Księża Niezłomni

 

.

 

ks. prof. Jan Związek

 

W obronie wolności słowa drukowanego
Ks. Antoni Marchewka (1890-1973)

 


   Latem 1947 r. ok. godziny 23.00 do mieszkania ks. Antoniego Marchewki, redaktora naczelnego "Niedzieli", wtargnęło czterech funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa z Warszawy. W nocy ksiądz Antoni został wywieziony do Świdnicy, a następnie do Warszawy. Dopiero po kilku tygodniach dowiedział się, że został aresztowany za treść publikowanych na łamach "Niedzieli" artykułów.

W niepodległej II Rzeczypospolitej wielką rolę w działalności Kościoła katolickiego odgrywała prasa religijna. Władza kościelna w poszczególnych diecezjach organizowała własne wydawnictwa, aby poprzez publikowanie treści katolickich docierać do jak najszerszych kręgów wiernych. W nowo powstałej diecezji częstochowskiej taką rolę miał pełnić i faktycznie pełnił tygodnik diecezjalny "Niedziela". Pierwszy biskup częstochowski Teodor Kubina z własnego doświadczenia zdobytego na Górnym Śląsku doskonale wiedział, że słowo drukowane może stanowić wielką pomoc w pracy duszpasterskiej. Wskazania ks. bp. Kubiny spotkały się z pełnym zrozumieniem zarówno ze strony duchowieństwa, jak i ogółu wiernych. W latach przed wybuchem II wojny światowej "Niedziela" spełniła wobec społeczeństwa katolickiego dziejową misję i znalazła swoje miejsce w życiu religijnym diecezji. Okupacja hitlerowska przerwała wielkie dzieło i posłannictwo przedwojennej "Niedzieli", a wydawana w jej miejsce hitlerowska gadzinówka "Kurier Częstochowski" została odrzucona przez polskie społeczeństwo. Było więc oczywiste, że po zakończeniu - już w połowie stycznia 1945 r. - na terenach diecezji częstochowskiej okupacji hitlerowskiej ks. bp Teodor Kubina zdecydował się na wznowienie "Niedzieli". W nowych warunkach społeczno-politycznych miała ona realizować takie cele jak w II Rzeczypospolitej. Tymczasem sytuacja zewnętrzna uległa całkowitej zmianie. W wyniku układów jałtańskich wprowadzaniem metod i założeń sowieckich na ziemiach polskich zajmowały się wyspecjalizowane służby ZSRS oraz działające pod ich nadzorem polskie służby komunistyczne. Jednym z naczelnych zadań władz komunistycznych była walka z Kościołem katolickim. Taki sposób sprawowania władzy spotkał się ze zdecydowanym oporem społeczeństwa polskiego. Stronnictwa opozycyjne: PSL i SD, stały się narzędziem walki z nową władzą. Jednakże po opuszczeniu kraju przez premiera Stanisława Mikołajczyka działania opozycji znacznie osłabły. Pełnię władzy w 1947 r. przejęli polscy i sowieccy komuniści. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego 22 II 1944 r. podkreślał, że do czasu decyzji Sejmu Ustawodawczego w sprawie sytuacji Kościoła będzie obowiązywać Konstytucja marcowa, która każdemu obywatelowi zapewniała wolność wyznania i sumienia w życiu publicznym i prywatnym. Tymczasem 12 IX 1945 r. został jednostronnie zerwany przez polski rząd konkordat obowiązujący od 1925 roku. W odpowiedzi na ten akt Papież Pius XII pisał 17 I 1946 r. do Prymasa Polski i polskiego Episkopatu, że zerwanie konkordatu było bezpodstawne. Mimo to Episkopat Polski zdecydował się na prowadzenie stałych rozmów ze stroną rządową w sprawie wzajemnych relacji. Rozmowy te przez wiele lat z wielką kompetencją prowadził sekretarz Episkopatu Polski ks. bp Zygmunt Choromański. Nad sprawami kościelnymi ze strony rządu nadzór sprawowało Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego pod kierownictwem Stanisława Radkiewicza, a bezpośrednio departament kierowany przez płk Julię Brystygierową. Jej referat "Ofensywa kleru a nasze zadania", wygłoszony podczas zjazdu szefów Wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa w dniach 13-15 X 1947 r., polecał rozpoznanie udziału duchowieństwa katolickiego w działalności podziemia, podjęcie inwigilacji instytucji kościelnych oraz osłabienie wpływu kleru w Stronnictwie Pracy oraz w środowiskach szkolnych i młodzieżowych w ramach działań władz komunistycznych. Znalazło to wyraz w eliminowaniu nauki religii ze szkół, więzieniu duchownych, w tym także biskupów, oraz dążeniu do rozbicia jedności duchowieństwa. Mimo tak intensywnych działań antykościelnych sekretarz KC PZPR Hilary Minc 19 VII 1949 r. stwierdził, że odosobnione akcje uderzające w działalność kościelną w Polsce nie zdały egzaminu i dlatego w przyszłości należałoby podjąć "zmasowane uderzenie". Plany te zostały zrealizowane, a nowe uderzenie w Kościół było bardzo dotkliwe. Pisma ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego i ks. kard. Adama S. Sapiehy do władz rządowych nie przyniosły poprawy sytuacji Kościoła. Ostatecznie mimo istnienia Porozumienia zawartego między przedstawicielami Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i Episkopatu Polski (z 14 IV 1950 r.) oraz działalności Komisji Mieszanej władze rządowe jednoznacznie zdążały do uchwalenia Dekretu o obsadzaniu duchownych stanowisk kościelnych (z 9 II 1953 r.). Skutkiem takich działań było oświadczenie Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego "Non possumus" i jego uwięzienie. W takiej rzeczywistości, w 1945 r. ks. bp Kubina wznowił wydawanie "Niedzieli" i mianował jej redaktorem naczelnym ks. dr. Antoniego Marchewkę.


