Wyjątki z dziennika i listów s. Klary Fietz

 

     Zapis z dziennika z dnia 23.9.1934 r.

Sługa Boża Siostra Klara Fietz (1905 - 1937)

     „Nie potrafię inaczej. Coraz bardziej tracą u mnie znaczenie sprawy przyrodzone i radość przyrodzona. Bóg jest tak dobry, że odsuwa ode mnie wszelkie trudności. Naturalnie, szkoła daje mi dużo przyjemności, choć wymaga zawsze koncentracji wszystkich wewnętrznych sił, gdy przystępuję do pracy. W szkole jestem z całą swą miłością. To jest znamienne, co pociąga mnie do życia, pracy i wszystkiego innego, to wyłącznie wola Boża. Wszelkie przyrodzone dążenia, życzenia i zadowolenie już we mnie ustały, choć nic w tym kierunku nie robię, nawet nie wiem, czy to jest słuszne, choć oczywiście przypuszczam, że tu działa Bóg. To wiem, że On wziął mnie w swoje ręce i prowadzi mnie. Cały mój wysiłek idzie w tym kierunku, by być mu posłuszną i czynić to, czego On oczekuje. A czego On chce? Ach, często drżę pod naporem Bożej miłości, która mnie nędzną pragnie wziąć w całkowite posiadanie. Ach, nie potrafię tego wypowiedzieć. Nie potrafię już też modlić się słowami. Im bardziej Ty przyciągasz mnie do siebie, tym staję się biedniejszą. Moim jedynym bełkotem to słowa, że Cię kocham i pragnę kochać Cię coraz bardziej, a serca wszystkich z miłości złożyć u Twych stóp, oraz by móc cierpieć z miłości. Panie, miłość i cierpienie! Inaczej zginę w słodkiej udręce Twej miłości. To jest przecież właściwa miłość do Ciebie! Gdy Ty rozpalasz me serce, potrafię odczuć w sobie tę cudowną błogość, a mimo to jest w tej błogości mały święty ból, bo dusza moja pragnie coraz to bardziej miłości i cierpienia..."

 

     Wyjątki z listów

     „...Ja znowu całkowicie doszłam do siebie. Profesorowie i rodzice samorzutnie orzekli, że wyglądam bardzo dobrze. Jestem pełna nadziei, że ten bieżący rok ukończę dobrze. Przełożeni robią dla mnie wszystko, nawet więcej, niż bym sama chciała. A co dotyczy twego serdecznego „rugania", wiem dobrze, co masz na myśli. Ja z innymi robię podobnie, gdy nic innego już nie pomaga. Lecz dla mnie jest to niepotrzebne. Zawsze byłam znana jako szczególnie „rozsądna", ale teraz jestem świadoma, że klasztor wymaga dużego wysiłku, także mojego. To, że raczej wolę być chorą niż zdrową, że obojętne mi są moje życiowe warunki i że w tym kierunku nie wykazuję większego zainteresowania, to nie przynosi uszczerbku mojej świadomej odpowiedzialności. To sprawił kochany Pan Bóg. I to jest prawdą: nie mam więcej żadnych życzeń na tym świecie, tylko chcieć i czynić to, co Bóg chce. Gdyby ludzie wiedzieli, jakie to przynosi szczęście i pokój, czyniliby to choćby z tego powodu już dawno. Oczywiście nie byłby to najwyższy motyw działania. Jest godne uwagi, że im bardziej człowiek pragnie uwolnić się od szczęścia i radości, tym głębsze staje się jego szczęście i pokój. O F.! Gdybym kiedyś miała głosić kazanie o tym, co Bóg czyni, gdy oddajemy mu się bez reszty, myślę, że byłoby to dobre kazanie. Lecz nie jestem księdzem.
     Zresztą nie bierz mi tego za złe, o F.! Za bardzo rozpuściłam swój język, choć tego nie chciałam. Proszę cię, niech to będzie napisane tylko dla ciebie. Wiesz, takich rzeczy nie mówi się wszystkim. Ty jesteś człowiekiem głębokim, a my podaliśmy sobie dłonie, by wędrować do "kraju słońc". Poza tym co na zewnątrz, to nie jest znowu aż tak ważne, co wewnątrz, dotyczy ostatecznie miłości i oddania.

Pamiętam o tobie w modlitwie. Z miłymi pozdrowieniami.    
S. M. Klara"    

 

     Fragmenty z listów do rodziny

     Eggenberg, 28.6.1920 (Róża miała wówczas 15 i pół roku)
     „...Byłabym bardzo ciekawa, jak wyglądają rzeczy, jeśli chodzi o politykę, na moim kochanym Śląsku. Interesuje mnie przede wszystkim współczesność, gdzie wszystko staje się i jedno wydarzenie przynagla drugie. Jest ważne, rzeczywiście, aby ślęczeć nad książkami, aby nauczyć się historii różnych narodów, a później zrozumieć obecną chwilę..."

