Bezpieka nie miała na nich siły

 

.

 

Adam Dziurok
Łucja Marek

 

Ksiądz biskup Juliusz Bieniek - "wierny senior" diecezji katowickiej
Juliusz "Wygnaniec"

 

Przeżył 83 lata, z tego 60 w kapłaństwie i 41 w posłudze sufragana diecezji katowickiej. Służba Bezpieczeństwa jak swoisty "czarny anioł stróż" towarzyszyła mu przez 33 lata niestrudzonej pracy dla Boga. Bezpieka wiedziała, że przez 10 ostatnich lat życia ks. bp Juliusz Bieniek był wyłączony z pracy duszpasterskiej ze względu na wiek i zły stan zdrowia, że w ostatnim okresie chorował obłożnie, nawet był nieprzytomny, a mimo to bała się jego siły i oddziaływania, nawet po jego śmierci. Funkcjonariusze SB towarzyszyli biskupowi aż do grobu, w dosłownym tego słowa znaczeniu.
  
Ksiądz biskup Juliusz Bieniek - zdjęcie z akt IPN. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 32 (2745) z dnia 7 lutego 2007 r.
Ksiądz biskup Juliusz Bieniek (ur. w 1895 r. w Sowczycach, pow. Olesno) należał do tej grupy hierarchów polskiego Kościoła, która wchodziła w okres rządów władzy komunistycznej z pokaźnym bagażem doświadczeń. Biskupem pomocniczym diecezji śląskiej został jeszcze przed wojną - w 1937 roku. Przyszło mu pełnić ten urząd przez następne 41 lat z dwoma znamiennymi, czteroletnimi okresami przerwy - w latach 1941-1945 oraz 1952-1956. Lata te spędził wraz z ordynariuszem ks. bp. Stanisławem Adamskim jako wygnaniec poza diecezją. Zresztą już w 1913 r. podczas nauki w kluczborskim gimnazjum doświadczył podobnej formy represji. Za działalność polską został wydalony z gimnazjum. Naukę kontynuował w Jaworzu k. Świdnicy, gdzie w 1914 r. zdał maturę. Powołany do wojska po wybuchu wojny został zwolniony po niespełna dwóch tygodniach z powodu wady serca. W listopadzie 1914 r. wstąpił na Wydział Teologiczny Uniwersytetu Wrocławskiego, a w czerwcu 1918 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk ks. kard. Adolfa Bertrama. Przez dwa lata posługi duszpasterskiej (kolejno w Siemianowicach, Pstrążnej, Biskupicach, Goszycach, Raciborzu oraz Gorzowie Śl.) z powodu swej propolskiej działalności nie mógł udzielać lekcji religii. Sytuacja zmieniła się w okresie plebiscytowym, a w 1924 r. został skierowany do pracy w Administracji Apostolskiej Śląska Polskiego na stanowisku notariusza. W 1930 r. został mianowany kanclerzem kurii biskupiej, a siedem lat później biskupem.
   Po wybuchu II wojny światowej znany ze swej propolskiej postawy ks. bp Bieniek należał do grupy najbardziej zagrożonych aresztowaniem duchownych diecezji śląskiej. Choć uniknął tego losu, został jednak najpierw objęty aresztem domowym, następnie w styczniu 1940 r. pozbawiony funkcji wikariusza generalnego, a 28 lutego 1941 r. wraz ks. bp. Adamskim wysiedlony z diecezji. Przebywał w Krakowie w Domu Emerytów przy ul. św. Marka, gdzie prowadził działalność charytatywną.