   Droga do kapłaństwa, studia, okupacja

   Ksiądz Antoni Marchewka urodził się 31 XII 1890 r. we wsi Koziegłówki w powiecie będzińskim. Jego rodzice posiadali własne gospodarstwo rolne. Początkowo uczył się w miejscowej szkole elementarnej. Po jej ukończeniu wstąpił do Polskiego Gimnazjum Społecznego w Częstochowie, którego dyrektorem był Walerian Kuropatwiński. Jednakże po 2 latach gimnazjum zostało zamknięte. Uczniowie kontynuowali naukę prywatnie, a egzamin dojrzałości składali jako eksterniści. Takie świadectwo dojrzałości uzyskał Antoni Marchewka w 1912 roku. Wówczas wstąpił do Seminarium Duchownego w Kielcach, które wznawiało działalność po kilku latach zamknięcia przez władze rosyjskie. Z wygnania w głąb Rosji wracali profesorowie, a gmach był gruntownie remontowany. W czasie I wojny światowej budynek seminaryjny zajęły wojska niemieckie. W 1918 r. Antoni Marchewka ukończył studia filozoficzno-teologiczne. Święcenia kapłańskie przyjął 5 V 1918 r. w katedrze kieleckiej z rąk ks. bp. Augustyna Łosińskiego. Jako neoprezbiter podjął pracę duszpasterską w parafii Jędrzejów, ale wkrótce został kapelanem wojskowym podczas wojny polsko-bolszewickiej. Po zakończeniu służby wojskowej nie powrócił do duszpasterstwa parafialnego, ale podjął studia specjalistyczne na Wydziale Prawa Kanonicznego i Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Brał czynny udział w życiu akademickim. Uzyskał stopień naukowy magistra prawa kanonicznego. Jednocześnie był kapelanem więziennym na Zamku Lubelskim. Po czwartym roku studiów został wysłany przez władze diecezjalne na dalsze studia do Rzymu. Studiował w Papieskim Kolegium Międzynarodowym Angelicum, w którym uzyskał doktorat z prawa kanonicznego. Po powrocie do diecezji kieleckiej został prefektem szkolnym w szkołach na terenie Zagłębia Dąbrowskiego, gdzie działania antykościelne były bardzo silne. Prowadził także działalność wśród polskiej inteligencji. W tych latach dużo publikował, najpierw w kieleckiej "Gazecie Niedzielnej", a potem w częstochowskiej "Niedzieli". Pracował także w rozgłośni Polskiego Radia w Katowicach, ukazując m.in. wielkie postacie patriotów śląskich. W Sosnowcu zorganizował i prowadził Uniwersytet Robotniczy. W 1938 r. zamieszkał w Częstochowie, gdzie był kapelanem w Zakładzie dla Starców i Sierocińcu pw. św. Antoniego (ul. Wieluńska 2) oraz prefektem etatowym w Gimnazjum Kupieckim.
   Na tym stanowisku zastała go okupacja hitlerowska. Terror okupacyjny był skierowany przeciwko wszelkiej działalności patriotycznej i kościelnej. Wraz z kilkoma kapłanami ks. Marchewka podjął pracę katechetyczną w tajnym nauczaniu w Instytucie Teologicznym Ojców Paulinów na Jasnej Górze. Ze względu na działalność w polskiej rozgłośni radiowej w Katowicach stale był zagrożony uwięzieniem przez gestapo. W tym samym czasie jego brat, mieszkający także w Częstochowie, był poszukiwany przez Niemców. W kilka dni później gestapo poszukiwało także jego, ale ostrzeżony przez polskich urzędników zdołał uciec. W połowie czerwca 1942 r. wraz z bratem udał się do Warszawy. Znalazł pracę w Sądzie Metropolitalnym w Warszawie, a pracę duszpasterską prowadził w kościele Chrystusa Króla na Targówku. Występował pod przybranym nazwiskiem Jan Augustynowski. W czasie Powstania Warszawskiego jako kapelan prowadził działalność duszpasterską wśród powstańców. Udało mu się wyjechać z Warszawy do Częstochowy 13 IX 1944 r., gdzie zamieszkał w domu księży emerytów. Został mianowany wikariuszem w parafii św. Barbary w Częstochowie. W ostatnich tygodniach okupacji podjął współpracę z Zofią Kossak-Szatkowską w redagowaniu i kolportowaniu prasy podziemnej. Z polecenia ks. bp. Kubiny bronił budynku domu księży emerytów przed nielegalnymi lokatorami.


