Etapy, drogi Gianny do świętości

 

6. Miłość płodna

       Gianna czuła głębokie powołanie do macierzyństwa i bardzo pragnęła mieć dzieci. Na dziesięć dni przed ślubem tak pisała do swego przyszłego męża:

       "Z pomocą i błogosławieństwem Boga zrobimy wszystko, aby nasza rodzina mogła stać się małym wieczernikiem, gdzie Jezus króluje nad wszystkimi naszymi uczuciami, pragnieniami i czynami... To już tylko kilka dni i odczuwam wielkie wzruszenie na myśl o przyjęciu Sakramentu Miłości. Staniemy się współpracownikami Boga w stwarzaniu, będziemy mogli ofiarować Jemu dzieci, które będą Go kochały i będą Mu służyły".

       Akceptowała nieuniknione poświęcenie, jakie niesie ze sobą życie w rodzinie, nie pozwalając aby kiedykolwiek coś przyćmiło jej nieustanny uśmiech. Konsekwencja, świadomość swoich obowiązków, zrównoważenie: te typowe dla siebie cechy Gianna wykorzystywała do maksimum w życiu rodzinnym, zawodowym i parafialnym z całą harmonią i prostotą.

       Naczelnym celem małżeństwa było dla niej stworzenie licznej i świętej rodziny. Z podróży poślubnej pisała do jednej ze swoich sióstr:

       "Niestety, nie czuję jeszcze objawów ciąży, modlę się, aby Pan Bóg podarował mi szybko wiele grzecznych i świętych dzieci".

       Wcześniej jeszcze, kiedy stała przed wyborem materiału na suknię ślubną, powiedziała do tej samej siostry:

       "Wiesz, chcę wybrać bardzo piękny materiał, gdyż chcę później przerobić suknię na ornat na Mszę Prymicyjną któregoś z moich synów".

       W czternaście miesięcy po ślubie 19 listopada 1956 r. urodził się Pierluigi, pierwszy syn; następnie Maria Zyta, która urodziła się 11 listopada 1957 r. i Laura Maria, która przyszła na świat 15 lipca 1959 r.: w ciagu niecałych 4 lat małżeństwa urodziła trójkę dzieci, a wszystkie ciąże miały trudny przebieg.

       Opowiada jej siostra S. Virginia, zakonnica:

       "Jak wiele kosztowały Giannę jej dzieci można było zrozumieć z tego, co często mi powtarzała: "Wiesz, ludziom łatwo się mówi: mają pieniądze i warunki, to dobrze,że mają dużo dzieci - ale nie rozumieją, że za każdym razem ja ryzykuję życiem. W każdym razie jestem zadowolona i nie chcę tracić czasu, ponieważ i Piotr i ja nie jesteśmy już najmłodsi i nie chciałabym, aby nasze dzieci pozostały bez rodziców jeszcze w dzieciństwie".

       Przyjęła poświęcenie jako powołanie od Boga i przyjmowała je dzień po dniu jako święte posłannictwo, jako zadanie do wypełnienia, jako obowiązek, od którego nie można się uchylić: codziennie praktykowała miłość do Boga i bliźniego, nie tylko dlatego, że ewangeliczna miłość jest cnotą, która streszcza w sobie "całe Prawo", lecz także dlatego - jak sama zauważała, że - miłość ćwiczy także wolę, zaś "wypróbowana" wola jest bardziej gotowa na każdy rodzaj poświęcenia.

       Można powiedzieć, że wymiar poświęcenia był stale obecny i towarzyszył wszystkim jej doświadczeniom życiowym, od tych domowych po zawodowe, od tych matczynych po małżeńskie. Gianna rozumiała kobietę jako matkę i żyła macierzyństwem w sposób ofiarny: być matką i być "ofiarą" to były dla Gianny rzeczywistości nierozłączne. A wszystko to przeżywała z radością, mimo iż trzeba było płacić wysoką cenę. Poświęcenie, aż po ofiarę z siebie, było z góry przewidziane, brane w rachubę. Jednocześnie swoją pracę lekarza wśród dzieci i najuboższych traktowała również jako posługę macierzyńską, a więc także nieodłączną od poświęcenia.

