Księża Niezłomni

 

.

 

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

 

Heroiczne życie ks. Adolfa Chojnackiego

 

Obok ks. Kazimierza Jancarza drugim kapłanem archidiecezji krakowskiej bardzo zaangażowanym w działalność patriotyczną i niepodległościową - a zarazem także "niepokornym" w Kościele - był ksiądz kanonik Adolf Chojnacki, proboszcz w Krakowie Bieżanowie, a następnie w Juszczynie. Za swoją bezkompromisową działalność był ustawicznie atakowany przez system komunistyczny. Co więcej, o mało swej posługi nie przypłacił życiem, gdyż Służba Bezpieczeństwa przygotowywała na niego skrytobójczy zamach.

Ks. Adolf Chojnacki (1932-2001). Fot. arch. Opublikowano w Naszym Dzienniku, w numerze 299 (2709) z dnia 23-26 grudnia 2006 r.

SB wszczęła także przeciwko ks. Chojnackiemu dwie sprawy operacyjnego rozpoznania. Pierwszą, pod kryptonimem "Szerszeń", prowadził Wydział IV SB w Krakowie; drugą, pod kryptonimem "Adwokat" - Wydział IV w Bielsku-Białej. Dokumentów zachowało się bardzo wiele, więc na ich podstawie można prześledzić życie i działalność tego heroicznego kapłana, a także represje wobec niego. Miałem zaszczyt w latach 80. współpracować z ks. Adolfem Chojnackim, więc wiele poniższych faktów opisuję też na podstawie wspomnień własnych oraz moich przyjaciół z opozycji demokratycznej. Ze względu na szczupłość miejsca w niniejszym opracowaniu poruszone zostaną tylko najważniejsze wątki. Pełne opracowanie o ks. Chojnackim, wraz z kserokopiami ważniejszych dokumentów z archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, ukaże się w mojej książce "Księża wobec SB"; w połowie stycznia 2007 r. zapadnie decyzja o dacie jej publikacji.


   Dom rodzinny

   Ksiądz Adolf Chojnacki urodził się 4 stycznia 1932 r. we wsi Cichawa, w rodzinie chłopskiej, a swoje imię - jak sam później twierdził - otrzymał na cześć znanego i lubianego aktora Adolfa Dymszy. Jego rodzinna wioska należała do parafii w Niegowici, wchodzącej wówczas w skład dekanatu wielickiego. Była to ta sama parafia, do której kilkanaście lat później, po studiach w Rzymie, posłany został ks. Karol Wojtyła.
   Młody Adolf był najstarszym synem działacza ruchu ludowego i członka Polskiego Stronnictwa Ludowego, który wszystkim swoim dziewięciorgu dzieciom wpoił miłość do Kościoła i Ojczyzny. Gorącym orędownikiem tych zasad był również brat ojca, u którego w Krakowie w pierwszych latach powojennych mieszkał ks. Chojnacki, będąc wówczas uczniem Liceum Ogólnokształcącego im. Augusta Witkowskiego. Nawiasem mówiąc, mieszkanie stryja znajdowało się w gmachu sądu przy ul. Grodzkiej, przez co był on niejednokrotnie mimowolnym świadkiem procesów żołnierzy Armii Krajowej i innych polskich patriotów. Również w szkole średniej przyszły duszpasterz środowisk niepodległościowych zetknął się z wartościową kadrą nauczycielską, która w trudnych latach stalinowskich dawała dobry przykład swoim wychowankom. Prawdziwy patriotyzm kształtował więc ks. Chojnackiego przez całe dzieciństwo i wiek młodzieńczy.