   Redaktor naczelny "Niedzieli"

   Podstawą nominacji księdza Marchewki na to stanowisko było jego wykształcenie oraz bogata działalność pisarska. Zadania tygodnika w nowej rzeczywistości określił ks. bp Kubina w pierwszym powojennym jego numerze: "W nowej Polsce chcemy w dalszym ciągu podawać społeczeństwu polskiemu zdrowe ziarna katolickiej prawdy dla chwały Kościoła i potęgi Polski". Jednocześnie wzywał do odnowy religijnej i do tego, by budować na ruinach "już nie starą, przedwojenną Polskę, ale Polskę nową, Polskę naprawdę Chrystusową". W początkowych miesiącach najwięcej zabiegów ze strony redaktora naczelnego wymagały sprawy materialne. Jednocześnie zapotrzebowanie na "Niedzielę" było bardzo duże, a jej nakład wzrósł do 100 tysięcy egzemplarzy. Czasopismo podlegało Urzędowi Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Spełniało wielką rolę patriotyczną i integracyjną w relacjach z Macierzą Ziem Zachodnich i Północnych. Współpracownikami w pracy redakcyjnej byli ks. dr Marian Rzeszowski i ks. dr Władysław Soboń. "Niedziela" prezentowała stanowisko Kościoła katolickiego wobec aktualnych wydarzeń w Polsce. Informowała o najważniejszych wydarzeniach kościelnych w Polsce i na świecie, ukazywała zasługi Kościoła katolickiego dla Narodu Polskiego w przeszłości. Tymczasem działania władz państwowych były kierowane przeciwko Kościołowi, który przez władze komunistyczne był postrzegany jako podstawowy wróg nowej władzy i nowej Polski. W tych okolicznościach okazało się, jak doskonały był wybór ks. Marchewki na redaktora tego diecezjalnego pisma. Jego wiedza z zakresu prawa kanonicznego i katolickiej nauki społecznej okazała się bardzo przydatna, ponieważ z doktryną ateistyczną trzeba było prowadzić polemikę opartą na dogłębnej znajomości nauki kościelnej we wszystkich dziedzinach. Było to tym ważniejsze, że ks. bp Kubina w latach powojennych ze względu na chorobę (znaczne osłabienie wzroku) nie mógł osobiście podejmować niektórych zadań. Redaktor w tej sytuacji musiał sam prowadzić polemikę z coraz bardziej agresywnymi atakami wrogów Kościoła katolickiego.
   Trzeba było brać w obronę stale atakowanego Papieża Piusa XII i jego postawę wobec Polski w okresie II wojny światowej, katolicką naukę społeczną, wyjaśniać postawę polskich biskupów wobec aktualnych wydarzeń religijnych i podejmowanych decyzji m.in. w sprawach administracji kościelnej na ziemiach zachodnich i północnych. We wszystkich tych sprawach ks. Marchewka podawał właściwe argumenty. Przytaczał wypowiedź Piusa XII z 20 I 1946 r.: "Niczego nie zaniedbaliśmy, co by mogło złagodzić dotkliwe cierpienia, jakie spadły na wasz naród. Ułatwiliśmy wam pracę [duszpasterską - przyp. J.Z.], udzielając wam wyjątkowych przywilejów, przyszliśmy z pomocą waszym uchodźcom, wygnańcom i jeńcom wojennym, wspomagaliśmy obywateli waszych internowanych w Szwajcarii. Gdzieśmy mogli, ulżyliśmy potrzebującym Polakom więcej niż innym. Dołożyliśmy też starań, by biskupi mogli wrócić do swoich stolic, by kapłani wasi zwolnieni zostali z więzień i obozów. Odmówiono nam tego ("Niedziela", R. 16: 1946, nr 3, s. 1).
   Wielką troską Prymasa ks. kard. Augusta Hlonda była normalizacja i stabilizacja działalności duszpasterskiej pod zwierzchnictwem polskiej władzy kościelnej na Ziemiach Odzyskanych. Wobec milionów Polaków, którzy ze wschodnich rubieży Rzeczypospolitej zostali przesiedleni na ziemie zachodnie i północne, Kościół miał wielkie zadanie do spełnienia nie tylko w życiu religijnym, ale i w dziedzinie społecznej i patriotycznej. "Niedziela" wzywała do odbudowy kraju po zniszczeniach okupacyjnych oraz do integracji mieszkańców Ziem Odzyskanych z Macierzą. Tymczasem władze państwowe sprzeciwiały się dążeniom Prymasa Polski. W tej sytuacji redaktor naczelny "Niedzieli", pisma polskiego i katolickiego docierającego w tysiącach egzemplarzy na te tereny, piszący pod pseudonimem dr A. Martoni wskazywał: "Dla repatriantów, przesiedleńców, urzędników katolicyzm rodzimy na Ziemiach Odzyskanych to nie tytuł historyczny, ale przede wszystkim łącznik teraźniejszy dla wielu, którzy musieli rozstać się z ojcowizną... jedyny skarbiec swojszczyzny, pociechy i sił dla odnowy... Jak żywym tętnem zaczyna pulsować katolicyzm na Ziemiach Odzyskanych, jest tego m.in. przykładem miasto Świdnica, prastary gród Piastowy... Ten świdnicki przykład jest najlepszym dowodem, że repolonizacja Ziem Odzyskanych najskuteczniej i najmocniej dokonuje się przez Kościół katolicki i jego duchowieństwo" ("Niedziela", R. 16: 1946, nr 34, s. 363).
   Od początku lat powojennych "Niedziela" była przeciwna eliminowaniu Kościoła z wychowania dzieci i młodzieży. Wychowanie katolickie przyszłych obywateli było bardzo ważnym czynnikiem w życiu społecznym i państwowym. W jednym z artykułów stwierdzono: "Tam, gdzie nie uwzględnia się religii w wychowaniu, wychowanie błądzi po manowcach, takie wychowanie przedstawia obraz niesamowitego chaosu i bezładu... Wychowanie katolickie jest zarazem najlepszym wychowaniem obywatelskim, patriotycznym i społecznym. Natomiast nie może Kościół się godzić z zasadami głoszonymi przez systemy totalne, według których całe wychowanie należy ująć pod kątem użyteczności społeczno-państwowej, a ideałem miał być ślepo oddany państwu i zdyscyplinowany obywatel" ("Niedziela", R. 15: 1945, s. 7).


