Bezpieka nie miała na nich siły

 

.

 

Filip Musiał

 

Ksiądz Jan Pietraszko - biskup niezłomny
Przez 37 lat nie dał się złamać

 

Komunistyczny reżim upatrywał w Kościele katolickim głównego przeciwnika. Działania aparatu represji ze szczególną mocą ukierunkowywano na niszczenie duchowieństwa. Bezpieka pozostawała jednak bezsilna w zderzeniu z głęboką wiarą.
  
Ksiądz Jan Pietraszko, fotografia z przełomu lat 40. i 50. Fot. Archiwum IPN. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 26 (2739) z dnia 31 stycznia 2007 r.
W telegramie przesłanym po śmierci księdza biskupa Jana Pietraszki Ojciec Święty Jan Paweł II napisał: "obdarzył Go Bóg szczególną Mądrością, darem szczególnego rozumienia Słowa Bożego oraz darem prostoty i głębi w jego przekazywaniu". Dzisiaj możemy do tego jedynie dodać, że dar ten obejmował także umiejętność stosowania zasad ewangelicznych w realiach reżimu komunistycznego. Akta inwigilacji biskupa Pietraszki stanowią unikatowe świadectwo świętości. Wyjątkowe, bo wystawione przez ludzi, którzy zawodowo szukali w człowieku grzechu.
   Ksiądz biskup Jan Pietraszko urodził się w 1911 r. w Buczkowicach nieopodal Białej Krakowskiej (dziś Bielsko-Biała). Był najstarszym synem w wielodzietnej rodzinie - miał pięciu braci i pięć sióstr. Po ukończeniu szkoły podstawowej i Gimnazjum im. Adama Asnyka w Białej Krakowskiej wstąpił do krakowskiego seminarium duchownego i rozpoczął studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Święcenia kapłańskie otrzymał wiosną 1936 r. w Krakowie. Następnie skierowano go na parafię w Rabce, gdzie został wikarym i katechetą. Po dwóch latach powrócił do Krakowa, by przez szereg miesięcy pełnić funkcję kapelana metropolity ks. abp. Adama Stefana Sapiehy. W 1939 r., w przededniu niemieckiej i sowieckiej agresji na Polskę, powrócił do Rabki, gdzie ponownie został wikarym. W roku 1942 przeniesiono go do Czarnego Dunajca, już jednak rok później po raz drugi został kapelanem "Księcia Niezłomnego" - arcybiskupa Sapiehy. Krakowską kurię opuścił w 1944 r., obejmując obowiązki wikarego w Zakopanem. Cieszył się już wówczas uznaniem jako wybitny kaznodzieja. Przeniesienie na nową placówkę wiązało się z obowiązkiem przejęcia opieki duchowej nad środowiskami inteligencji przebywającej pod Tatrami. W Zakopanem rozpoczął na szerszą skalę pracę duszpasterską z młodzieżą. Sam w młodości działał w Związku Harcerstwa Polskiego i katolickiej Sodalicji Uczniów Szkół Średnich. Trzydziestotrzyletni wikary w stolicy Tatr został kapelanem hufca ZHP. Po dwóch latach przeniesiono go ponownie, tym razem do parafii św. Szczepana w Krakowie. Ksiądz Pietraszko kontynuował pracę z młodzieżą - został kapelanem chorągwi ZHP, ale przede wszystkim opiekował się Sodalicją Akademicką i był kapelanem Akademii Handlowej. Już po niespełna roku odszedł z parafii do krakowskiego seminarium duchownego, gdzie został prefektem. Jednocześnie zlecono mu funkcje pomocnicze przy duszpasterstwie akademickim w kościele Świętej Anny.
   Pierwszy ślad zainteresowania bezpieki duchownym, wówczas czterdziestoletnim, pochodzi z 1951 roku. Pisano wówczas, że kapłan "jako kapelan akademicki ma b[ardzo] duże znajomości wśród studentów, którzy często przychodzą do jego prywatnego mieszkania oraz ma wśród nich zaufanie". Jednocześnie jednak konstatowano, że funkcjonariusze Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (WUBP) w Krakowie nie posiadają o nim więcej informacji. Dlatego krakowski ubowiec Adam Błażejczyk planował zebrać od funkcjonariuszy UB z Zakopanego wszelkie dane "za czas pobytu ks. Pietraszki w tamtejszej parafii", przejmować i kopiować jego korespondencję, a także: "przez inf[ormatora] 'Dyrektor' zebrać wszystkie dane o działalności ks. Pietraszki" oraz "zebrać wszelkie dane o figurancie i jego rodzinie z miejsca pobytu rodziny". Tym samym ubowcy rozpoczynali gromadzenie materiałów, które w zamierzeniu miały pozwolić na neutralizację działań duchownego.