   Odmówił werbunku

   Po zdaniu matury w 1951 r., marząc od lat o drodze powołania kapłańskiego, Adolf wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie i rozpoczął studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. W seminarium przeszedł twardą szkołę życia. Jako kleryk był świadkiem okrutnych represji wobec wielu duchownych krakowskich. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk ks. bp. Franciszka Jopa w czerwcu 1956 r., na kilka dni przed wybuchem powstania w Poznaniu, co zawsze uważał za symboliczne zrządzenie Opatrzności. Jego pierwszą parafią była Rabka, gdzie od razu, obok wypełniania obowiązków duszpasterskich, wszedł w wir spraw społecznych. Już wtedy zasłynął z ostrych kazań, w których piętnował komunizm i tych, którzy mu służyli. Nie szczędził też cierpkich słów duchownym, którzy jako księża patrioci szli na kolaborację z rządcami PRL.
   Nie podobało się to ani władzom państwowym, ani kościelnym. Dlatego też ks. Chojnacki był często przenoszony z parafii na parafię: pracował w Rabce, Poroninie, Bielsku-Białej, Kozach, Chrzanowie, Skawinie i Nowym Targu. Wszędzie prezentował postawę gorliwego, ale niepokornego duszpasterza, nie zważając na zarzuty swoich przełożonych, że jest "politykiem w sutannie". Musiał przejść też wiele upokorzeń, często ze strony swoich współbraci. Nigdzie więc nie zagrzał dłużej miejsca. Na początku lat 60. znalazł się w kręgu zainteresowania Służby Bezpieczeństwa, która nawet starała się zwerbować go na tajnego współpracownika. Pretekstem do werbunku miały być starania jego siostry o paszport na wyjazd do rodziny za granicą. Ksiądz Adolf, nie zważając na uczucia braterskie, oczywiście odmówił, czym po raz pierwszy ściągnął na siebie gniew esbeków. Już wtedy doniesienia składali na niego tajni współpracownicy, w tym zwłaszcza TW "Andrzej" i TW "Władek".
   Od tej pory spotykał się też z różnego szykanami. Ich przykładem była interwencja władz państwowych po nominacji ks. Chojnackiego na wikarego w parafii w Nowej Hucie Bieńczycach. Władze kościelne pod presją władz państwowych musiały ustąpić i po paru tygodniach anulowały swoją wcześniejszą decyzję. Po usunięciu z Nowej Huty ks. Chojnacki pracował krótko jako wikariusz ekonom w parafii w Grabiu k. Niepołomic, a następnie trafił do parafii w Babicach w dekanacie chrzanowskim. Po 4 latach, w 1973 r. został mianowany rektorem budującego się dopiero kościoła w Zagórzu, należącym do parafii babickiej. Tutaj bardzo zaangażował się w prace budowlane oraz w duszpasterstwo młodzieży. Szczególnie dużo energii wkładał w walkę z pijaństwem. Został za to 2 lata później mianowany kanonikiem, a kilka lat później kanonikiem z przywilejem noszenia rokiety i mantoletu. Został też wicedziekanem dekanatu chrzanowskiego i członkiem Rady Kapłańskiej.
   Z chwilą powstania "Solidarności" ks. Chojnacki związał się z nowym ruchem i z wieloma tworzącymi się wówczas ugrupowaniami niepodległościowymi. W atmosferze rodzących się nadziei, a zarazem zawirowań politycznych przyjął w październiku 1981 r. propozycję objęcia probostwa w parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Krakowie Bieżanowie. Była to bardzo stara parafia, założona jeszcze w XV w., a wówczas należąca do dekanatu Kraków Podgórze. W tym czasie na jej terenie powstawały blokowiska, czyli osiedle Nowy Bieżanów. Z niego narodziła się kolejna parafia, która przystąpiła do budowy własnej świątyni. Również w gwałtownie rozwijającym się starym Bieżanowie istniała potrzeba budowy nowego kościoła.


