Księża Niezłomni

 

.

 

Andrzej Sznajder

 

"Pogłębiać waśnie, ustawicznie kompromitować"
Ksiądz biskup Franciszek Musiel (1915-1992)

 

Ksiądz biskup Franciszek Musiel przez ponad 20 lat był obiektem całej serii "przedsięwzięć specjalnych" Służby Bezpieczeństwa, które miały doprowadzić do skompromitowania go jako kapłana i biskupa oraz pozbycia się go z terenu diecezji częstochowskiej.

Ksiądz biskup Franciszek Musiel (1915-1992). Fot. arch. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 228 (2941) z dnia 29-30 września 2007 r.    "Wytrawny kaznodzieja, którego kazania są zwarte, komunikatywne i z reguły osadzone w realiach konkretnych spraw. Jest oczytany, inteligentny. Dokonuje przekładów kazań z języka niemieckiego. (...) Prowadzi skromny tryb życia. Nie dba o swój dom ani o wygląd zewnętrzny. Od 20 niemal lat nie korzystał z urlopu wypoczynkowego. Nowe wyposażenie mieszkania, które otrzymał z okazji konsekracji, przekazał do Domu Księży Emerytów. Sposobem bycia, mentalnością usiłuje podkreślać swoje chłopskie pochodzenie. W czasie jednej z wizytacji zwrócił księdzu proboszczowi uwagę, że poczęstunek był zbyt kosztowny i powiedział: "...W zupełności wystarczyłby mi kubek zsiadłego mleka"".
   Wiarygodność tej krótkiej charakterystyki ks. bp. Franciszka Musiela potwierdzają wszyscy, którzy go znali lub z nim współpracowali: pracownicy Kurii Diecezjalnej w Częstochowie, proboszczowie, członkowie rodziny. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że sporządził ją w 1972 r. funkcjonariusz Wydziału IV Służby Bezpieczeństwa w Katowicach, zajmującego się zwalczaniem Kościoła. W tym samym dokumencie zaznaczono, że ks. bp F. Musiel od samego początku - jeszcze jako proboszcz - zajmował opozycyjną postawę wobec polityki PZPR i władz państwowych, negował wszystko, co uznawał za sprzeczne z interesami Kościoła i nie uczestniczył w głosowaniach do Sejmu. Nie był to pierwszy przypadek, kiedy katowicka SB zainteresowała się działalnością duszpasterską częstochowskiego sufragana. Znacznie wcześniejsza - z 1967 r. - dwuzdaniowa charakterystyka działalności ks. bp. F. Musiela z 1967 r. dowodzi, że już w drugim roku swej biskupiej posługi urastał on w oczach SB do rangi wroga nr 1: "W okresie sprawozdawczym był bardzo aktywny na terenie całej diecezji częstochowskiej, każde jego publiczne wystąpienie zawiera wrogie i prowokacyjne akcenty. Szuka pretekstów do zaognienia stosunków z władzami - dyskryminuje księży lojalnych wobec władz". Szczegółowe badania w Archiwum IPN dają podstawy do twierdzenia, że ks. bp Franciszek Musiel przez ponad 20 lat był obiektem całej serii "przedsięwzięć specjalnych" Służby Bezpieczeństwa, które miały doprowadzić do skompromitowania go jako kapłana i biskupa i pozbycia się go z terenu diecezji częstochowskiej.


