Artykuły na temat Sł. B. Jerzego Ciesielskiego

 

.

 

JACEK WALCZEWSKI

 

CZY INŻYNIER MOŻE BYĆ ŚWIĘTYM?

 

       Zaskoczenie spowodowane takim pytaniem jest rzeczą naturalną. Nie mamy bowiem świętych inżynierów, a beatyfikacja osoby świeckiej jest rzadkością. Przyzwyczailiśmy się do takiej sytuacji, a przyzwyczajenie to odsuwa na jakiś daleki plan problem powołania do świętości jako wezwania skierowanego do zwykłego, "szeregowego" członka Kościoła, a więc do Ciebie, do mnie. Przyjmujemy ze zrozumieniem fakty beatyfikacji osób duchownych - księży, zakonników. Osiągana przez nich pełnia cnót chrześcijańskich jest przecież jakby naturalnym uwieńczeniem wybranej drogi życiowej, niemalże - używając nieładnego określenia - czymś w rodzaju "obowiązku zawodowego". Ale świecki? A zwłaszcza świecki z tak bardzo świeckiej grupy zawodowej jak inżynier?

       Jeśli taka osoba pojawi się wśród kandydatów do chwały ołtarza, jest to jakieś wyzwanie skierowane do nas wszystkich, jest to znak niepokoju, źródło dręczących pytań.

       Refleksje te nasuwają się na marginesie toczącego się od grudnia 1985 roku procesu kościelnego o uznanie heroiczności cnót Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego, którego 20 rocznica śmierci przypada w roku 1990. Szczególną okolicznością tego procesu jest fakt, że Jerzy był inżynierem, a także człowiekiem żonatym, ojcem rodziny. Choć śmierć poniósł w tragicznym wypadku - katastrofie statku na Nilu w Sudanie - w swym 41-letnim życiu był w jakiś sposób "człowiekiem sukcesu", promieniującym energią i radością, oraz osiągającym powodzenie w życiu rodzinnym, sporcie, pracy zawodowej i działalności naukowej.

       Urodził się w Krakowie w roku 1929, tu ukończył studia na Wydziale Budownictwa Lądowego Politechniki, studiując też równolegle w Akademii Wychowania Fizycznego, gdyż był zamiłowanym sportowcem i turystą. Stał się cenionym specjalistą w dziedzinie konstrukcji z betonu sprężonego, zaprojektował i zrealizował szereg obiektów budowlanych. Został doktorem, (doktorem) habilitowanym i pracownikiem naukowym Politechniki Krakowskiej, opublikował wiele prac naukowych. Jako fachowiec z dziedziny budownictwa i ceniony dydaktyk został zaproszony do pełnienia funkcji wykładowcy na Uniwersytecie Technicznym w stolicy Sudanu, Chartumie, gdzie po roku pracy poniósł śmierć we wspomnianym wypadku w dniu 9 października 1970 roku. Jerzy był od roku 1957 żonaty, miał troje dzieci - dwoje z nich, 9-letnia Kasia i 8-tetni Piotruś znalazło śmierć wraz z nim w wodach Nilu.

       Jerzy znajdował się zawsze w samym środku spraw, jakie niesie ze sobą życie człowieka świeckiego, przyjmował w pełni i do końca obowiązki wynikające z powołania ojca rodziny, inżyniera i naukowca. Jednocześnie wszystko, co robił było prześwietlone gorącą miłością Boga. Jeśli dziś toczy się proces beatyfikacyjny Jerzego to dlatego, że u wielkiej liczby ludzi pozostało żywe wspomnienie niezwykłego promieniowania jego postaci, wspomnienie prawdzi-wego "człowieka ośmiu błogosławieństw". Warto więc przyjrzeć się postaci Jerzego, niezależnie od tego, jak potoczą się dalej losy procesu.

       Nie jest łatwo opisać heroiczność cnót chrześcijańskich kogoś, kto nie poniósł męczeństwa, nie założył zakonu ani przytułku dla ubogich, nie napisał dzieła teologicznego. Jeśli powie się, że modlił się, że pomagał ludziom, że był dobry dla bliźnich, brzmi to mato efektownie. Niektórzy mówią: a cóż to nadzwyczajnego? Co im odpowiedzieć? Że - spróbujcie, to zobaczycie?

       Tak, to trzeba było widzieć z bliska. Te wszystkie rzeczy, które, wzięte oddzielnie, wydają się takie zwyczajne: modlitwa, dobroć, pomoc - w postaci Jerzego połączyły się w jeden nierozłączny węzeł, w szczególny, jedyny w swoim rodzaju styl życia. Ważną cechą tego stylu było nieustanne promieniowanie na innych. Jerzy lubił być wciąż wśród ludzi, obdarowywać ich bogactwem swego wnętrza, prowadzić bliżej Boga. Stworzył sobie liczne ku temu okazje. Jako wykładowca przebywał wiele ze studentami, jako sportowiec - z uczestnikami zawodów i treningów, jako kolega i przyjaciel - z towarzyszami wycieczek, spływów kajakowych i wędrówek narciarskich, a także z uczestnikami spotkań towarzyskich, wieczorów dyskusyjnych i "tańczących". W każdej z tych sytuacji był w jakiś sposób przywódcą grupy, często nauczycielem, ale w sposób niezwykły: nie narzucając swej dominacji, ale raczej pomagając innym zrealizować ich możliwości. To właśnie różni animatora od kierownika: nie narzucać swego zdania, ale wysuwać propozycje i pomóc rozwinąć się innym. Taka działalność może osiągnąć powodzenie tylko w atmosferze pogody i życzliwości, bo wtedy to, co jest niezbędną dyscypliną, nie objawia się jako przymus i ograniczenie, ale jako osiągnięcie na drodze do doskonałości. To właśnie potrafił uzyskać Jerzy, dzięki swemu uśmiechowi i bezinteresownej życzliwości. Jeśli w jego obecności nie do pomyślenia byłoby "grube" słowo czy awantura, to nie dlatego że obawiano się skarcenia, ale że każdy odczułby to jako bolesny zgrzyt. Jerzy nie był formalistą, w jego zachowaniu próżno by szukać ostentacji religijnej czy dewocji, równocześnie jednak umiał - jak rzadko kto - pokazywać w praktyce, że chrześcijaństwo jest miłością, i że nie zabłądzi ten, kto miłością kieruje się w swym stosunku do Boga i bliźnich.

       Dla licznej rzeszy przyjaciół Jerzego jego obecność była - i jest nadal, choć w innym wymiarze - zobowiązaniem do dobra i zachętą do rachunku sumienia. On sam czynił ten rachunek codziennie, i - z inżynierską precyzją - stawiał sobie zadania oraz sprawdzał ich wykonanie. Nie było w tym jednak nic z nudnej drobiazgowośd, ale przepełniony miłością i radością rozpęd - ku czemu? No, właśnie ku świętości. Starał się udowodnić - i chyba udowodnił, że inżynier też może być świętym, pozostając wśród spraw świata, rodziny i pracy zawodowej.

       W sprawie dalszych szczegółów dotyczących postaci Jerzego można zwracać się do Kurii Metropolitalnej w Krakowie, ul. Franciszkańska 3. Tu też można przesyłać wiadomości o łaskach otrzymanych za wstawiennictwem Sługi Bożego.

 

(Pielgrzym, 1989, VI, No 10, 18, czasopismo katolików Polskich, Toronto, Kanada)

 

 

 

 

 


  • Inne świadectwa

    Powrót do Strony Głównej