Księża Niezłomni

 

.

 

dr Tomasz Gałwiaczek

 

"Nie będzie księdzu łatwo otrzymać paszport..."
Ksiądz prałat Jan Janowski (1935-1994)

 


   Wśród kapłanów, którzy żyją w pamięci mieszkańców Oławy, należne miejsce zajmuje ks. prałat Jan Janowski - wieloletni proboszcz i dziekan oławski, duszpasterz młodzieży, wrocławskich alumnów, oławskiej "Solidarności". Człowiek, który poświęcił się prawdzie i o tę prawdę potrafił walczyć. Szczególnie zapamiętali go ludzie, którym pomagał w wielu akcjach charytatywnych, inicjatywach upamiętniających ważne dla Polski rocznice, uroczystościach poświęcenia zakładowych czy branżowych sztandarów, np. NSZZ "Solidarność". Był inicjatorem wmurowania kilku ważnych tablic pamiątkowych oraz wielu akcji o znaczeniu patriotycznym i społecznym.

"Jan Janowski urodził się 23 września 1935 r. w Aleksandrowie Kujawskim, w rodzinie kolejarskiej. Jego ojciec Mieczysław Janowski był z zawodu maszynistą. Wśród sąsiadów uchodził za człowieka sumiennego, solidnego, inteligentnego, o dużym doświadczeniu życiowym. Był szczerym, gorącym patriotą i tę cechę starał się wpoić swoim dzieciom. W 1926 r. ożenił się z Wandą ze Żbikowskich. Z tego małżeństwa urodziło się czworo dzieci: Jan (1935), Tadeusz (1938), Andrzej (1941) i Katarzyna (1952).
   Jan rozpoczął naukę w 1944 roku, w konspiracyjnej szkole podstawowej w Kutnie, gdzie rodzina mieszkała w niewielkim domku. Tajne lekcje odbywały się w prywatnym mieszkaniu położonym obok szkoły dla niemieckiej żandarmerii. Ukończył szkołę podstawową już po zakończeniu wojny, w Miłkowicach pod Legnicą, gdzie służbowo przeniesiono jego ojca. Jana zapamiętano jako ucznia zdolnego i pilnego, nauka nie sprawiała mu większych kłopotów. Jego zainteresowania koncentrowały się wokół literatury i humanistyki, choć nie stronił od przedmiotów ścisłych. W opinii nauczycieli i rówieśników uchodził za chłopca skromnego i delikatnego, co zapewne było wynikiem wartości wyniesionych z rodzinnego domu.


   Nowicjat i... milicyjna szkoła

   W 1950 r. rozpoczął naukę w Liceum Ogólnokształcącym nr 1 w Legnicy. Po egzaminie maturalnym, zdanym z wynikiem bardzo dobrym, władze zaproponowały mu wyjazd na studia do Moskwy. Jan Janowski początkowo przystał na tę propozycję, zaznaczył jednak, iż interesują go studia medyczne. Na ten temat odbył rozmowę ze swoim katechetą - o. Onufrym Stankiewiczem. Spotkanie to miało olbrzymi wpływ na jego formację duchową i intelektualną, gdyż po namyśle zrezygnował z oferty moskiewskich studiów i jesienią 1954 r. rozpoczął nowicjat w zakonie Braci Mniejszych (Franciszkanów Konwentualnych) w Niepokalanowie. Po dziewięciu miesiącach na własną prośbę opuścił zgromadzenie zakonne i wrócił do domu. Wówczas władze ponownie się nim zainteresowały. Starano się nakłonić go do podjęcia nauki w... Wyższej Szkole Milicyjnej. Pomimo nacisków i grożących mu szykan Jan odrzucił tę propozycję, by wybrać drogę powołania kapłańskiego.