   Początek nękania przez SB

   Ksiądz biskup Franciszek Musiel należał do tej szczególnej generacji księży, którzy swoje powołanie do kapłaństwa kształtowali w latach okupacji. Urodził się 14 stycznia 1915 r. w miejscowości Janiki należącej do parafii Krzepice w powiecie kłobuckim koło Częstochowy. W 1936 r. zdał egzamin dojrzałości w częstochowskim Państwowym Gimnazjum im. H. Sienkiewicza i wstąpił do seminarium duchownego diecezji częstochowskiej, które znajdowało się w Krakowie. Święcenia kapłańskie przyjął 22 maja 1941 r. z rąk ówczesnego biskupa częstochowskiego Teodora Kubiny. Do zakończenia wojny pracował jako wikariusz w Krzepicach, Kłobucku i Gołonogu (dziś Dąbrowa Górnicza). W 1945 r. ks. bp T. Kubina mianował go prefektem szkolnym w Częstochowie i od 1947 r. administratorem Domu Księży Emerytów. Pięć lat później rozpoczęła się kariera kurialna ks. Musiela: był notariuszem Sądu Biskupiego, sędzią posynodalnym, audytorem, promotorem sprawiedliwości. Jednak prawdziwą pasją ks. Musiela było duszpasterstwo, a swoje talenty zaczął ujawniać i rozwijać od chwili mianowania go 30 lipca 1957 r. proboszczem parafii NMP Zwycięskiej w Częstochowie. Parafii, która istniała wówczas od ośmiu tygodni, i to wyłącznie na papierze. Jego zadaniem było zatem dokonanie zakupu gruntu pod przyszły kościół, wystaranie się o pozwolenie na budowę i w ogóle nabycie wszystkiego, co konieczne do funkcjonowania parafii. Początkowo nabożeństwa odbywały się w kaplicy Sióstr Pallotynek. Z udzielonego pozwolenia na budowę kościoła władze się wycofały, więc ks. Musiel adaptował na potrzeby kościoła stodołę znajdującą się na kupionej posesji, a następnie powiększył ją o przybudówkę, która formalnie miała pełnić funkcję magazynu materiałów budowlanych. To wtedy po raz pierwszy ks. Musiela dosięgły ręce aparatu bezpieczeństwa, nękając go grzywnami, zajęciem sprzętu domowego i inwigilując.
   W grudniu 1965 r. ks. Franciszek Musiel został zaproszony wraz z ks. bp. Stefanem Barełą przez księdza Prymasa Stefana Wyszyńskiego do Warszawy, gdzie usłyszał decyzję Papieża Pawła VI o wyniesieniu go do godności biskupa. Jeszcze przed uroczystością konsekracji biskupiej otrzymał od ordynariusza nominację na wikariusza generalnego. Po święceniach biskupich energicznie zaangażował się w przygotowanie uroczystości milenijnych na Jasnej Górze, a potem w Sosnowcu (20-21 maja 1967 r.). To właśnie podczas uroczystości milenijnych w Sosnowcu ks. bp Franciszek Musiel dał się poznać jako kapłan nieugięty i upominający się bezkompromisowo o prawa Kościoła. "Dzwoniłem osobiście jako biskup pomocniczy (...) do Komendy Miejskiej MO w Sosnowcu i do pogotowia i zgłaszałem, że grupy zorganizowanych ludzi nie dopuszczają ludzi do kościoła Wniebowzięcia NMP. (...) Nie pokazał się ani jeden umundurowany milicjant. Krzyki, wycie, blokowanie dostępu do kościoła trwało do końca nabożeństwa" - napisał ks. bp Musiel w skardze do Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach, załączając zbiór fotografii jako dowód bezprawia zorganizowanego przez struktury zagłębiowskiej PZPR. Nie inaczej było w czasie rozmowy, na którą w związku z uroczystością został wezwany do prokuratury w Katowicach. Próbowano czynić mu zarzuty jako niemal oskarżonemu o spowodowanie niepokoju społecznego. Po godzinnej rozmowie ks. bp Musiel i tak postawił na swoim, oświadczając prokuratorowi: "Proszę zaprotokołować, że się spodziewano - i Kuria, i Episkopat - że to zorganizowane naruszenie obowiązującego prawa Dekretu o wolności sumienia i wyznania w Sosnowcu zostanie przykładnie ukarane".