   Noc stanu wojennego

   Dwa miesiące po objęciu parafii ks. Chojnacki przeżył dramat wybuchu stanu wojennego. Natychmiast zareagował na to wydarzenie, odprawiając w pamiętną niedzielę, 13 grudnia 1981 r., wszystkie Msze św. - ku zaskoczeniu swoich parafian - w czarnych szatach liturgicznych, czyli w kolorze żałoby. Z kolei parę miesięcy później w każdą pierwszą niedzielę po 13. dniu miesiąca zaczął odprawiać Msze św. w intencji Ojczyzny. Wprowadził do wystroju kościoła wiele elementów patriotycznych, w tym orły w koronie, flagi narodowe i emblematy "Solidarności", podnosząc w ten sposób swoich parafian na duchu. Słynne na cały Kraków stały się też choinka i szopka, na których zamiast świątecznego papierowego łańcucha rozciągnął drut kolczasty i wypisał daty powstań narodowych. Wszystko to spowodowało, że od władz państwowych ks. Chojnacki nie otrzymał zgody na oficjalne objęcie funkcji proboszcza, pozostając aż do końca, zgodnie z ówczesnymi przepisami, jedynie administratorem parafii. W jednym z dokumentów Służby Bezpieczeństwa pt. "Analiza działalności ks. Adolfa Chojnackiego w parafii Kraków-Bieżanów" czytamy:
   "Swoją działalność duszpasterską w nowej parafii rozpoczął od kampanii oszczerstw pod adresem władz, MO i LWP, oskarżając te instytucje o gwałt na narodzie. Prócz kazań o wyraźnie negatywnym wydźwięku, przy okazji świąt kościelnych organizował tendencyjny i jednoznacznie wrogi wystrój kościoła.
   W dniu 24 I 1982 r. powiedział, że posłowie zostali wyznaczeni, a nie wybrani i żądał, aby głosowali przeciwko uchwaleniu dekretu o stanie wojennym. Tak w stanie wojennym, jak i po jego zawieszeniu ks. A. Chojnacki w dalszym ciągu w głoszonych kazaniach i intencjach otwarcie atakuje władze polityczne i administracyjne kraju. Neguje podstawowe pryncypia ustrojowe PRL i jej sojusze, szczególnie ze Związkiem Radzieckim. Wszelkie rocznice i święta państwowe wykorzystuje do przedstawienia zdarzeń i faktów w sposób fałszywy i jednostronny.
   W okresie przed wyborami do rad narodowych prowadził na terenie swojej parafii kampanię "ośmieszającą" wybory, postulując m.in. aby uprawnieni do głosowania obywatele wrzucali do urn puste koperty, a karty wyborcze zabierali ze sobą i przekazywali jemu. W tym czasie w rejonie, który obejmuje parafia bieżanowska, w kilku miejscach pojawiły się malowane plakaty wykonane w formie dyplomów dla niektórych mieszkańców "za zasługi w donoszeniu i szpiclowaniu". Istnieją realne przesłanki, iż inicjatorem tej akcji był ks. A. Chojnacki.
   Kolejnym forum szczególnie aktywnych ataków tego księdza na Rząd, ustrój, a szczególnie resort MSW stały się nabożeństwa odprawiane w trakcie trwania śledztwa o zabójstwo ks. J. Popiełuszki, a następnie "procesu toruńskiego". Między innymi zorganizował wśród parafian akcję zbierania podpisów pod protestem skierowanym do Sejmu PRL przeciwko metodom, jakich dopuszczają się w swej działalności funkcjonariusze MSW".
   Co do wyborów, które w tym czasie były kompletną fikcją, trzeba powiedzieć, że ks. Chojnacki nie był wśród księży odosobniony. Zachował się bardzo ciekawy meldunek szefa krakowskiej SB z 13 października 1985 r., którego większy fragment warto zacytować dla zobrazowania postawy duchowieństwa krakowskiego.
   "Naczelnik Wydziału I Departamentu IV MSW w Warszawie.
   Informacja
   W nawiązaniu do szyfrogramu nr UG-02031/85 z dnia 9 X 85 r. informuję, że według wstępnych danych na terenie woj. krakowskiego do głosowania przystąpiło 167 księży diecezjalnych, 164 księży zakonnych, co stanowi 11% osób duchownych zamieszkałych na naszym terenie.
   W głosowaniu nie wziął udziału żaden z biskupów krakowskich (bp Pietraszko pobrał zaświadczenie o głosowaniu). Wszyscy biskupi poza kard. Macharskim, który wyjechał do Rzymu, przebywali w kraju. Nie głosowali także rektorzy seminariów zakonnych i diecezjalnych, jak również kadra naukowa Papieskiej Akademii Teologicznej".