       Napisała:

       "Każde powołanie jest powołaniem do macierzyństwa fizycznego, duchowego i moralnego, a przygotowanie się do niego oznacza przygotowanie się do bycia dawcą życia".

       I jeszcze:

       "Jeśli w walce o nasze powołanie musielibyśmy umrzeć, to byłby to najpiękniejszy dzień naszego życia".

       I tak gdy po trzech bolesnych ciążach, na początku czwartej okazało się, że konieczna jest operacja chirurgiczna włókniaka macicy, Gianna wierna swoim zasadom moralnym i religijnym bez wahania poleciła chirurgowi, by przede wszystkim zadbał o uratowanie życia jej dziecka.

       Przeżyła następnych sześć miesięcy, zwierzając się tylko nielicznym, że jako lekarz jest świadoma co ją czeka.

       Jej mąż pisze:

       "Z niezrównaną siłą ducha i z niezłomnym postanowieniem kontynuowała swoje posłannictwo jako matki aż do ostatnich dni ciąży. Modliła się lub rozważała. Z uśmiechem i pogodą, którą wywoływały u niej piękno, żywość i zdrowie jej trzech "skarbów", łączyła się prawie delikatna obawa. Lękała się i obawiała, że dziecko może urodzić się chore. Nieustannie modliła się aby tak się nie stało. Wiele razy prosiła mnie o wybaczenie trosk jakie mi sprawia. Mówiła, że jak nigdy dotąd potrzebuje uczucia i zrozumienia. Gdy zbliżał się termin porodu powiedziała otwarcie, głosem zdecydowanym, a równocześnie pogodnym, z głębokim spojrzeniem, którego nigdy nie zapomnę: gdyby trzeba było wybierać między mną a dzieckiem - żadnych wahań. Żądam, abyście wybrali dziecko. Ratujcie dziecko!"

       Od stycznia 1962 r. do kwietnia, do chwili porodu powróciła do swojej pracy zawodowej i domowej. W Wielki Piątek po południu 20 kwietnia 1962 r. wróciła do kliniki, aby rodzić.

       W Wielką Sobotę matka Gianna, a z nią cała jej rodzina - przeżyli nieopisaną radość z boskiego daru: daru nowego człowieka. Urodziła się Gianna Emanuela, jak tata Piotr chciał, aby nazwać córkę dla upamiętnienia mamy i jej poświęcenia.

       W kilka godzin po porodzie wystąpiły niesamowite cierpienia: sprawdziły się niestety przewidywania co do komplikacji. Gianna wzywała co chwilę swoją matkę, gdyż cierpienia przekraczały jej siły. Również w Niedzielę Wielkanocną okrutnie cierpiała, podobnie w następnych dniach. W nocy z piątku na sobotę zaczęła się agonia. Przeniesiono ją do domu i stamtąd odeszła do nieba między świętych w sobotę rano o godzinie ósmej, 28 kwietnia 1962 r.

       "Świadoma ofiara": tak określił ją Papież Paweł VI podczas modlitwy Anioł Pański w niedzielę 23 września 1973 roku, przypominając "matkę z diecezji mediolańskiej, która, aby dać życie swojej córce poświęciła się przez świadomą ofiarę własnego życia".


Lato 1963, dzieci Gianny: Mariolina, PierLuigi, Giannina, Laura

Dzieci Gianny: Mariolina, PierLuigi, Giannina, Laura (lato 1963)

 

 

Źródło:
lek. med. Gianna Beretta Molla. Droga Świętości. Wydawnictwo "PAMABA". Nowy Sącz 1996.


Etapy, drogi Gianny do świętości
1. Rodzina
2. W wieku 15 lat
3. Akcja Katolicka
4. Wybór zawodu
5. Wybór drogi małżeńskiej
6. Miłość płodna

Powrót do Strony Głównej