   Seminarium duchowne

   W 1955 r. przekroczył progi Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego we Wrocławiu, którego rektorem w latach 1954-1958 był ceniony przez duchowieństwo oraz młodzież świecką i duchowną, znany ze świątobliwości życia i niezłomności wobec władz ks. Aleksander Zienkiewicz. Był to czas prowadzonych intensywnie od 1954 roku przez resort bezpieczeństwa długofalowych i planowych działań zmierzających do zwiększenia wpływów na duchownych zatrudnionych w kurii, a także wchodzących w skład kapituły oraz zajmujących stanowiska decyzyjne w ważnych dla życia diecezji instytucjach, m.in. w wyższym seminarium duchownym. Sprawie nadano kryptonim "Centra".
   Podejmowane w jej ramach przedsięwzięcia i kombinacje operacyjne m.in. zmierzały do opracowania i werbunku osób zajmujących kierownicze stanowiska kościelne, usunięcia z zajmowanych stanowisk duchownych będących wrogami ustroju i wprowadzenia na ich miejsce agentury lub księży lojalnych, rozpracowania pełniących kierownicze funkcje duchownych znanych ze swej wrogości do władz oraz gromadzenia na ich temat materiałów wykorzystywanych do bieżących działań lub w niektórych przypadkach do ich kompromitacji. W tej atmosferze zagrożenia i braku poczucia pewności przyszło młodemu alumnowi przygotowywać się do kapłaństwa.
   Na fali "politycznej odwilży" i przemian października 1956 r. ożyły w Kościele polskim nadzieje na przywrócenie mu pełnych możliwości sprawowania religijnej misji. Na Dolnym Śląsku kościelne rządy w miejsce uległego i dyspozycyjnego wobec władz wikariusza kapitulnego ks. Kazimierza Lagosza objął ks. bp Bolesław Kominek. W trosce o formację intelektualną przyszłych kapłanów powołał do życia 5 czerwca 1957 r. Katolicki Instytut Naukowy. Jego działalność nie trwała jednak długo. Już wkrótce władze, powróciwszy do wcześniej stosowanej polityki represjonowania Kościoła, wymusiły na ks. bp. Kominku zawieszenie 10 września 1958 r. działalności KIN. Jednoczenie wobec pełniącego od lipca funkcję rektora tej uczelni oraz jego poprzednika ks. Pawła Latuska - będącego od lipca 1958 r. rektorem wyższego seminarium duchownego, wszczęto śledztwo pod zarzutem druku skryptów dla studentów bez zezwolenia Wojewódzkiego Urzędu Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk. Szykany nie ominęły również alumnów, w tym Jana Janowskiego, czego przejawem było przeprowadzenie w 1960 r. w ramach ogólnopolskiej antykościelnej akcji władz rewizji i konfiskaty książek w WSD oraz "wizytacja" seminarium 27 lutego przez urzędników administracji wyznaniowej i władz oświatowych.


   Karpacz, Rzym i... "nieznani sprawcy"

   Zdobyte doświadczenia wzmacniały Jana Janowskiego w wyborze drogi życiowej. 14 sierpnia 1960 r. przyjął z rąk ks. bp. sufragana Andrzeja Wronki święcenia kapłańskie. Wkrótce potem, 26 sierpnia 1960 r., ks. Jan Janowski rozpoczął posługę duszpasterską w Karpaczu. Pracy miał wiele. Oprócz zwykłych obowiązków duszpasterskich prowadził 35 godzin katechezy tygodniowo, opiekował się także służbą liturgiczną ołtarza oraz zajmował się kontaktami z młodzieżą. Wrodzone zdolności oraz systematyczna praca sprawiły, że na młodego kapłana szczególną uwagę zwróciły władze kościelne. Dzięki staraniom ks. bp. Pawła Latuska i poparciu ks. bp. dr. Bolesława Kominka młody ksiądz otrzymał zaproszenie od ks. Władysława Rubina (późniejszego kardynała) na studia do Rzymu. Z tej propozycji nie dane mu było jednak skorzystać. Komunistyczne władze nie wyraziły zgody na wydanie paszportu. Niewykluczone, że były to skutki jasnej i konsekwentnej postawy oraz odmowy "moskiewskich" propozycji.
   Podkreśleniem patriotycznego stanowiska ks. Janowskiego była też rozmowa przeprowadzona przed wyborami do Sejmu PRL. Głosowanie na "jedyną słuszną" listę było często sabotowane przez duchownych. Władze partyjne, aby zaktywizować wyborców, nakłaniały księży do głosowania i namawiania wiernych do oddania swych głosów na kandydatów w wyborach. W czasie jednej z takich rozmów z przedstawicielami władzy ks. Jan stwierdził: "Proszę panów, wy w swoich gazetach nie ogłaszacie naszych nabożeństw, my też nie będziemy ogłaszać na ambonie, że trzeba głosować i na kogo trzeba głosować". W odpowiedzi usłyszał: "Nie będzie księdzu łatwo otrzymać paszport i wyjechać na studia do Rzymu". Tej obietnicy władze skrupulatnie dotrzymały. Wielokrotnie - na skutek zastrzeżeń Wydziału IV KW MO we Wrocławiu, odpowiedzialnego za rozpracowanie i represjonowanie środowisk kościelnych - ze względu "na wrogą działalność", odmawiano ks. Janowskiemu zgody na wyjazd za granicę. Wkrótce też, zapewne wskutek swojej nieugiętej postawy, został napadnięty i dotkliwie pobity przez "nieznanych sprawców"...