   Plan prowokacji

   Od tej chwili ks. bp Musiel stał się niemal pierwszoplanową postacią rozpracowywaną przez SB, a kluczem do sukcesu miało być skłócenie go z ks. bp. Barełą. W planach przedsięwzięć w stosunku do kurii częstochowskiej na lata 1968-1969 podkreślono, że konieczna jest "koncentracja na neutralizacji bp. Musiela" oraz "pogłębianie rozdźwięków". Planowane wobec niego przedsięwzięcia miały polegać na śledzeniu i dokumentowaniu jego wystąpień publicznych, ustalaniu księży, z którymi jest skonfliktowany, i ustalaniu wszelkich potknięć, które następnie można wykorzystać do "ustawicznego kompromitowania i obniżania autorytetu w diecezji". Przede wszystkim jednak zamierzano "poprzez odpowiednie kombinacje operacyjne wpływać na bp. Barełę, by izolował go od niektórych prac w kurii i diecezji". Podobnie, niemal identycznie, sformułowano zadania Wydziału IV w 1970 r.: "W stosunku do bpa Musiela powodować pogłębianie jego waśni z pozostałymi biskupami w kurii, z klerem parafialnym i zakonem oo. Paulinów na Jasnej Górze (w związku z parafią św. Barbary). Ustalać wszelkie potknięcia i wykorzystać je do ustawicznego kompromitowania jego osoby wśród hierarchii i kleru".
   Doskonałą okazją do podjęcia takich działań SB stał się incydent z 1 czerwca 1969 r., kiedy to ks. bp Musiel - ustanowiony administratorem w parafii św. Barbary w Częstochowie - usiłował zaprowadzić porządek w otoczeniu tego kościoła. Chodziło przede wszystkim o usunięcie z terenu przykościelnego i cmentarza handlarzy dewocjonaliami zakłócających spokój w tym miejscu. Nowym porządkom usiłował przeciwstawić się Franciszek Niestrój. On i jego żona dozorowali publiczną ubikację, w której bezprawnie pobierali opłaty, oraz udostępniali pomieszczenia na przechowanie towarów wspomnianym handlarzom. W krytycznym dniu (1 czerwca 1969 r.) pomiędzy ks. bp. Musielem a Niestrojem doszło do scysji, w trakcie której ten drugi rzucił się z pięściami na księdza biskupa, ale odepchnięty upadł na ziemię. Jeszcze tego samego dnia na podstawie zawiadomienia Niestroja Prokuratura Powiatowa w Częstochowie wszczęła śledztwo w sprawie pobicia, w wyniku którego miał on doznać obrażeń ciała, wskutek czego przez 24 dni przebywał w szpitalu. Na mocy amnestii z 21 lipca 1969 r. postępowanie zostało umorzone przez sąd powiatowy, ale w październiku Franciszek Niestrój wniósł pozew cywilny przeciwko księdzu biskupowi, domagając się odszkodowania za utratę zdrowia i krzywdę moralną. Nie ma dziś wątpliwości, że "pokrzywdzony" - ten prosty, biedny inwalida - korzystał z daleko idącej pomocy aparatu bezpieczeństwa. 25 listopada 1969 r. Sąd Powiatowy w Częstochowie uznał za winnego ks. bp. Musiela i orzekł na rzecz Niestroja 14 tysięcy złotych tytułem zadośćuczynienia.
   Katowicka SB całym zdarzeniem interesowała się bardzo żywo, dokumentując skrupulatnie kolejne jego odsłony. O tym, że nie pozostawała biernym obserwatorem, świadczy z pewnością dokument zatytułowany "Projekt artykułu, który ma się ukazać w dniu 13 VII 1969 r. w niedzielnym wydaniu "Wieczoru" (nakład 129 tys.) w Katowicach". Artykuł ukazał się pod tytułem "Dwaj obywatele Franciszkowie" i nie sposób nie dostrzec w nim inspiracji (co najmniej) ze strony SB. Swym charakterem daleko odbiegał od tekstu czysto informacyjnego, natomiast bardzo odpowiadał celom, jakie wobec ks. bp. Musiela stawiała sobie SB. Sufragan częstochowski jawi się w nim jako syn biednej wsi kłobuckiej, wykształcony dostojnik kościelny, którego "natura obdarzyła raczej szczodrze: jest wysokiej postury i nie ułomkiem". I to właśnie jego los zetknął z Niestrojem, który "pozostał bez wyuczonego zawodu, biedował zawsze, wcześnie (...) przeszedł na rentę inwalidzką, (...) postawy jest niskiej, wątły, no i chorowity". A przyczyną starcia tego Goliata z Dawidem była "tabliczka w klozecie z napisem "za używanie płaci się"". Wydawać się mogło, że sprowadzona ad absurdum historia gwarantowała skompromitowanie ks. bp. Musiela, a już na pewno zupełne ośmieszenie go. Sprawa stała się głośna i była szeroko komentowana w wielu środowiskach. Według informacji sporządzonej przez naczelnika Wydziału IV ppłk. Lucjana Pikułę, księża z diecezji częstochowskiej wyrażali przekonanie, że ks. bp F. Musiel powinien zgodzić się z wyrokiem i szybko zapłacić odszkodowanie. Wśród wiernych z parafii św. Barbary miała przeważać opinia, że kara jest stosunkowo niska. Natomiast w środowisku adwokackim Częstochowy dało się słyszeć opinię, że "sam fakt, iż biskup został oskarżony o pobicie starego człowieka, kompromituje kler rzymskokatolicki". Jak celnie ugodzono w autorytet księdza biskupa, może świadczyć chociażby fakt, że jeszcze dziś można usłyszeć głosy powątpiewania, czy aby ks. bp F. Musiel był zupełnie bez winy.
   Nie osiągnięto natomiast zasadniczego celu: skłócenia ks. bp. Musiela z ks. bp. Barełą. W cytowanej już informacji ppłk L. Pikuła zanotował, że zarówno biskupi, jak i pozostali kurialiści bronili ks. bp. Musiela i stwierdzali, iż w trakcie procesu miały miejsce uchybienia natury formalnej, a orzeczenie sądu było tendencyjne. Abstrahując od wiarygodności tej informacji, trzeba przyznać, że ks. bp Musiel osobiście mocno odczuł skutki tamtego zdarzenia. W charakterystyce ks. bp. Musiela, sporządzonej w Wydziale IV w grudniu 1972 r., odnotowano, że "w latach 1969-1970 bp Musiel zaprzestał wrogich publicznych wystąpień. Nie było to bynajmniej następstwem określonej metamorfozy politycznej, lecz osobistymi kłopotami związanymi z incydentem, jaki wydarzył się w dniu 1 VI 1969 r. w parafii pod wezwaniem św. Barbary w Częstochowie".