   Aresztowanie i proces

   Taka działalność "Niedzieli" w latach powojennych nie mogła być niezauważona przez system władzy totalitarnej. Nietrudno bowiem było dojść do przekonania, że autorem najważniejszych artykułów zarówno wyjaśniających naukę Kościoła, jak i polemicznych był redaktor naczelny. Wprawdzie ks. Marchewka oprócz artykułów podpisanych swoim nazwiskiem publikował teksty, używając wielu pseudonimów, jak: Jan Augustynowski, Jan Archita, J.S. Kielczyk, A.M., Ks. A.M., A. Martoni i Dr M, a innych w ogóle nie podpisywał, to jednak na podstawie analizy treści pod względem merytorycznym łatwo można było dojść do wniosku, że był to ten sam autor. Wspólnym mianownikiem tych publikacji było oświadczenie: "Stojąc na gruncie zasad chrześcijańskich uznajemy prymat ducha nad materią, konieczność jednej etyki w życiu prywatnym i publicznym, wolność Kościoła, religijnego wychowania i nierozerwalnej rodziny. Będąc świadomi znaczenia i roli, jaką w życiu Narodu i jednostki odgrywa religia, dążyć będziemy do trwałej realizacji ideałów chrześcijańsko-społecznych, której rezultatem będzie radykalny postęp społeczny i pobudzenie sił twórczych Narodu" ("Niedziela", R. 16: 1946, s. 125).
   Taka deklaracja i realizujące ją publikacje na łamach tygodnika stały się wystarczającym powodem do podjęcia działań organów bezpieczeństwa przeciwko jego redaktorowi. Wyczerpująca praca redakcyjna każdego tygodnia i permanentna organizacja kolportażu pisma wyczerpały siły i zdrowie ks. Marchewki. Na początku lipca (7 VII 1947 r.) wyjechał na wypoczynek i leczenie sanatoryjne do Solic Zdroju (Szczawno Zdrój) na Dolnym Śląsku. 17 lipca odwiedził swojego przyjaciela ks. dr. Jana Podkapałę w Jeleniej Górze. Po powrocie z sanatorium do jego mieszkania ok. godziny 23.00 wtargnęło czterech funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa z Warszawy (jeden w mundurze). W nocy ksiądz został wywieziony do Świdnicy. W tym samym czasie aresztowano jego brata ks. Stanisława Marchewkę, proboszcza w Świdnicy. Nie wiedząc o sobie, przez Wrocław zostali przywiezieni do Warszawy do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Księdzu Antoniemu zabrano brewiarz, książkę do rozmyślania i różaniec oraz płaszcz i sutannę. W tym samym czasie w jego mieszkaniu w Częstochowie funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa przeprowadzili szczegółową rewizję, zabierając książki, maszynę do pisania, rękopisy itp. Wszystkie zabrane przedmioty jako dowody winy zostały opieczętowane i opatrzone podpisami dwóch funkcjonariuszy. Dopiero po kilku tygodniach naczelnik więzienia w Warszawie powiedział ks. Antoniemu, że został aresztowany za treść artykułów w "Niedzieli", za teksty zatrzymane przez cenzurę oraz za przynależność do stronnictw opozycyjnych (Stronnictwo Narodowe oraz Wolność i Niezawisłość), a także za to, że posiadał