   Głodówka w Bieżanowie

   Ksiądz Chojnacki z roku na rok coraz aktywniej rozwijał swoją działalność patriotyczną. Nie przeszkadzało mu, że jego kazania były nagrywane i że był ustawicznie, nieraz w ostentacyjny sposób, inwigilowany. Nie ugiął się także z powodu przeróżnych szykan, a zwłaszcza działań tzw. nękających, polegających na plotkach rozpowszechnianych wśród parafian, anonimowych telefonach, listach z pogróżkami, a nawet aktach agresji w postaci np. wybijania szyb na plebanii. Działania te były całkowicie bezskuteczne i świadczyły co najwyżej o prymitywizmie funkcjonariuszy SB oraz o ich bezradności wobec odważnego kapłana. Ksiądz Adolf Chojnacki wśród uczestników głodówki w Bieżanowie. Fot. arch. Stanisława Kojera. Opublikowano w Naszym Dzienniku, w numerze 299 (2709) z dnia 23-26 grudnia 2006 r.
   Kulminacja działań nękających miała miejsce w 1985 r., kiedy to 19 lutego w kościele w Bieżanowie 8 działaczy niepodległościowych, w większości członków krakowskiej Konfederacji Polski Niepodległej, pod przewodnictwem legendarnej suwnicowej ze Stoczni Gdańskiej Anny Walentynowicz i przy pełnym poparciu ks. Chojnackiego rozpoczęło słynną głodówkę trwającą w sposób rotacyjny przez pół roku. Jako powody protestu podano:
- ataki SB na księży,
- więzienie w Polsce ludzi za ich przekonania,
- aresztowanie w Gdańsku 8 działaczy "Solidarności".
   Akcja ta od samego początku była inwigilowana i kontrowana przez SB. W meldunku nr 141 można przeczytać:
   "W dniu dzisiejszym w kościele w Bieżanowie /4827B1/ o godz. 9.00 odprawiono nabożeństwo, które celebrował wikariusz tej parafii ks. Tomasz Boroń. Wygłosił on kazanie o treści religijnej, a na zakończenie stwierdził, że są wśród nas także osoby, które na znak protestu przeciwko szkalowaniu księży i więzieniu niewinnych osób rozpoczęły głodówkę. W nabożeństwie wzięło udział ok. 200 osób. Ustalono, że grupa kontynuująca głodówkę przebywa w jednej z sal katechetycznych w obiekcie kościelnym i że kontakt z nią utrzymuje proboszcz parafii ks. Adolf Chojnacki /17005/".
   Momentalnie też zaczął się nacisk na władze archidiecezji krakowskiej. Dwa dni później sam naczelnik Wydziału IV w Krakowie ppłk Zygmunt Majka raportował:
   "W dniu dzisiejszym zgodnie z rozmową przeprowadzoną w dniu wczorajszym przez tut. Wydział IV z kanclerzem Bronisławem Fidelusem, wezwany został do Kurii Metropolitalnej w związku z trwającą głodówką w kościele w Bieżanowie ks. A. Chojnacki, którego kard. Fr. Macharski zobowiązał do usunięcia z terenu kościoła protestujących osób. W odpowiedzi na apel metropolity ks. A. Chojnacki stwierdził, że może jedynie wycofać się osobiście z udziału w akcji protestacyjnej, natomiast nie zastosuje żadnych środków perswazyjnych do pozostałych uczestników głodówki".
   Wszelkie naciski władz państwowych na ks. Chojnackiego nie odniosły najmniejszego skutku. Duchowny, choć sam nie brał bezpośrednio udziału w głodówce (przez niektóre dni pościł jedynie o chlebie i wodzie), to jednak wspierał ją całkowicie. Głodujący nie tylko korzystali za jego zgodą z pomieszczeń parafialnych, ale i otrzymywali od niego wszelką pomoc, w tym też w zakresie druku i kolportażu ulotek. Warto zaznaczyć, że środowisko Mistrzejowic, skupione wokół ks. Kazimierza Jancarza, powyższego protestu wprost nie popierało. Niemniej jednak ks. Chojnacki, biorąc udział w Mszach św. za Ojczyznę, mógł publicznie składać sprawozdania z przebiegu protestu. Kolejny meldunek SB donosił: "Wymieniony utrzymuje bliskie kontakty z ks. Kazimierzem Jancarzem i na bazie wspólnych "zainteresowań" każdorazowo asystuje w "nabożeństwach czwartkowych" w Mistrzejowicach, gdzie kilkakrotnie głosił kazania o tematyce i treści w równym stopniu zajadłe jak w Bieżanowie".