   "Szkodliwa" kolęda i ciężka choroba

   Kilkakrotnie przenoszony z parafii do parafii, w 1962 r. objął na dłuższy czas funkcję wikariusza w kościele pw. św. Henryka we Wrocławiu. Tam po raz kolejny przyszło ks. Janowskiemu zmierzyć się z tak bardzo nieprzychylną władzą. 23 lutego 1963 r. Prezydium Rady Narodowej we Wrocławiu wszczęło postępowanie w sprawie "szkodliwej dla państwa działalności ks. Jana Janowskiego, polegającej na nadużywaniu kolędy dla działalności szkodliwej politycznie i społecznie". Swoją decyzję Prezydium Rady Narodowej argumentowało: "Wikariusz ksiądz Jan Janowski w czasie tegorocznej kolędy na terenie parafii nachodził mieszkania osób nieżyczących sobie wizyty duszpasterskiej, co stanowi naruszenie art. 252 par. 1 kodeksu karnego. W czasie kolędy brutalnie ingerował w życie prywatne rodzin, wchodząc wbrew życzeniom do mieszkania obywatelki NN, indagując ją, czy brała ślub kościelny. Biorąc pod uwagę przytoczone fakty, stanowiące o działalności szkodliwej politycznie i społecznie ks. Jana Janowskiego, Prezydium Rady Narodowej miasta Wrocławia uprzedza, że w razie nieskuteczności zarządzeń Kurii zwróci się z prośbą o usunięcie go z zajmowanego stanowiska kościelnego".
   W obronie ks. Janowskiego stanęła wrocławska kuria archidiecezjalna. W jej imieniu ks. bp Andrzej Wronka krytycznie odniósł się do stanowiska Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. W piśmie z 27 marca 1963 r. zaznaczył, iż: "Kuria Arcybiskupia Wrocławska stwierdza, że uzasadnienie decyzji ze strony Prezydium nie posiada oparcia w faktach, co udowodnił ks. Janowski w Prezydium osobiście. W sprawie zaś kontraktu cywilnego ks. Janowski zajął stanowisko prawa kościelnego. Ani Kuria Arcybiskupia, ani też sam ks. Janowski nie mają nic przeciwko temu, by sprawa została skierowana do Sądu".
   Zanim zdołano wyjaśnić sprawę, lekarze odkryli u księdza Janowskiego niezwykle rzadką i ciężką chorobę - sarkoidozę. Diagnoza była bezlitosna: ks. Janowi dawano tylko kilka tygodni życia. Po wielu miesiącach walki organizm przezwyciężył chorobę. Po powrocie do zdrowia ks. Janowski ponownie podjął obowiązki duszpasterskie w parafii w Brenniku. Na osobistą prośbę ks. proboszcza Jana Kozaka przeniesiono ks. Jana do parafii pw. św. Bonifacego w Zgorzelcu. Zgorzelecki proboszcz pisał: "Uprzejmie proszę o przydzielenie ks. Jana Janowskiego do pracy duszpasterskiej w charakterze wikariusza - kooperatora w parafii św. Bonifacego w Zgorzelcu. Ks. Jan Janowski uczył młodzież, rozumie ją i umie ją prowadzić. Wiem to z własnego doświadczenia".
   W tym okresie, w 1964 r., w związku ze zmianą zasad ewidencjonowania działalności duchownych zebrany dotychczas materiał dotyczący posługi duszpasterskiej ks. Janowskiego zgromadzono w Teczce Ewidencji Operacyjnej na Księdza (TEOK), którą systematycznie wzbogacano o informacje uzyskane drogą operacyjną.