   "My chcemy Boga"

   Powrót do diecezji w końcu stycznia 1945 r. nie zapowiadał późniejszych kłopotów. Dnia 4 lutego ks. bp Bieniek celebrował Mszę św. z okazji powitania wojska i władz polskich. Podczas kazania podkreślił swoją wiarę w dobre intencje rządzących. Szybko jednak odczytał prawdziwe oblicze nowej władzy, skoro już w maju 1945 r. został przesłuchany przez katowickie UB w związku z kazaniem wydrukowanym w "Gościu Niedzielnym", w którym uskarżał się na krzywdy wyrządzone przez komunistyczne i ateistyczne władze. Następne lata przynosiły kolejne napięcia.
   W 1948 r. biskupi diecezji katowickiej stanęli przed nowym wyzwaniem. Oto władze komunistyczne uczyniły województwo śląskie swoistym poligonem doświadczalnym w akcji zniesienia nauki religii w szkołach oraz usuwania krzyży z sal szkolnych. Biskupi śląscy ostro wystąpili przeciwko tej praktyce, ale to ks. bp Bieniek został uznany za "sprężynę mobilizującą kler". Za te protesty zasłużył sobie już w sierpniu 1949 r. na miano jednego z "najbardziej zdecydowanych wrogów dzisiejszej rzeczywistości". Tę opinię potwierdziło wystąpienie podczas sierpniowych uroczystości w Piekarach Śląskich w 1950 roku. Jak relacjonował funkcjonariusz UB: "bisk [up] Bieniek zwrócił się wiecowym głosem do zebranych pątników z zapytaniem: 1. Kochane matki! Pytam się was czy zgadzacie się na ograniczenia nauki religii w szkołach? W odpowiedzi wszyscy wstają bo podczas kazania siedzieli i krzyczą: "nie zgadzamy się!" 2. Czy zgadzacie się kochane matki by w szkołach nie było w ogóle religii? Chóralna odpowiedź: "Nie!" 3. Kochane matki czy życzycie sobie by we wszystkich szkołach była wykładana nauka religii? Chóralna odpowiedź: "Tak!" (burzliwe oklaski) [...] Nauka religii w szkołach zależy teraz od was kochane matki, o naukę religii w szkołach trzeba walczyć i domagać się, jak to robiły matki w niektórych miejscowościach na Śląsku i osiągnęły swój cel. W obecnym okresie musimy dokonać wielkiej rewolucji duchowej i społecznej i kierunku religijnego wychowania naszych dzieci". Kazanie zakończyło chóralne odśpiewanie pieśni "My chcemy Boga". Dwa tygodnie później ksiądz biskup został wezwany na przesłuchanie do katowickiej prokuratury, gdzie postawiono mu zarzut wykorzystywania ambony do celów politycznych. Same uroczystości piekarskie nazwano zaś antypaństwowym wiecem. Ksiądz biskup oświadczył, że bierze pełną odpowiedzialność za swoje wystąpienie i gotów jest pójść do więzienia.


   Tułaczka

   Na początku listopada 1952 r. po raz kolejny biskupi katowiccy wystąpili z orędziem przeciwko usuwaniu religii ze szkół. Tym razem próba odwołania się do rodziców poprzez zbieranie podpisów pod apelem do władz skończyła się dla biskupów poważnymi konsekwencjami. 7 listopada 1952 r. otrzymali dekret Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym [!], zakazujący im pobytu na terenie województwa katowickiego przez 5 lat. Jako powód podano prowadzenie działalności godzącej w interesy państwa polskiego. Ksiądz biskup Bieniek, przebywający wówczas na rozmowach w Warszawie, udał się do Krakowa. Jak pisał do niego ksiądz Prymas Wyszyński, "pobyt obydwu sufraganów śląskich [drugim był Herbert Bednorz] w Krakowie nie był mile widziany". Udał się więc Bieniek do Kielc, gdzie zamieszkał w Domu Księży Emerytów. Tam również okazał się niewygodny dla władz i tamtejszych "księży patriotów". Dostał nakaz opuszczenia Kielc "z powodu mieszania się do rządów diecezją kielecką mimo, że takiego uprawnienia nie posiadał, oraz za inspirowanie księży diecezji stalinogrodzkiej do wrogich wystąpień przeciwko wik [ariuszowi] kapit [ulnemu] ks. Piskorzowi ze Stalinogrodu".
   Kolejnym miejscem tułaczki księdza biskupa był klasztor sióstr boromeuszek w Kępnie w Wielkopolsce. Gdy ks. bp Adamski otrzymał zawiadomienie z Prokuratury Generalnej, że "skazanie przez Komisję Specjalną uważa się za niebyłe", razem z ks. bp. Bieńkiem wrócili 28 września 1956 r. do Katowic (czyli ówczesnego Stalinogrodu). Przedwczesny, jak się okazało, powrót zakończył się dla biskupów kolejnym już wygnaniem. Jeszcze tego samego dnia zostali usunięci ze Stalinogrodu i osadzeni pod Warszawą w "areszcie domowym", a następnie odwiezieni do poprzednich miejsc zamieszkania. Triumfalny, niczym niezakłócony już powrót nastąpił w listopadzie 1956 roku.