tajną instrukcję Urzędu Bezpieczeństwa o inwigilowaniu duchowieństwa katolickiego w Polsce. Przewieziony został do więzienia Urzędu Bezpieczeństwa przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, gdzie w celi (4-5-osobowej) współwięźniowie przydzielili mu jako starszemu wiekiem pryczę do spania (inni spali na betonowej podłodze). Był pozbawiony jakiegokolwiek kontaktu ze światem. Jedynie dzwony kościoła Ojców Jezuitów przypominały, że istnieje świat poza więzieniem. Sytuacja poprawiła się w październiku 1947 r., kiedy więźniowie mogli otrzymywać paczki. Ksiądz Marchewka był ciągle przesłuchiwany. Mimo jego protestu podstawą uwięzienia była tajna instrukcja Urzędu Bezpieczeństwa o inwigilowaniu duchowieństwa, a także oskarżenie o przynależność do stronnictw opozycyjnych. Urząd Bezpieczeństwa przygotowywał jego proces sądowy. Tajna instrukcja UB stała się podstawą do oskarżenia go o szpiegostwo.
   Po 10 miesiącach przetrzymywania w więzieniu po raz pierwszy rozmawiał z człowiekiem spoza więzienia - mecenas Grabowską, która miała występować w jego obronie. Oznajmiła mu ona jednak, że była bezsilna - w takich procesach wyrok był przecież z góry ustalony. Mecenas nie mogła zapoznać się z materiałem oskarżenia. Jednocześnie ksiądz, sam będąc prawnikiem, przygotowywał swoją obronę w sądzie, znając dokładnie materiał oskarżenia. Termin rozprawy został wyznaczony na 26 V 1948 roku. Faktycznie odbyła się ona 29 V w gmachu sądów wojskowych przy ul. Koszykowej. Mecenas Grabowska przybyła na nią, mimo że nie została urzędowo powiadomiona, ale dzięki jej obecności odbył się sąd jawny. Przewodniczący sądu odczytał akt oskarżenia, a prokurator analizował dowody winy: książki, broszury, artykuły, rękopisy oraz tajną instrukcję UB o inwigilowaniu duchownych. Znając te "dowody winy", oskarżony w swoim przemówieniu wskazał, że na wszystkich przedmiotach zabranych podczas rewizji w jego mieszkaniu w Częstochowie były pieczęcie oraz podpisy funkcjonariuszy UB, tymczasem na koronnym dowodzie - tajnej instrukcji UB, takich pieczęci i podpisów nie było, a powodem było to, że w czasie rewizji takiej instrukcji nie znaleziono, została ona dołączono dopiero w późniejszym czasie. Taki dowód oskarżonego zburzył całą konstrukcję procesową sądu wojskowego. Wyrok miał być ogłoszony w ciągu następnych trzech dni. Brzmiał: "Za zbieranie i przechowywanie u siebie nielegalnej lektury i prasy skazuje się oskarżonego na podstawie art. 86 Kodeksu Karnego na dwa lata więzienia z zawieszeniem na dwa lata. Jednocześnie zwalnia się oskarżonego natychmiast z więzienia". Wyrok został wykonany natychmiast, 6 VI 1948 roku. Księdzu Marchewce zwrócono sutannę, zegarek i bieliznę. Następnego dnia odprawił on Mszę św. w kościele Ojców Jezuitów przy ul. Rakowieckiej. Do Częstochowy powrócił 9 czerwca. W tym czasie opuścił więzienie także jego brat.