   Ojciec duchowny

   Po trzech latach pracy w zgorzeleckiej parafii, 1 sierpnia 1967 r., na mocy dekretu ks. bp. Bolesława Kominka powołano ks. Janowskiego na ojca duchownego w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym we Wrocławiu. Powierzono mu także stanowisko moderatora Ośrodka Powołań Kapłańskich i Zakonnych Archidiecezji Wrocławskiej. Z zachowanych relacji wynika, iż formacja alumnów była głęboką troską ks. Janowskiego, której poświęcił wiele wysiłku. Efektem wytężonej pracy była też rozprawa licencjacka pt. "Elementy formacji seminaryjnej w świadomości alumnów-żołnierzy na podstawie analizy dokumentów osobistych". Z tego okresu pochodzi pokaźna korespondencja, obejmująca 750 listów do podopiecznych, ukazująca troskę o duchowy rozwój alumnów powołanych do przymusowej służby wojskowej.


   Proboszcz w Oławie

   W 1980 r. ks. Jan Janowski zwrócił się z prośbą do ks. abp. Henryka Gulbinowicza o zwolnienie z funkcji ojca duchownego w seminarium. Jego pragnieniem było poświęcenie się pracy duszpasterskiej w parafii. 26 czerwca tego roku otrzymał nominację na proboszcza parafii Matki Bożej Pocieszenia w Oławie, a wkrótce potem dziekana dekanatu oławskiego. Ksiądz Jan przychodził do miasta, w którym pracowali wybitni księża Tadeusz Pilawski i Feliks Oko, a przede wszystkim ks. Franciszek Kutrowski. Nowy proboszcz był świadom ciężaru i odpowiedzialności. Początki jego pracy w Oławie nie były łatwe. O swoich rozterkach opowiadał tylko nielicznym. Szczególne zrozumienie i pomoc w trudnych chwilach zawsze znajdował u najbliższych. Po powstaniu diecezji legnickiej na prośbę swojego przyjaciela legnickiego ordynariusza ks. bp. Tadeusza Rybaka podjął się prowadzenia zajęć w Wyższym Seminarium Duchowym w Legnicy. Z czasem poprawiała się też jego pozycja jako proboszcza w Oławie. Zaangażowanie w pracę duszpasterską i gorliwość spowodowały, że parafianie stopniowo nabierali do niego coraz większego zaufania.


