludzi z byłego oddziału "Jordana". W świadomości mieszkańców była to zbrodnia UB wobec patriotycznego księdza, w akcję zamieszani byli prawdopodobnie mieszkańcy pobliskich wsi powiązani z aparatem bezpieczeństwa".
   W raporcie z 21 października 1948 r. kategorycznie stwierdzono, iż Szczepańskiego zamordowali członkowie bandy grasującej w powiecie lubartowskim, w skład której wchodzili: Jan Machoń ze wsi Stójka (łącznik pomiędzy oddziałem "Jordana", "Strzałą", "Jurkiem" i "Uskokiem"), Bronisław Dudziński ze wsi Tarkawica (dezerter z Wojska Polskiego) i trzecia osoba o nieustalonej tożsamości z powiatu radzyńskiego. W "Raporcie specjalnym" opracowanym przez funkcjonariuszy PUBP w Lubartowie, a skierowanym do WUBP w Lublinie 6 listopada 1948 r., pracownicy resortu doszli też do wniosku, iż wymienieni wyżej bandyci "działają jako prowokacyjni, którzy chcą zakłócić spokój w terenie i wrogo ludzi skierować do obecnego rządu i władz Bezpieczeństwa, podając powody, że powyższe napady rabunkowe i terrorystyczne są dokonywane przez Władze Bezpieczeństwa".
   Próbowano też zabójstwem księdza obciążyć świadków Jehowy. W raporcie z 27 sierpnia naczelnika wydziału V WUBP w Lublinie kpt. Jana Lelucha czytamy, iż "ksiądz Szczepański usilnie zwalczał wymienioną sektę". Wersję tę należy jednak odrzucić z powodu absurdalności.
   Z kolei w sprawozdaniu milicyjnym z 23 października 1948 r. stwierdzono, że odpowiedzialność za zbrodnię ponoszą członkowie oddziału "Żelaznego", którym dowodził po śmierci Leona Taraszkiewicza jego brat Edward, ponieważ tak przedstawili się S.K., jedynemu świadkowi "przemarszu bandy".
   Zachowana dokumentacja MO i UB oraz literatura historyczna nie wskazują w jakikolwiek sposób, iż wymienione wyżej osoby były zamieszane w morderstwo księdza.
   Pomiędzy śledztwem i dochodzeniem prowadzonym przez MO i PUBP występują sprzeczne ustalenia co do sprawców zbrodni. Należy stwierdzić, że od samego początku miało miejsce matactwo odnośnie do wykrycia rzeczywistych sprawców zbrodni.
   Akta z przeprowadzonego postępowania przygotowawczego i dochodzeniowego zgodnie z ówczesną procedurą przekazano 23 października 1948 r. w formie sprawozdania z KPMO w Lubartowie do KWMO i Wojskowej Prokuratury Rejonowe w Lublinie. PUBP w Lubartowie przesłał 6 listopada 1948 r. do WUBP raport specjalny. WPR bardzo szybko, bo już 18 listopada 1948 r., umorzyła śledztwo "z powodu niewykrycia sprawców". Warto zaznaczyć, iż nastąpiło to przed otrzymaniem ekspertyzy łuski naboju, którą MO i PUBP w Lubartowie otrzymały 7 grudnia 1948 roku. Została ona wykonana w Sekcji Nauk Technicznych Ekspertyzy Wydziału Służby Śledczej Komendy Głównej MO w Warszawie. W wyniku przeprowadzonych badań porównawczych łusek kalibru 7,62 mm zebranych w miejscach popełnianych zabójstw: 30 czerwca 1948 r. na osobie Aleksandra Skrzypca, 31 lipca na osobach Józefa Szymuli i Stefana Zastawnego, 23 sierpnia na osobie ks. Jana Szczepańskiego i 27 września na mieszkańcach wsi Bełcząc - ustalono, iż pochodzą one z tego samego pistoletu typu "TT". Tym samym sugerowano, iż mordercą wymienionych wyżej osób był Jan Machoń, ponieważ był posiadaczem tego typu broni. W sprawozdaniu WUBP z 12 stycznia 1949 r. potwierdzono, iż "bandyci ci", tj. Bronisław Dudziński i Jan Machoń "zamordowali prowokacyjnie ujawnionego dowódcę bandy Szymulę Józefa ps. Jordan oraz reakcyjnego księdza Szczepańskiego".
   Akta śledztwa i dochodzenia w sprawie śmierci ks. Jana Szczepańskiego do 9 lipca 1973 r. były przechowywane w Archiwum Prokuratury Wojewódzkiej w Lublinie, a następnie zostały wybrakowane i zniszczone.