   "Pogromca niewiernych"

   Konsekwentnie przez cały okres działalności ks. bp. Bieńka w okresie powojennym władze wskazywały na jego nieustępliwość i wrogość wobec ustroju oraz trzymanie księży diecezji katowickiej "w ryzach żelaznej dyscypliny (jezuickiej)". W okólniku do duchowieństwa z 1947 r., reagując na przypadki werbunków wśród duchowieństwa do współpracy z UB, stanowczo oświadczył, "że służba konfidenta nie zgadza się z charakterem i posłannictwem kapłaństwa", a "jeżeli by zaś domagano się od księdza udzielenia informacji co do zarządzeń władzy duchownej, należy odnośnego urzędnika skierować do Kurii Diecezjalnej". Gdy wrócił do diecezji w 1956 r., jak donosiły władze bezpieczeństwa, ks. bp Bieniek w wystąpieniu dla kilkuset duchownych potępił tych księży, którzy - jak się wyraził - "w czasie ich wygnania siedzieli na dwóch krzesłach, a tymczasem dla księdza jest tylko władza kościelna, biskup i kuria, a nie jakieś inne - zarzucając tym księżom słabą wiarę chrześcijańską". Władze nie ukrywały irytacji zdecydowaną postawą biskupa, który "był wykonawcą represji wobec księży patriotów, a obecnie również prześladuje księży podejrzanych o patriotyzm, lub nawet o lojalność wobec władz. Zabrania księżom włączania się do jakichkolwiek akcji społecznych m.in. zabrania odczytywania z ambon ogłoszeń i komunikatów Rad Narodowych, lub innych instytucji". Ponadto "na konferencji w Rybniku zabronił stanowczo iść na jakąkolwiek współpracę z władzami od UB począwszy do sołtysa włącznie, grożąc ostrymi konsekwencjami".


   Operacja "Gniazdo"

   Choć prawdopodobnie pierwszy zachowany donos dotyczący ks. bp. Bieńka pochodzi z 1946 r. (informacja o przesłaniu piuski biskupiej) i jego osoba przewijała się w sprawie duchowieństwa "przygotowującego się do generalnej rozgrywki z komunizmem" o kryptonimie "Rzym", to za prawdziwy początek jego rozpracowywania przez UB należy uznać marzec 1949 roku. Przeprowadzono wówczas misterną operację (o kryptonimie "Gniazdo") wprowadzenia agenta "A. Maxymowicza" do otoczenia księdza biskupa. "Maxymowicz" z ramienia Okręgowego Inspektoratu Ochrony Skarbowej brał udział w specjalnie zaaranżowanym przesłuchaniu ks. bp. Bieńka i kanclerza kurii Hilarego Gwoździa. Jak czytamy w Analizie sprawy agencyjnej, kryptonim "Gniazdo" "dał się im dyskretnie poznać jako ich sojusznik i cichy pomocnik w wyprowadzeniu "z kłopotów". Wywołało to pewną wdzięczność biskupa Bieńka i księdza Gwoździa do Maxymowicza oraz zainteresowanie jego osobą jako człowiekiem który ma możliwości pomocy w niejednym kłopocie w obecnych czasach. Agentowi zaś stworzyło pełne możliwości nawiązania stałego i bezpośredniego kontaktu z tymi osiowymi figurantami w Kurii".
   Nieświadomy prowokacji ksiądz biskup spotkał się z agentem kilkanaście razy, traktując go jako dobre źródło informacji o planach władz. W ramach prowadzonej gry "Maxymowicz" ostrzegał od czasu do czasu kurię o planowanych przesłuchaniach czy aresztowaniach księży. Agent musiał wysłuchiwać wielu ostrych słów księdza biskupa pod adresem władz nazywanych np. "sługami okupanta, któremu starają się przypodobać - zmiana kursu w stosunku do kościoła mogłaby nastąpić tylko wtedy gdyby 'Moskwa' doznała wielkiej porażki na terenie międzynarodowym; - tymczasem trzeba cierpieć". Po wygnaniu księdza biskupa z diecezji agent dotarł jeszcze do niego w Kielcach. Na tym jednak zakończyła się operacja "Gniazdo".