   Tajne dokumenty

   W 1953 r. zmarł Józef Stalin, co zapoczątkowało w bloku wschodnim proces tak zwanej odwilży, czyli złagodzenia represyjnej polityki komunistów. Jednak śmierć sowieckiego satrapy nie przyniosła gwałtownych zmian w polityce Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Rodzimi komuniści w roku śmierci Stalina rozpoczęli zmasowane represje wymierzone przeciwko polskiemu Kościołowi. Rozpoczął je w styczniu 1953 r. tak zwany proces kurii krakowskiej. W lutym władze ogłosiły dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych. We wrześniu komuniści zorganizowali rozprawę publiczną przeciwko ks. bp. Czesławowi Kaczmarkowi, a następnie internowali Prymasa ks. kard. Stefana Wyszyńskiego.
   W tym samym miesiącu krakowski śledczy z WUBP przesłuchał ks. Jana Pietraszkę. Zarzucano mu kontakt z ks. Tadeuszem Wincenciakiem, który zbiegł na Zachód i - zdaniem funkcjonariuszy UB - prowadził działalność szpiegowską przeciwko PRL. Duchownemu nic jednak nie udowodniono, poza tym, że znał uciekiniera, z którym pracował w krakowskiej parafii św. Szczepana. Po przesłuchaniu ks. Pietraszko powrócił do domu. Kilka lat później esbecy pisali, że "przesłuchanie to nastąpiło z dwóch przyczyn, a mianowicie: ujawnienie tajnych dokumentów, które ks. Pietraszko na polecenie biskupa krakowskiego [Eugeniusza Baziaka] (jako zaufany) przewoził w okresie toczącego się procesu krakowskiego księży do Episkopatu oraz zorientowania się w możliwościach ewent[ualnego] werbunku ks. Pietraszko do sprawy ag[enturalnej] na osobę nr 38/B prowadzonej na księdza [Tadeusza] Wincenciaka". Jeśli istotnie tak było, to żaden z celów nie został osiągnięty: w protokole przesłuchania nie ma informacji o dokumentach związanych z procesem kurii krakowskiej, a do próby werbunku nie doszło.


   Kryptonim "Prefekt"

   W kolejnych miesiącach bezpieka nie przejawiała szczególnie aktywnego zainteresowania księdzem. Gromadzono o nim nowe wiadomości, między innymi od informatora ps. "Roman", nie podejmując jednak ofensywnych przedsięwzięć. Donosy sprawiły wszakże, że w styczniu 1956 roku przeciwko księdzu Pietraszce założono tzw. sprawę ewidencyjno-obserwacyjną. Uzasadniając cel założenia sprawy, przytoczono wątpliwości, które wyjaśnione zostały już w czasie przesłuchania w... 1953 roku. W związku z funkcją, jaką sprawował ksiądz - sprawie nadano kryptonim "Prefekt". Inwigilację duchownego prowadził wówczas funkcjonariusz UB Marian Gąsiorek. W specjalnym formularzu, w rubryce "zasadnicza treść materiałów kompromitujących", ubowiec zapisał: "należy do aktywu duszpasterzy krakowskich, udzielając indywidualnej pomocy duchowej i materialnej studentkom [Akademii Medycznej]. Bierze czynny udział w naradach poświęconych duszpasterstwu akademickiemu. Osobiście wydaje prace poświęcone kultowi kościoła i jego historycznego znaczenia".
   Wkrótce ksiądz Pietraszko został proboszczem parafii św. Anny w Krakowie i tym samym przejął opiekę nad duszpasterstwem akademickim. Jeden z konfidentów, informator "Laura", donosił: "jeżeli biskup wysunął go na to stanowisko to ze względu na nieskazitelną przeszłość. Posiada dość poważne przygotowanie teologiczne oraz jest zdecydowanym wrogiem światopoglądu materialistycznego, a z drogi, jaką idzie, nie jest zdolna zepchnąć go żadna siła". Z kolei Paweł Lebiedź z krakowskiej SB, który przejął wówczas inwigilację księdza, dodawał, że "decyzja ta ma na celu ożywienie i przyciągnięcie młodzieży akademickiej, nad którą ks. Pietraszko nie przestawał dotąd pracować".