   Jednoznaczny i bezkompromisowy

   Niewątpliwie najbardziej irytująca dla władz i SB była aktywność kaznodziejska ks. bp. F. Musiela. Na przykład w 1967 r. bezpieka odnotowała i zarejestrowała 87 kazań i publicznych wystąpień częstochowskiego sufragana. Aż 22 z nich uznano za wrogie wobec władz i systemu komunistycznego. Abstrahując od specyficznie pojmowanej przez SB "wrogości", trzeba przyznać, że ks. bp Musiel nie przeoczył żadnej okazji do skomentowania działań władz lub ważnych wydarzeń społecznych. W ich ocenie był zawsze jednoznaczny i bezkompromisowy, a wręcz - by użyć modnego obecnie określenia - "jechał po bandzie". Już w 1966 r., po kilku kazaniach ks. bp. Musiela na terenie Radomska, bezpieka przygotowała materiał dowodowy, który miał być podstawą do oskarżenia o "rozpowszechnianie fałszywych wiadomości mogących wywołać niepokój społeczny" (art. 170 kodeksu karnego). Jakimś cudem, mimo przesłuchania 42 świadków, prokurator stwierdził, że brak jest dostatecznych dowodów winy ks. bp. Musiela. W grudniu 1970 r. ks. bp Musiel odniósł się w kilku swoich kazaniach do masakry robotników Wybrzeża: "...grudzień dowiódł nam, że brak jest jedności pomiędzy warstwą rządzącą a narodem. Naród zaczął domagać się słusznie naprawienia krzywd. Żądania te są jak najbardziej słuszne. Deklaracja praw człowieka mówi, że każdy człowiek rodzi się wolnym i nikt nie ma prawa ograniczać jego osobistych praw. Jakże tych praw brakuje ludziom. Klasa robotnicza powinna mieć prawo sygnalizowania swojego niezadowolenia poprzez strajk. Powinna mieć prawo zrzeszania się. Projekt konstytucji Chin Ludowych przewiduje takie prawo". W lipcu 1971 r. w kazaniu wygłoszonym do nauczycieli na Jasnej Górze ks. bp Musiel skomentował działania władz zmierzające do kompletnej ateizacji życia społecznego: "...inżynier, oficer, nauczyciel, milicjant - pełniący dobrą robotę w swym zawodzie mają prawo do tego, by szanowano ich przekonania religijne, by im nie wytykano praktyk religijnych, bo jeśli gdziekolwiek jeszcze się to czyni, to jest dowód, że panuje dawny klimat dyskryminacji religijnej, to znaczy, że praktykujący nauczyciel, milicjant i inżynier są dyskryminowani". Największą wściekłość aparatu partyjnego i bezpieki ks. bp Musiel ściągnął na siebie we wrześniu 1973 r. kazaniem w czasie symbolicznego pogrzebu ks. Bolesława Wajzlera, zamordowanego w 1940 r. w obozie Auschwitz. To wtedy właśnie porównał on ze sobą dwa systemy - nazistowski i komunistyczny, wykazując ich wspólne korzenie, a w szczególności sposób obchodzenia się z prostym człowiekiem.