   "Wierny" sługa Kościoła

   Co najmniej od końca lat 50. rozpracowaniem ks. bp. Bieńka zajmował się funkcjonariusz SB Edmund Perek, odpowiedzialny zwłaszcza za inwigilację kurii. Z początkiem 1958 r. ubolewał, że po powrocie wysiedlonych biskupów, a szczególnie za sprawą ks. biskupa Bieńka, z kurii usunięto duchownych zwerbowanych przez bezpiekę i że poza jednym świeckim informatorem aparat bezpieczeństwa nie posiada w tym środowisku źródeł informacji. Na nowo przystąpił do odbudowy "agentury księżowskiej", wytypował kandydatów do werbunku, także pod kątem inwigilacji ks. bp. Bieńka, i skutecznie pracował nad ich pozyskaniem.
   Początkowo Perek prowadził tzw. sprawę ewidencyjnego rozpracowania biskupa Bieńka, która z założenia miała rozpoznać, czy prowadzi on "wrogą" wobec Polski Ludowej działalność. Prawdopodobnie w trakcie "rozpracowania" nie uzyskano dowodów obciążających, dlatego "rozpracowanie" zamieniono na "obserwację". Co najmniej od 1960 r. w sprawie ks. bp. Bieńka prowadzono tzw. operację ewidencyjno-obserwacyjną o kryptonimie "Wierny". Obserwacja miała potwierdzić zarzut sformułowany przez bezpiekę pod adresem księdza biskupa: "opozycyjna działalność na bazie kultu religijnego". W ramach prowadzonych działań operacyjnych funkcjonariusze "wszechstronnie" interesowali się rodziną księdza biskupa, zwłaszcza osobami, z którymi spędzał chwile wolne od pracy. Zbierali szczegółowe informacje na temat wszelkich różnic zdań i antagonizmów pomiędzy ks. bp. Bieńkiem i Bednorzem, a także planowali działania mające na celu skonfliktowanie biskupów i podważanie ich autorytetu wśród księży.


   Teczka na biskupa

   Od 1963 r. SB prowadziła osobne teczki na każdego duchownego Kościoła katolickiego. Materiały dotyczące ks. bp. Bieńka gromadzono w "teczce ewidencji operacyjnej na biskupa" (TEOB) nr 20485. Podstawowy dokument teczki, tzw. kwestionariusz personalny biskupa, wypełnił Edmund Perek, zatwierdził zaś jego zwierzchnik, zastępca naczelnika Wydziału IV katowickiej SB Zygmunt Nikiel.
   Prawdopodobnie zgodnie z wytycznymi zakończono wówczas prowadzenie sprawy o kryptonimie "Wierny", a dalszą obserwację sufragana prowadzono w ramach "teczki na biskupa", gdyż jego "opozycyjna działalność na bazie kultu religijnego" nie uległa zmianie. W kwestionariuszu personalnym ks. bp. Bieńka zanotowano: "gorliwie wykonuje wszelkie polecenia Kurii Rzymskiej i Episkopatu. Zarówno oficjalnie jak i w ścisłym gronie wyraża się pożytecznie o przedstawicielach Kurii Rzymskiej i prymasie. Jest zdolny wykonać każde polecenie swoich zwierzchników".
   W "teczce na biskupa" skrupulatnie notowano wszystko, co dotyczyło działalności i życia prywatnego sufragana katowickiego. Systematycznie opracowywano zestawienia na temat jego aktywności duszpasterskiej i "wrogich" wobec PRL wypowiedzi. Kontrolowano oficjalne i prywatne wypowiedzi księdza biskupa na różne tematy, np. interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, udziału w wyborach do Sejmu i rad narodowych. Informacje uzyskiwano od tajnych współpracowników oraz przy użyciu tzw. techniki operacyjnej (m.in. podsłuch, inwigilacja korespondencji, obserwacja).
   W sposób szczególny interesowano się biskupem podczas jego pobytu w Rzymie w okresie III sesji Soboru Watykańskiego II. W specjalnej teczce zatytułowanej "Działalność biskupa polskiego na Soborze Ekumenicznym Watykańskim II" zanotowano: "W czasie pobytu w Rzymie w 1964 roku przemawiał przez Radio Watykan (audycja w języku polskim)". Ponadto dążono do tzw. zneutralizowania działalności i wpływu ks. bp. Bieńka na kapłanów diecezji. W planie pracy na lata 1966-1967 naczelnik pionu wyznaniowego "bezpieki" Lucjan Pikuła proponował: "W stosunku do b-pa Kurpasa i b-pa Bieńka stosować czynności obliczone na okiełznanie ich awanturniczych zapędów. W szczególności: dokumentować wrogie poczynania i wykorzystać, bądź do represji, bądź do rozmów ostrzegawczych z Bednorzem; utrudniać umacnianie ich autorytetu w diecezji; inspirować odejście Bieńka na emeryturę".