   Duszpasterz akademicki

Ksiądz Biskup Jan Pietraszko, fotografia z połowy lat 60. Fot. Archiwum IPN. Opublikowano w 'Naszym Dzienniku', w numerze 26 (2739) z dnia 31 stycznia 2007 r.    Władze próbowały ograniczać działalność ks. Pietraszki wśród studentów również w drodze nacisku administracyjnego. Duchowny wielokrotnie był wzywany na rozmowy do Urzędu do spraw Wyznań.
   W czasie jednej z takich rozmów w październiku 1958 r. zarzucono mu, że organizuje w parafii... nielegalne spotkania z młodzieżą. Jak zanotował komunistyczny aparatczyk, kapłan odpowiedział, że wypełnia tylko swoje obowiązki, ponieważ: "duszpasterstwo akademickie polega na organizowaniu zebrań akademików i osób świeckich w kancelarii parafialnej i budynku plebanii".
   Postawa kapłana, który unikał otwartego konfliktu z komunistyczną władzą, nie dawała prostej możliwości zaatakowania go. Ksiądz Pietraszko przez całe życie konsekwentnie realizował zasadę ewangelizacji dalekiej od polityki. Dystansował się od bezpośredniego zaangażowania w spory natury politycznej, uznając je za sprzeczne ze stanem kapłańskim. Swoją drogę widział w pracy z młodzieżą na płaszczyźnie religijnej. Funkcjonariusze SB przyzwyczajeni do postrzegania rzeczywistości jedynie z perspektywy politycznej tak podsumowywali jego działania duszpasterskie: "walka jego jest prowadzona na płaszczyźnie ideologicznej, co wyraża się w jego kazaniach czy naukach, lecz w sposób zamaskowany i przeznaczony dla ludzi o pewnym poziomie umysłowym". Podkreślano jednocześnie, że "potrafił on skupić wokół kościoła [św. Anny] znaczną ilość młodzieży akademickiej, z którą utrzymywał nawet ścisłe kontakty osobiste w celu wpajania im zasad katolickich i zdyskredytowania przed nimi ideologii marksistowskiej".
   Postawa duchownego, skoncentrowanego na sprawach religijnych, była dla bezpieki dużym problemem. Kłopoty spotęgowały się już wkrótce. W kwietniu 1963 r. ks. Pietraszko został w katedrze wawelskiej konsekrowany na biskupa. Niedługo potem zmieniono formę, w jakiej dokumentowano działania wymierzone przeciwko krakowskiemu kapłanowi. Od połowy 1963 r. w SB wprowadzono Teczki Ewidencji Operacyjnej na Księdza (TEOK) i w nich zbierano także informacje o ks. bp. Pietraszce.


   Biskup asceta

   Na początku 1964 r. Zygmunt Kozieł z krakowskiej SB włączył dokumentację dotyczącą ks. Pietraszki do nowego skoroszytu - Teczki Ewidencji Operacyjnej na Biskupa. Od końca 1963 r. obowiązywała bowiem w SB nowa instrukcja nakazująca gromadzenie informacji przeciwko najwyższym hierarchom kościelnym w nieco zmodyfikowanej formie - już nie w TEOK-ach, ale TEOB-ach. W wypełnionym w październiku 1963 r. "Kwestionariuszu Personalnym Biskupa", Kozieł scharakteryzował duchownego: "spokojny, zrównoważony, nawet flegmatyk. Tryb życia prowadzi skromny, ascetyczny. W stosunku do innych wymagający, sam również pracowity. Dobry kaznodzieja, mówi pięknie zwłaszcza jeśli chodzi o styl (...) Określa się go jako biskupa duszpasterza". Zgodnie z zasadami pracy operacyjnej, szukający ewentualnych możliwości skonfliktowania duchownych zaznaczał z rozczarowaniem: "dotychczas wykazuje lojalny stosunek do Kurii Rzymskiej i prymasa Wyszyńskiego". Dodawał także, iż: "posiadane materiały nie wskazują na to aby figurant był sympatykiem społecznie postępowych organizacji katolickich".
   W kolejnych miesiącach i latach biskup obejmował liczne funkcje kościelne, był między innymi przewodniczącym kurialnej Komisji do spraw Sztuki Kościelnej i egzaminatorem prosynodalnym oraz członkiem Komisji Apostolstwa Świeckich przy Episkopacie Polski i krajowym duszpasterzem pisarzy. Pomimo tych obciążeń oraz licznych codziennych obowiązków związanych z pracą w kurii ks. bp Pietraszko pozostał proboszczem parafii Świętej Anny i wciąż angażował się w duszpasterstwo akademickie.