   Duchownym, który wówczas bezpośrednio wsparł proboszcza z Bieżanowa, był jego przyjaciel ks. Stanisław Konieczny, proboszcz w Mętkowie, a następnie w Świątnikach Górnych. W marcu 1985 r. prowadził on w Bieżanowie rekolekcje dla głodujących oraz zapraszał ks. Chojnackiego do głoszenia kazań w swojej parafii. Był też bardzo radykalny w swych działaniach patriotycznych.
   Protest głodowy miał także dramatyczne momenty. Do nich zaliczyć można sprawę porwania i maltretowania przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, łącznie z przypalaniem papierosami, francuskiego księgarza, który odwiedził głodujących. W meldunku SB z 13 marca pisano:
   "W dniu 12 bm. w czasie odprawy pasażerów na lotnisku w Balicach, przed odlotem rejsowym Kraków - Warszawa zatrzymany został ob. Francji - Frederic CASTAING, s. Michela i Josette, ur. 18 grudnia 1944 r. w Lavour, zam. 12 Rue gerande Paris 9, dyrektor księgarni w "Libraire de l'Echigujen" w Paryżu, u którego ujawniono szereg materiałów związanych z trwającym w kościele w Bieżanowie protestem głodowym, a m.in. list otwarty głodujących do Macharskiego z 8 bm. podpisany przez A. Walentynowicz. (...) W/w został zatrzymany w areszcie".
   Francuz został w końcu wypuszczony, ale sprawa ta ujawniła, że w celu zlikwidowania protestu bezpieka jest gotowa na rozwiązania siłowe.
   Protest głodowy zakończył się ostatecznie 31 sierpnia 1985 r., w 5. rocznicę podpisania Porozumień Gdańskich. Wzięło w nim udział 387 osób z 67 różnych miejscowości. Wśród głodujących dużą grupę stanowili dawni żołnierze Polski podziemnej, uczestnicy podziemia antykomunistycznego z lat 40. i 50. oraz byli więźniowie polityczni. Dla tych osób ks. Chojnacki stał się wiernym współbratem i troskliwym duszpasterzem. Głodówka była wydarzeniem ogólnopolskim, które miało duży wpływ na podtrzymanie ducha narodowego.
   Po zakończeniu protestu dni ks. Chojnackiego jako administratora w Bieżanowie były policzone. Miał tego pełną świadomość. Odmówił jednak samodzielnego podania się do dymisji. Jego odwołanie zostało dokonane w wyniku "kombinacji operacyjnych", czyli intryg komunistycznej bezpieki. Czytamy o tym w esbeckiej analizie z 1986 r.:
   "3 lutego 1986 r. ks. A. Chojnacki stosownym dokumentem został odwołany ze stanowiska administratora parafii Bieżanów i skierowany na urlop wypoczynkowy.
   Pomimo tego 13 lutego 1986 r. zorganizował tradycyjne nabożeństwo w intencji Ojczyzny, mające charakter "testamentu", gdzie na zakończenie pod tzw. tablicą katyńską odbierał od uczestników nabożeństwa ślubowanie kontynuacji prowadzonej przez niego działalności.
   Podobne nabożeństwo odbyło się 19 lutego 1986 r. W trakcie jego trwania podnoszono zasługi ks. Chojnackiego, a także nawiązano do celów, jakie miał protest głodowy. Całość miała charakter pożegnania ks. Adolfa Chojnackiego.
   W dniu 21 lutego 1986 r. Kuria Metropolitalna w Krakowie decyzją kard. Fr. Macharskiego przeniosła ks. A. Chojnackiego do parafii Juszczyn woj. Bielsko-Biała".