   "Senior"

   Od końca lat 60. ze względu na wiek i stan zdrowia aktywność ks. bp. Bieńka zmalała. Rzadziej występował publicznie, mniej wyjeżdżał, wygłaszał mniej kazań, rzadziej urzędował w kurii, coraz częściej chorował. "Bezpieka" zanotowała: "więcej choruje niż urzęduje", a mimo to nadal aktywnie interesowała się osobą sufragana katowickiego. W 1973 r. funkcjonariusz Jan Sulima założył na biskupa Bieńka sprawę operacyjnego sprawdzenia o kryptonimie "Senior". Konieczność wszczęcia sprawy argumentował tym, że bp Bieniek "(...) pomimo podeszłego wieku w dalszym ciągu wykazuje negatywny stosunek do zachodzących przemian społeczno - politycznych w kraju. Swoją postawą wpływa na kler do nieposzanowania przepisów i zarządzeń państwowych. (...) Celem prowadzenia sprawy będzie bieżące i systematyczne kontrolowanie, dokumentowanie jego wrogiej opozycyjnej działalności, przeciwdziałanie, neutralizowanie jego inicjatyw na tym odcinku". Sprawę zakończono dopiero z chwilą i z powodu śmierci "Seniora" w 1978 roku.


   "Obsługa"

   W różne przedsięwzięcia operacyjne związane z osobą ks. bp. Bieńka zaangażowanych było w ciągu 33 lat kilkudziesięciu pracowników UB/SB, zarówno z Katowic, jak i z Warszawy, Kielc, Poznania czy Opola. Warto wymienić nazwiska najważniejszych funkcjonariuszy prowadzących sprawy i ich zwierzchników: Leon Wejntraub (Winiawski), Czesław Stankiewicz, Jan Sulima, Zygmunt Nikiel, Mieczysław Mosur, Edmund Perek, Jan Gajek, Lucjan Pikuła, Józef Cichoń, Jerzy Dudek, Jerzy Birnbach, Stanisław Słabiak, Jan Pomierny, Ireneusz Wikieł, Mieczysław Woch, Eugeniusz Błaszczak, Józef Mazuś, Wiesław Fenicki, Kazimierz Budner, Longin =A3uczyński, Remigiusz Rybicki. Nieocenioną pomoc w rozpracowaniu księdza biskupa oddali władzy tajni współpracownicy wywodzący się zarówno spośród osób duchownych, jak i świeckich: "A. Maxymowicz", "Wszędobylski", "Magister", "Doktor", "Pawłowski", "Paweł", "Kwatera", "Gwiazda", "Rożnowski", "Dionizy", "Nowak", "Jabłonka", "Mak", "Edward", "Piec", "Brzoza", "Piotr", "Polański".