   Antidotum na pychę

   Funkcjonariusze SB, z zasady doszukujący się w człowieku słabości, niespełnionych ambicji, egoizmu, mieli w przypadku ks. bp. Pietraszki ciężkie zadanie. Tajny współpracownik "Zefir" donosił np.: "nie nosi on żadnych insygniów biskupich jak piuska czy krzyż, a jedynie [nosi] pierścień. Msze odprawia u św. Anny w kościele, jak zwykły ksiądz przy pomocy tylko ministranta. Również siada do konfesjonału jak zwykły ksiądz. Niedawno miał pogrzeb na cmentarzu i tam również szedł jak zwykły ksiądz. Księża mówią, że jest on antidotum na wszelką zarozumiałość i pychę biskupią". W innym donosie dodawał, że "w uroczystościach koronacyjnych [Matki Bożej] w Ludźmierzu Pietraszko nie brał udziału, a zapytany w tej sprawie przez księży o powód - odpowiedział, że on nie jest zwolennikiem tłoku biskupów w jednym miejscu". Sami esbecy po trzech latach jego posługi biskupiej podsumowali ją krótko: "jako sufragan posiada należny autorytet. Jest lubiany przez kler parafialny za skromność, pracowitość i umiejętne podejście do określonych problemów. Utrzymuje kontakt z księżmi chorymi, prowadził z nimi przyjacielskie rozmowy organizował im pomoc materialną i w ten sposób pozyskiwał ich sympatię. W sprawach trudniejszych do rozwiązania konsultował się z księżmi, wysłuchiwał ich rad, opinii i wniosków. Zyskał u nich opinię doświadczonego duszpasterza, dobrego współgospodarza i człowieka czułego na krzywdę konfratrów".


   Bezradność bezpieki

   W 1969 r. Ryszard Kumorek z Wydziału IV krakowskiej SB postanowił przeprowadzić szereg działań operacyjnych, które miały doprowadzić do nawiązania dialogu operacyjnego z ks. bp. Pietraszką. Efektem takiego dialogu, czyli spotkań biskupa z funkcjonariuszem SB i rozmów z nim, mogły być na przykład próby inspiracji, czyli wpływu na decyzje podejmowane przez sufragana. Kumorek planował zatem zwerbować nowych TW, którzy mogliby mu dostarczać informacji o biskupie, zainstalować podsłuch w mieszkaniu (właściwie pokoju na plebanii) biskupa oraz zaktywizować dotychczasową sieć agenturalną. Planował także w dalszym ciągu, tak jak robiono to od lat, śledzić treść wszystkich publicznych wystąpień figuranta sprawy kryptonim "Prefekt". Plany jednak zakończyły się niepowodzeniem.
   Pięć lat później, gdy inwigilację duchownego przejął inny esbek - Tadeusz Cholewa - sporządzono nowy plan działań przeciwko niemu. Podkreślano w nim, że rozpracowanie księdza utrudniał jego charakter. Ascetyczny tryb życia powodował, że właściwie nie prowadził życia towarzyskiego, co praktycznie uniemożliwiało wprowadzenie do jego otoczenia tajnych współpracowników. Podkreślał to Cholewa, stwierdzając: "planowane zbliżenie tajnych współpracowników ps. 'Parys' czy 'Delta' do 'Prefekta' nie przyniosło pożądanych efektów co wynika z jego usposobienia, sposobu bycia tj. nie utrzymywania towarzyskich stosunków". Nie powiodło się również zainstalowanie podsłuchu w pokoju biskupa - wciąż zatem korzystano jedynie z podsłuchu w telefonie. Doprowadzono do rozmów z biskupem pod pretekstem wezwań do Urzędu do spraw Wyznań, jak jednak podkreślał Cholewa, "na skutek braku perspektyw rozwoju dialogu wynikającego z postawy 'Prefekta' zrezygnowano z tego przedsięwzięcia". Bezradność bezpieki obrazuje fakt, że dokument zakończony jest niemal identycznym planem działań jak kilka lat wcześniej.