   Likwidacja "Niedzieli" i dalsze losy redaktora naczelnego

   W Częstochowie ks. Antoni Marchewka znów przejął redakcję "Niedzieli". Pod swoim nazwiskiem i wymienionymi wcześniej pseudonimami publikował kolejne artykuły, zawsze po otrzymaniu zezwolenia ze strony cenzury państwowej. Z tego powodu zawsze musiał mieć zastępcze artykuły w miejsce zakwestionowanych. Powstał wówczas bardzo trudny problem kolportażu prasy katolickiej i przydziału papieru drukarskiego. W numerze przeznaczonym na 15 III 1953 r. władze państwowe nakazały wydrukować nekrolog Józefa Stalina i decyzję o zmianie nazwy miasta Katowice na Stalinogród. Tekst ten został opublikowany, ale na publikację kolejnego numeru tygodnika diecezjalnego Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w Katowicach nie wydał pozwolenia.
   Działalność redaktorska i publicystyczna ks. dr. Antoniego Marchewki znalazła uznanie władzy diecezjalnej w Częstochowie, czego wyrazem były stanowiska i odznaczenia przyznane mu przez biskupów Teodora Kubinę i Zdzisława Golińskiego. Ksiądz Antoni zaprzestał jednak aktywnej działalności kościelnej, w tym także pisarskiej. Przygotował jedynie i pozostawił w rękopisie "Moje wspomnienia", które ukazały się drukiem pt. "Nadejdzie kiedyś dzień wolności. Wspomnienia" w opracowaniu Anny Srokosz-Sojki (Częstochowa 2008).
   Pod koniec życia kapłan często chorował. Leczenie szpitalne i sanatoryjne okazało się nieskuteczne. Zmarł 13 II 1973 r. w Częstochowie. Został pochowany na cmentarzu Kule, w grobowcu Kapituły Częstochowskiej.

ks. prof. Jan Związek     

 

 

Artykuł zamieszczony w " Naszym Dzienniku", w numerze 49 (3675) z dnia 27-28 lutego 2010 r.

 

 


Powrót do Strony Głównej