   Pożegnanie "chluby śląskiego Kościoła"

   Ksiądz biskup Juliusz Bieniek zmarł 17 stycznia 1978 r. - przeżył 83 lata, z tego 60 w kapłaństwie i 41 w posłudze sufragana diecezji katowickiej. Służba Bezpieczeństwa jak swoisty "czarny anioł stróż" towarzyszyła mu przez 33 lata "niestrudzonej pracy dla Boga".
   "Bezpieka" wiedziała, że przez 10 ostatnich lat życia ks. bp Bieniek był wyłączony z pracy duszpasterskiej ze względu na wiek i zły stan zdrowia, że w ostatnim okresie chorował obłożnie, a od 15 stycznia 1978 r. był nieprzytomny, a mimo to bała się siły oddziaływania "Seniora" nawet po jego śmierci. Funkcjonariusze SB towarzyszyli biskupowi aż do grobu, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Od chwili jego śmierci kierownictwo Wydziału IV w Katowicach (Edmund Perek, Jerzy Birnbach) słało tajne szyfrogramy do Warszawy. Na bieżąco relacjonowano przygotowania, a potem przebieg trzydniowych uroczystości pogrzebowych. Nie zważano nawet na późne nocne godziny (jeden z ostatnich telegramów wysłano po północy 21 stycznia).
   Główne uroczystości pogrzebowe księdza biskupa Juliusza Bieńka odbyły się w dniu 20 stycznia 1978 r. w katowickiej katedrze Chrystusa Króla. Według wyliczeń "bezpieki", w uroczystości uczestniczyło 27 biskupów, 80 księży, 269 zakonnic i 2,5 tys. wiernych. Kazanie wygłosił ksiądz kardynał Karol Wojtyła. Funkcjonariusze SB zanotowali, że metropolita krakowski podkreślił zaangażowanie ks. bp. Bieńka w religijne wychowanie młodego pokolenia. W uroczystościach pogrzebowych nie brał udziału ks. kard. Wyszyński. W imieniu obradującej w Warszawie Rady Głównej Episkopatu i własnym Prymas przesłał na ręce ordynariusza katowickiego ks. bp. Bednorza telegram kondolencyjny. Katowicka "bezpieka" skrupulatnie odnotowała jego treść i poinformowała o nim Warszawę. W telegramie ks. kard. Wyszyński napisał: "Wiadomość o odejściu do Królestwa Niebieskiego seniora Episkopatu Polski bpa Juliusza Bieńka - sufragana katowickiego, dotknęła nas głęboko. Od dawna byliśmy przywiązani do tej wiernej obecności biskupa Juliusza w Kościele Świętym w Polsce. Tak pracowity i oddany Kościołowi biskup był chlubą duchowieństwa śląskiego i Kościoła w Polsce. Toteż dziś, gdy diecezja katowicka składa do ziemi ojczystej syna ziemi śląskiej na miejsce czasowego spoczynku, ślemy modlitwy do Boga o wszystkie radości przyjaciół Bożych dla niestrudzonego pracownika na niwie Bożej". Paradoksalnie ksiądz Prymas Wyszyński nazwał zmarłego tak samo ("senior", "wierny") jak SB swoje sprawy operacyjne na biskupa Bieńka. O jego wierności Kościołowi i posłuszeństwie Prymasowi wystawiła zresztą opinię sama SB w "Życiorysie politycznym" biskupa w 1962 r.: "Bp Bieniek ze względu na nadmierną gorliwość i cechującą go obowiązkowość jest wykonawcą polityki prymasa Wyszyńskiego, kierując się zawsze dobrem sprawy kościoła".
   Ksiądz biskup Bieniek przez całe życie był wierny Kościołowi i swemu biskupiemu zawołaniu ("Stoi krzyż, choćby cały świat runął w gruzach"), a historia potwierdziła słuszność jego wyboru, bo "Stoi krzyż", a świat Służby Bezpieczeństwa "legł w gruzach".

Adam Dziurok - historyk IPN Katowice, UKSW Warszawa
Łucja Marek - historyk IPN Katowice                               

 

Artykuł zamieszczony w "Naszym Dzienniku", w numerze 32 (2745) z dnia 7 lutego 2007 r.

 

 


Powrót do Strony Głównej