     3.2.1922 (Pierwszy list po wakacjach spędzonych w domu)
     „...Moi kochani, co słychać w mojej kochanej Lipowej, w moim kraju rodzinnym? Pozdrówcie ode mnie góry i kamieniołomy, wszystkie ulice, które przebiegałam, każdy zakątek, który znam. Tak bardzo brak mi lasu. Nie brakuje tutaj lasu, ale to nie jest las szpilkowy, tak wspaniały. Jak to było cudownie iść z Tobą, mamusiu kochana, na poszukiwanie drzewa i z Tobą Tilli, aby zebrać trawę. Nie będę mogła pomóc w zbiorach ziemniaków i buraków..."

     Haus Ennstal, 30.7.1923
     „...Kochana mamo, myślę często o domu i jestem z wami, gdzie wszystko jest tysiąc razy bardziej kochane i cenne. Jeśli pójdziesz do kamieniołomu, albo usłyszysz śpiew ptaków albo pójdziesz w inne miejsca, to popatrz na to wszystko dwa razy, raz dla siebie, raz dla mnie..."

     Haus Ennstal, 24.7.1926 (Odpoczynek po pierwszym ataku gruźlicy)
     „...Dziś brat słońce uśmiechnięty, błyszczy na niebie, spokojne doliny ze swymi zielonymi łąkami, pola z dojrzewającym ziarnem i wspaniały iglasty las, błyszczące ściany skał tworzą wspaniałą panoramę. Pomimo tego wszystkiego, uwierz mi, nie zapomniałam zadumy, melancholii, piękna mojej ziemi..."

     Graz, 22.1.1929 (Uniwersytet)
     „...Mieliśmy raz prawdziwą burzę śniegową, rzecz rzadka w Grazu i w okolicy. Pomyślałam od razu o moim domu. Patrząc na warunki tutaj, wiem, że mój kochany, mały kraj jest cały przykryty śniegiem. Pozdrawiam wszystkich, również mój kochany las w całej swej zimowej wspaniałości..."

     Eggenberg, 18.8.1929 (Po pierwszych wakacjach w domu u siostry)
     „...po raz pierwszy moje pozdrowienia z Eggenbergu, są to jednak pozdrowienia śląskie. Wy wszyscy razem daliście mi 4 tygodnie, w których było tylko światło bez żadnego cienia. Czas uśmierzy gorycz pożegnania..."

     Eggenberg, 3.11.1929
     „...Czy było dużo ziemniaków w tym roku? Ten rok interesuje mnie podwójnie, ponieważ osobiście oglądałam każdą roślinkę (sadzonkę), oglądałam to z dużym zainteresowaniem, wielkim ciepłem całej duszy, ponieważ rosły na mojej ziemi. Widzę to ciągle przed oczyma, każde drzewo, każdy krzew i całą piękną panoramę mego kraju. Cóż chcecie, jestem Ślązaczką, a o Ślązakach mówi się, że mają usposobienie bardzo uczuciowe. Kiedy myślę o spokoju, białym domu pod lipami... mam przed sobą jakby to była rzeczywistość, mój kochany domek ze wszystkim, co się w nim mieści i co go otacza..."

     Döllach, Mölltal, 28.7.1931
     „...Tak, za nasz piękny Śnieżnik oddałabym wszystkie tutejsze góry, mimo że są tak duże i imponujące. Nic nie może dorównać mojemu własnemu krajowi..."

     Eggenberg, 19.8.1931
     „...Dziwne, kiedy myślę o górach w Styrii i Karyntii, jestem bardzo wesoła. Kiedy natomiast myślę o okolicach Lipowej, staję się posępna, wzruszam się i jestem nostalgiczna. To prawda, mój kraj pozostaje zawsze moją ojczyzną, rzeczą najpiękniejszą i najdroższą na tym świecie..."

     Gröbming, 25.8.1935 (Siostra Klara spędziła tu dwa miesiące po operacji, która przyniosła poprawę w jej ciężkiej chorobie)
     "...Muszę jeszcze zapytać o koziołki, przede wszystkim dlatego, że mnie interesują, a też dlatego, że koziołki były zawsze moimi pupilkami, a poza tym są jeszcze radością mamy..."

     Graz, 1.11.1936
     „...Jak wszystko się zmienia. Kiedyś nie znosiłam wielkich miast. Teraz, miasto czy wieś jest mi to obojętne. Dla zakonnic musi tak być. My jesteśmy w domu wszędzie i nigdzie. Nasz dom prawdziwy i własny jest gdzie indziej..."

     Graz, 20.12.1936 (Ostatni list urodzinowy)
     „...Tak mija czas i my starzejemy się i oddalamy się powoli z tego świata do innego, z tego pięknego do tego jeszcze piękniejszego..."

 

 

Źródło:
O. dr Basilius Senger OSB - STWORZONA DO MIŁOŚCI. Siostra dr Klara Fietz - pedagog.
Komitet Siostra Klara Fietz, Graz, 1996.

 

 


Powrót do Strony Głównej