   "Przedsięwzięcia specjalne"

Ataki ze strony gazet, anonimowe oszczercze listy i inne formy represji towarzyszyły księdzu biskupowi Franciszkowi Musielowi (pierwszy z prawej) do końca istnienia państwa komunistycznego. Fot. Arch IPN. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 228 (2941) z dnia 29-30 września 2007 r.    Być może to tylko zbieżność dat, ale właśnie po tym kazaniu powstał w częstochowskiej komendzie MO brudnopis zatytułowany "Projekt planu działania w stosunku do bpa Musiela" (25 IX 1973 r.), który miesiąc później przyjął kształt oficjalnego dokumentu podpisanego przez ppłk. L. Pikułę pt. "Projekt planu działania do sprawy biskupa Fr. Musiela" (28 X 1973 r.).
   Pewne znaczenie mógł tu mieć również inny fakt: w maju 1973 r. ks. bp Musiel odbył rozmowę z M. Wierzbickim - zastępcą przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej. Dotyczyła ona głównie funkcjonowania tzw. wikariatów terenowych w Rybnej, Lindowie i Ujejscy. Tworzenie wikariatów, zapoczątkowane przez ks. bp. Barełę, było wstępem do utworzenia parafii pomimo formalnego braku zgody władz państwowych. Ksiądz biskup Musiel prezentował w rozmowie nieprzejednane stanowisko, podkreślając, że w Polsce nie ma ustawy zabraniającej biskupom powoływania wikariatów, a w związku z tym działania władz (szykany wobec wiernych udostępniających księżom swoje domy, uniemożliwianie zameldowania księdza itp.) są oczywistym bezprawiem. Być może były to tylko krople, które przebrały miarę wyznaczoną księdzu biskupowi przez SB, ale w tym kontekście wiele mówi opinia sformułowana we wstępie do wspomnianego "Projektu planu działania": "W stosunku do Musiela podejmowano również szereg innych przedsięwzięć specjalnych [podkr. A. Sz.], m.in. w postaci rozsyłania listów anonimowych do kleru parafialnego, ordynariusza i niektórych członków episkopatu oraz do Watykanu, w których kompromitowano go jako kapłana niegodnego miana biskupa. Inicjatywy te do tej pory nie wpłynęły na zmianę jego postawy".
   Arsenał działań opisanych w omawianym "Planie" sprawia wrażenie wyjątkowo przemyślanego i wielokierunkowego. Jedno z zadań miało polegać na opracowaniu kilku wersji listów potępiających przemówienia ks. bp. Franciszka Musiela, które następnie podpisane przez wiernych z różnych parafii miały być wysyłane do ordynariusza i niektórych innych biskupów. Ponadto planowano przygotowanie 2-3-osobowych delegacji z zadaniem udania się do ks. bp. Stefana Baryły z żądaniem, aby ks. bp Musiel na teren ich parafii nie przybywał. Kolejne zadanie polegało na wyselekcjonowaniu kilku tajnych współpracowników, którzy mieli wykonać zadania specjalne. TW ps. "Janusz" (ksiądz charakteryzowany w dokumentach SB jako kurialista o dużych możliwościach, posiadający wiedzę o wielu tajemnicach kurialnych) miał za zadanie urabiać ks. bp. Musielowi negatywną opinię w kurii. Czterem innym duchownym - tajnym współpracownikom o pseudonimach: "X", "Rajski", "Wacław" oraz "Wit" - wyznaczono