   Skromne życie

   Od schyłku lat 70. aktywność ks. bp. Pietraszki zaczęła spadać ze względu na pogarszający się stan zdrowia (w 1977 r. przeszedł zawał serca). Mimo to nadal podkreślano jego znaczącą rolę jako osoby, która przez szereg lat kierowała właściwie jedynym w Krakowie duszpasterstwem akademickim. Wskazywano także na jego wyjątkowy dar rozwijania u młodych duchownych talentów kaznodziejskich. Problemy esbeków z oceną duchownego wiązały się w tym czasie z niezrozumieniem jego postawy. Ksiądz biskup nadal bowiem odżegnywał się od popierania działań politycznych, które, jego zdaniem, mogłyby przynieść szkodę Kościołowi. Z tego powodu nie wspierał działań krakowskich studentów związanych z rodzącą się opozycją demokratyczną (skupiali się oni w tym czasie raczej w dominikańskim duszpasterstwie akademickim - czyli "Beczce"). Funkcjonariusze SB takie działania duchownego interpretowali czasem mylnie jako przejaw lojalności wobec komunistycznego reżimu. Tym samym podejmowali, skazane na niepowodzenie, próby podjęcia z nim dialogu operacyjnego.
   W latach 80. kolejne pogorszenie stanu zdrowia niemal wyłączyło ks. bp. Pietraszkę z aktywnego życia. Tym samym i bezpieka przestawała się nim interesować. W ostatniej zachowanej charakterystyce duchownego z 1985 r. podkreślano jego całkowite oddanie metropolicie ks. kard. Franciszkowi Macharskiemu. Po raz kolejny wskazywano także na jego zdolności duszpasterskie. Prowadzący wówczas inwigilację księdza biskupa Józef Dyśko pisał: "głoszone przez biskupa Pietraszkę kazania są starannie przygotowywane. Jego wywody teologiczne przemawiają do wielu jego słuchaczy. Cieszy się opinią dobrego erudyty. Dzięki tym cechom posiada największy spośród krakowskich biskupów autorytet w tutejszym środowisku inteligencji". Raz jeszcze dodawano zdanie, które niezwykle często pojawiało się w raportach SB: "życie prywatne biskupa jest skromne, nie przywiązuje on większej wagi do wartości materialnych, nie lubi okazałych przyjęć".


   Dar mądrości

   Władze próbowały ograniczać działalność ks. Pietraszki wśród studentów również W latach 1951-1988 w inwigilację ks. Jana Pietraszki zaangażowanych było kilkunastu funkcjonariuszy pionów UB - SB przeznaczonych do zwalczania i represjonowania Kościoła. Wśród nich najaktywniejsi byli: Kazimierz Aleksanderek, Adam Błażejczyk, Tadeusz Cholewa, Wiesław Ciupiński, Józef Dyśko, Zbigniew Faryna, Marian Gąsiorek, Zygmunt Gliński, Zygmunt Kozieł, Ryszard Kumorek i Paweł Lebiedź. Bezpieczniacy korzystali z donosów dostarczanych przez kilkudziesięciu konfidentów, wśród których byli zarówno księża, jak i osoby świeckie, między innymi: "Ares", "Brodecki", "C-20", "Carmen", "Delta", "Doktór", "Honorata", "Jurek", "Rosa", "Magister", "Marecki", "Parys", "Romuald", "Sęp", "Spokojny", "Staszek", "Tuz", "Olaf", "Wierny", "Włodek", "Zefir".
   Ksiądz biskup Pietraszko poddawany był inwigilacji nie tylko przez osoby ze swojego otoczenia, ale także poprzez technikę operacyjną - założono podsłuch w telefonie w jego mieszkaniu, przejmowano i przeglądano jego korespondencję, poddawano go także obserwacji bezpośredniej. Informacje o nim zdobywano z podsłuchów zainstalowanych np. w kurii czy w telefonie w mieszkaniu ks. kard. Wojtyły. Posuwano się nawet do takich działań, jak zlecenie w 1965 r. tajnemu współpracownikowi ps. "Wierny" przeszukania biurka ks. bp. Pietraszki w kurii. Zanotowano później: "w wyniku przeprowadzonej przez t.w. 'Wierny' penetracji biurka figuranta stwierdzono, że nie przechowuje on żadnych dokumentów mających wartość operacyjną. Dokumenty nosi także ze sobą w teczce i zabiera do domu". Wszystkie te działania, prowadzone przez 37 lat, zakończyły się fiaskiem. Nie dość że bezpiece nie udało się ograniczyć działań duchownego, to nawet nie zdobyto żadnej informacji, która mogłaby posłużyć do jego oczernienia czy stać się podstawą szantażu. Inwigilację zakończono dopiero w 1988 r., w związku ze śmiercią księdza.

Filip Musiał     

 

Autor jest pracownikiem Oddziału IPN w Krakowie.

 

Artykuł zamieszczony w "Naszym Dzienniku", w numerze 26 (2739) z dnia 31 stycznia 2007 r.

 

 


Powrót do Strony Głównej