   Zbrodnia na zlecenie UB

   Transformacja ustrojowa w Polsce w latach 90. XX w. sprawiła, że ponowiono próby wykrycia sprawców bestialskiego zamordowania ks. Jana Szczepańskiego. Zapoczątkowała je Janina Biegalska (z domu Greguła), pochodząca z Brzeźnicy Bychawskiej - pracownica Kolejowego Domu Kultury w Lublinie, która na początku 1990 r. rozpoczęła poszukiwania materiałów archiwalnych w tej sprawie. Kilka lat później, 15 grudnia 1997 r., zwróciła się z pismem do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (OKBZpNP) w Lublinie, prosząc o wszczęcie śledztwa w sprawie śmierci ks. Jana Szczepańskiego. OKBZpNP w Lublinie wydała stosowne postanowienie 12 stycznia 1998 roku. Prokuratorom udało się zebrać materiały dotyczące drogi życiowej księdza; przesłuchali też kilku świadków. Jednak nic konkretnego nie ustalono. Dalsze śledztwo zostało zawieszone.
   Dopiero po powstaniu Instytutu Pamięci Narodowej możliwe było ponowne zajęcie się sprawą. Śledztwo zostało wznowione 30 października 2001 r. przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu u Lublinie, prowadzi je prokurator Daniel Kwiatkowski.
   Na podstawie zgromadzonych akt, dokumentów, literatury historycznej, relacji, wspomnień należy z góry odrzucić sugestię, że zabójcami księdza byli nieznani z nazwiska członkowie oddziału Batalionów Chłopskich, ponieważ ks. Jan Szczepański był duchowym przywódcą tej formacji zbrojnej. Zaprzeczają temu także żyjący członkowie oddziału "Jordana". Wykluczyć należy jako sprawców morderstwa świadków Jehowy, członków oddziałów "Uskoka" i "Żelaznego" oraz B. Dudzińskiego i J. Machonia. Ci ostatni nigdy nie byli oskarżani przed sądem o tę zbrodnię w późniejszym okresie.
   Jak udało się ustalić autorowi, mieszańcom wsi Przypisówka i Leszkowice pamiętającym wydarzenia, do których doszło w 1948 r. w Brzeźnicy Bychawskiej, znani są sprawcy uprowadzenia i śmierci księdza. Byli nimi: S.P. - funkcjonariusz PUBP w Lubartowie, mieszkaniec wsi Przypisówka, który umierając w 1952 r., przyznał się na łożu śmierci do tej zbrodni, której dokonał wraz z Cz.O. - byłym członkiem PPR. Obydwu widziano w towarzystwie ks. Szczepańskiego, jak jechali na wozie 23 sierpnia 1948 r. przez wieś Leszkowice. Starszym mieszkańcom wsi Przypisówka jest też znane miejsce przetrzymywania księdza i jego torturowania. Była to piwnica na podwórku w zabudowaniach rodziny O. Nieludzkiemu torturowaniu księdza próbował przeciwstawić się Piotr O. - ojciec Cz.O. Jego interwencja była jednak nieskuteczna, bo syn groził mu bronią.
   Wszystko wskazuje na to, że osoby te działały na zlecenie kierownictwa lubartowskiego Urzędu Bezpieczeństwa. Taką opinię wyrażają żyjący jeszcze członkowie BCH, AK i WiN z terenu powiatu lubartowskiego. W UB sporządzona była lista kilkudziesięciu ludzi przeznaczonych do zamordowania. Wiele osób z tego wykazu zginęło w tym czasie, a jedną z nich był ks. Jan Szczepański. W Kronice Parafii Firlej ówczesny ksiądz proboszcz Józef Sad zanotował, "iż sprawców tego [mordu - red.], prawdopodobnie z przyzwyczajenia, ogólna pogłoska bez podawania nazwisk, umieszcza w naszej parafii". Mieszkańcy Przypisówki cieszyli się bardzo negatywną opinią już od czasów przedwojennych. W czasie okupacji miejscowi komuniści oraz złodzieje i kryminaliści utworzyli Polską Partię Robotniczą. To właśnie ci ludzie stali się plagą tego terenu: rabowali i bili mieszkańców, żądając oddania broni. Z Niemcami nie toczyli poważniejszych walk.
   Funkcjonariusze MO i UB z Lubartowa tak prowadzili śledztwo i dochodzenie w sprawie śmierci ks. Szczepańskiego i innych osób, aby nie wykryć sprawców, ponieważ działali oni z ich polecenia.


   Pamiętają o męczenniku

   Wśród mieszkańców Rzeźnicy Bychawskiej żywa jest pamięć kapłana męczennika. W 1952 r. ufundowali oni dzwon o wadze 341 kg, który otrzymał nazwę "Ksiądz Jan Szczepański". Do dzisiaj w rocznicę śmierci zamordowanego księdza odbywają się w kościele żałobne nabożeństwa. Ważnym wydarzeniem było wmurowanie 4 sierpnia 1991 r. z inicjatywy księdza kanonika Stanisława Demidowicza pamiątkowej tablicy ku czci księdza proboszcza Jana Szczepańskiego.
   Obecny proboszcz parafii Brzeźnica Bychawska ks. Władysław Wojciech Poździk czyni usilne starania, aby sprawa męczeńskiej śmierci ks. Szczepańskiego została wyjaśniona, a postać wielkiego patrioty i oddanego duszpasterza przetrwała w pamięci mieszkańców. W przekonaniu księdza, jak również wielu ludzi kapłan męczennik jest osobą, która zasługuje na wyniesienie na ołtarze.

dr Marek Nita     

 

Autor bardzo prosi osoby posiadające jakąkolwiek wiedzę na temat okoliczności uprowadzenia i śmierci ks. Jana Szczepańskiego o przekazanie jej proboszczowi parafii w Brzeźnicy Bychawskiej ks. mgr. Władysławowi Wojciechowi Poździkowi. Adres: 21-106 Brzeźnica Bychawska, woj. lubelskie, tel. (081) 851 25 12.

 

Artykuł zamieszczony w " Naszym Dzienniku", w numerze 198 (2911) z dnia 25-26 sierpnia 2007 r.

 

 


Powrót do Strony Głównej