zadanie ośmieszania i kompromitowania księdza biskupa w środowisku księży diecezji częstochowskiej. Natomiast proboszcza parafii zawierciańskiej zamierzano inspirować do złożenia u ordynariusza skargi na ks. bp. Musiela, ponieważ jego słynne wystąpienie w dniu pogrzebu ks. Wajzlera utrudniało mu budowę kościoła, na którą dopiero niedawno uzyskał pozwolenie. Na potrzeby opisywanej akcji SB odgrzebała również sprawę konfliktu, jaki od około roku istniał w rodzinie ks. bp. Musiela mieszkającej w Janikach. Żona brata księdza biskupa - Antoniego, poskarżyła się we wrześniu 1972 r. do Wojewódzkiej Rady Narodowej, że jest szykanowana przez księdza mieszkającego w tym samym domu, którego część ks. bp Musiel jako współwłaściciel przeznaczył na kaplicę i mieszkanie dla księdza. Chodziło w szczególności o to, by "wykorzystać fakt milczenia czynników kościelnych na zażalenia wnoszone przez Marię Musiel", która to okoliczność miała posłużyć następnie do skierowania tej sprawy na forum publiczne. W kolejnym działaniu SB planowała zwrócić się do byłych księży i zaproponować im napisanie listów do ks. bp. Bareły, w których wykażą, że przyczyną ich odejścia z kapłaństwa było niewłaściwe postępowanie z nimi ks. bp. Musiela. W "Planie" przypomniano również sprawę zasądzonego odszkodowania, jakie ks. bp Musiel miał wypłacić Niestrojowi. Planowano, że niewypłaconą wciąż część należności wyegzekwuje się na drodze postępowania przymusowego. O charakterze tych "przedsięwzięć specjalnych" dobitnie świadczy uwaga, która znalazła się tylko w brudnopisie "Planu": "Aby powyższe przedsięwzięcia w toku realizacji nie miały znamion inspiracji, należy je odpowiednio rozplanować w terenie oraz nadać im charakter ciągły w przeciągu określonego czasu".
   Ataki ze strony gazet, anonimowe oszczercze listy i inne formy represji towarzyszyły ks. bp. Musielowi do końca istnienia państwa komunistycznego. Jeszcze w 1983 r. wojewoda częstochowski piętnował go za to, że "jako kapłan i dostojnik Kościoła rzymskokatolickiego miast krzewić wśród wiernych szczytne ideały i normy zawarte w etyce i teologii Kościoła rzymskokatolickiego, swymi wystąpieniami szerzy i podsyca wśród wiernych nastroje niezadowolenia, napięcia i niepokoju społecznego". Nie trzeba dodawać, że była to reakcja na zaangażowanie się ks. bp. Musiela w pomoc internowanym w stanie wojennym i ich rodzinom.
   W 1991 r. - po dwudziestu pięciu latach swej posługi biskupiej - ks. bp Franciszek Musiel poprosił Ojca Świętego o przeniesienie w stan spoczynku. W lutym następnego roku prośba została przyjęta, ale liczne choroby uniemożliwiły księdzu biskupowi cieszenie się zasłużoną emeryturą. Zmarł 2 grudnia 1992 r. na plebanii parafii św. Barbary w Częstochowie. Pochowany został na cmentarzu "Kule" w krypcie kościoła Przemienienia Pańskiego.

Andrzej Sznajder     
IPN Katowice     

 

 

Artykuł zamieszczony w "Naszym Dzienniku", w numerze 228 (2941) z dnia 29-30 września 2007 r.

 

 


Powrót do Strony Głównej