   Esbecka akcja oszczerstw i pogróżek

   W nowej parafii, tak jak w Bieżanowie, wobec sprzeciwu władz państwowych ks. Adolf Chojnacki nie otrzymał nominacji proboszczowskiej, pozostając jedynie administratorem. Pomimo to od razu, obok intensywnej pracy duszpasterskiej, w tym zwłaszcza trzeźwościowej, rozwinął oczywiście także działalność patriotyczną. Przede wszystkim zaczął, tak jak w poprzednim miejscu, odprawiać Msze św. za Ojczyznę. Przyjeżdżali na nie z odległych miast jego przyjaciele, w tym członkowie "Solidarności" i Konfederacji Polski Niepodległej, przemierzając w tym celu wiele kilometrów. On sam nadal jeździł do Mistrzejowic, gdzie głosił płomienne kazania. Organizował też wyjazdy swoich parafian np. do grobu ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie. Nawiązał także liczne kontakty z byłymi żołnierzami Armii Krajowej i WiN mieszkającymi na tych terenach. Dbał bardzo o pamięć pomordowanych przez komunistów polskich patriotów, w tym zwłaszcza legendarnego Józefa Kurasia ps. "Ogień". W następnych latach poświęcił sztandar "Ogniowców", a także wiele tablic pamiątkowych.
   Pojawienie się ks. Chojnackiego w rejonie Makowa Podhalańskiego postawiło tamtejszą bezpiekę w stan pogotowia, żeby nie powiedzieć lekkiej paniki. Dotyczyło to tak Wydziału IV w Bielsku-Białej, jak i placówki w Suchej Beskidzkiej. Przez pierwszy rok w sposób niewybredny, wręcz prymitywny, podejmowano działania zmierzające do zniechęcenia nowego proboszcza do pracy w Juszczynie. Atakowano go poprzez anonimowe telefony i listy oraz poprzez prowokacje, m.in. rozpuszczając wśród parafian informacje, że jest chory psychicznie lub że posiada nieślubne dziecko. W szczególny sposób drwiono sobie z jego imienia, insynuując, jakoby duchowny był synem oficera Wehrmachtu, a cała rodzina w czasie wojny należała do grupy folksdojczów. Z kolei władze administracyjne odmówiły ks. Chojnackiemu zgody na poprowadzenie procesji Bożego Ciała. Trzeba było ze strony kapłana ogromnej odporności psychicznej, aby to wszystko wytrzymać w nowym, całkowicie do tej pory nieznanym miejscu.
   Do niszczenia dobrego imienia dzielnego kapłana wykorzystano także szereg tajnych współpracowników. Jeden z nich otrzymywał od ppłk. Stanisława Polaka, naczelnika Wydziału IV SB, następujące polecenia:
   "Uwagi:
   TW otrzymał zadanie nawiązania kontaktu z ks. Chojnackim celem zorientowania się co zamierza robić. Jak ocenia przeniesie go przez kardynała. W rozmowach z księżmi zorientuje się jak oceniają jego działalność z sąsiedniej parafii. Zwrócić uwagę na jego kontakty.
   Przedsięwzięcia
   Odnośnie Chojnackiego zwrócić uwagę, czy utrzymuje kontakty z ks. Zwolińskim z Rabki".
   Z kolei ten sam oficer parę miesięcy później tak ocenił możliwości prowadzonego przez siebie tajnego współpracownika:
   "28 X 1986 r.
   Dalsze kierunki wykorzystania TW "Tadek".
   Kierunki wykorzystania nadal są aktualne jak w poprzedniej charakterystyce. Przy pomocy TW można zabezpieczyć dopływ informacji o postawach i działalności ks. Chojnackiego, przekazywać do powielania przeciwko niemu kompromitujących go wiadomości, a tym samym uniemożliwienie mu zdobycia zaufania u księży sąsiednich parafii. Podobnie może być wykorzystany do ks. Zwolińskiego z Rabki, który występuje wrogo z ambony.
   Ponadto można poprzez TW powielać w środowisku kleru korzystne dla służby informacje, urabiać opinię o osobach".
   "Korzystne dla służby informacje" to oczywiście informacje spreparowane przez SB, wyrządzające krzywdę patriotycznie nastawionym duchownym. Dyskredytowały one bowiem tych ostatnich tak w środowisku samych księży, jak i w oczach ich przełożonych. Powyższy cytat to klasyczny przykład, że niektórzy tajni współpracownicy nie tylko dostarczali informacji, ale i brali udział w akcji dezinformacyjnej.
   Gdy działania nękające obu Wydziałów ani nie zmieniły postawy ks. Chojnackiego, ani nie skłoniły go do opuszczenia Juszczyna, wówczas Służba Bezpieczeństwa przystąpiła do dalszego etapu, którym miała być fizyczna likwidacja kapłana. W maju 1987 r. Wydział IV w Bielsku-Białej wszczął sprawę operacyjnego rozpoznania o kryptonimie "Adwokat". Jej głównym figurantem był oczywiście niepokorny proboszcz. Przygotowywano szereg działań dywersyjnych, począwszy od otrucia psów i zamalowania okien plebani, a na podpaleniu garażu i zabudowań gospodarczych skończywszy. W planach było też dokonanie zamachu polegającego na obrzuceniu samochodu ks. Chojnackiego kamieniami w celu spowodowania śmiertelnego wypadku drogowego. Sprawę przygotowanego zamachu - na szczęście niezrealizowanego - ujawnił były funkcjonariusz SB Kazimierz Sułek. Kulis planowanej zbrodni jednak nigdy do końca nie wyjaśniono, choć w latach 1990-1994, już w wolnej Polsce, toczył się proces w tej sprawie. Główni oskarżeni: naczelnik Wydziału IV SB w Bielsku-Białej Stanisław Kałat i oficer Marek Kencki zostali uznani za winnych, ale od razu zwolniono ich na podstawie amnestii.