   W stanie wojennym

   Początki pracy ks. Jana Janowskiego w Oławie zbiegły się z prawdziwym powiewem wolności. Przez kraj przelewała się fala strajków, a na Wybrzeżu rodziła się "Solidarność". Rok później, w czerwcu 1981 r., w uroczystość Bożego Ciała oławski dziekan zorganizował wspólnie z lokalnym oddziałem NSZZ "Solidarność" polową Mszę Świętą na stadionie przy ulicy Sportowej, która była jawną manifestacją jedności i solidarności ludzi w obronie praw Polaków. 11 listopada 1981 r. ks. Janowski odprawił Mszę Świętą za Ojczyznę, a następnie poświęcił na Rynku sztandar "Solidarności" Jelczańskich Zakładów Samochodowych, który następnie przez wiele lat ukrywał w... swoim łóżku.
   W czasie stanu wojennego przypominał w swoich homiliach o przyrodzonych prawach Narodu, domagał się legalizacji "Solidarności", przywrócenia wolności słowa i myśli. Pomimo licznych prób zastraszania przez Służbę Bezpieczeństwa odprawiał Msze Święte w intencji Ojczyzny, podawał do publicznej wiadomości informacje o represjach, jakie spotykały działaczy opozycyjnych, aktywnie włączał się do akcji niesienia pomocy prześladowanym za działalność w strukturach podziemnych. Jego niezłomna postawa sprawiła, że w kościele pw. Matki Bożej Pocieszenia znalazły się w eksponowanych miejscach tablice poświęcone Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II, Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu, ks. Jerzemu Popiełuszce, żołnierzom Armii Krajowej oraz Polakom pomordowanym przez Sowietów. Z jego inicjatywy wmurowano tablicę poświęconą ks. prałatowi Bernardowi Lichtenbergowi. Za swoją ofiarną pracę ks. Jan Janowski został uhonorowany w 1982 r. przywilejem noszenia rokiety i mantoletu (jako kanonik), a w roku 1985 podniesiono go do godności kapelana honorowego Ojca Świętego.


   "Cud Domańskiego", wolność i... śmierć

   W czasie swojej posługi duszpasterskiej w Oławie ks. Jan musiał zmierzyć się z problemem rzekomych maryjnych objawień Kazimierza Domańskiego. Stanowisko, jakie zajął w tej sprawie, odznaczało się wiernością i lojalnością wobec władz Kościoła. Opierając się na orzeczeniu Komisji Episkopatu Polski z 17 stycznia 1986 r., w jednym z kazań stwierdził, że "objawienia oławskie nie mają nic wspólnego z nadprzyrodzonością, a cała działalność pana Kazimierza Domańskiego jest prowadzona samowolnie, bez łączności z władzami Kościoła rzymskokatolickiego".
   Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1989 r. angażował się w wiele akcji społecznych i charytatywnych na rzecz miasta i jego mieszkańców. Przy jego udziale powstał m.in. pomnik Losów Ojczyzny poświęcony przez ks. kard. Henryka Gulbinowicza. Ksiądz Jan Janowski zmarł nagle 28 lutego 1994 r., gdy szedł, aby odprawić nabożeństwo w kościele pw. św. Józefa. Przy jego trumnie zgromadzili się mieszkańcy, przyjaciele i duchowni. Na pogrzebie ks. Janowskiego obecni byli m.in. ks. kard. Henryk Gulbinowicz, biskupi Tadeusz Rybak i Józef Pazdur oraz ks. infułat Władysław Bochnak, wikariusz generalny diecezji legnickiej. Księdza Jana pochowano 3 marca 1994 r. na cmentarzu komunalnym w Oławie przy ulicy Zwierzynieckiej. W pogrzebowej homilii ks. bp Tadeusz Rybak stwierdził: "Ksiądz Jan był Bożym kapłanem, który czuł kapłaństwo, który nigdy tego kapłaństwa nie poniżył, który na posterunku zakończył życie. Moi Drodzy! Swoją modlitwą okazujecie, że polski kapłan jest bardzo potrzebny także i dzisiaj, aby umacniać w naszych sercach Bożą prawdę i zasady moralności, które od Boga pochodzą i stoją na straży człowieka". Do swoich parafian
   ks. Jan Janowski ostatnie słowo skierował w napisanym przez siebie testamencie, gdzie wyraził ostatnią wolę i osobiste życzenie: "Do parafian szczególnie zwracam się! Wierzcie w Jedynego Boga, miłujcie Ojczyznę i kochajcie się nawzajem, jak Pan Bóg przykazał...".

dr Tomasz Gałwiaczek,     
Oddział Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu

 

 

Artykuł zamieszczony w " Naszym Dzienniku", w numerze 31 (3657) z dnia 6-7 lutego 2010 r.

 

 


Powrót do Strony Głównej