. |
Rankiem w dzień Bożego Narodzenia 1962 roku (Joanna odeszła do nieba 28 kwietnia tego roku) jechałem do Magenty do
rodziny Berettów. Mała, 3,5-letnia Laura powiedziała do mnie: "Tato, jest Boże Narodzenie, mama wraca!" Odpowiedziała jej Mariolina, podczas gdy ja próbowałem powstrzymać wybuch płaczu. Nie zaskoczyło mnie to, o czym Laura myślała i czego
pragnęła. Było czymś oczywistym, że nie potrafiła wyobrazić sobie Bożego Narodzenia bez mamy, gdyż mama była niezrównaną animatorką przygotowań świątecznych.
Dla Joanny Boże Narodzenie było prawdziwym świętem rodziny, co więcej wszystkich rodzin, dlatego też była szczęśliwa, mając wielu gości w naszym domu. Dla niej Boże Narodzenie było szczególnym świętem dziękczynienia Bogu za cudowny dar potomstwa, było to święto, które odnawiało jej radość - radość pełną i doskonałą, radość matki. Tak jak wiele matek, tak i Joanna radowała się osobistym przygotowywaniem Świąt Bożego Narodzenia: żłóbka, choinki, ozdób. Pragnęła wraz ze mną i drogimi nam osobami uczestniczyć w pasterce w kościółku w Ponte Nuovo lub w kościele w centrum Magenty. Rankiem, po ucałowaniu Dzieciątka Jezus i po świątecznym otwarciu prezentów, uczestniczyliśmy we Mszy św. odprawianej przez wujka ks. Józefa w kaplicy Matek Kanosjańskich obok szkoły podstawowej w Ponte Nuovo. Jako dobra matka i
gospodyni Joanna osobiście w sposób cudowny zastawiała stół. Chwilą najbardziej wzruszającą był czas recytowania poezji bożonarodzeniowych.
Wciąż widzę nasze dzieci stojące na krześle, gestykulujące, śpiewające pieśni do Dzieciątka Jezus, emanujące miłością do rodziców i składające obietnice bycia dobrymi. Przede wszystkim wspominam słodką Mariolinę recytującą poezje, gdy świętowała swe ostatnie Boże Narodzenie, obiecując, że będzie dobrym dzieckiem.
Przeżyłem z Joanną siedem świąt Bożego Narodzenia. Wciąż mam przed oczyma jej radość matki uradowanej pierworodnym synem Pierluigim (1956 r.), widzę ją z Marioliną w 1957 r. i w 1959 r. z Laurą. Marzeniem Joanny były ósme święta -
pełne radości z powodu narodzin czwartego dziecka. Opatrzność pragnęła, aby Joanna uśmiechnęła się do dziecka w kołysce z nieba.
Piotr Molla
Artykuł zamieszczony w "Naszym Dzienniku", w numerze 113 (1912), z dnia 15-16 maja 2004