   Obrońca krzyża na żwirowisku

   Po zwycięstwie "Solidarności" ks. Chojnacki podjął się nowej misji, wynikającej także z pobudek patriotycznych. W 1993 r. zrezygnował z prowadzenia parafii w Juszczynie i za zgodą ks. kard. Macharskiego wyjechał do pracy wśród Polaków na Wschodzie. Przez pierwsze 2 lata pracował na Bukowinie w Rumunii wśród naszych rodaków, których przodkowie osiedlili się tutaj w czasie zaborów. Przez następne 2 lata pracował na dawnych Kresach Południowo-Wschodnich należących obecnie do Ukrainy. Od strony administracji kościelnej był to teren archidiecezji lwowskiej. Bardzo trudna praca duszpasterska, liczne dojazdy do filialnych kościołów, a przede wszystkim ciężki klimat i trudne warunki życia mocno nadszarpnęły siły niestrudzonego kapłana.
   Ksiądz Adolf Chojnacki ze względu na pogarszający się stan zdrowia musiał w 1997 r. wrócić do kraju. Nie podjął jednak czynnej pracy duszpasterskiej, rezygnując z przyjęcia proponowanego mu probostwa w nowej parafii. Zamieszkał w Domu Księży Emerytów w Makowie Podhalańskim. Do końca jednak utrzymywał kontakty z działaczami niepodległościowymi. Włączył się także w sprawę krzyża papieskiego na żwirowisku w Oświęcimiu, zostając kapelanem środowiska uczestniczącego w obronie tegoż krzyża. Zmarł 22 marca 2001 r., w 69. roku życia i 45. roku kapłaństwa. Jego pogrzeb odbył się w Juszczynie, gdzie został pochowany na cmentarzu parafialnym.
   Podsumowaniem działalności tego wspaniałego i gorliwego, a zarazem bezkompromisowego kapłana niech będą słowa działacza "Solidarności" Jacka Smagowicza zaczerpnięte z doskonałej (ciągle niestety pozostającej w maszynopisie) publikacji Dominika Guzika pt. "Kapłani w strukturach opozycji politycznej w Krakowie w latach 1981-1989".
   "Był bardzo surowy i wymagający w stosunku do siebie i innych. Miał wyjątkowy dar przyciągania do siebie ludzi, zwłaszcza tych pokrzywdzonych przez władze. Dlatego właśnie opiekował się wówczas żołnierzami Polski podziemnej, będąc ich kapelanem i przyjacielem. Szczególnie mocno związany był z ugrupowaniami niepodległościowymi, gdyż sprawę odzyskania przez Polskę pełnej niepodległości zawsze traktował priorytetowo".

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski     

 

Artykuł zamieszczony w "Naszym Dzienniku", w numerze 299 (2709) z dnia 23-26 grudnia 2006 r.

 

 


Powrót do Strony Głównej